Niemożliwa kohabitacja

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

0kaczkohabi450.jpg

Fot. Wojciech Barczyński / REPORTER

Jeszcze żałoba po katastrofie w Mirosławcu się nie skończyła, a już wybuchła kolejna awantura między prezydentem a rządem. PiS nie potrafi inaczej, prezydent nie potrafi inaczej niż PiS. Ale tu absurd sięgnął jakiegoś surrealnego szczytu. Obyśmy jeszcze nie usłyszeli od ministra Draby, że rząd celowo nie poinformował prezydenta o katastrofie, aby prezydent spóźnił się z kondolencjami, wizytą na miejscu tragedii i ogłoszeniem żałoby narodowej.

Na oczach i uszach milionów Polaków najwyższe władze przerzucają się oskarżeniami o złą wolę, zaniedbania; trwa dochodzenie, o której i ile razy dzwoniono z MON do Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Okazuje się, że w BBN nikt nie odbierał, czyli gen. Polko powinien się wytłumaczyć. Tylko że takie wpadki w funkcjonowaniu kancelarii prezydenta zdarzają się dość często. Przypomnę choćby konferencję prasową z prezydentem Bośni, na którą kancelaria prezydenta nie przygotowała mikrofonów dla mediów czy kuriozalną radę gabinetową w sprawie służby zdrowia.

Ale to oczywiście drobiazgi. Sedno sprawy jest takie: coraz mniej mamy podstaw do optymizmu, że kohabitacja między rządem Tuska a prezydentem Kaczyńskim jakoś się ułoży i jest w ogóle możliwa. Była możliwa – choć nie bez zgrzytów – między prezydentem z lewicy a rządem posolidarnościowej centroprawicy. Nie jest możliwa między prezydentem i rządem z tej samej posolidarnościowej prawicy. Dlaczego? Pytajcie braci K. i ich doradców. W istocie PiS nie jest dziś partią prawicową tylko populistyczną, sięgającą jak trzeba po hasła lewicowe, katolickie lub narodowe, Platformę chce sobie ustawić do bicia jako siłę liberalno-lewicową. Słowem: zakłamuje polską scenę polityczną, aby się odróżniać od PO i mieć usprawiedliwienie do ataków na rząd Tuska.

Czekają nas lata awantur i przepychanek na szczytach władzy. Każdy pretekst, każde kilka procent w dół dla Platformy, a w górę dla PiS w sondażach będą okazją do nowego spięcia. Na dodatek ludzie w kancelarii prezydenta wydają się absolutnie przekonani, że to jest w porządku, że w ten sposób ekipa prezydenta wspiera z Pałacu partię Jarosława. Oczywiście – w służbie i dla dobra Polski, a jakże! Tymczasem takie chroniczne zapalenie grozi przekształceniem się w poważną infekcję polityki państwowej. Polska jest dużym krajem, z uzasadnionymi w pewnym stopniu ambicjami europejskimi, i nie może sobie pozwolić, by jej wizerunek psuli oficjele pokroju Michała Kamińskiego.

***

PS. Po blogu o Tomaszu Węcławskim. Sprawa byłego księdza, dziś teologa i filozofa poszukującego prawdy poza Kościołem i wiarą katolicką, wywołała dyskusję w bok.

Ciekawe i ważne jest w niej przede wszystkim to, co mówi ona o samym teologu – naturalnie, Wodniku53, że nie odmawiam mu prawa do duchowej i intelektualnej ewolucji i zmiany poglądów – uważanym za jednego z naszych najważniejszych, jak i o kondycji naszego katolicyzmu. Dostrzegł to Cezary Michalski w weekendowym Dzienniku. Dla niego apostazja Węcławskiego to kolejny dowód, że znaczenie polskiego Kościoła słabnie. I to jest dużo bardziej intrygujące niż powtarzanie argumentów antyklerykalnych i antyreligijnych.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Jaruta – ale co to znaczy, że Węcławski nie uznaje boskości Jezusa? To znaczy, że chrześcijaństwo uznaje on odtąd za jedną więcej doktrynę moralno-społeczną. Współcześnie na Zachodzie to żadna nowość: są nawet biskupi i duchowni, a i wielu teologów, którzy powtarzają, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć metaforycznie. Są tacy, którzy mówią wręcz: nie wierzymy w dogmaty wiary chrześcijańskiej, ale nie opuszczamy chrześcijaństwa, bo ma ono dla nas wciąż wielką siłę moralną, wzywającą do walki o lepszy świat.

Nie ma się też co dziwić, jak Torlin, że po decyzji Węcławskiego, wielu katolików w Polsce zastanawia się, jaką pójdzie on dalej drogą. Może to być też droga ateizmu, niewiara, agnostycyzm, ateizm zdaniem nowoczesnych teologów mają swoje miejsce w planach Bożych dla świata, w ,,ekonomii zbawienia”. Jakie? Pracujemy nad tym.  🙂

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj