Błaszczak zrobiłby to ponownie

Wojna w Ukrainie toczy się dalej, a PiS dwukrotnie, w Parlamencie Europejskim i w Sejmie, głosował de facto przeciwko Tarczy Wschód. Na szczęście dla Polski dwa razy przegrali, bo są w mniejszości.

Błaszczak, były minister obrony, napisał, że gdyby mógł, po raz drugi ujawniłby zarchiwizowany plan obrony Polski przed atakiem Rosji. Dla Rosji najdrobniejszy fragment takiego planu to bezcenna zdobycz. Mają swoich speców od analizy takich strategicznych dokumentów i wykorzystają je dla swoich antypolskich celów. Nie trzeba być ekspertem, by widzieć, jakie szkody Polsce wyrządził Błaszczak. A dla zwykłych obywateli skutki takich wycieków mogą być poważne.

Posunięcie Błaszczaka było skrajnie nieodpowiedzialne, jeśli nie zdradzieckie. I motywowane czysto politycznie. Wyciek nastąpił na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi i uderzał w Tuska, jakżeby inaczej, jako lidera idącej do zwycięstwa koalicji demokratycznej. Już samo to kompromituje Błaszczaka. Żeby zagrodzić mu drogę, Błaszczak oskarżył go o chęć oddania „połowy Polski” rosyjskim agresorom. Niech to oceni niezależny sąd pod względem prawnym, a opinia publiczna pod względem politycznym i moralnym.

Dziś ten sam PiS odmawia poparcia Tuskowi w jego zabiegach o wzmocnienie naszej wschodniej granicy. Podpiera się teorią spiskową, że chodzi rzekomo o zabranie nam suwerenności w dziedzinie obrony. Jak zwykle wbrew prawdzie, a tylko w celu zaszkodzenia Trzaskowskiemu w kampanii prezydenckiej. Na spotkaniach ministrów obrony i dowódców NATO nikt nie oczekuje jakiegoś podporządkowania się armii polskiej. Dyskusje dotyczą skutecznych sposobów radzenia sobie z nową sytuacją powstałą po dojściu Trumpa do władzy. W Ukrainie i w samym Sojuszu. To oczywiste i Polska musi w tym uczestniczyć.

Żadne państwo nie ujawnia szczegółów swoich planów obronnych. Nawet czysto historycznych. W NATO i wśród polskiej generalicji przyjęto zdarzenie z osłupieniem. Wiarygodność Polski pod rządami PiS ucierpiała. Ale PiS nie widzi problemu i zapowiada, że będą bronić Błaszczaka. Dla Kaczyńskiego i PiS to Błaszczak jest obrońcą Polski, który postawił się „obozowi zdrady narodowej”.

Już nic nas nie zaskoczy ze strony PiS i skrajnej prawicy, która też dwa razy głosowała przeciw Tarczy Wschód. Mimo że zagrożenie rosyjskie nie zniknęło od przyjacielskich rozmów Trumpa z Putinem, polska prawica zachowuje się jak Orbán: nie wierzy Europie, tylko Trumpowi, i gra na antyukraińskich sentymentach. Wierzy, że Trump dogada się z Putinem, a pokój będzie „trwały i sprawiedliwy”. Słowem, ostrzeżenia przed zagrożeniem rosyjskim uważają za propagandę Zachodu służącą jego interesom. Nie widzą powodu, by w nią wierzyć i przyłączać się do „koalicji chętnych”. Nie przekonują ich ani wieści z ukraińskiego frontu, ani sabotaże i akty dywersji choćby w Polsce. Trwają w odmowie.

Ważną częścią tego negacjonizmu czasu wojny Rosji z Ukrainą jest u nas odmowa współdziałania z rządem Tuska w sprawie bezpieczeństwa. Przegrany PiS obciąża go winą za utratę władzy. Jak Trump amerykańskich Demokratów. Frustracja na tym tle popycha przegranych do radykalizmu ocen i zachowań wykluczającego możliwość konsensu w sprawie bezpieczeństwa. To bardzo groźne.