Zbrodnia i kara w Exeter
Nie ma w niej niczego z Dostojewskiego. Kiedy jednak słyszy się obrońców Polaka skazanego przez sąd w Exeter na podwójne dożywocie za brutalny gwałt na 48-letniej Angielce, matce i mieszkance Exeter, uderza, że nie zawahał się on, obrońca, użyć argumentu, iż Jakub T. padł ofiarą brytyjskiej niechęci do Polaków. Część naszych mediów podchwyciła ten wątek i ton – niestety. W ich oczach Jakub wyrasta na kozła ofiarnego, ofiarę etnicznej nienawiści.Zajrzałem na witrynę lokalnej gazety Exeter Express and Echo. Publikuje wideo i artykuły o sprawie gwałtu. Pod względem warsztatowym są bez zarzutu. Informują z taktem, ale rzeczowo, nie pomijają polskich reakcji i protestów. Słowem: zero uprzedzeń czy negatywnego, z góry powziętego nastawienia. Wysłuchałem przedstawicieli policji: to samo. Były nawet słowa podzięki dla policji i Ministerstwa Sprawiedliwości w Polsce za gotowość do współpracy przy zbieraniu i weryfikacji materiału dowodowego. Zwykli mieszkańcy Exeter byli zadowoleni z wyroku, ale w ich wypowiedziach też nie słyszałem nut antypolskich.
Może najbardziej ,,antypolsko” zabrzmiały słowa siostry Jakuba po wyroku: to polski wymiar sprawiedliwości przyczynił się walnie do takiego finału sprawy, to przez polskie władze Jakub T. został uznany za winnego. Ale od rodziny można nie oczekiwać obiektywizmu. Nawet od adwokata: wymyślił sobie niechęć do Polaków jako tło wyroku skazującego, by coś ugrać dla swego klienta.
Kto jednak zna fakty w tej wstrząsającej sprawie – ofiara do dziś (od lipca) jeździ na wózku i wymaga całodobowej opieki, nie wiadomo, czy skutki pobicia towarzyszącego gwałtowi w ogóle kiedyś się cofną lub złagodnieją – i system brytyjskiego sądownictwa, ten potraktuje werdykt przysięgłych i wymiar kary z najwyższą powagą. Zgłaszane przez obronę wątpliwości nie przechylają szali na korzyść Polaka. Pomyłka w ocenie materiału DNA zdarza się raz na miliard, próbka DNA znaleziona na ciele ofiary została poddana analizie w niezlaeżnym laboratorium i pokrywała się z materiałem genetycznm pobranym z jamy ustnej Jakuba T. – dobrowolnie, bo przecież skoro nie przyznawał się do winy, to czemu miałby się wzbraniać przed jego pobraniem.
Stała się tragedia. Na pewno dotknęła ona Brytyjki, jej rodziny, społeczności Exeter, a może i całej Anglii, bo sprawa gwałtu była na Wyspach głośna. Jakub T. najprawdopodobniej nie spędzi reszty życia w więzieniu. Dziś nie widzę podstaw, by rozdzierać nad nim szaty, a zwłaszcza, by nadawać tej tragedii podtekst konfliktu etnicznego, odwetu Anglików na Polakach. To nonsens. Za to uszanowanie decyzji brytyjskiego sądu w Polsce i spokojna refleksja Polaków nad tragedią wydaje mi się reakcją adekwatną i pożądaną.
Komentarze
też nie rozumiem tego medialnego hurra optymizmu, że niewinny? nie rozumiem czemu nastawiać czytelników, aby byli po stronie kolesia skoro sprawa wyglądała tak niejednoznacznie? skoro w jednym badaniu dna pasowało, to skądś tam musiało się wziąć, prawda? tu ładna buźka i budzenie sympatii do studenta niczego nie zmieni. liczą się fakty? skąd to dna? chyba nikt nie powie, że go brytyjska policja wrobiła? może służby specjalne podrzuciły drugą próbkę dna, żeby pasowało? w świetle dostępnych informacji to przecież piramidalna bzdura.
jeszcze raz powtórzę, znaleziono jego dna w ciele ofiary, to tak jakby znaleziono przy nim zakrwawiony nóż, tylko gorzej. polskie media zwyczajnie oszukały czytelników albo się pomyliły.
O znowu masz racje, Gospodarzu. Ja tez z najwyzszym zdumieniem czytam polskie naglowki i komentarze. Jedynie Bartek Weglarczyk, bless him, zdobyl sie na to, zeby przypomniec na swoim blogu, ze Wlk. Brytania jest jednak demokracja, a nie krajem Trzeciego Swiata, gdzie sedziom nalezy patrzec na rece. Oczywiscie i tu zdarzaly sie pomylki sadowe lub niechlujnie poprowadzona sprawa przez policje, jednak przy dowodzie tak szczelnym jak material genetyczny, pomylki sie juz nie zdarzaja.
Teraz czytam tryumfalne naglowki, ze skazany z Boza pomoca bedzie odbywal kare w Polsce i ze zostanie ona „dostosowana” do polskiego wymiaru. Nie jestem pewna, ze jest to znakomita wiadomosc dla Jakuba T.
Tutaj jego sprawa moze byc rozpatrywana za 9 lat, jest mala szansa, ze natychmiast zostanie skrocona (dwa dozywocia jednak!), ale za parenascie lat noze wyjdzie.
A juz najbardziej oburzajace byly komentarze (nie, nie na blogach, dziennikarskie!), podwazajace teze, ze dwudziestoparoletni „chlopak”
chcialby gwalcic kobiete 48-letnia.
Panie redaktorze,
mam pewną hipotezę, którą się tu podzielę licząc na współpracę innych gości przy jej weryfikacji :-).
Sądzę, że obrona, i być może także rodzina mają pełną świadomość winy Jakuba T., i zupełnie świadomie podjęli kampanię medialną mającą wytworzyć wrażenie, że tak postępowanie, jak i proces były przeprowadzone nierzetelnie.
W tej kampanii, obejmującej liczne wywiady, własne strony www po polsku i po angielsku, ciągłe cytowanie – uzyskali zastanawiająco silne poparcie polskich mediów, szczególnie Gazety Wyborczej.
Obrona wie, że Jakub T. jest winny, i dlatego nie wnioskowała o powtórzenie badań DNA (mimo zachęty ze strony oskarżenia, gdy podważała wyniki tego testu), skupiając się tylko na podważaniu badań już wykonanych.
Mecenas Paplaczyk wygadał się w TVN, że nie wnioskował o powtórzenie badania, żeby „nie dawać argumentów oskarżeniu” :-).
Co najlepiej świadczy o tym, że zna prawdę…
Natomiast po co było potrzebne lansowanie w opinii publicznej tezy o nierzetelności procesu?
Sądzę że po to, by oprzeć apelację na manewrze a’la sprawa O.J. Simpsona.
Tam sąd, kierujący się zasadami polit-poprawności polecił lawie przysięgłych odrzucić żelazne dowody winy oskarżonego, ponieważ obrona udowodniła, że zbierający je policjant był rasistą :-).
I w ten sposób oskarżony wywinął się od kary w procesie z oskarżenia publicznego (w sądzie karnym), co uznano szeroko za hańbę amerykańskiego sądownictwa :-).
Co prawda trochę się ono później zrehabilitowało w procesie cywilnym, wytoczonym O.J. Simpsonowi przez rodziny ofiar, gdzie został w sądzie cywilnym (zgodnie z prawem Kalifornii nie zobowiązanym do uwzględniania werdyktu sądu karnego) uznany winnym i skazany na zapłacenie odszkodowania.
Domniemywam że na analogicznej zasadzie oprze apelację obrona: na wykazaniu, że tak postępowanie dowodowe, jak i sądowe były przeprowadzone przez osoby żywiące poglądy ksenofobiczne i rasistowskie, więc oba powinny być powtórzone, z odrzuceniem pewnych dowodów.
Temu służy wprowadzenie do debaty publicznej takiego osądu i upowszechnienie go.
Ciekawe, czy ten manewr przyniesie skutek i uda się jego zastosowaniem uwolnić (jak sądzę) winnego, podobnie jak udało się uwolnić O.J. Simpsona?
Zanim przejde do sedna sprawy, chciałbym zwrócić uwagę
na dwie nieścisłości w powyższym tekscie.
1. Napad miał miejsce w lipcu 2006, więc ofiara napadu
jest na wózku owszem od lipca, ale nie tego ostatniego..
w sumie 18 miesięcy jak na razie.
2. pomyłki w analizie DNA tak jak wszystkie inne
analizy laboratoryjne są podatne na pomyłki
typu złe oznaczenie fiolki, pomylenie próbki,
zanieczyszczenie, różnego rodzaju zakłócenia itp.,
błąd analizującego, błędna analiza danych,
awaria urządzenia itp. itd.
Te pomyłki są znacznie częstsze niż jeden do miliarda.
Cieszę się, że ma Pan takie zaufanie do biochemików,
ale oni nie są nieomylni (a to by wynikało z pańskiej wypowiedzi).
Jeden do milliarda to jest prawdopodobieństwo, że przypadkowo
wybrany człowiek ma DNA, które ma takie same markery
jak analizowana próbka. Innymi słowy, jeśli by zbadano
DNA wszystkich ludzi żyjących obecnie na świecie to liczba
osób, których DNA zgadzałoby się z badaną probką
byłaby najprawdopodobniej 6 (NB: nie wiadomo ile byłoby takich osób: 1, 5 a moze 10, w każdym razie najprawdopodobniej 6).
A teraz po wyjaśnieniach do rzeczy:
Gdy o sprawie zrobiło się głośno jakiś rok temu z niewielkim okładem, wydawało mi się, że rzeczywiście to pomyłka jakich wiele się zdarza niemal w każdym państwie. W US of A lista rzekomych ?gwałcicieli?, którzy w ostatnich latach zostali uniewinnieni (dzięki analizie DNA) czasem nawet po kilkunastu latach odsiadki jest dość długa? na pewno jeszcze wielu niewinnych ludzi siedzi w więzieniu.
Pomyłki zdarzają się i w drugą stronę i z pewnością wielu gwałcicieli czy morderców zostało uniewinnionych bo prokuratura lub policja coś schrzaniła (patrz np. OJ Simpson,
Robert Blake).
Ja policji nigdy nie ufam, to jest wszędzie ta sama mentalność, żeby pokazać ci kto ma wladzę i że ty jesteś nikim (to samo w Polsce, w Angli w Niemczech czy w US of A).
W trakcie procesu gdy zaczęły dopływac niewątpliwie przefiltrowane, ale jakieś informacje coraz bardziej zacząłem
wierzyć, że policja z Exeter znalazła prawdziwego sprawcę. Mimo wielkiego szumu wokól tej sprawy obrona praktycznie nie przedstawiła żadnego faktu mogącego stanowić podstawę uniewinnienia Kuby.
Proszę zwrócić uwagę, że obrona ma łatwiejsze zadanie,
bo wystarczy by poddała w wątpliwość tezę oskarżenia.
Nie musi dowieść ponad wszelką wątpliwość, że oskarżony jest niewinny, że go tam nie było, nie musi przedstawić ?prawdziwego? winnego itp.
Wystarczy cień niepewności, by oskarżony wyszedł na wolność.
Oskarżenie natomiast musi dowieść winę ?ponad rozsądną wątpliwość?.
Badanie spermy gwałciciela musiało być przecież przeprowadzone
ZANIM policja była w posiadaniu śliny Kuby, więc trudno tu mówić o zanieczyszczeniu. tak jak wspomniałem, pomylenie próbek itp. rzeczy zdarzaja się w każdym laboratorium,
ale obrona nawet nie raczyła tego postulować; widocznie nie było podstaw?
Kilka rzeczy dziwi mnie niezmiernie:
1. Dlaczego Kuba zgodził sie na oddanie próbki DNA ?
(niezależnie od winy, po co ułatwiać pracę policji ?)
2. Dlaczego rodzina (siostra) zgodziła się na pośrednictwo
w nawiązaniu kontaktu z Kubą przez lokalną policję ?
3. Dlaczego obrona nie przyjęła ?plea bargain? ???
Wobec rażącego braku alibii i jakichkolwiek dowodów
na co liczyli ??? Że ławnicy zostaną oczarowani uśmiechem oskarżonego ??
4. Dlaczego obrona nie wniosła o zmianę miejsca procesu (nie wiem, czy jest to możliwe w Anglii, ale w US of A to jest na porządku dziennym w tego typu bardzo głośnych sprawach) ?
Na pocieszenie dla Kuby jest fakt, ze to jest dożywocie tylko w teorii. Po 9 latach (czyli jeszcze ośmiu) ma prawo do przedterminowego warunkowego zwolnienia.
Karę najprawdopodobniej będzie odbywał w Polsce (nie widzę powodów dla których Anglicy rwali by się do ponoszenia
dodatkowych kosztów związanych z jego pobytem w pudle)
i najprawdopodobniej wyjdzie po ośmiu latach.
Chyba, że poszkodowana podejmie jakieś nadzwyczajne
środki by to przedterminowe zwolnienie uniemożliwić (możliwe, ale mało prawdopodobne).
Szanowny Panie Redaktorze !
Patrząc na histerię jaka rozpętała się w większości mediów na kanwie wydarzeń w Exeter uważam, że jest to problem szerszy. Oddaje w jakimś stopniu mentalność i świadomość społeczną, prawną, administracyjną itp. naszych rodaków. A w przypadku dziennikarzy, publicystów – czyli jak zauważyłem na blogu D.Passenta : elity intelektualnej i umysłowej naszego kraju – szczególnie bolesne i szkodliwe. W tym prymitywnym jazgocie, źle pojętej solidarności narodowej (trzeba mówić w tym wypadku o warcholstwie umysłowym a’la Polska Sasów i Rzplita szlachecka), trybalizmie plemienno-lechickim i zaściankowości widzę analogie do atmosfery wokół grossowego „Strachu”. To m.in. jest strach przed „Innym”, brak poczucia omnipotencji prawa, utylitaryzm i solidarność z członkami wlasnego plemienia bez oglądania się na „uniwersum”, bez poszanowania prawa jako demiurga naszej realności (bez konotacji narodowych i klanowych). Polak jeszcze raz pokazuje że jest bliższy norwidowemu „walczakowi”, romantycznemu powstańcowi niźli CZŁOWIEKOWI; a społeczeństwo z nas żadne (społeczeństwo w sensie gatunkowej przynależności). Tak, strach przed „Innym” – bez względu co pod to pojęcie podłożymy – jest tak wielki jak nasza miłość własna. Miłość plemienna……
Pozdrawiam serdecznie.
WODNIK53
Ja tam mam głęboką wiarę, wiarę w statystykę. Biorąc pod uwagę masowy napływ turystow z Wyspy do Krakowa, możemy być pewni że jeśli nie w tym roku, to w którymś następnym, jakaś krakowianka zostanie okrutnie poszkodowana, a podejrzanym będzie Brytyjski turysta. Wtedy wystarczy poczytać co prasa po obu stronach będzie pisać.
Przeżyłem kilka lat temu podobną sprawę w mocno juz zramolałej Utopi dla Wszystkich Poprawnych, w Szwecji. Podejrzanym był Szwedzki młodzieniec zaplątany w nożowniczą bójke w Grecji. Nie ważne kto miał rację, bo „rację” mialy S media usiłujące powiesić Grecki system prawny.
Czy warto będzie, kiedy zbrodnia wreszcie wydarzy sie w Krakowie przypominać co pisano/ mówiono o Exeter? Nie. To będzie juz następna sekwencja serialu. Nie wolno wymagać przesadnej odpowiedzialnosci za slowa. 😉
Nasz wątpliwej wartości rodak pomimo tego że został skazany na podwójne dożywocie będzie mógł ubiegać się o zwolnienie warunkowe już po 8 latach co w mojej opinii poddaje w wątpliwość sens orzekania takiej kary. Niech się bydle cieszy że nie dostało wyroku w Polsce bo gorszą perspektywą wydaje mi się np. 25 lat z możliwością ubiegania się o zwolnienie najwcześniej po 20 latach.
Świadomość że takie indywiduum już za osiem lat pewnie wyjdzie na polskie ulice sprawia że mój sprzeciw wobec KS słabnie.
Ocena tragedii w Exeter przez nasze media potwierdza, ze w narodzie naszym duch ksenofobii czuje sie dobrze. Ma racje Gombrowicz, ze jestesmy narodem zakompleksionym, ma racje prof. Gross, ze strach przed obcymi ma w Polsce mocne korzenie. Jestesmy gotowi bronic kryminalisty, jezeli tylko jest Polakiem, a ofiara z obcego plemienia. Ile czasu, pokolen jeszcze musi minac, aby z niejednego Polaka wydobyc czlowieka?
Jak Pan Redaktor słusznie zauwazył, jedynie obrońca skazanego i rodzina zdobyli sie na pełne żalu wypowiedzi. Nie spotkałam w zadnych polskich mediach nieprzychylnych wobec brytyjskiego wymiaru sprawiedliwosci komentarzy, wiec obawy Redaktora sa chyba przedwczesne. A tak na marginesie: w przypadku, gdyby Jakub rzeczywiscie został niesprawiedliwie skazany – brytyjskie prawo nie przewiduje rewizji procesu. Takie przynajmniej mam wiadomosci.
Panie Redaktorze,
Pełna zgoda. Mimo , że był to proces poszlakowy prokurator przedstawił i fakty i analizę DNA. Sąd przysięgły uznał to za wystarczające. Obrona nie wniosła nic konkretnego, nic co zmieniłoby opinię przysięgłych. Smutne ale prawdziwe.
Moze artykuly w prasie z Exeter byly wywazone, ale niestety nie mozna tego powiedziec o tekscie Pana Redaktora. Po pierwsze, zarzuca Pan polskim mediom podejscie „narodowe” i jako wzor podaje prase brytyjska, tyle ze pare zdan dalej pisze Pan, iz sprawa byla w UK bardzo naglosniona. Dlaczego byla naglosniona ? Czy przypadkiem nie dlatego, ze domniemanym sprawca byl Polak ? Przeciez jest tam popelnianych mnostwo przestepstw jeszcze wiekszego kalibru, a tylko to wszystkich zelektryzowalo. Co do samej sprawy to tez bylo (przynajmniej na poczatku) sporo watpliwosci. Ofiara z tego co wiem byla pijana i nic nie pamieta. Ale nie wspomina Pan o tym, tylko pisze Pan Redaktor o niej „matka”. Jak na Pana to raczej prosty chwyt. Zdaje mi sie tez, ze wina Polaka zostala przesadzona przez media i opinie publiczna jeszcze przed wykonaniem testow DNA (co do ktorych tez zreszta pojawily sie watpliwosci). Sprawa jest wiec kontrowersyjna, ma podtekst etniczny i w takiej sprawie wydanie podejrzanego obcemu panstwu moze budzic watpliwosci. Nie pisze tu o winie – jesli jest winny i zostanie to udowodnione, to ma swoje odsiedziedziec niezaleznie czy jest Polakiem, Brytyjczykiem czy Chinczykiem.
Prezes – nie istnieje w systemie brytyjskim „plea bargaining”, to jest czysto amerykanska instytucja. Nie ma tez, jesli sie nie myle, czegos takiego jak zmiana miejsca sadu, jesli wszystkie procedury zostaly zachowane.
Ale istnieja inna bardzo silna instytucja zabezpieczajaca prawa oskarzonego – jest absolutny zakaz publicznego komentowania toczacego sie postepowania procesowego, az do chwili wydania wyroku. Mozna jedynie opisywac i cytowac co powiedzial swiadek, obronca, prokurator. Nie wolno tez ustawiac w sali sadowej kamer czy mikrofonow, ani fotografowac sali sadowej. Dlatego wysylany jest do sadu zawsze rysownik sadowy i w gazetach czy telwizji sa zamieszczanie rysunki, czesto znakomite.
rufus
„w wydanie podejrzanego obcemu panstwu moze budzic watpliwosci”
Jakie? UK i PL to czlonkowie UE.
„Współpraca policyjna i sądowa w sprawach karnych – do 1999 r. współpraca w zakresie wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych.”-
to jeden z filarow UE. I TAK MA BYC.
Wyrok sędziego jest oparty na analizie dowodów i nie jest niczym innym niż orzeczeniem sprawiedliwości wobec winnego tego przestępstwa.
Gdyby były jakieś okoliczności które podważają winę oskarżonego zostałyby uwzględnione, a nadto zaakcentowane przez obrońcę.
Opinia „Prezesa” o procedurze badania DNA oskarżonego świadczy, że nie wie o czym mówi, ale widocznie musi. Takie opinie powielają inni domorośli kryminalistycy w mediach.
Szkoda „naszego”, a ofiara to co, sama sobie winna że tam była?
Trochę opamiętania i zwykłej ludzkiej refleksji.
rufus
„One of the most striking changes we have already observed in the Polish society is a rapid decrease of social confidence toward courts and judges. As some studies have revealed, society under communism and during the first decade after its collapse had a rather positive attitude toward courts. That attitude towards judicial practice became increasingly critical at the end of nineties when the percentage of positive opinions of judicial decisions dropped to the level below 60%. A 2000 study carried out on a national sample by a group of scholars from the Department of the Sociology of Law of the Jagiellonian University indicated that only 29% of Poles positively evaluated decisions in civil courts and only 24% of them thought that sentences in criminal courts were fair. The respondents indicated the following as most significant reasons for injustice in courts: corruption (involving judges, prosecutors, solicitors in particular as well as court officials), bad, unfair law, distressing delay in adjudication and political preassure exerted on judges.”
The Crisis of Social Confidence toward Courts,
Sociological Studies (2 (185)/2007)
Author Name: Daniel, Krystyna
No, to jak to jest z tymi Sądami? „Obcym” swoich sądzic nie damy, ale swoim nie wierzymy.
Ot – jaka skuteczna dwuletnia pisiorska edukacja –
a zaczęło się ” niewinnie” od kwestionowania wyroków w kraju i podważania sędziowskich kompetencji .
Z niedowierzaniem, zaskoczeniem,a w koncu oburzeniem obserwowalam polskie media, ktore bez jakiegokolwiek dystansu zaangazowaly sie w kampanie obrony czlowieka, ktory – jesli nie bylby Polakiem- bylby po prostu PODEJRZANYM. Wiec jak to jest – nie mogl popelnic zarzucanego mu czynu, bo urodzil sie w Polsce i wlada mowa Wieszcza Adama? Od kiedy to narodowosc polska wyklucza nikczemnosc a paskudne czyny popelniaja tylko obcy? Poniewaz o winie mogl roztrzygnac tylko sad – wiec do czasu rozprawy roztropniej byloby MILCZEC, a nie kibicowac – na fali prymitywnego szowinizmu – „naszemu”: to nie mecz pilki noznej. Po drugiej stronie jest do OFIARA gwaltu. A, prawda – zapomnialam – to tylko Angielka. A gdyby to ona byla „nasza”, a gwalcicielem Anglik? Czyzby ten sam czyn przy zamianie rol ofiary i kata wymagal diametralnie innego narodowego zaangazowania? Kochani – tak nie mozna. Po prostu wstyd.
Polak, a zwalaszcza Polak prawdziwy ma naturalne prawo do podtrzymywania slawetnych tradycji ulanskich gdziekolwiek by sie znajdowal. Osobiscie ubolewam tylko nad niekorzystna roznica wieku jak zachodzi miedzy naszym ognistym rodakiem a jego wybranka. Czyzby naprawde nie mogl on znalezc bardziej odpowiedniego obiektu uczucia? No ale jak wiadomo milosc nie zna przeszkod – „krew nie woda, majtki nie pokrzywy ” mowil wieszcz i mial swieta racje. Nie zauwazylem jednak wyzej by ktokolwiek z lepiej odemnie znajacych fakty tej letniej przygody wspomnial o tym czy jego angielski obiekt adoracji rozpoznal swojego tygryska. Wydawaloby sie, ze bylby to jeden z podstawowych faktow jesli chodzi o rozwianie watpliwosci przy identyfikacji sprawcy tak agresywnie okazanych uczuc.
Nie znam reakcji polskich mediow, ani reakcji mediow brytyjskich, natomiast to, co Pan pisze o linii obrony przyjetej przez adwokata Jakub T to rzeczywiscie cyrk oraz wyjatkowa bezczelnosc, skoro doszukiwal sie on anty-polskosci oceniajac obiektywizm postepowania sadowego wobec swego klienta.
Na calym swiecie media bardzo latwo wydaja wyroki zanim jeszcze dojdzie do procesu sadowego. Niestety, sa to w wiekszosci wyroki ostateczne i – w przeciwienstwie do wyrokow sadowych – wyroki wydawane przez media nie podlegaja ani rewizji, ani kasacji.
POzdrawiam
Agata
(2008-01-31 o godz. 15:26)
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=290#comment-61360
Napisałaś:
(CYTUJĘ)
Z niedowierzaniem, zaskoczeniem,a w koncu oburzeniem obserwowalam polskie media, ktore bez jakiegokolwiek dystansu zaangazowaly sie w kampanie obrony czlowieka, ktory – jesli nie bylby Polakiem- bylby po prostu PODEJRZANYM. Wiec jak to jest – nie mogl popelnic zarzucanego mu czynu, bo urodzil sie w Polsce i wlada mowa Wieszcza Adama?
(KONIEC CYTATU)
Aaa, to dopiero przy apelacji okaże się, kogo broniły media: czy Jakub jest Polakiem-Słowianinem skrzywdzonym przez spisek rasistów i ksenofobów brytyjskich,
czy może raczej
polskim Żydem skrzywdzonym przez spisek brytyjskich antysemitów :-)?
Wybór zostanie dokonany na podstawie tego, co lepiej „chodzi” na rynku political correctness w kontekście jego sprawy. Stawiam na Żyda umęczonego przez antysemitów :-).
Zresztą cała kampania była tak perfekcyjnie zorganizowana, że aż nie chce mi się wierzyć, by goje potrafili tego dokonać :-).
Pozwolę sobie na sprawę przedstawioną w felietonie Gospodarza spojrzeć z innej strony niż On i Komentatorzy – moi poprzednicy. Podzielam wprawdzie pogląd, że nieuprawnione i niemądre są głosy tych, którzy sugerują lub twierdzą, że wyrok w sprawie gwałtu został wydany pod wpływem antypatii Brytyjczyków do polskiej emigracji. To oczywiście nie tak, chociaż być może któryś z sędziów przysięgłych mógł Polaków nie lubić Ale czy to wpłynęło na jego ocenę postępowania oskarżonego? Tego nie wiemy.
Otóż mam wątpliwości, czy Jakub T. oraz jakakolwiek inny człowiek, znajdujący się na terenie RP, niekoniecznie polski obywatel, mógł być w ogóle wydany brytyjskiemu wymiarowi sprawiedliwości jako podejrzany o przestępstwo.
Art. 78 Konstytucji stanowi: „Każda ze stron ma prawo do zaskarżenia orzeczeń i decyzji wydanych w pierwszej instancji. Wyjątki od tej zasady oraz tryb zaskarżania określa ustawa.”
Okazuje się, że brytyjska procedura karna jako regułę a nie jako wyjątek przyjmuje zasadę niedopuszczalności odwołania się od orzeczenia winie a więc od tego ustalenia, które jest celem procesu, ponieważ orzeczenie dotyczące wymiaru kary, jest pochodnym od orzeczenia o winie.
Orzeczenie o winie w nowoczesnym procesie karnym, nie tylko w Polsce, może być wydane dopiero po ustaleniu prawdy materialnej tj. obiektywnej wskazującej na to bez wątpliwości, że oskarżony popełnił zarzucany mu czyn, opisany ustawowymi znamionami przestępstwa albo wskazującej na wysokiego prawdopodobieństwo jego popełnienia, graniczące z pewnością (proces poszlakowy).
Ustalenie prawdy materialnej albo wysokiego prawdopodobieństwa jako podstawy orzeczenia o winie i karze jest ważnym interesem społeczeństwa.
Proces karny brytyjski jest procesem kontradyktoryjnym, w którym obie strony, oskarżyciel i oskarżony, na ogół reprezentowany przez obrońcę, przed sędzią przedstawiają dowody. Orzeczenie o winie wydaje sąd przysięgłych jednomyślnie albo przytłaczającą większością. Sędzia brytyjski może jedynie pouczać przysięgłych, natomiast nie może bez żądania strony wydać postanowienie o przeprowadzeniu dowodu uzupełniającego nawet wtedy, jeżeli jest przekonany, że bez tego dowodu ustalenie prawdy materialnej nie jest możliwe a któraś ze stron a nawet obie, jak przypadku procesu Jakuba T. ma albo mają interes w tym, aby prawda obiektywna nie była ustalona.
Orzeczenie o winie, niepodważalne w procesie odwoławczym, jest wydawane przez sędziów przysięgłych tj. ludzi dobranych przypadkowo, spełniających wymóg niekaralności. Nikt nie bada ich krytycyzmu wobec rzekomo niepodważalnych dowodów oraz wdzięków oskarżyciela, oskarżonego i jego obrońcy, ich predyspozycji intelektualnych, zdolności do logicznego rozumowania. Mogą wśród nich znajdować się ludzie, którzy sami lub ludzie im bliscy doznali krzywd spowodowanych przestępstwem zarzucanym oskarżonemu i z tego powodu mieć emocjonalny stosunek do sprawy utrudniający obiektywizm. Wszyscy wiemy, że większość nie musi mieć racji.
Proszę mi wybaczyć to odczucie, ale sąd przysięgłych, pachnie mi średniowieczem, nie tym wczesnym, gdy jeszcze stosowano w procesie karnym tortury ale tym późniejszym, gdy już je zarzucono.
Sądzę, że jest oczywiste, iż samo spełnienie wymogów formalnych art. 55 ust 2 Konstytucji (warunkiem wydania jest umowa międzynarodowa i oraz to, że czyn zarzucany podejrzanemu jest uznany przez prawo polskie za przestępstwo) nie jest wystarczające.
Czy zgodzilibyśmy byśmy się na to, aby sąd polski wydał podejrzanego krajowi, w którym w stosuje się tortury w śledztwie lub w procesie sądowym? Oczywiście, że nie ponieważ art. 40 Konstytucji stanowi, że nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu.
Dlaczego więc można wydać podejrzanego do kraju, w którym w kolizji z art. 78 Konstytucji obowiązuje reguła niezaskarżalności orzeczenia sądowego o winie?
Czy RP może zawierać umowy ekstradycyjne albo przystępować do umów ekstradycyjnych z krajami, w których obowiązują sprzeczne z podstawowymi prawami człowieka i obywatela, gwarantowanymi Konstytucją RP, w tym z krajami, w których procedura karna nie gwarantuje dążenia sądu do ustalenia prawdy materialnej a wręcz ogranicza uprawnienia sędziego w tym zakresie?
Wydaje mi się, że na te pytania powinni odpowiedzieć polscy konstytucjonaliści i specjaliści od procedury karnej, ponieważ mnie szaremu obywatelowi może tak się tylko wydawać.
PS. Być może polski sąd karny albo sąd innego kraju europejskiego, posiadający kompetencje inkwirowania, uznałby też Jakuba T. winnym gwałtu i ciężkiego uszkodzenia ale dopiero po przeprowadzeniu powtórnych badań DNA, co w tej sprawie było konieczne dla wykluczenia wątpliwości i ustalenia prawdy materialnej.
Niektóre emocjonalne komentarze do tego felietonu wskazują, że zasada powierzania orzekania o winie w procesie karnym człowiekowi do tego nieprzygotowanemu nie powinna być stosowana.
Szanowny sceptyku (2008-01-30, godz. 19:57), ostrożnie z oczywistością dowodów w rodzaju zakrwawionego noża. W roku 1945 znajoma po powrocie z cmentarza, z pogrzebu męża ekshumowanego z ziemnego wspólnego grobu zastała go siedzącego na schodach przed drzwiami mieszkania, bo nie miał kluczy – właśnie powrócił z tułaczki. Zostawił je w swej marynarce, którą przykrył poszarpane zwłoki zabitego wybuchem pocisku nieznajomego mężczyzny, który biegł obok niego, gdy uciekali przed ostrzałem. Te zwłoki żona rozpoznała jako zwłoki męża ponieważ były owinięte jego marynarką, z Kenkartą (taki okupacyjny dowód tożsamości) w kieszeni oraz innymi drobiazgami i kluczami do ich mieszkania. Doświadczeni policjanci, prokuratorzy i sędziowie wiedzą, że do dowodów należy się odnosić rozważnie i krytycznie, tym bardziej, gdy są nadmiernie oczywiste. Sędzia brytyjski jest pozbawiony możliwości dochodzenia prawdy z własnej inicjatywy, może jedynie przysięgłym sugerować sposób oceny dowodów, a te sugestie mogą oni zrozumieć opacznie albo nie kierować się nimi.
Szanowny Bakersfield (2008-01-31, godz. 10:10), ten proces tylko dlatego był poszlakowy, że sędzia nie miał prawa w interesie wymiaru sprawiedliwości zarządzić powtórnego przeprowadzenia dowodu (badania DNA), który rozwiałby wątpliwości a strony, jak się wydaje, nie miały w tym interesu. Poszlakowość procesu była więc spowodowana nie brakiem możliwości rozwiania wątpliwości a brytyjską procedurą, która to uniemożliwiła.
@Bobola:
ofiara zostala tak strasznie pobita, ze nie kilka miesiecy
z jej zycia zostalo wymazane z pamieci, wlaczajac tamta pechowa noc.
Wiec identyfikacja odpada.
Poza tym identyfikacja sprawcy przez napadnietego ma czesto,
wbrew pozorom, watpliwa wartosc. Jest wiele przypadkow gdy
czlowiek zostal skazany za gwalt w zasadzie jedynie na podstawie pozytywnej identyfikacji przez ofiare, po czym po paru latach analiza DNA
udowodnila, ze to nie ten czlowiek, tylko ktos bardzo podobny.
Bylo tez wiele badan, ktore potwierdzaja, ze ludzie czesto nie
zwracaja uwagi na szczegoly, zwlaszcza wtedy gdy sa skoncentrowani
na czyms innym (jak np. ratowanie wlasnego zycia).
@Helena:
Przed rozpoczeciem procesu pojawila sie informacja,
ze prokuratura zaoferowala zmiane klasyfikacji zarzucanego
przestepstwa na cos mniejszego, w zamian za przyznanie sie
do winy oskarzonego. Czyzbym sie przeslyszal ?
Czy byla to falszywa informacja ?
Mam brata w wieku Kuby, bynajmniej nie jest aniołem…studiuje, lubi sobie wypić ale także „zarzucić coś mocniejszego”. Jestem psychologiem i wiem, że gwałciciele i mordercy zdarzają się także w tzw. porządnych rodzinach.., ale nie jestem hipokrytką i wiem, że gdyby ta sprawa dotyczyła mojego brata to zrobiłabym wszystko (dosłownie i w przenośni) by go ratować i to bez względu na obiektywną znaną czy nie znaną mi prawdę:tworzyłabym strony int., konta bankowe, grupy wsparcia etc…. ale także kłamałabym w obronie brata. Wiem, że to niemoralne i niesprawiedliwe, ale zrobiłabym wszystko by go ratować i świadomość ogromu cierpień i bólu tej kobiety nic by nie zmieniła.
Trzeba podkreślić z całą mocą, że zarówno adwokaci, jak i rodzina mają prawo używać wszystkich metod i wszystkich sztuczek, aby obronić oskarżonego.
Ja sprawę znam tylko z gazet, ale jeżeli on miał tylko polskich adwokatów, to może oni niezbyt sprawnie poruszali się w przestrzeni angielskiego systemu sprawiedliwości?
A wypowiedź Boboli wyjątkowo obrzydliwa. „naszym ognistym rodakiem a jego wybranką”, „miłość nie zna przeszkód” – ” tej letniej przygody”, „angielski obiekt adoracji rozpoznał swojego tygryska”. Brawo, Panie Kaznodziejo.
Skoro:
„Mimo wielkiego szumu wokól tej sprawy obrona praktycznie nie przedstawiła żadnego faktu mogącego stanowić podstawę uniewinnienia Kuby.”
to byc moze takich faktow nie ma ?
Sad orzeka na podstawie przedstawionych mu dowodow i rzeczywiscie, rola obrony jest, zeby obalic tezy oskarzenia.
Ale czy rzeczywiscie obrona ma „…łatwiejsze zadanie,
bo wystarczy by poddała w wątpliwość tezę oskarżenia” ?
Mysle, ze watpie. Bardzo trudno jest obalic solidnie zbudowany akt oskarzenia podparty solidnymi dowodami, zwlaszcza w systemi aglosaskim, gdzie o winie decyduje lawa przysieglych. To bardzo latwo powiedziec: „poddać w wątpliwość tezę oskarżenia”. Trudniej tego dokonac skutecznie.
Dowod oparty na DNA dosc dlugo torowal sobie droge w prawie karnym. Dzis jednak panuje przekonanie, ze jest to dowod wystarczajaco solidny, zeby dopuscic orzekanie na jego podstawie. Zreszta, podobnie bylo z dowodem opartm na liniach papilarnych. Historie z zamiana identyfikacji materialu dowodowego sa bardzo rzadkie i systemy zabezpieczen obowiazujace w laboratoriach policyjnych sa powszechnie zaakceptowane w tym sensie, ze panuje domniemanie rzetelnosci dokonywanych analiz. Aby podwazyc to domniemanie trzeba sie sporo nagimnastykowac, duzo wiecej niz przywolac hipotetyczna mozliwosc bledu przy manipulacji materialu dowodowego. Taki blad trzeba udowodnic, praktyczny ciezar tego dowodu spoczywa na obronie, i nie sadze, zeby bylo to latwe zadanie, nawet wobec dwunastki osob nie bedacych profesionalistami, a orzekajacych o winie.
Prezes: Za pryznanie sie do winy zawsze jest lagodniejsza kara, nie jest to jednak w moim przekonaniu to samo co plea bargaining czyli zmiana klasyfikacji np z „morderstwa” na „zabojstwo” ktoregos tam stopnia. Gwaltu zas ze szczegolnym okrucienstwem nie mozna zmienic na „nie do konca dobrowolny seks i zle odczytane intencje ofiary”. Mogli mu jedynie obiecac lagodniejszy wymiar kary gdyby sie przyznal.
Sorry, nie jestem prawnikiem, pisze tylko to co wiem z czytania gazet i sluchania radia. Moge sie gdzies mylic.
„Skoro:
?Mimo wielkiego szumu wokól tej sprawy obrona praktycznie nie przedstawiła żadnego faktu mogącego stanowić podstawę uniewinnienia Kuby.?
to byc moze takich faktow nie ma ?”
to wlasnie mialem na mysli.
Sa wlasciwie dwie mozliwosci:
Albo obrona byla tak kiepska, ze nie potrafila
skutecznie obronic niewinnego czlowieka,
albo po prostu nie bylo jak i czym go obronic, bo byl winny.
Zgadzam sie, ze rodzina i przyjaciele moga bronic Kuby
do upadlego (ja tez bym nie wydal brata policji),
moga nawet swiecie wierzyc w jego niewinnosc
i w to ze stal sie ofiara antypolonizmu (?)
To ich sprawa.
Ale uwazam za wyjatkowo nieuczciwe rozpetywanie przez nich
niesamowitej afery wokol tej sprawy i wmawianie zyczliwym
ludziom, ze on padl ofiara jakiegos miedzynarodowego spisku.
Zwroccie uwage, ze sponsorowana przez przyjaciol Kuby strona http://www.dlaczagojakub.com przestala
akceptowac wpisy na kilka godzin przed ogloszeniem wyroku,
bo jak stwierdzono, strona wykonala swoje zadanie.
A te wezwania do modlitw za uniewinnienie to po prostu tragifarsa.
Torlin,
z ust mi wyjąłeś ocenę wpisu Prawdziwego Polaka z naszej Swiętej Ojczyzny (umęczonej też). Pewnie napisał to po codziennej spowiedzi i przyjęciu komunii.
Kropkozjad:
Sąd przysięgłych też niezbyt mi się podoba… Co do średniowiecz — prof. Modzelewski wywodzi sądy przysięgłych z babrarzyńskich (czyli germańskich i słowiańskich) rad.
Jednak nie sądu przysięgłych dotyczy ta notka, jak i większa część dyskusji. Dotyczy sugerowanej brytyjskiej prasie (przez polskie media) stronniczości, podszytej nacjonalizmem, czy antypolonizmem.
Torlinie:
Mnie ten (i nie tylko ten…) komentarz Boboli przekonał, że nie jest on tym za kogo się podaje, ale żartownisiem parodiującym narodową prawicę. Że czasem gubi się i pisze rzeczy przekraczające granice dobrego smaku nawet z poprawką na wyraźnie zamierzoną ironię, to inna sprawa.
Agata:
Przyłączę się do każdego głosu krytyki pod adresem naszych mediów, relacjonujących walkę o uniewinnienie Jakuba T. jakby to były jakieś zawody sportowe, w których startuje polski zawodnik. Ale nie należy też popadać w przeciwną skrajność — bycie podejrzanym o nawet najbardziej okrutne przestępstwo nie pozbawia prawa do obrony — zarówno sądowej, jak i medialnej. A zgromadzone przeciw Jakubowi T. argumenty, choć mocne, nie uniemożliwiały głoszenia, że jest on niewinny. Dziwna i irytująca była jednomyślność komentarzy wielu mediów (jak widzę czytelnicy i komentatorzy tego bloga nie dali się na nią nabrać) i nacjonalistyczny ton, który w niej pobrzmiewał; nie zaś sam fakt, że Jakuba T. się broni.
ala:
Wiem, że to niemoralne i niesprawiedliwe, ale zrobiłabym wszystko by go ratować i świadomość ogromu cierpień i bólu tej kobiety nic by nie zmieniła.
Prezes:
ja tez bym nie wydal brata policji
To problem złożny emocjonalnie i kulturowo. Odpowiadacie oboje na pytanie hipotetyczne, które stawiacie sami sobie. Po co je sobie stawiacie? Czy nie lepiej z takim pytaniem poczekać na ewentualną realną okazję i wtedy dopiero zapytać co jest lepsze dla siostry/brata i innych ludzi.
Zreszta nie tyle o pytanie mi idzie, idzie mi o zbytnią (dla mnie) pochopność odpowiedzi.
@Torlin,
@Alicja,
A o ironii słyszeli? Zgodze się z wami, że wypowiedź Boboli jest może pozbawiona dobrego smaku (mimo tejże ironii), ale to samo dotyczy uwagi Alicji na temat spowiedzi i komunii. Trzeba od razu obrażać innych?
Elfko!
Ja energicznie protestuję. Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla ironii, jeżeli dotyczy to nieszczęśliwej kobiety na wózku inwalidzkim, która nie wiadomo, czy wróci do normalnego życia. Ze mnie możecie sobie kpić, a od niej wara, bo to jest obrzydlistwo.
Dana 1 – mysle, ze takie pyatania (czy wydalbym brata) warto sobie zadawac, mimo wszystko – zeby lepiej poznac siebie, zeby ostrozniej oceniac innych.
Chce myslec, ze „brata” wydalabym – nie po to by otrzymal zasluzona kare, lecz by uchronic ewentualna kolejna ofiare zbrodni – psychopatyczny gwalciciel uczyni to jeszcze raz przy nadarzajacej sie okazji.
Nie jestem pewna czy kazdego zbrodniarza wydalabym w rece polskiego wymiary sprawiedliwosci, bo mam do niego bardzo ograniczone zaufanie, jak i do systemu penitencjarnego. Musialabym to jesezcze raz przemyslec. Wiem, ze z pewnoscia nie wydalabym w rece polskiego wymiaru Heleny Wolinskiej i to z kilku wzgledow, na szczescie wladze brytyjskie mysla podobnie.
Torlinie, masz absolutna racje. Nie dostrezgam w wypowoedzi Boboli „ironii”, a jedynie straszne chamstwo i okrucienstwo i brak elementarnych ludzkich odruchow.
Helono
Nie wiem czy odpowiedzi na pytania hipotetyczne dotyczace sytuacji granicznych moga dostarczyc nam wiedzy o nas samych. Dowiadujemy sie najwyzej jakimi chcelibysmy byc.
Ale jesli juz wywolalas sprawe Wolinskiej to ciesze sie ze nie jestem prokuratorem w Polsce.
Pamietam jednak apel skierowany do niej przez Zimanda. Nie moge tego tekstu teraz odszukac. Moze zreszta pamietasz jak i co napisal.
HELENO oczywiscie. Za literowke w nicku przepraszam.
Chyba nikt nie ma obowiazku „wydawac brata”. O ile pamietam (ale moze sie myle), prawo karne traktuje obowiazek zeznawania w sprawie czlonkow najblizszej rodziny zupelnie inaczej niz zeznawanie w sprawie osob trzecich.
Sad przysieglych jest takim samym dobrym rozwiazaniem jak zawodowy sklad orzekajacy i nie ma w tym rozwiazaniu nic barbarzynskiego, rodem z sredniowiecza, choc oczywiscie korzenie takiego rozwiazania tkwia w mroku dziejow. Jesli jednak tak patrzec historycznie na prawo, to latwo zauwazyc, ze wiele instytucji do dzis swietnie funkcjonujacych w prawie ma swoje korzenie jeszcze w czasach rzymskich, ktore byly rowniez dosc barbarzynskie, ale jednoczesnie Rzymianie poslugiwali sie na tyle wyrafinowanym systemem prawnym, zeby niektore jego instytucje przetrwaly do dzis w niezemienionej formie.
W nowoczesnym procesie karnym, opartym na zasadzie kontradyktoryjnosci, gdzie strony maja takie same prawa (i obowiazki), jest rzecza drugoplanowa, kto orzeka o winie. Ktos musie orzekac, i tyle. System anglosaski (i nie tylko) wybral akurat rozwiazanie z lawa przysieglych, system kontynentalny – sklad zawodowy (lub mieszany), ale zaden nie jest lepszy. Kazdy ma swoje wady i zalety i uwagi takie jak prof. Modzelewskiego sa typowym przyczynkiem do dyskusji o wyzszosci Swiat Wielkiej Nocy nad Swietami Bozego Narodzenia.
Jak Pan widzi, Panie Redaktorze, nie tylko ja daje sie nabrac na wpisy Boboli 🙂
Kwestie wydania brata zbrodniarza poruszylem,
nie dlatego zeby lepiej siebie poznac (bo znam siebie dobrze 🙂
tylko zeby podkreslic, ze jestem w stanie zrozumiec
rodzine i bliskich znajomych Kuby i ze oni zawsze beda
go bronic, niezaleznie od tego czy wierza w jego niewinnosc,
czy sa przekonani o jego winie.
Gdyby moj syn byl gwalcicielem czy morderca to pewnie
tez staralbym sie mu pomoc niezaleznie od konsekwencji.
To co mnie uderza nie jest postawa rodziny, tylko fakt,
ze niektore polskie media tak latwo poddaly sie manipulacji
ze strony Tomczakow. Wielu ludzi dalo sie nabrac,
ze obrona ma cos solidnego, co rozbije teze oskarzenia.
W miare uplywu czasu stalo sie jasne, ze to wszystko to tylko
propaganda i pustoslowie, zadnych konkretow.
Wykorzystywanie argumentow narodowych w tym aspekcie
jest szczegolnie paskudne.
Jestem w stanie zrozumiec rodzine oskarzonego,
nie rozumiem dlaczago prasa wybrala te droge.
Po przeczataniu emocjonalnej dyskusji a czasami tylko monologow w roznach mediach na temat: co by byylo gdyby ? … pomyslalem sobie, ze pomimo tej okropnej zbrodni to dobrze, ze stalo sie to w Exeter a nie w Vancouver, i idac dalej za ciosem zastanawiam sie : co by bylo gdyby … ofiara(niech jej ziemia bedzie lekka) byla Kanadyjka a nie Angielka? … reszta wlosow mi sie jezy
i wygladam jak by sie w obrazie Edvard Munch przegladal.
Szanowny PAK (2008-02-01, godz. 08:45)!
Masz rację, że moja wypowiedź odbiega od myśli przewodniej felietonu – nieuzasadnionej sugestii polskich mediów, zarzucającej brytyjskiej prasie i opinii publicznej stronniczości nacechowanej nacjonalizmem i antypolonizmem. Jeżeli nawet jakaś brytyjska gazeta relacjonując tę sprawę kryminalną objawiła tego rodzaju stronniczość, to należało skarcić tę gazetę i tylko ją, a nie generalizować. Nie można też stawać murem za podejrzanym tylko dlatego, że to nasz rodak.
Nie zmienia to jednak mojej opinii, że krajom, w których procedury sądowe uniemożliwiają dążenie do prawdy materialnej, nie należy wydawać jakiegokolwiek podejrzanego, bez względu na jego obywatelstwo, tak jak nie należy wydawać kogokolwiek krajom, w których są stosowne tortury.
Uważam, że to sprawa co najmniej tak samo ważna jak obiektywizm prasowych relacji i komentarzy a może nawet ważniejsza.
Szanowna Heleno (2008-02-01, godz. 13:22)!
Chociaż polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, szeroko pojętemu, wiele można zarzucić, to jednak sądownictwo polskie w sprawach karnych wielkiej wagi funkcjonuje zupełnie dobrze. Błędy orzecznicze zdarzają się wszędzie. Polska procedura karna zapewnia możliwość odwołania się od wyroku wydanego w pierwszej instancji, zarówno w odniesieniu do orzeczenia winy i kary. Sądzę, że gdyby Jakub T. był sądzony w Polsce, sąd pierwszej instancji nie poważyłby się na wydanie wyroku przed przeprowadzeniem dodatkowych badań porównawczych DNA, które usunęłyby wątpliwości: winien – niewinien. Po rozstrzygnięciu sprawy przed sądem brytyjskim ta wątpliwość pozostaje, a formalne uznanie go za winnego w drodze głosowania przysięgłych tej wątpliwości nie usunęło. Mimo to podzielam Twój pogląd na temat wydanie polskiemu wymiarowi sprawiedliwości Heleny Wolińskiej, ponieważ, ten wymiar sprawiedliwości to nie tylko sąd rozstrzygający sprawę merytorycznie ale także prokuratura i sąd decydujący w sprawie aresztu śledczego, który bywa wydobywczy. Wyobrażam sobie także, że tak jak polskie media broniły Jakuba T., to Wolińska zostałaby przez nie hałaśliwie uznana za winną, zanim rozpocząłby się proces.
PS. Areszt wydobywczy też może być uznany za torturę.
Ja w innej sprawie do P. Szostkiewicza. Juz drugi tydzien co rusz przypomina mi sie zdanie z pana artykulu o sytuacji panstwo – kosciol w Polsce. Wprawdzie napisal tam pan w trybie przypuszczajacym, ale zdanie brzmialo nastepujaco: „jak sie komus nie podoba obecna pozycja kosciola w Polsce, to powinien sobie poszukac innego kraju. ” Przynajmniej bez niedomowien, daleka droge przeszla Polityka od dawnych czasow, no coz – prawa rynku obowiazuja.
Ja juz sie wynioslam, a innym – gdzie pan radzi sie wyniesc?
Kropkozjad – dlaczego uwazasz, ze nalezalo robic trzecia probe DNA?
Pierwsza byla „inconclusive” – czyli nie bylo 100-pewnosci i dlatego ja powtorzono – z pomoca lepszego, bardziej zaawansowanego komputera. I watpliwosci sie rozwialy.
W jakim celu nalezaloby zatem odwolywac sie do dalszych instancji? Jaka procedura zostala naruszona?
POdejrzewam, ze to nieustanne zaskarzanie decyzji pierwsze instancji w Polsce powoduje niedroznosc polskiego sadownictwa i wlokace sie latami procesy.
Tu, w Wlk, Brytanii wiemy na ogol dosc dokladnie ile potrwa proces, a trzymac kogos w areszcie bez postawienia go w stan oskarzenia mozna 2 tygodnie, a nie 4 lata. Jesli policja nie jest w stanie przedstawic prekuraturze dowodow, ktore ostana sie w sadzie, to podejrzany jest zwalniany z aresztu (choc czesto pozostaje pod obserwacja policji) . Kiedy w ostatnim roku rzad probowal przepchnac przez parlament zmiane przepisow w wypadku podejrzanych o terroryzm do bodajze czterdziestu paru dni, po wielkich awanturach w Izbie Gmin i ozywionej debacie publicznej udalo sie przedluzuc ten okres zatrzymania podejrzanych terrorystow do 28 dni. I ani dnia wiecej, powiedzial parlament.
Wiec naprawde nie martwilabym se zbytnio o prawa czlowieka w Krolestwie.
Kropkozjadzie,
w obu swoich postach podniosłeś temat wątpliwości co do wyników
badań DNA.
W poście z 2008-01-31 o godz. 17:48
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=290#comment-61370
napisałeś:
CYTUJĘ:
Być może polski sąd karny albo sąd innego kraju europejskiego,
posiadający kompetencje inkwirowania, uznałby też Jakuba T. winnym
gwałtu i ciężkiego uszkodzenia ale dopiero po przeprowadzeniu
powtórnych badań DNA, co w tej sprawie było konieczne dla
wykluczenia wątpliwości i ustalenia prawdy materialnej.
KONIEC CYTATU.
Zaś w poście z 2008-02-01 o godz. 18:29
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=290#comment-61508
napisałeś:
CYTUJĘ:
Sądzę, że gdyby Jakub T. był sądzony w Polsce, sąd pierwszej instancji
nie poważyłby się na wydanie wyroku przed przeprowadzeniem
dodatkowych badań porównawczych DNA, które usunęłyby wątpliwości:
winien – niewinien. Po rozstrzygnięciu sprawy przed sądem brytyjskim
ta wątpliwość pozostaje, a formalne uznanie go za winnego w drodze
głosowania przysięgłych tej wątpliwości nie usunęło.
KONIEC CYTATU.
Uprzejmie Cię informuję że padłeś ofiarą medialnych manipulacji, jako
że sprawa ta budziła wątpliwości tylko w propagandzie szerzonej przez
obronę i rodzinę w polskich mediach.
Natomiast obrona wcale nie wnioskowała o powtórzenie badań mimo
zachęty ze strony sądu. I to dlatego, by „nie dostarczać argumentów
oskarżeniu” jak oświadczył mecenas Paplaczyk na antenie TVN.
Z czego płynie oczywisty wniosek, że nawet obrona nie miała
wątpliwości zarówno co do prawidłowości przeprowadzonych badań, jak
i co do winy Jakuba.
Którą kolejne badania mogły tylko powtórnie potwierdzić.
Dlatego zamiast zażądać powtórzenia kwestionowanych przez siebie
badań (co byłoby logiczne i oczywiste w obliczu przekonania o
niewinności klienta i nierzetelności badania), skupiła się wraz z
rodziną T. na piarowskim rozpowszechnianiu zmanipulowanych
wątpliwości co do prawidłowości badań już dokonanych.
http://www.tvn24.pl/12690,1536777,wiadomosc.html
CYTUJĘ:
Prokurator podkreślał, że obrona mimo wątpliwości co do próbek DNA
(spermy i śliny) nie zakwestionowała wyników badań jako takich i nie
przedstawiła kontrdowodu w postaci innych badań, z wykorzystaniem
nowej próbki pobranej od oskarżonego.
Obrońcy wskazywali, że to nieprawda. Według nich kontrekspertyzą
jest bowiem pierwsze badanie, które wykazało rozbieżność profilu
genetycznego Jakuba T. z próbką DNA pobraną z ciała ofiary.
KONIEC CYTATU.
Rzekoma „kontrowersyjność” wyroku to fragment strategii obrony.
Podjętej ze względów, które poruszyłem w swym poście powyżej, a tak
naprawdę to najlepiej świadczącej o winie oskarżonego :-).
Tak właśnie – jako świadcząca o winie Jakuba – została ta
„kontrowersyjność” odczytana przez 11 z 12 sędziów przysięgłych.
CYTUJĘ *)
„ludzi dobranych przypadkowo”,
KONIEC CYTATU.
którym
CYTUJĘ *)
„Nikt nie bada (ich) krytycyzmu wobec rzekomo niepodważalnych
dowodów oraz wdzięków oskarżyciela, oskarżonego i jego obrońcy,
(ich) predyspozycji intelektualnych, zdolności do logicznego rozumowania.”
KONIEC CYTATU.
ZABAWNE, bo tutaj najwyraźniej to TY właśnie nie wykazałeś się
specjalnym krytycyzmem wobec „…wdzięków oskarżonego i jego
obrońcy”, tudzież „zdolnością do logicznego myślenia”, zaś całkiem
odporny na nie i logicznie myślący okazał się sąd przysięgłych, z taką
wyższością przez Ciebie traktowany jako „pachnący średniowieczem”.
Nie będący dla Ciebie aby czasem emanacją „ciemnego ludu” lub „przypadkowego społeczeństwa” godnego jeno pogardy ze strony wykształconego „elitariusza”, hę…?
CYTUJĘ *):
„… sąd przysięgłych, pachnie mi średniowieczem,”
KONIEC CYTATU.
*) Cytaty z Twojego postu:
http://szostkiewicz.blog.polityka.pl/?p=290#comment-61370
P.S.
„Niepewność” badań polegała na tym, że w pierwszym z nich jedna z
grup łańcuchów DNA porównywanych próbek wykazywała różnice
biologicznie bezsensowne wobec tożsamości grup pozostałych, więc
mogące być tylko wynikiem błędu programu.
http://www.tvn24.pl/12691,1536265,wiadomosc.html
CYTUJĘ:
Ekspertka Mary Cagney, zatrudniona w policyjnej komórce medycyny
sądowej w Birmingham, potwierdziła stanowisko oskarżyciela i uznała,
że wynik otrzymany przy drugim porównaniu materiału genetycznego
jest właściwy. Kwestionowała to obrona Jakuba T., gdyż pierwsze
porównanie pokazało, że materiały genetyczne różnią się jedną cechą –
czyli nie obciążało oskarżonego Polaka.
KONIEC CYTATU.
I TU JEST MANIPULACJA: Zdanie „czyli nie obciążało oskarżonego
Polaka” jest fałszywe.
Bo także obciążało.
Badanie to powtórzono tylko ze względu na perfekcjonizm
laboratorium: przy mniej surowych procedurach już na podstawie tego
pierwszego, „zanieczyszczonego” wyniku można było wystawić opinię o
zgodności porównywanych próbek.
Termin „contamination” użyty przez eksperta odnosił się właśnie do
wyniku porównania próbek DNA, a nie do czystości próbek, jak
stwierdzało tłumaczenie naszych dziennikarzy.
W dalszym ciągu relacji z powyższego linku jest już typowy PR:
CYTUJĘ:
– Obrona nie chce powoływać na świadka swojego eksperta, bowiem
dowód został już podważony, a to do oskarżenia należy udowodnienie,
że jest niepodważalny. Nie domaga się też powtórzenia badania DNA,
ponieważ nie wiadomo z czym tak naprawdę zostałoby porównane DNA
Jakuba. Skąd mamy wiedzieć, czy próbkę DNA sprawcy pobrano z ciała
ofiary prawidłowo, czy nie została zanieczyszczona, zdegradowana, nie
mamy takiej pewności
[tu mamy do czynienia z insynuacją pod adresem rzetelności działania
laboratoriów kryminalistycznych – przyp. mój]
– tłumaczą towarzyszący sprawie polscy adwokaci poznaniaka Mariusz
Paplaczyk i Wojciech Wiza.
KONIEC CYTATU.
P.S. 2
Mimo hucznych w toku kolejnych relacji zapowiedzi obrona nie
przedstawiła równiez zeznań „Litwina z hotelu”, który miał dać alibi
Jakubowi, nie przedstawiła filmu z monitoringu hotelu i okolic, ani
bilingów mających udowodnić że w okresie nieobecności Jakub
rozmawiał wielokrotnie z siostrą, co mialo eliminować możliwość, że w
trakcie czy pomiędzy tymi pogwarkami katował i gwałcił.
Tak naprawdę to obrona była „goła i wesoła”.
Majstersztykiem było jedno: że sprawę w gruncie rzeczy mało
kontrowersyjną i sporną przedstawiona właśnie jako taką :-).
Rozmowa z Piesiewiczem
http://www.tvn24.pl/12690,1536927,wiadomosc.html
CYTUJĘ:
– Nie zgadzam się z tym, że to był proces poszlakowy – powiedział
prawnik, komentując dowody przedstawione podczas procesu. Według
niego dowód DNA zbliża się do dowodu bezpośredniego i jest bardzo
silnym dowodem w sprawie.
KONIEC CYTATU.
Poniżej ciekawy wywiad z prof. Hołdą, rekomendują lekturę:
http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36037,4881808.html
I garść cytatów.
CYTUJĘ:
Michał Kopiński: Polscy adwokaci Jakuba Tomczaka, mec. Mariusz Paplaczyk i mec. Wojciech Wiza, powiedzieli po wyroku skazującego ich klienta na dożywocie, że zasada, iż wątpliwości przemawiają na korzyść oskarżonego, została w procesie przed sądem w Exeter odwrócona. Że nie wzięto pod uwagę żadnych wątpliwości.
Prof. Zbigniew Hołda, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego: – Nie zgadzam się. Trzeba pamiętać, że to my od z górą 200 lat uczymy się prawa od Anglików, a nie oni od nas. Tam są po prostu inne zasady
…..
Obrona próbowała dowód z badania DNA obalić. Wskazywała na to, że pierwsze porównanie próbek pobranych z ciała zgwałconej Jane H. i od Jakuba Tomczaka nie wskazało na poznaniaka. Dopiero kolejne porównanie obciążyło 25-latka.
– To nie są wątpliwości, które obaliłyby tak mocny dowód. Bo niby jak miało dojść do pomyłki? Ktoś podmienił próbki? Nie wierzmy w takie rzeczy. Anglicy mają naprawdę świetną policję
…….
Jak pan ocenia postawę obrony w procesie Jakuba Tomczaka?
– Obrońcy opierali się na emocjach, bo na dowodach nie mogli. Zrobili, co było w ich mocy.
KONIEC CYTATU.
Ależ Panie Adamie,
toż to jest typowe polskie zachowanie. Dokładnie ten sam mechanizm, który każe części naszych rodaków atakować „Strach”, czy kilka lat temu sprawił, że rozczulaliśmy się nad paroma przemytnikami narkotyków, których skazano w Ameryce Płd. na dożywocie… Czy tak trudno jest nam przyznać na arenie międzynarodowej, że nie wszyscy Polacy są wspaniałymi ludźmi? Bo przecież we własnym gronie takie stwierdzenia padają bez przerwy. Czyżby zatem to był jedynie kolejny objaw dulszczyzny?
Szanowny Jacobsky (2008-02-01, godz. 16:11)!
Uważam, że Twój pogląd o nowoczesności sądu karnego, tylko dla tego, że jest w nim stosowana zasada kontradyktoryjności, jest błędny. Nowoczesna jest taka procedura karna, która prowadzi do ustalenia prawdy materialnej odnoszącej się do czynu podejrzanego lub już oskarżonego, okoliczności mu towarzyszących jako podstawy uznania winy albo niewinności i ewentualnego orzeczenia kary. Samo zastosowanie zasady kontradyktoryjności, chociaż to zasada ważna, tego nie zapewnia a może wręcz utrudniać ustalenie prawdy materialnej a nawet je uniemożliwić, jeżeli sędziemu przewodniczącemu nie przysługuje prawo inkwirowania, tak jak jest to właśnie w sądzie brytyjskim, w którym podczas fazy postępowania dowodowego pełni on rolę porządkową, takiego starszego woźnego o rozszerzonych uprawnieniach. Może strony przywoływać do porządku, uchylać pytania, pouczać strony i ławę przysięgłych, uznawać odpowiedź za nie byłą, choć ona padła była słyszana przez przysięgłych i wpływa na ich rozeznanie sprawy.
Sąd przysięgłych, relikt historii, nie jest takim samym dobrym rozwiązaniem jak sąd zawodowy a ocena prof. Modzelewskiego ? historyka nie jest rozważaniem o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej nocy ale poważną opinią naukowca. Podobną opinię na temat ławy przysięgłych słyszałem ponad pół wieku temu na wykładzie prof. Iwo Jaworskiego ? historyka prawa i sądownictwa.
Jedyna wyższość ławy przysięgłych nad sędzią zawodowym, to większa trudność jej przekupienia, chociaż to przekupstwo może okazać się mniej kosztowne. Mimo instrukcji i pouczeń sędziego zawodowego orzekanie o winie oskarżonego przez ławę przysięgłych jest napiętnowane świeżością spojrzenia nacechowaną nieznajomością rzeczy i musi prowadzić do licznych błędów. Chociaż to porównanie bardzo drastyczne, ale działanie ławy przysięgłych w procesie karnym, to jakby uczestnictwo grona zdrowych albo chorych ludzi (wedle zastosowanego kryterium wyboru) w konsylium lekarskim, którego celem jest rozpoznanie choroby i ustalenie terapii do zastosowania przez lekarza profesjonalistę.
Uwagi o korzeniach instytucji prawnych prawa rzymskiego, które są jeszcze nadal aktualne, chociaż uległy koniecznej modyfikacji są trafne ale w odniesieniu do prawa cywilnego materialnego i procesowego.
Szanowna Heleno (2008-02-01, godz. 22:32)!
Uważam, że w każdym przypadku różnic w dwóch ekspertyzach dokonanych dla potrzeb postępowania karnego w sprawie zbrodni należy przeprowadzić kolejną a może kolejne dla wykluczenia wątpliwości.
Wielu komentatorów, tym Ty także, przedstawiało własne przemyślenia na temat swego postępowania w razie sądzenia osoby bliskiej słusznie oskarżonej o popełnienie zbrodni.
Cenię Twą odważną zapowiedź wydania takiej osoby w ręce sprawiedliwości, ponieważ jest ona niebezpieczna dla innych. Również uważam, że tak należy postąpić, chociaż to może być rozpaczliwie bolesne. Nie zabierałem głosu na ten temat, ponieważ moje doświadczenie życiowe skłania mnie do przekonania, że takie zapowiedzi nie mają wielkiego znaczenia, ponieważ ludzie w takich krytycznych sytuacjach często zachowują się inaczej niż zapowiadali. Jest to dla mnie zrozumiałe, gdyż wyobrażenie ludzkie o możliwych odczuciach i aktach woli, w takiej sytuacji nie odpowiada temu co rzeczywiście nastąpi, gdy ona wydarzy się realnie.
Uznanie za winną zbrodni osoby rzeczywiście niewinnej i jej skazanie, powoduje, że prawdziwy sprawca, nierozpoznany, pozostaje na wolności i jest nadal niebezpieczny dla otoczenia.
Żaden z komentatorów, którzy wypowiadali się na temat swej reakcji na zbrodnie popełnioną przez osobę bliską, nie wypowiedziało się, co uczyniłoby w sytuacji niewinnie oskarżonego, przeciwko któremu przemawiają dowody, a takie sytuacje zdarzały się realnie.
Oczywiście nie sugeruję, że Jakub T. jest w takiej właśnie sytuacji.
Wyobraźnia podpowiada mi odczucie bezsilności, rozpaczy i nadziei, że w postępowaniu będą podjęte wszelkie próby ustalenia prawdy.
Z tych względów należy w postępowaniu karnym, szczególnie w sprawie zbrodni, wyjaśniać wszystkie najbardziej nawet nikłe wątpliwości, których wyjaśnienie jest możliwe. Przypuszczam, że w Polsce już w fazie postępowania przygotowawczego, prokurator, któremu otrzymałby dwie różne ekspertyzy porównania DNA, zarządziłby trzecią.
Przewlekłość postępowania karnego w Polsce nie wynika z korzystania z prawa odwołania się od wyroku. Z tego prawa korzysta wielu Europejczyków nie tylko w Polsce ale u nas wiele kłopotów sprawia niedostateczna komputeryzacja sądów i ich niedofinasowanie.
Kontradyktoryjnosc procesu jest nowoczesna, pomimo ze, jako rozwiazanie, pojawila sie ona ponad dwiescie lat temu, o ile sobie przypominam z wykladow historii powszechnej panstwa i prawa. Z zajec z prawa karnego, a potem z procedury przypominam sobie zas, ze kontradyktorycjnosc procesu karnego postrzegana byla jako rozwiazanie wspolczesne i nowoczesne. Oczywiscie, ze sama kontradyktoryjnosc nie czyni procesu nowoczesnym, ale trudno jest we wpisie na blogu dawac wyklad z teorii procesu karnego, a wiec tym bardziej chyle czola przed Twoim wysilkiem.
Bede trzymac sie swojego i utrzymuje, ze rozwazania o wyzszosci jednego systemu orzekania o winie nad drugim sa rozwazaniami o wyzszosci swietej Nocy nad Swietami Bozego Narodzenia, z calym szacunkiem dla opinii naukowca, prof. Modzelewskiego. Tak sie sklada, ze korzystam swobodnie z prawa zastanawiania sie nad opiniami, nawet profesorskimi, i – jesli uznam, ze mam do tego podstawy – przychodzi mi nie zgadzac sie z tymi opiniami pomimo ich wsparcia profesorskim tytulem. Generalnie rzecz biorac, na taka sama ilosc profesorow dyskwalifikujacych sady przysieglych znajdzie sie podobna ilosc profesorow broniacych tego systemu (szczegolnie w krajach, gdzie taki system przyjeto), a wiec nie widze sensu, aby sie licytowac w nazwiskach i w tytulach profesorskich bedacych za lub przeciw. Natomiast porownie z udzialem w konsylium lekarskim, nie wiem, czy Twojego autorstwa, czy tez cytowane z innego zrodla, jest dosc kulawe, co byc moze dostrzegasz.
Oczywiscie, ze uwaga o instytucjach prawa rzymskiego odnosi sie do prawa cywilnego. Z drugiej strony ow – jak piszesz – relikt, jakim jest lawa przysieglych w procesie karnym ostal sie tak samo jak ostala sie skarga paulianska czy inna instytucja rzymska w prawie cywilnym, co dowodzi chyba nie tylko zywotnosci, ale rowniez uzytecznosci lawy przysieglch.
Szanowny uchachany (2008-02-02, godz. 10:36)!
Właściwie nie powinienem odpowiadać na Twój post, w którym zarzucasz mi pogardę dla „ciemnego ludu” i „przypadkowego społeczeństwa”. Zarzucanie w dyskusji niedobrych intencji jest niezbyt taktowne i niezbyt eleganckie. Ale pomijając ten nietakt:
1. Wątpliwości w sprawie wyniku badań DNA nie zostały wytworzone przez tych, którzy na nie wskazują. One istnieją obiektywnie, niezależnie od tego, czy zostały i przez kogo zauważone. Mogły być usunięte przez powtórne badanie wyrównawcze i opinię dodatkowego eksperta. Wydaje mi się także, iż prasowe relacje z procesu wskazują, że nie przeprowadzono kilku innych dowodów, które dla upewnienia się sądu o przebiegu wydarzeń powinny i chyba mogły być przeprowadzone. Tego nie uczyniły ani strony postępowania ani sędzia przewodniczący. Sędzia przewodniczący nie był władny! Nie wiem i nie będąc brytyjskim prawnikiem, nie próbuję domyślać się, dlaczego ich przeprowadzenia zaniechały strony. W efekcie postępowanie to, które doprowadziło do skazania Jakuba T., nie dostarczyło pełnego obrazu zdarzeń związanych ze zbrodnią.
2. Moja negatywna ocena możliwości obiektywnego i zgodnego z prawdą materialną ustalenia winy przez ławę przysięgłych wynika nie z pogardy dla tych ludzi a z racjonalnej oceny możliwości. W swym komentarzu (2008-02-02, godz. 15:12) ilustruję to drastycznym przykładem, który Jacobsky (2008-02-02, godz. 22:48), ocenia jako kulawy, a ja uważam za odpowiedni do oceny możliwości ławy przysięgłych. Dla przysięgłych mam współczucie, ponieważ stawia się przed nimi bardzo trudne zadanie, do którego nie są przygotowani a jedynie doraźnie poinstruowani. Nie dziwię się, że ulegają emocjom mając pierwszy raz w życiu i najczęściej ostatni do czynienia z orzekaniem w sprawie karnej. Wydaje mi się, że strony procesu karnego odwołują się właśnie bardziej do emocji przysięgłych a niż do ich racjonalnej oceny zdarzeń i czynu. W tym procesie sposób przesłuchania oskarżonego przez prokuratora i jego mowa końcowa wskazywały, że odwoływał się do negatywnych emocji przysięgłych, inaczej niż obrońca, który liczył na pozytywne ich emocje dla oskarżonego.
3. Obejrzałem i wysłuchałem całość wywiadu udzielonego przez mec. Piesiewicza w TVN i odniosłem nieco inne wrażenia, niż można wynieść z króciutkiej, bo przyciętej jego wypowiedzi. Natomiast w portalu TVN24 są zamieszczone również wypowiedzi znanego polskiego adwokata mec. Jacka Kondrackiego, który wskazuje na wątpliwości w postępowaniu dowodowym oraz wypowiedź sędziego brytyjskiego, który ocenił Jacka T jako „osobę o dobrym charakterze”, jednak „obrona nie przedstawiła kontrdowodu obalającego wynik policyjnych badań DNA” oraz przyznał, że „materiał z kamer ulicznych, które zarejestrowały oskarżonego w nocy z 22 na 23 lipca 2006 roku w Exeter nie jest jednoznaczny”.
4. Próbowałem wyobrazić sobie, co odczuwa sędzia, który w sprawie zbrodni musi przyjąć uznanie winy oskarżonego przez ławę przysięgłych, które sam uważa za niesłuszne, i na jego podstawie wydać wyrok w sprawie wymiaru kary.
Zastrzegam się, że nie jest w żadnym przypadku moja sugestia, iż dotyczy to sędziego, który prowadził sprawę Jakuba T.
Szanowny Jacobsky (2008-02-02, godz. 22:48)!
Cieszę się, że nasze poglądy na temat kontradyktoryjności procesu karnego zbliżyły się. Jest to jednak tylko metoda do ustalenia prawdy materialnej. Jej zastosowanie w krańcowej postaci, jak w procedurach wywodzących się z prawodawstwa brytyjskiego utrudnia jednak czy w niektórych przypadkach uniemożliwia osiągnięcie tego celu. Wydaje mi się, że procedura „kontynentalna”, w której obok kontradyktoryjności stosuje się równolegle zasadę inkwirowania przez sąd, lepiej służy temu celowi.
Przypuszczam, że pozostaniemy jednak przy różnicy zdań na temat różnic między sądem zawodowym, z ewentualnym udziałem ławników a sądem przysięgłych. W odpowiedzi udzielonej wyżej uchachanemu przytaczam dodatkowe argumenty dla poglądu, że jednak jest to różnica dalej idąca niż ta, o której wykłady prowadził prof. mniemanologii stosowanej znany satyryk i aktor Stanisławski. Masz rację, że od profesorów można usłyszeć krańcowo różne opinie w tej sprawie. Bywa, że są one wygłaszane, niezależnie od rzeczywistego ich poglądu, albo bez zastanowienia wtedy, gdy zostaną zaskoczeni prośbą o opinię, a uważają, że nie wypada im nie udzielić odpowiedzi niezwłocznie bez zastanowienia. Takie przypadki zdarzają się profesorom różnych naukowych dyscyplin.
Pozdrawiam
1. zgadzam sie z Kropkozjadem co do wątpliwości wydawania obywateli polskich państwom w których nie ma odwołania od orzeczenia o winie,
2. wielkie uznanie za wysoki poziom merytoryczny dyskursu. Chapeau bas.
3. dziękuję za przekazaną wiedzę, zawsze warto sie czegoś nowego dowiedzieć i nauczyć. Różnica co do składu orzekającego nie była chyba w tym przypadku istotna. Wynika ona z odmiennych systemów prawnych i tradycji. Jak gdzieś wyjeżdżamy musimy się liczyć z tym że odpowiadać będziemy przed miejscowym sądem i według miejscowego prawa.
4.dowody pośrednie nie były przekonujące ale test DNA był dowodem niepodważalnym i przesądzającym o winie oskarżonego.
5. dziennikarzom naszych mediów całkowicie zniknęła z oczu ofiara przestępstwa. Chyba nikt nie mówił o jej przeżyciach i cierpieniach. To niedopuszczalne z punktu widzenia etyki.
6. pozostaje tylko refleksja co sie stało i doprowadziło do tego, że spokojny i uczciwy dotąd chłopak popełnił taki czyn
Szanowny Kropkozjadzie,
zwróć uwagę, że nie zarzucam Ci pogardy dla „ciemnego ludu”, tylko pytam, czy takowej czasem nie żywisz – zwróć uwagę, na słówko „aby” :-).
CYTUJĘ:
„… z taką
wyższością przez Ciebie traktowany jako ?pachnący średniowieczem?.
Nie będący dla Ciebie aby czasem emanacją ?ciemnego ludu? lub ?przypadkowego społeczeństwa? godnego jeno pogardy ze strony wykształconego ?elitariusza?, hę??”
KONIEC CYTATU.
Niemniej oczywiście, jeżeli poczułeś się tym urażony, to serdecznie Cię przepraszam :-).
Co do reszty Twoich wywodów to generalnie się z nimi nie zgadzam, ale, jako że temat już wygasł może i nie ma potrzeby jeszcze ich roztrząsać.
Natomiast pozwolę sobie jeszcze na pewną uwagę o charakterze ogólnym:
nie jestem zwolennikiem tezy o linearnym charakterze postępu w naukach prawnych czy szerzej społecznych.
W myśl której np. kontynentalny system sądowniczy można by uznać za lepszą, „nowocześniejszą” czy „bardziej postępową” wersję systemu anglosaskiego.
Sądzę, że systemy te są na tyle powiązane z tradycjami i tak dalece wypływają z ewolucji w danym kręgu kulturowym norm i zasad prawnych, że nie da się przeprowadzić między nimi prostego porównania mogącego zakończyć się przyznaniem któremuś palmy pierwszeństwa :-).
Pewną dość może przejaskrawionym przykładem wagi lokalnych uwarunkowań w działaniu systemu sądowniczego może być szariat.
Dla ludzi wychowanych w kręgu kultury europejskiej całkowicie nie do przyjęcia, zaś wśród dla objętych nim społeczeństw muzułmańskich cieszący się pełną lub dużą akceptacją społeczną.
I dobrze służący funkcjonowaniu tych społeczeństw w ramach ich muzułmańskiej tradycji .
POWIEM KRóTKO…
MIESZKAM W EXETER.
BYłAM NA SALI SąDOWEJ CODZIENNIE PRZEZ DWA TYGODNIE W TRAKCIE TRWANIE PROCESU POZNANIAKA.
TRZEBA BYłO, DRODI PANIE A.SZOSTKIEWICZ I WIEKSZOść KOMENTUJąCYCH!!, PRZYJECHAC DO EXETER, USIąść NA SALI W SąDZIE I SłUCHAć CO ZA CYRKI SIę DZIAłY, A NIE TERAZ DUSIć SIę W PSEUDO INTELEKTUALNYM BEłKOCIE!!!! NIE MACIE POJECIA O SPRAWIE, NIE ZNACIE FAKTóW, NIE WIECIE JAKIE ARGUMENTY PADAłY NA SALI SąDOWEJ…TO NIE ZABIERAJCIE GłOSU, ZOSTAWIAJąC NIESłUSZNE, WRęCZ GłUPIE KOMENTARZE DLA SIEBIE! NIE BAWCIE SIę W DWUNASTU łAWNIKóW.
kamila
Postaraj sie krotko zreferowac to o czym nabralas pojecia poswiecajac swoj wolny czas w sadzie w Exter. Opisz swoimi slowami te jak piszesz „cyrki”.
kamila,
Oczywiscie opinie kogos kto nie byl na sali sadowej beda
sila rzeczy odbiegaly od wrazen kogos kto tam byl,
ale co takiego niesamowitego mialo miejsce w czasie tego procesu
o czym prasa nie raczyla poinformowac a co moglo miec
znaczacy wplyw na wyrok wydany przez sad, czy tez na opinie
wiekszosci dyskutantow ?
Proces byl przeciez jawny i na pewno instnieje zapis
z przebiegu procesu.
Caly czas w polskich mediach mowilo sie tylko o „zanieczyszczonym DNA”, ktorego to testu obrona nawet nie raczyla kontestowac,
o alibii Kuby w postaci rozmowy z Litwinem (ktory jakos zniknal ?)
i rozmow telefonicznych z siostra (gdzie te dowody ?)
ubranie Kuby, ktore w tajemniczy sposob zniknelo (rzekomo
zabrane przez policje ?) itp. itd.
Patrzac wstecz to wszystko zakrawa na „smoke & mirrors”.
W linii obrony nie bylo zadnej tresci, zadnej konkretnej rzeczy,
ktora moglaby wzbudzic watpliwosci jurorow.
Zamykanie ust innym argumentem typu „nie macie pojecia”
jest pozbawione sensu.
Napisz co takiego wiesz, czego my nie wiemy.
Tylko, prosze, oszczedz nam argumentow w stylu,
„Kuba tego nie zrobil, bo ja go znam…” itp.
telefony siostry – nie mialo to znaczenia, nikt nie kwestionowal ich, a na sali sadowej o nich mowiono
koszula – poczytajcie o sprawie odpoczatku i zauwazcie jakiej koszuli policja szukala a jaka mial kuba na zdjeciach – to tez wyszlo dopiero na procesie
litwin – nie bylo potrzeby go wzywac. wczesniej wezwany swiadek, manager hotelu, powiedzial to samo co potwierdziby litwin. w angli jest tak, ze nie wzywa sie wszelkich mozliwych swiadkow. jesli jeden cos juz potwierdzi nie ma po co zanudzac lawnikow takimi samymi zeznaniami. dlatego tez , idac dalej tym tropem, obrona nie wzywala swoich swiadkow, swoich specjalistow od kamer przemyslowych i dna, bo wczesniej swiadkowie prokuratury mieszlai i gubili sie w zeznaniach, zdecydwanie na korzysc kuby. tu wlasnie mialy miejsce wspomniane przez mnie wczesniej cyrki.
nie chce nikomu przytykac, ale po prostu zlosc mnie bierze jak o sprawie wypowiadaja sie ci, ktorzy malo lub prawie nic nie wiedza. tym bardziej jesli robia to redaktorzy, ktorzy na sali sadowej w ogole nie byli lub byli na przyklad tylko ostatniego dnia, a wypowiadaj sie o jego przebiegu calego proces, nie majac zielonego pojecia o czym mowia!! to oni wprowadzaja swoich odbiorcow w blad!!
warto poszperac w internece i poszukac linkow do gonca, gazeta.pl (szczegolnie relacje z poszczegolnych dni procesu), posluchac tvn24
sporo linkow znajdziecie tez na stronie dlaczegojakub.com
nie znam kuby. po prostu mieszkam w exeter i interesowalam sie sprawa tylko dlatego ze glosna i ze wlasnie jest to sprawa z exeter.
nikogo nie naklaniam do stwierdzenia faktu ze kuba jest niewinny, nikomu nie kaze stwierdzic czy on to zrobil czy nie czy – po prostu zapoznajcie sie z cala sprawa z rzetelnych zrodel a potem komentujcie.
moze warto, zanim zaczniemy cokolwiek komentowac, pomyslec!
pozdrawiam
to skopiowana wypowiedz chlopaka, ktory tez siedzial na procesie w galerii dla publicznisci – to tak w kwestii cyrkow
„Mark Buxton, CCTV expert for the prosecution
Jak wygladał proces Jakuba? Od samego początku w mowie adwokata-prokuratora panował nieład i brak chronologii. 1 dzień- omowienie expertyzy zdjec z zapisu kamer przemyslowych- zaczynamy od 1,2,3,4,5 pozniej 15,16,17 i wracamy do 6,7 aby nastepnie znow skoczyc np do 28 itp.
Ekspert odpowiada krótko i rzeczowo: tak, tak dokladnie. Podejrzany jest krępej budowy ciała, ma koszule w paski lub w kratę, lekkie obuwie i mozna stwierdzić, że jest to podejrzany. Mimo chaosu odnoszę wrażenie, ze padające słownictwo robi wrażenie na ławie przysięgłych. Opis dorobku naukowego eksperta moze jedynie dodać smaku całej tej doskonale przygotowanej ekspertyzie.
Ale za chwilę sędzia prosi oskarżyciela o mape Exeter z naniesionymi miejscami, z których poszczególne zdjęcia zostały zebrane. Dowód-zdjecie o numerze NJJB1, zrobione na Highstreet i tak dalej i co? Okazuje się, że nie ma czegoś takiego. Po co niby ława przysięgłych miałaby sobie zdawać sprawę, gdzie dokładnie umiejscowione są kamery. Przecież są z Devon i prawdopodobnie znają Exeter jak własną kieszeń. I co pokazują policyjni eksperci? Na monitorach komputerowych ukazuje się mapa, gdzie mniej więcej 10% powierzchni mapy stanowi meander rzeki Exe. Taka mapka dla turysty, ktorych tu zresztą w wakacje wielu. Panika wśród funkcjonariuszy, co rusz ktoś wstaje i wychodzi. Za chwilę okazuje się, że mapka będzie dopiero na jutro, gdyż pokazany turystyk nie obejmuje całości obejmujacej drogę z przystani do miejsca gdzie znaleziono nieprzytomną kobietę.
Przesluchanie eksperta rozpoczyna obrona. Na początku układa to w dwie chronologiczne części. Droga poszkodowanej i droga oskarżonego do domu na Monks Road. Spokojny i stonowany głos obrońcy tłumaczy, które zdjęcia pokazuja jak Jakub idzie do domu. Zdjęcia od 1 do 28 to droga od przystani do Monks Road-domu Jakuba, pozostałe 4 dotyczą miejsca zbrodni- Polsloe Bridge, Wilkinson Shop i Railwayman Pub. Zdjęcia od 1 do 28 sa w zdecydowanej wiekszości dobrej jakości. Pozostałe cztery pokazujące domniemanego napastnika są czarno białe i słabej jakości.
Poźniej to przypomina lekkie klepanie klienta, które przeradza się w młócke. Ekspert wypija dwie szklanki wody i co raz przyznaje się do kolejnych pomyłek. Nie zrobiłem tego i owego. Powinienem napisać raport ze spotkania z Policja, nie badałem żadnych różnic, koncentrowałem sie jedynie na podobieństwach. Nie brałem pod uwagę czasów oraz miejsc zderzenia, nie mierzyłem czasów między klatkami. Kompresja danych z zapisu kamer przemysłowych znacząco wpływa na ich jakość. Fachowe słownictwo użyte w ekspertyzie ?strong?, ?moderate? i ?limited ? to tylko pewne prawdopodobieństwo. Pokazuje palcem na pustą szklaneczke, wydaje mi się, że za chwilę przestanie w ogóle artykułować dzwięki. Sędzia przerywa rozprawę o 4.30. Przysłuchuje się uważnie i kiwam co chwilę głową z powątpiewaniem, co się tu dzieje?
Co pisze lokalna prasa?
Jury told victim may never entirely recover
15 Jan: Injuries inflicted on the alleged victim were so severe that she may never fully recover, Exeter Crown Court has been told. more>
Expert asked to look at CCTV film footage
ciag dalszy
15 Jan: A cctv expert told the jury how he had been asked by police to analyse footage of a man apparently following the victim home on the night of the alleged attack. more>
?One-in-billion chance? DNA not Tomczak?s
15 Jan: DNA evidence links Jakub Tomczak to the rape of a city woman, with a billion to one chance that it matches another man, the Exeter Crown Court jury was told. more>
Necklace ?was wrenched off?
15 Jan: The attacker had left his victim helpless for several hours until a woman passing by spotted her feet under a van and raised the alarm. more>
Police ?got the wrong man?
15 Jan: Prosecutor William Hart QC said Tomczak said he was not the culprit and had instead been walking innocently home to Monks Road, Polsloe, near part of the victim?s route. more>
Tomczak is helped with translations
15 Jan: Tomczak, 24, from Poznan, in Poland, was accompanied by an interpreter, to make any necessary translations to him. more>
Pre-trial review over rape case
Może zwroćmy uwagę na:
A cctv expert told the jury how he had been asked by police to analyse footage of a man apparently following the victim home on the night of the alleged attack.Mark Buxton told the court yesterday that he had not been asked to assess whether the man in the CCTV stills was the defendant Jakub Tomczak, and he could not comment on that issue.
Ale przyznał, że z 65 klipów zaprezentowanych mu na początku dostał tylko 12 , które trwaly od 1 do 8 sekund i każdy był podpisany suspect. Większość przedstawia Jakuba idącego ulicami exeter.
Mr Buxton had instead been required to establish whether the footage showed one man – whatever his identity – on the woman?s route home rather than a variety of people.
Właśnie tylko na tych krótkich i wybranych klipach.
He said that there was ?strong support? from some of the images that a suspect was following the same route as the victim, including outside Wilkies store in Pinhoe Road, only moments before she reached the crime scene.
To już całkowita bzdura, na bank nic takiego nie potwierdził, gdyż zdjęcia Wilkies Store oraz Railwayman Pub dawały jedynie ?Limited support?. A przyznał jeszcze później w czasie, że na zdjęciu z Railwayman Pub podejrzany wydaje się być wysoki i chudy. Wcześniej na 28 zdjęciach
okręślał budowę ciała podejrzanego jako krępy.
The jury heard that Mr Buxton was a senior video consultant for Control Risks Network Forensics in London, having worked with the firm for eight and a half years.
To ten smaczek do doskonałej ekspertyzy.
He had analysed a total of 12 clips of footage at various points of the city.
Nic dodać nic ujać.
Kamila
Jak często bywasz na procesach w sądzie w Exeter, kiedy oskarżonym nie jest poznaniak? Jak piszesz nie znasz skazanego. Domyślam się z nie znasz także ofiary. Jeśli bywanie na procesach dotyczących nieznanych ci osób to twoje hobby OK, jeśli jednak motywem było: „naszych biją!!!? to właśnie taka postawa była przedmiotem dyskusji, która cie tak oburzyła.
Nie ma już „naszych”. Jest UE której mentalną obywatelką staniesz się wtedy kiedy przyjniesz iż Johny czy Fiona sądzeni w Słupsku czy w Sanoku
sądzeni są przez nasze europejskie sądy, że swoi sądzą swoich.
Witam, Nie mam zamiaru wypowiadać sie na temat samego procesu. Jednak opieranie przekonania o sprawiedliwości wydanego wyroku z zaufaniem do brytyjskich sądów zupełnie mnie nie przekonuje. Wolałbym dowiedzieć sie czegos więcej o kontrowersji związanej z analizą DNA. Redaktor Szostkiewicz pisze o mozliwości pomyłki znikomej jak jeden do miliarda. Jednak ta absolutna pewność dotyczy tylko unikalności naszych sekwencji DNA natomiast mozliwość popełnienia błędu w trakcie przeprowadzania analizy DNA jest z pewnością o wiele wyższa. Sekwencje DNA sa wytworem wielu milionów lata ewolucji albo jak kto woli Pana Boga natomiast analizy DNA to ułomny wytwór człowieka. O ile dobrze zrozumiałem informacje prasowe w procesie w Exter oskarżenie opierało sie o badanie metodą LCN DNA – Low Copy Number DNA. Jest to akurat metoda rodzącą pewne kontrowersje. To niezwykle czuła metoda , w której DNA pochodzące najczęściej z dosłownie kilku komórek nabłonkowych jest powielane w enzymatycznym procesie PCR i dopiero potem analizowane. komórki nabłonkowe takie jak np. komórki naskórka każdy z nas ciągle gubi i dlatego można za pomoca tej metody zbadać zupełnie niewidoczne ślady pozostawione przez nasze palce na różnych przedmiotach, nawet wtedy gdy odciski palców są fragmentaryczne albo tak zamazane, że zawodzi klasyczna technika daktyloskopijna. Oczywiście testy uzywane w laboratoriach kryminalistycznych były odpowiednio zwalidowane. Jednak właśnie z takich walidujących (potwierdzjących precyzję i niezawodność metody) badań wiemy, że LCN DNA jest technika tak czułą, że wykrywa nawet pośredni transfer materiału biologicznego. Innymi słowy, gdybym uścisnął dłoń redaktora Szostkiewicza a on chwilę potem skorzystałby z telefonu to jest całkiem spora szansa, że analiza śladów biologicznych na słuchawce tego telefonu, którego nigdy nie dotknąłem wykazałaby obecność mojego DNA. Nie zamierzam oczywiście podważać na tej podstawie wyroku brytyjskiego sądu, ale wolałbym, żeby nasze zaufanie do tego wyroku budować na poważnej dyskusji przebiego procesu i materiału dowodowego a nie na czołobitnej postawie wobec wyspiarskiego wymiaru sprawiedliwości.
Szanowny Panie,
Nie wiem, gdzie Pan znalazł na stronie lokalnej gazety Exeter Express and Echo rzeczową relację wraz z polskimi rekacjami i protestami, jak Pan pisze. Nie ma tam obiektywnej relacji, jak i informacji o polskich reakcjach i protestach. Wideo, a jakze jest, ale pokazujace w sensacyjnym watku, jaka trasa szla w owzm dniu ofiara gwalciciela Jakuba.
Chyba bylismy na dwoch roznych witrynach dwoch roznych gazet i czytalismy dwa rozne komentarze.
W zwiazku z tym nie uwazam Pana komentarz za rzetelny. Zbyt szybko napisany, z gotowa teza, na poparcie ktorej przytacza Pan, w mojej ocenie, zmanipulowany argument w postaci niby profesjonalej relacji lokalnej gazety, co nie jest, w mojej ocenie prawda. No chyba, ze zna Pan slabo j.angielski, ale wtedy trzeba poprosic znajomych o tlumaczenia.
Pozdrawiam i zycze lepszej formy.