Kto ucieka do Brukseli?

To nie ministrowie Tuska uciekają do Parlamentu Europejskiego, tylko byli ministrowie Morawieckiego i Daniel Obajtek. Czy im się uda, zdecydują wyborcy. Zachowajmy proporcje.

Na listach ugrupowań tworzących rządzącą koalicję mamy ministrów lub wiceministrów nie tylko z KO, ale także z TD i Lewicy. Partie demokratyczne i prounijne traktują wybory europejskie poważnie, więc wystawiają kandydatów mających szanse na dobry wynik. Tusk liderom partii koalicyjnych nie wydaje rozkazów, sami podejmują decyzje. O takich sporach, jakie wywołał Kaczyński w swoim obozie, w obozie demokratycznym nie słychać. To dobry znak dla koalicji na nadchodzące wybory.

Premier zapowiedział, że 10 maja przeprowadzi rekonstrukcję rządu. Poznamy następców członków i członkiń jego rządu, którzy znaleźli się na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Koalicja chce wygrać te wybory. Ich wynik ma wielkie znaczenie, bo wpłynie na układ sił w nowym Parlamencie i w nowej Komisji Europejskiej.

Co więcej, w pierwszej połowie przyszłego roku Polska obejmie rotacyjne przewodnictwo w UE. Koalicji zależy także z tego powodu, aby w grupie 53 polskich eurodeputowanych zdecydowaną większość mieli jej przedstawiciele. Będą mogli ze swej strony wspierać polską prezydencję. O co będzie zabiegała Polska, wynika dość jasno z ostatnich wystąpień Tuska i Sikorskiego oraz żenujących reakcji PiS i Dudy na te wystąpienia.

Obóz Kaczyńskiego wysłał do Budapesztu na międzynarodową konferencję sił antyunijnych i proputinowskich byłego premiera Morawieckiego i „wiceprezydenta” Mastalerka, zdeklarowanych przeciwników rządu demokratycznego, za to zwolenników Trumpa. Im więcej w Unii trumpizmu, tym mniej szans na zatrzymanie pochodu Putina przez Ukrainę do Unii. Polska prezydencja chce ten fatalny kurs osłabić, ale głos decydujący mają unijni wyborcy.

Dlatego nie przekonuje mnie darcie włosów z powodu wystawienia kilku ministrów Tuska do wyborów unijnych. Przeciwnie, uważam, że to ruch pożądany, a nie wstyd czy „zdrada”. Taka reakcja jest na rękę pisowskiej opozycji. Może trąbić o słabnącym rządzie. Liczę, że majowa rekonstrukcja rządu obnaży nicość pisowskich ataków. I że „listy śmierci” Kaczyńskiego okażą się błędem.

Z przecieków już wiemy, że prócz Wąsika i Kamińskiego znajdziemy tam Kurskiego i Kolarskiego, przybocznego Dudy. Takie kandydatury potwierdzają, że Kaczyński chce wygasić konflikty w swoim obozie, a tymczasem może je nasilić. Kandydatura Obajtka, o ile się utrzyma, z pewnością nie zachęci do głosowania bardziej umiarkowanych wyborców PiS. Kaczyński zapowiedział, że nie chce polexitu. Ale kto mu uwierzy? Jego sojusz z antyunijną skrajną prawicą jest wyraźnym komunikatem o przeciwnej wymowie.

Skrajna prawica twierdzi, że nie chce zniszczyć Unii, tylko ją „zreformować”. Reforma polega jednak na tym, żeby Unię zredukować do wspólnego rynku i swobody robienia biznesu. To de facto jest właśnie sparaliżowaniem Unii jako politycznej „wspólnoty losu”. Osiem lat rządów pisowskich – i o wiele dłuższe rządy Orbána – pokazało, że nie trzeba wychodzić z Unii, by ją od wewnątrz destabilizować. W czasie „przedwojennym” to coś więcej niż „eurosceptycyzm” – to uniożerstwo.