Narzędziem w narzędzie

W budzącej ostry spór sprawie ograniczenia prawa do azylu prezydent Duda stanął po stronie premiera Tuska i podpisał ustawę na ten temat. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie wytknął przy okazji Tuskowi, że znów zmienił zdanie w tej sprawie, bo gdy rządziła „zjednoczona prawica”, krytykował ją za to, co teraz sam promuje. Duda zadał też premierowi kilka pytań dotyczących polityki migracyjnej rządu. Zostawmy porachunki polityczne, stały element gry o władzę między opozycją a rządzącymi. Sedno sporu jest etyczne: czy takie ograniczenie da się pogodzić z „wartościami europejskimi”?

Przecież prawo do złożenia wniosku o przyznanie azylu to jedno z praw człowieka. Dlaczego odmawiać go uchodźcom, uciekinierom z krajów, gdzie grożą im represje? Każdy powinien mieć takie prawo, a państwo, w którym chciałby uzyskać azyl z takich powodów, powinno wniosek przyjąć do rozpatrzenia, a nie wypychać taką osobę tam, skąd przybyła.

Tylko że dziś mamy do czynienia z sytuacją niespotykaną wcześniej. Dwa opresyjne reżimy – białoruski i rosyjski – wpuszczają na swoje terytorium posiadaczy wiz studenckich i turystycznych wystawionych przez swoje konsulaty, głównie na Bliskim Wschodzie i w Afryce, a ci, w pojedynkę lub w grupach i z rodzinami, kierują się ku granicy z Polską w nadziei, że ją przekroczą i ruszą dalej w kierunku Niemiec i w głąb Unii.

Większość liczy, że złoży wnioski właśnie tam, Polska jest dla nich tylko pierwszym etapem. Niektórzy mogą być współpracownikami tajnych służb i mieć cele całkiem inne niż deklarowane. Inni rzeczywiście szukają schronienia i bezpieczeństwa. Płacą przemytnikom, ryzykują zdrowie i życie, przedzierając się przez dzikie ostępy ku granicy Unii. Ich dramatyczne historie opowiadają media i organizacje obywatelskie próbujące im pomóc. Agnieszka Holland nakręciła głośny film „Granica”. Zderza się on z narracją zwolenników ograniczania prawa do azylu.

Wskazują oni, że nasza wschodnia granica to dziś cel operacji specjalnej prowadzonej przeciwko Unii przez Łukaszenkę i Putina w celu jej destabilizacji. Narzędziem są ludzie, którym pozwalają próbować systematycznie, gromadnie i codziennie przekroczyć polską granicę. Liczba prób rośnie: w trzech pierwszych miesiącach bieżącego roku sięgnęła blisko 2300.

Polska nie jest w tej sprawie osamotniona. Finlandia, mająca ponadtysiąckilometrową granicę z Rosją, zamknęła ją i nie przyjmuje wniosków azylowych. Wiceszefowa Komisji Europejskiej Henna Virkkunen, obywatelka Finlandii, uważa, że państwa UE muszą mieć opcję obronną w postaci czasowego zawieszenia prawa do azylu na oblężonej granicy. Zwłaszcza polskiej, gdzie dziś koncentruje się presja migracyjna sterowana z Mińska i Moskwy. Oni mają swoje narzędzie, wolna Europa musi mieć swoje. Tak dziś wygląda polityka.

To, co nie do przyjęcia dla obrońców praw człowieka, sprzeczne z prawem europejskim i z polską konstytucją, zyskuje aprobatę w pragmatycznie nastawionych kręgach politycznych. W ich hierarchii sprawa bezpieczeństwa państwa i społeczeństwa poszła w górę, a prawo do azylu w dół. Wartości humanitarne zderzyły się z polityką realną. Liderzy unijni uznali, że należy wybrać mniejsze zło, by ochronić większe dobro: bezpieczeństwo ogółu. Ten wybór został wymuszony przez wrogów demokratycznej Europy. Budzi uzasadnione wątpliwości prawne i moralne. Dobrego wyjścia tu nie widać.

Oby zawieszenie obowiązywało tylko do momentu, kiedy napór migracyjny osłabnie. Na razie mówi się o 60 dniach i wyjątku dla osób potrzebujących fachowej opieki.