Ks. Olszewski dziękuje o. Rydzykowi

Trzymany w lewackim lochu ksiądz egzorcysta Michał Olszewski napisał odręcznie list dziękczynny do Ojca Dyrektora. List udostępniło Radio Maryja. Nie tylko dziękczynny, ale i błagalny: Nie ustawajcie w walce o Polskę! Dlaczego nie napisał listu do polskich biskupów, tylko do Rydzyka? I w czyim imieniu zanosi do niego swoje błagania? Bo używa w nim liczby mnogiej: „nikt tak o NAS nie walczy, jak o. Tadeusz Rydzyk, wraz z wszystkimi słuchaczami i widzami”.

No jak to, przecież PiS „walczy” o ks. Olszewskiego codziennie w mediach i na swoich zlotach partyjnych. Umęczony torturami duchowny zapewne uznał, że dziękować publicznie Kaczyńskiemu mu się nie opłaca. Olszewski wolał się przedstawić jako sympatyk ultrakatolickiej rekonkwisty, której twarzą jest dzisiaj właśnie Rydzyk. To ten nurt w Kościele zachęca Olszewski do walki „o Polskę”. Walka polega na odrzucaniu wszystkiego, co „liberalne”: wartości, stylu życia, mediów, kultury, polityki służących zdaniem ultrakatolików sekularyzacji.

I na tym polu te antyliberalne środowiska odnoszą pewne sukcesy. Nie stanowią większości wśród polskich katolików, ale ponieważ są zorganizowane, głównie wokół „imperium o. Rydzyka”, zyskują wpływy większe, niż na to wskazuje ich skromna liczebność. Ultrakatolicka kropla drąży skałę, a skała Kościoła nie jest dziś zbyt twarda. Najbardziej atrakcyjny w odbiorze jest chyba powab buntu przeciwko „systemowi”.

Na twardej prawicy bunt zwraca się przeciwko liberalnej demokracji, w Kościele dodatkowo przeciwko wszelkiemu progresizmowi: wyświęcaniu kobiet na kapłanki i biskupki, tolerowaniu praw kobiety do bezpiecznej i legalnej aborcji, małżeństw homoseksualnych i samego homoseksualizmu w sferze publicznej, a także przeciw idei ekumenicznej, odbieranej jako rozmywanie wyjątkowej roli Kościoła, i przeciw dialogowi między religiami. To totalne odrzucenie zmian, jakie zachodzą we współczesnym świecie, nadaje ultrakatolikom i innym chrześcijanom o podobnie radykalnym nastawieniu rys sekciarski. Zrywają kontakt z realnym światem, za to czerpią satysfakcję i dumę z przynależności do grupy, która w ich opinii broni prawdziwego, czystego, nieskorumpowanego chrześcijaństwa. Wierzą, że przechowają nieskażony depozyt wiary i na nim odbudują cywilizację chrześcijańską – w ich mniemaniu największe osiągnięcie świata zachodniego.

Z umiarkowanymi ruchami religijnymi da się rozmawiać, z sektami się nie da. Ale sektom wcale na rozmowie nie zależy, tylko na sekciarstwie. Najlepiej i najbezpieczniej czują się w swoim gronie, gdzie nikt nie stawia trudnych pytań. Nie tylko dotyczących doktryny, ale też spraw praktycznych, np. skąd czerpią fundusze i jak je wykorzystują. A przecież „męczeństwo” ks. Olszewskiego to wynik śledztwa prokuratorskiego dotyczącego tego, jak on i jego fundacja obracały dziesiątkami milionów pozyskanych z Funduszu Sprawiedliwości pod rządami ministra Romanowskiego. To samo dotyczy milionów, jakimi obraca korporacja o. Rydzyka. Śledczych nie interesują poglądy religijne obu duchownych, tylko kwestie finansowe. Surmy bojowe, na jakich grają Olszewski i Rydzyk, mają zagłuszyć przyziemną sprawę „kasy” litaniami do Maryi, aby miała ich w opiece. Cynizm bezwstydny, ale w sekcie cel uświęca środki.

Republikański kandydat na prezydenta J.D. Vance był w młodości ateistą, pięć lat temu się ochrzcił w Kościele. Tłumaczył, że postrzega katolicyzm jako formę buntu przeciwko duchowej pustce w liberalnych elitach. Naturalnie to łatwizna usprawiedliwiająca wybór fałszywą generalizacją. Jego akces można uznać za akt kontrkultury (tym samym językiem mówi o Kościele prezes Kaczyński). James Marriott pisze w londyńskim „Timesie”, że Vance należy do pierwszego pokolenia Amerykanów, które chodzenie do kościoła uważa za anomalię.

Dla Vance’a jednak to objaw „pustki duchowej”. I to jego wybrał na swego towarzysza w wyścigu do prezydentury Trump, sam protestant (prezbiterianin), którego tylko jedna trzecia Amerykanów uważa za osobę religijną (w większości są to ewangelikalni fundamentaliści, mocno prawicowi). Bunt polega m.in. na prowokowaniu osób liberalnych, ostentacyjnym popieraniu mszy łacińskiej (niechętnie widzianej przez papieża Franciszka), noszeniu w kościele woalek przez kobiety czy kulcie relikwii. Taka jest ich odmowna, przekorna i nonkonformistyczna (w ich mniemaniu) odpowiedź na próby odnowy katolicyzmu. Vance’a niektórzy widzą już jako następnego, po Trumpie, prezydenta USA. Ultrakatolicka rekonkwista wraz z nim wchodzi do głównego nurtu polityki amerykańskiej. W polskiej już się dawno rozgościła za sprawą PiS, biskupów i kleru.