Przypadek abp. Jędraszewskiego

Marek Jędraszewski na spotkaniu z księżmi diecezjalnymi w Krakowie powiadomił, że złożył rezygnację z urzędu metropolity na ręce papieża Franciszka. Formalnym powodem jest osiągnięcie emerytalnego wieku 75 lat. Epoka Jędraszewskiego dobiega końca w sensie instytucjonalnym. Wielu wiernych, w tym księży, raczej nie będzie płakać. Wyłączą licznik, który rachował, ile dni na urzędzie zostało jeszcze arcybiskupowi. Pożegnają go z ulgą. Mało który jednak publicznie się do tego przyznawał lub protestował przeciwko porządkom przez niego zaprowadzonym w kurii i diecezji.

Owszem, Jędraszewski stał się rozpoznawalną ,,twarzą” Kościoła w Polsce, ale to przecież nie zawsze jest komplement. Zdobył rozgłos i popularność, bo przewodził wojnie kulturowej, jaką kościelna i polityczna prawica toczy ze środowiskami liberalno-demokratycznymi. Różnice między nimi są przepastne i właściwie nie do pokonania.

Dzieli je wszystko: oceny, język dyskursu, cele i wartości. Swoją kościelną karierę Jędraszewski zaczynał jako obiecujący intelektualista w sutannie, rozwinął zaś jako „niezłomny” obrońca katolickiej ortodoksji. Kolejne etapy znaczyło osuwanie się tego „skromnego i łagodnego” duchownego w stronę konserwatyzmu głuchego na pragnienie i potrzebę jakiejkolwiek zmiany w Kościele i w społeczeństwie, popychającej naprzód świat, jaki jest, bez gniewu i uprzedzenia.

Tomasz Terlikowski w świeżo wydanej książce o abp. Jędraszewskim pisze, że „nie da się zrozumieć systemu kościelnego w Polsce bez zrozumienia abp. Jędraszewskiego, ale i jego nie da się zrozumieć, jeśli nie zrozumie się i nie opisze tego systemu. Metropolita krakowski wyrasta z polskiego katolicyzmu czasów wojtyliańskich oraz wcześniejszych, jest owocem narodowo-katolickich tradycji Wielkopolski”. Kształtował go czas wielkiego triumfu Kościoła, ale i czas rozczarowania, kiedy polski katolicyzm nie zawsze odnajdował się w liberalnym świecie. Trudno się z tą częścią diagnozy nie zgodzić. Z dalszą częścią niekoniecznie.

A dziś „próbuje odwrócić czas, zatrzymać powolne wygasanie społecznego i politycznego znaczenia Kościoła w Polsce, w czym swój udział mają nie tylko ludzie Kościoła, ale i sprzymierzeni z nim politycy. I w tym sensie Jędraszewski jawi się wpływowemu publicyście katolickiemu jako „postać w jakimś sensie tragiczna”. Z jednej strony zakorzeniona w pewnej tradycji, z drugiej epigońska. Świat jemu bliski rozpada się na jego oczach, a próby jego obrony i ocalenia przypominają walkę Don Kichota z wiatrakami.

No nie wiem. Dla mnie droga Jędraszewskiego jawi się nie jako ,,tragiczna’’, lecz jako równia pochyła. Za dużo złych emocji, raniących ludzi wypowiedzi, dławienia dyskusji o kondycji Kościoła, także krakowskiego, po siedmiu latach jego rządów. Za dużo rozpychania się łokciami, prywaty, załatwiania porachunków z księżmi, którzy widzieli w nim złego włodarza. Za dużo wojny nie tylko ,,kulturowej”, ale też głaskania i chwalenia obozu Kaczyńskiego, powtarzania jego przekazu politycznego z ambony.

Jędraszewski nie posunął się tak daleko, jak „alt-prawicowy” abp Vigano, o którym teraz znowu głośno w mediach, nie zapisał się do lefebrystów, nie atakuje Franciszka i II Soboru Watykańskiego. Ale włączył się, wzorem amerykańskich ewangelikalnych fundamentalistów, w zgubną operację odwracania znaczeń podstawowych cnót chrześcijańskich, jak choćby ewangelicznego nakazu miłości bliźniego, czyli poszanowania godności i praw każdej osoby.

Sam Terlikowski zestawia słowa Jędraszewskiego o tym, że „mamy kochać Boga, kochając jednocześnie drugiego człowieka” i modlić się za nieprzyjaciół Kościoła ze słowami o „nowej czerwonej zarazie chodzącej po naszej ziemi – „neomarksistowskiej i tęczowej”. To są słowa nie do zaakceptowania nie tylko w debacie publicznej, ale i w Kościele. A gdy wypowiada je wysoko postawiony funkcjonariusz kościelny, jest to cios w samą istotę wiary chrześcijańskiej. Zapewne nie było przypadkiem, że abp Jędraszewski nie doczekał się tytułu kardynała, jaki nosili jego poprzednicy. Teraz jego los jest w rękach Franciszka. Papież ma prawo nie przyjąć dymisji Jędraszewskiego. Myślę, że powinien przyjąć i dobrze wybrać następcę Jędraszewskiego.