Trzeszczy

Słabe wyniki Lewicy i Trzeciej Drogi w wyborach unijnych są zagrożeniem dla koalicji 15 października. Trzecia Droga może się rozdzielić na dwie dróżki: Hołowni i PSL. Wówczas PiS nasiliłby polityczne umizgi do ludowców. W zamian za przejście ludowców na stronę PiS szefem nowego pisowsko-peeselowskiego rządu byłby Kosiniak-Kamysz. Tak mamił ludowców zaufany przyboczny Kaczyńskiego, poseł Suski.

Adrian Zandberg podburza z kolei Lewicę parlamentarną do wyjścia z koalicji, jeśli jej postulaty dalej nie będą realizowane. Wyjście Lewicy zwiększyłoby parcie prawicy na wotum nieufności względem rządu Tuska i na Dudę, by zarządził przedterminowe wybory, jeśli Tusk by wotum nie uzyskał.

Powiedzmy jasno: na razie koalicję spaja wola utrzymania się u władzy i jest to bardzo silna motywacja. PiS nastawia się więc na wyszukiwanie słabych ogniw w obozie rządzącym i podsycanie w nim napięć. Od Tuska i pozostałych liderów koalicji demokratycznej zależy, czy dążenia PiS się powiodą. PiS wybory do Parlamentu Europejskiego przegrał, ale nieznacznie.

Wieści o rozpadzie obozu Kaczyńskiego nie zostały potwierdzone przez wyborców. Owszem, niektóre szczwane lisy dostały od wyborców czerwoną kartkę – choćby Jacek Kurski i Czarnecki, przepadł spadochroniarz spuszczony przez prezydenta Dudę do Wielkopolski, Kolarski – ale inne przepustkę do Brukseli dostały: Wąsik, Kamiński, Obajtek. W sumie „ciemny lud” pozostał przy Kaczyńskim. Tu i ówdzie zdradził, przerzucając głosy na skrajną prawicę konfederacką, ale nie masowo.

Uznany analityk wyborczy Andrzej Machowski uważa wynik eurowyborów za „pyrrusowe zwycięstwo Koalicji Obywatelskiej”. W „GW” Marek Beylin stwierdza, że „populiści odzyskują wpływy”. Machowski alarmuje, że gdyby przeliczyć poparcie dla partii, które wzięły udział w eurowyborach, na potencjalne mandaty w Sejmie, PiS z Konfederacją miałyby sporą większość.

Oczywiście, to tylko projekcja, ale chodzi o trend, który może radować polskich populistów, lecz powinien martwić polskich demokratów i rząd Tuska: „mniejsi bracia”, Trzecia Droga i Lewica, są wciąż na tyle silni, by nie wypaść z gry politycznej, a jednocześnie zbyt słabi, by skutecznie wnieść swój wkład w obronę świeżo odzyskanej demokracji konstytucyjnej przed populizmem.

Brzmi ponuro. Może zbyt ponuro, ale partyjni liderzy nie powinni lekceważyć opinii bezpartyjnych ekspertów wartych tego zaszczytnego miana. Nie mogą odetchnąć z ulgą, bo przecież już zaczyna się kampania prezydencka. Jej wynik i sposób, w jaki się potoczy, nabierają jeszcze większego politycznego znaczenia po eurowyborach. Rozpad koalicji demokratycznej przed wyborami prezydenckimi byłby najczarniejszym dniem w naszej historii politycznej po 1989 r. Na to liczą i na to grają zarówno PiS, jak i Konfederacja.