Putin w Mariupolu

Podbiłem wam kawał kraju i co mi zrobicie? Putin, przestępca międzynarodowy, pod osłoną nocy zajrzał do Mariupola. Przywitali go specjalnie dobrani mieszkańcy prawie całkowicie zniszczonego przez Rosję miasta. Ruin Władimir nie zobaczył, bo zaprowadzono go tam, gdzie okupanci odremontowali kawałek miasta. Nie musiał oglądać zburzonego teatru, gdzie zginęło kilkaset osób, które się tam ukryły przed rosyjskim ostrzałem i bombardowaniem. Wśród ofiar były dzieci. Za to odwiedził, proszę, jaki kulturalny!, filharmonię, gdzie przysiadł na chwilę w pustej sali.

Pierwsza od napaści wizyta Putina na podbitym terytorium Ukrainy jest odpowiedzią na nakaz aresztowania wystawiony na prezydenta Rosji przez haski Trybunał Karny. Wcześniej, za dnia, i też już po wiadomości z Hagi, Putin odwiedził z „roboczą” wizytą Krym, anektowany z pogwałceniem umów międzynarodowych w 2014 r. Tego samego roku prorosyjscy separatyści, ze wsparciem Kremla, wszczęli rebelię w dwu obwodach ukraińskiego Donbasu. To była zapowiedź inwazji, która nastąpiła rok temu, przynosząc śmierć, zniszczenie, falę uchodźców, strach i cierpienie oraz izolację dyplomatyczną Rosji w świecie zachodnim.

W sieci można obejrzeć filmiki o codziennym życiu w okupowanym Mariupolu: bazarki, markety, ceny w hrywnach i rublach, instrukcje, jak zrobić pranie w wodzie mineralnej podgrzanej na słońcu, wypalone, opustoszałe budynki, dzielnice. Nie słychać ukraińskiego, bo Ukraińcy musieli ratować się masowym eksodusem z miasta. Słychać rosyjski, bo ściągnięto z Rosji tysiące do ponownego zasiedlenia Mariupola i jego rusyfikacji. Niby normalne życie, ale to tylko pozory. Miastem rządzi strach i przymus. Ruble wypierają hrywny, ludzie biorą rosyjskie paszporty i udają szczęśliwych. Nie ma szczęścia w ruinach ani chwały w zbrodniach.

Plan Putina zakłada zniszczenie tożsamości, kultury i języka Ukraińców. Wszystkiego, co ukraińskie. Totalne wynarodowienie. Ukraina to duży kraj, więc żeby nastąpiło „ostateczne rozwiązanie kwestii ukraińskiej”, Rosja prowadzi jednocześnie dwa ludobójstwa w Ukrainie: fizyczne i kulturowe. Zbrodnie wojenne są wkalkulowane.

Kreml w amoku agresji nie dostrzega ani zbrodniczego wymiaru napaści na Ukrainę i jego konsekwencji, ani niemożności realizacji planu zniszczenia państwa i narodu ukraińskiego. Kijów miał paść po kilku dniach, Zełenski miał zostać zabity lub schwytany i posadzony na ławie oskarżonych w Moskwie. Nic z tego. Opór trwa, Ukraina nie została sama, dzięki Zachodowi może się dalej bronić i walczyć, Zełenski wyjeżdża do ważnych stolic, o których Putin nie ma co marzyć, i przyjmuje we własnej stolicy przywódców zachodnich, stał się symbolem rozpoznawanym i podziwianym na świecie, a wynik wojny nie jest przesądzony.

Tego „gospodarskie” wizyty Putina w podbitej Ukrainie nie przykryją ani nie zrównoważą, a taki cel postawiła sobie propaganda rosyjska po decyzji Hagi. Za to Ukraina zyskała okazję, by porównać nocny wypad Putina do Mariupola z potajemnymi odwiedzinami zbrodniarza w miejscu popełnionej przez niego zbrodni.

Fala ataków rakietowych i z użyciem dronów na Ukrainę po oskarżeniu Putina o zbrodnie wojenne na ukraińskich dzieciach oraz jego wizyty na Krymie i w Mariupolu oznaczają, że Rosja gotowa jest do eskalacji inwazji. Europejscy poplecznicy Putina leją teraz krokodyle łzy, że nakaz aresztowania utrudni dyplomatyczne zabiegi o przerwanie inwazji. Bo jak siąść do rozmów z międzynarodowym przestępcą? Ale czy Putin proponuje jakieś rozmowy o pokoju? Chce być pogromcą, a nie negocjatorem. Chce zniszczyć Ukrainę, a nie pertraktować z nią o czymkolwiek. Dlatego nie ma wyjścia z tej tragedii innego niż pomoc Zachodu dla Ukrainy aż do skutku.