Gen. Sikorski i teorie spiskowe

Telewizja TVN podyktowała mediom nowe zadanie do odrobienia. W ramach promocji swego filmu o generale Sikorskim popchnęła naród o dyskusji na temat dawno przerobiony. Mało tego: zmusiła kardynała Dziwisza do wstępnej deklaracji, że jako kurator Wawelu zezwoli na ewentualną ekshumację prochów gen. Sikorskiego.

Do dyskusji włączyli się już historycy, publicyści, no i, jak to u nas, amatorzy – zwykle z wyrobioną opinią. Do tej darmowej i masowej promocji włączyła się też telewizja publiczna, co już zakrawa na absurd, ale pozorny, gdyż komercyjna konkurencja bije już TVP i na polu programów historycznych.

Nie zmienia to faktu, że sensacyjna teza lansowana przez film TVN – iż generała zamordowało z zimną krwią ,,polskie komando”, a Anglicy sfingowali katastrofę samolotu z generałem na pokładzie, by ukryć prawdę – budzi w środowisku historyków kontrowersje, jeśli nie wręcz uśmiech politowania wobec tych, którzy na takie pseudorewelacje dają się nabrać.

Nie chcę udawać, że wiem więcej niż wiem. Też jestem amatorem. Ale intuicja każe mi powątpiewać. Pytanie, jakie zwykle stawia się w takich sytuacjach, brzmi kto by miał w tym interes? Komu mogło zależeć na śmierci wybitnego wojskowego i polityka, przywódcy Polski niepodległej, przeciwnika rządów sanacyjnych pułkowników, ostrego krytyka zamachu majowego Piłsudskiego, acz wcześniej walczył w jego Legionach? W momencie śmierci Sikorskiego Churchill na pewno potrzebował i Polski, i Rosji do walki z Hitlerem.

A Stalin? Nieżyjący już prawicowy historyk Jerzy Łojek przypomina, że po zerwaniu stosunków dyplomatycznych między polskim Londynem a Moskwą na tle zbrodni katyńskiej Stalin postawił już otwarcie na sowietyzację Polski. Sikorski jako szef legalnego polskiego rządu na uchodźstwie odbierałby wiarogodność krajowemu komitetowi ,,wyzwolenia narodowego”, czyli rządowi pro-radzieckiemu.

Łojek wyraźnie sugeruje w ,,Kalendarzu historycznym”, że Rosjanie mogliby mieć interes w likwidacji Sikorskiego, ale na tym poprzestaje. Nie rozwija tej myśli w jakiś konkretny ,,spiskowy” scenariusz i to z udziałem ,,polskich komandosów”. Ale widać ziarno raz zasiane musi prędzej czy później wydać plon, choćby i lichy.

Śmierć Sikorskiego była takim szokiem dla Polaków, że ratowali równowagę psychiczną rozmaitymi teoriami spiskowymi. Nie mieściło się w głowie, że Sikorski mógł zginąć wskutek awarii samolotu. Że przypadek tak znacząco wpłynął na historię Polski.

Ale tak właśnie bywa. A to Wałęsa przeskoczy przez płot stoczni, a to SB spartaczy robotę w Krakowie (śmierć Pyjasa), a to raport agenta niskiego szczebla o przygotowywanych przez Arabów zamachach na World Trade Center nie trafi na odpowiednie biurko w centrali w odpowiednim czasie. Nie mam nic przeciwko spekulacjom zwanym historią alternatywną, ale zalecałbym – sobie i innym – umiar i powściągliwość. Jakoś nie mogę uwierzyć, że dopiero TVN uda się ustalić ,,prawdę” o jednej z tragicznych zagadek (o ile jest to zagadka) naszej współczesnej historii.

A co do ewentualnej ekshumacji, to namawiałbym Kościół do jeszcze większej ostrożności niż amatorów historii. Na ,,nie” odezwała się żyjąca przedstawicielka rodziny Sikorskiego. Czy do naszych sporów i kampanii promocyjnej filmu trzeba jeszcze włączać czaszkę Sikorskiego? Nie róbmy z historii widowiska aż do tego stopnia.

XXX
Jean Paul, Waldemar, Helena (dzięki) i inni – co miałem do powiedzenia o innym dokumencie TVN ,,Trzech kumplach” (słyszę, że mają pokazać jeszcze 9 odcinków!), powiedziałem w Polityce (,,Witajcie w krainie Judasza”). Reakcja Bronisława Wildsteina w sobotniej ,,Rzepie” jest dla mnie i przykra, i niezrozumiała w swej tendencyjności. Nie pierwszy raz BW mnie atakuje, wypaczając lub wyszydzając moje poglądy. Ale w tym felietonie i tak starał się, takie mam wrażenie, jakoś kontrolować swoje emocje.Nie zmienia to faktu, że nasze drogi polityczne rozeszły się dawno i chyba ostatecznie i że ja staram się zrozumieć jego racje jako publicysty – napisałem w Polityce, że w sporze o to, jak należało nie dopuścić do etycznego splamienia niepodległości odzyskanej po ’89 roku, obie strony tego sporu miały rację, a dramat polega na tym, że do dziś nie udało się tu osiągnąć jakiejś elementarnej zgody ponad podziałami partyjno-politycznymi. BW widać dramatu i zgorszenia publicznego jaki rodzą te kłótnie w kiedyś jednym obozie demokratyczno-niepodległościowym, nie widzi i nie jest w stanie wziąć pod uwagę, że ludzie których od dawna atakuje też mogą mieć swoje zasługi, osiągnięcia i racje .