Rok po

Cieszyłem się, jak miliony innych obywateli, z wyniku wyborów 15 października 2023 r. Pamiętałem jednak, że obóz Kaczyńskiego i jego elektorat nie zniknie, tylko będzie ze wsparciem prezydenta Dudy blokował spełnienie obietnic składanych przed wyborami przez obóz demokratyczny. I tak się stało.

Dlatego, biorąc pod uwagę ten ciągły opór przeciwko rządowi premiera Tuska, wystawiam mu za (niecały) pierwszy rok sprawowania władzy ocenę więcej niż dostateczną (-4). Osiągnięciem jest przejęcie narracji o pozaprawnej imigracji i odzyskanie dla obywateli publicznych mediów oraz wymiaru sprawiedliwości. Największym niepowodzeniem – klincz w sprawie bezpiecznej i legalnej aborcji oraz brak dostatecznej komunikacji ze społeczeństwem w trudnych i kontrowersyjnych sprawach.

To może być jeden z powodów, że w sondażach poparcie dla koalicji jest podobnie wielkie jak poparcie dla pisowskiej opozycji, a podział społeczeństwa na dwa obozy nadal się utrzymuje. Również w percepcji obecnej sytuacji w kraju: większość wyborców demokratycznych uważa, że żyje się im lepiej, większość wyborców prawicy – że gorzej. Argumenty, liczby, fakty, w tym lawina informacji o nadużyciach w obozie Kaczyńskiego, odbijają się jak groch o ścianę.

Na piątkę zasłuży, jeśli w przyszłym roku, tuż przed półmetkiem kadencji, a po – mam nadzieję – wygraniu przez kandydata demokratycznego wyborów prezydenckich, tryby rządowe zaczną mielić z pełną mocą. Konfrontacyjną kohabitację Tuska z Dudą zastąpi współpraca jego następcy z koalicją demokratyczną. A szóstkę za całą kadencję będzie można jej wystawić, jeśli w pełni przywróci demokrację konstytucyjną w Polsce.

Rocznica mija w ogniu kontrowersji dotyczącej polityki wobec migrantów. Tusk zbulwersował środowiska obrońców praw człowieka w tej sprawie. Jego twarde stanowisko w kwestii obrony granic odnotowały media i rządy na Zachodzie. Krytycznie, ale w nadziei, że to początek nieuperfumowanej dyskusji na ten najgorętszy, poza tematem rosnących kosztów życia, temat debaty publicznej.

Jest chyba jasne, że zachodnia opinia publiczna, szczególnie w UE, przesuwa się w tej sprawie w kierunku głębokiej rewizji zasad przyjmowania „nieregularnych” imigrantów i rozpatrywania ich wniosków azylowych. Nie tylko Tusk grozi, że nie zaakceptuje unijnego paktu migracyjnego w obecnym kształcie. Nie tylko on zaostrzył przekaz. Za to wysuwa się na pozycję lidera migracyjnych „rewizjonistów” w UE. U nas na razie odbiera się to albo jako „zdradę” liberalnych ideałów, albo jako manewr polityczny, mający utrudnić opozycji grę kartą migracyjną. W obu odczytaniach jest ziarno prawdy.

Mnie najbliższa wydaje się taka, że Tusk działa jako państwowiec. Warto też przypomnieć, że kontrowersyjna zapowiedź zawieszenia (czasowego i ograniczonego terytorialnie) prawa do azylu wynika z analizy obecnej sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Nie wiemy wszystkiego. Tusk jest szefem rządu, odpowiada za bezpieczeństwo państwa i obywateli. W tej sprawie nie może popełnić błędu. To by go kosztowało utratę władzy. Zakładam jednak, że jego plan polityki migracyjnej to coś znacznie więcej niż manewr polityczny względem opozycji. To raczej realizacja racji stanu. PiS dużo gadał, mało robił. Legalna migracja jest pożądana, pozaprawna może być zagrożeniem, jeśli w jej ramach przedostają się do Unii, w tym Polski, złoczyńcy i dywersanci.

W dyskusji pojawiły się głosy, że prawo do azylu wprowadzano na Zachodzie w całkiem innej sytuacji politycznej, czyli w epoce zimnej wojny między wolnym światem a stalinowskim Związkiem Sowieckim. Uciekinierów z komunistycznego raju nie liczono w tysiące (chyba że po inwazji na Węgry w ’56 i na Czechosłowację w ’68 oraz u progu obalenia muru berlińskiego). Z krajów Afryki czy Bliskiego Wschodu też było się bardzo trudno wydostać, chyba że na mocy bilateralnych porozumień międzyrządowych. Problem w takiej skali jak dzisiaj nie istniał. Wypracowanie spójnej, wspólnej i skutecznej polityki migracyjnej jest w interesie Unii.

Prawo do azylu jest oczywiście cenną zdobyczą humanitarną i powinno być dostępną opcją. Państwom też jednak musi przysługiwać prawo do weryfikacji podań o jego udzielenie. Nikt nie jest „nielegalny” jako człowiek, ale każdy powinien podlegać sprawiedliwemu prawu.