Kotlet z robaków

Kaczyński niezmordowanie mija się z prawdą. W weekend wyborczy straszył kotletami z robaków, palącymi się dobrze samochodami elektrycznymi, wciągnięciem Polski przez Niemcy do strefy euro, zniszczeniem krzyża i cywilizacji europejskiej wyrosłej z chrześcijaństwa. Co z tego, że to pisowskie fejki: publika biła brawo, partyjni dygnitarze gratulowali bossowi kolejnej Wielkiej Mowy do Narodu.

A teraz fakty. Pisowscy sztabowcy grają na poróżnienie Trzeciej Drogi z Koalicją Obywatelską. Hołownia kreuje się na proroka biadającego nad nową odsłoną wojny polsko-polskiej. Pretekstem do jeremiady był „ruski” spot KO.

O tej sprawie pisałem w poprzednim blogu. Oczywiście, Trzecia Droga nie może być nim zachwycona. Polaryzacja odbiera jej głosy. Trzecia Droga wyrosła z politycznego symetryzmu: ani PiS, ani PO, tylko centrum, złoty środek, zdrowy kompromis, usiądźmy do stołu i podajmy sobie ręce, przekażmy znak pokoju i zmówmy zdrowaśkę.

Miłe, tylko całkowicie oderwane od rzeczywistości. Polaryzacja zaszła tak daleko, że symetryści w TD, na lewicy czy w Konfie mogą lamentować, lecz „duopol” trzyma się mocno. Elektorat wybiera albo PiS, albo KO. Innym ugrupowaniom pozostaje rola dopełniacza lub antysystemowców.

Mogę się temu dziwić, bo polska polityka przedwojenna tętniła różnorodnością, od endecji i konserwatystów, przez ruch ludowy, lewy i prawy i socjalistów, po piłsudczyków, sanację i naszą odmianę faszyzmu. Bujnie rozwijało się życie polityczne społeczności ukraińskiej i żydowskiej. A jednak już wtedy dominowały dwie siły: endecja i sanacja. Ten schemat odżył po upadku PRL. Być może mamy taki gen manichejski: dobro przeciwko złu, bez światłocienia.

Dziś dominuje znów obóz narodowo-katolicki w permanentnym zwarciu z obozem liberalno-demokratycznym. Albo, jak to ujął Tusk w reakcji na nazwanie „zdegenerowanym” Roberta Biedronia, dominują dwie Polski, ta zorientowana na Wschód i ta zorientowana na Zachód. Pomiędzy nimi nie ma i nie może być „trzeciej drogi”.

A to w obecnej polskiej polityce oznacza, że Hołownia z Kosiniakiem, aby funkcjonować, muszą trzymać się albo Tuska, albo Kaczyńskiego. Obóz pisowski uznał, że może przeciągnąć część Trzeciej Drogi na swoją drogę, bo jest w nim gotowość na taki układ. Czy słusznie, przekonamy się w najbliższych miesiącach. Jeszcze przed, a może dopiero po wyborach prezydenckich.

Zmiana sojuszu może mieć też inny przebieg: Mastalerek. Poróżniony z Kaczyńskim, z wielkimi ambicjami politycznymi na stworzenie nowej siły prawicowej, może z Dudą, a może bez niego, za to z dysydentami z Trzeciej Drogi, a może nawet z jej liderami. Byłoby im o wiele łatwiej uprawiać symetryzm z takim partnerem niż z zacietrzewionym Kaczyńskim i jego zmęczonymi i skłóconymi seniorami. Cóż, prawdziwych przyjaciół w polityce raczej ze świecą szukać. Prawdziwych sprzymierzeńców zaś poznaje się w momencie kryzysu.