Tusk z tarczą

I tak trzymać, panie premierze. Amerykanom od Busha na tarczy zależy, Amerykanom od Obamy raczej nie, a szanse Obamy na wygraną rosną. Nie jest to najbardziej efektowna polityka – gra na zwłokę – ale ma głęboki sens.

Tusk może i zirytował kogoś w otoczneniu Busha, na przykład Cheneya, ale za to zarobił punkty u opinii publicznej, w Polsce, i Europie.

PiS fatalnie wybrał pole bitwy. Podniecony gorszymi notowaniami rządu, ruszył do ślepego ataku. Jednym z elementów tej ofensywy za wszelką ( a słoną) cenę była misja Fotygi w Waszyngtonie. Mogła zrobić w Polsce tylko jak najgorsze wrażenie. Jedna ze prywatnych stacji TV skwitowała tę eskapadę tak, że oto powstał ,,dream team” do negocjacji z Polską w sprawie tarczy antyrakietowej: Bush, Rice, Fotyga.

I tak przez znaczną część Polaków może być odebrane stanowisko Pałacu Prezydenckiego na temat tarczy – jako wyraz serwilizmu a nie patriotyzmu.

Podobnie nie przekonają chyba Polaków gromkie zawołania PiS, że cieszy się tylko Rosja. I że przerwanie rokowań byłoby jej zwycięstwem, początkiem rekonkwisty Polski przez rosyjski neo-imperializm. Tak mogłoby być, gdybyśmy byli poza Unią i poza Nato. Ale póki w nich jesteśmy, ,,tarczowa” polityka Tuska jest słuszna. Owszem, Ameryka ma w Warszawie status uprzywilejowany, ale czy ma go w Waszyngtonie Polska? Retoryczne pytanie. A już z ewentualnym prezydentem Obamą u steru, możemy w ogóle zapomnieć o jakichś ,,specjalnych relacjach”. Na te mogą liczyć w Europie tylko Anglicy.

Konfrontacja na tle tarczy to zła wiadomość. Ale winę ponosi za to PiS – podwójną. Najpierw dlatego, że już u początku drogi, gdy był jeszcze u władzy, z góry powiedział Amerykanom ,,tak”. A teraz, bo do celów rozgrywki wewnętrznej mającej osłabić Tuska, wszczął przy podniesionej kurtynie kolejny konflikt z rządem pod hasłem ,,kto tu rządzi”.

Partyjność prezydenta Kaczyńskiego tym razem wystawia na szwank nasze żywotne interesy państwowe. Nie mam więc racji, że tu – to znaczy w Pałacu Prezydenckim – coś może się zmienić na lepsze. Może, ale na gorsze – jak dziś, kiedy Tusk słusznie i spójnie bronił tych interesów na spotkaniu z mediami.