Aborcja totalna

„Bo niewinnych dzieci nie można zabijać”, mówi Mentzen. Chce totalnie zakazać aborcji, nawet jeśli ciąża jest wynikiem gwałtu. Gwałt nazwał „nieprzyjemnością”. Ani jemu, ani jego męskim fanom ciąża wynikła z gwałtu nie grozi. Może grozić jego fankom, ale pewno pocieszają się, że im to się nie zdarzy.

Mentzen zakaz aborcji wpisał do swej osławionej „piątki”: nie chce aborcji, Żydów, gejów, Unii Europejskiej, podatków. Już ta deklaracja powinna odstraszyć od Mentzena wyborców raz na zawsze, bo uderza w równość praw obywatelskich, bezpieczeństwo Polski i kluczowe usługi publiczne: edukację i ochronę zdrowia.

Mentzen próbuje przykryć tę starą piątkę nową: dalej chce totalnego zakazu aborcji, ale też wprowadzenia płatnych studiów wyższych, deregulacji systemu opieki zdrowotnej i zawodów medycznych oraz sektora bankowego i zamknięcia Polski dla imigrantów z krajów „obcych” kulturowo.

Wszystkie propozycje są kontrowersyjne w świetle faktów. Nie ma gwarancji, że demonopolizacja NFZ czy deregulacja banków przyniosłaby poprawę na rynku usług medycznych, czyli większą i szybszą ich dostępność albo potanienie kredytów hipotecznych. Z kolei wiadomo, że płatne studia uderzyłyby w niezamożną młodzież pragnącą zdobyć wyższe wykształcenie (sam Mentzen zrobił doktorat na uczelni niepłatnej); że polska gospodarka potrzebuje świeżych sił roboczych, a niekoniecznie przyciągnie przybyszy z krajów rozwiniętych i wychowanych w kulturze liberalnej czy chrześcijańskiej. Bardziej atrakcyjna może być dla imigrantów z krajów niechrześcijańskich i niekoniecznie białego koloru skóry. Wreszcie – że totalny zakaz aborcji nie zachęca kobiet do rodzenia dzieci.

Mentzen miesza realne tematy rynkowe ze skrajnie prawicową ideologią. To ma mu pomóc, ale czy pomoże? Leszek Balcerowicz uznał tematy rynkowe za sensowne, ale od ideologii się odciął. Nieodpowiedzialne wypowiedzi na temat gwałtu i totalnego zakazu aborcji alienują od Mentzena większość elektoratu kobiecego i mogą kobiety mobilizować do poparcia Trzaskowskiego. Ale mogą też przyciągnąć część betonu pisowskiego i kościelnego. Mówimy o grupach niewielkich, za to zdeterminowanych.

Stara piątka mu zaszkodziła, więc unika teraz dziennikarzy pytających go, czy ją podtrzymuje. Nowa też raczej mu nie pomoże, bo podtrzymuje totalny zakaz aborcji. Ten koktajl, typowy dla współczesnej skrajnej prawicy, skazuje na szklany sufit wyborczy. Przynajmniej u nas. Libertarianie przegrywają z elektoratem socjalnym. Ciekawe, czy gdyby Mentzen nie włączył się do krucjaty antyaborcyjnej, tylko skupił się na promocji pomysłów libertariańskich, nie wyszłoby mu to wyborczo na lepsze. Być może kryje się za tym jakieś prywatne doświadczenie, które rozrosło się w dogmatyzm. Przenoszenie osobistych emocji do sporu politycznego zdarza się nie tylko populistom. Nowy impet nadał tu oczywiście Trump, a jego naśladowcy włączyli jego obsesje do swego arsenału. Polska to jednak wciąż nie trumpistowska Ameryka. Nie ta skala, nie te zasoby.

Nie ma u nas hojnych miliarderów gotowych opłacać kampanie polityczne z prywatnej kieszeni. PiS po utracie części dotacji budżetowej musi apelować o wsparcie do elektoratu i chyba idzie mu z tym słabo, bo narzeka, że z braku kasy kampania Nawrockiego nie może rozwinąć skrzydeł. Wygodne usprawiedliwienie złego wyboru kandydata.

W tej samej Polsce znienawidzona przez prawicę Orkiestra Owsiaka bije kolejny rekord mimo najbardziej od lat agresywnej antykampanii w „obozie patriotycznym”. Okazuje się, że miliony ludzi są impregnowane na prawicowy hejt na Orkiestrę.

To daje do myślenia: hejt, choć rośnie, to przegrywa, bo datki wpłacane na zbożny cel Orkiestry rosną stale, z roku na rok. To może się mieć do naszej polityki i kampanii wyborczych w taki sposób, że znaczna część społeczeństwa nie lubi ekstremistów i hejtu. Woli udzielać się w jakiejś zrozumiałej dla niej sprawie, kojarzącej się ze wspólnym dobrem. Gdyby ta większość, „normalsi”, chodziła regularnie do wyborów, Mentzen i jemu podobni nie mieliby czego szukać w polskiej polityce.