Debatomania

Tusk wygrał z Kaczyńskim, Tusk wygra z Kwaśniewskim, czy Tusk wygra wybory? Wokół tego obracają się rozmowy po domach, tym zajmują się media. Czyżby ta kampania miała okazać się pierwszą pod całkowite dyktando telewizji? Że to efekt telewizyjny przesądzi o wyniku wyborów?

Ale nie mam z tym wielkiego kłopotu. W końcu dziesięć milionów Polaków oglądających debatę liderów politycznych – dwa razy więcej niż ,,Taniec z gwiazdami” – to jednak sukces polityki niby tak przez Polaków znienawidzonej. Nie chcą czytać, chcą posłuchać i obejrzeć – proszę bardzo. Nie takie ważne – jak, ważne, że zainteresowali się wyborami. 

Jednak dla mnie prawdziwszym testem będzie frekwencja. Sądzę też, że wysoka frekwencja jest kluczem do zwycięstwa Platformy. Podobno niektóre prognozy przewidują frekwencję 70 procent! Byłbym zadowolony, gdyby przekroczyła próg  60 proc. W 70 proc. nie wierzę – to się już nie zdarza nawet w kolebce demokracji parlamentarnej, nie mówiąc o USA.

A swoją drogą ze zdumieniem przeczytałem w rozmowie Roberta Mazurka z historykiem prof. Tomaszem Nałęczem, że frekwencja w pierwszych wyborach w odrodzonej Rzeczpospolitej w 1919 r. wyniosła – zgadnijcie – 78 proc.!, na niektórych obszarach sięgnęła 90 proc., a bardzo odważne,liberalne i nowoczesne dopuszczenie kobiet do głosowania zadziałało na korzyść bloku wyborczego endecji, bo kobiety głosowały konserwatywnie, przeciw lewicy, zapewne także pod wpływem Kościoła.

Jak udało się zmobilizować taką rzeszę wyborców w epoce bez mass-mediów, w dopiero co stworzonym państwie, w społeczeństwie, w którym kilka procent ludzi czytało gazety, a 20 proc. było analfabetami? Udało się dzięki ambonie, z której w każdej parafii przekazywano wyborcze informacje. Już wtedy widać tę dwoistą rolę Kościoła, która nas nie opuszcza do dziś: z jednej strony ambona służy do budowy społeczeństwa obywatelskiego, z drugiej do agitacji na rzecz jednego obozu politycznego, z pominięciem innych, które też starają się reprezentować interesy znacznych grup Polaków.

W roku 2007 biskupi wezwali do udziału w wyborach i bardzo dobrze. Oficjalnie Kościół nikogo nie popiera,też doskonale. Wśród biskupów i PiS, i PO mają sympatyków. Po kościelnych aferach lustracyjnych i wewnętrznym a jawnym sporze o ks. Rydzyka, frakcja pro-PO może mieć nawet większość, ale parafialna ambona okaże się ważniejsza, tak jak 88 lat temu. A w ,,terenie” Platforma może mieć u proboszczów gorsze notowania niż u biskupów. Jaka szkoda, że zapewne nie dojdzie do występu Tuska w Radiu Maryja i TV Trwam. Symbolicznie, a może i politycznie, to byłby większy przełom niż spotkanie Kaczyński-Kwaśniewski. Tusk gotów by odebrać kilka procent radiomaryjnego elektoratu braciom K.

Robi się coraz bardziej nerwowo. Po debacie Kaczyński-Tusk odbierałem telefony od przyjaciół, którzy chcieli się podzielić ze mną wrażeniem, że Tusk wygrał. Wygrał, prawda? – pytali z nadzieją, że potwierdzę. Po debacie z Kwaśniewskim takich telefonów nie miałem. Platforma, nie LiD, jest nadzieją na odsunięcie PiS-u od władzy. Ale jeśli Tusk potknie się w debacie z Kwaśniewskim, zapewnienia LiD-owców, że to oni, a nie PO, jest prawdziwą alternatywą względem rządów PiS-u zyskają na wiarygodności. Kwaśniewski ma dziś szansę reaktywacji LiD-u.