Andrzej Turski nie żyje
Spodziewałem się tej wiadomości, ale nie tak szybko. Jeszcze w niedzielę, 29 grudnia, przed wejściem do studia TVP Info rozmawialiśmy o stanie Andrzeja. Wieści i prognozy nie były dobre. Ale Andrzej tak jakby poczekał, by kolejny program „7 dni świat” odbył się normalnie. To był ostatni program w 2013 r. I, jak dziś już wiemy, w ogóle ostatni.
Andrzej z ociąganiem zgodził się na jego wznowienie zaledwie cztery miesiące wcześniej. Sam nalegałem, gdyśmy mieli okazję zamienić kilka słów ze sobą, by się zastanowił nad reaktywacją swego flagowego dzieła telewizyjnego. Zaprosił mnie do niego we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, gdy Polska, a wraz z nią media, całkowicie się zmieniała. Wtedy Andrzej był chyba u szczytu popularności i kariery zawodowej.
Podziwiałem go za pracowitość (prócz „7 dni” robił jeszcze Panoramy i pracował w radiowej Trójce), za znajomość radio-telewizyjnego fachu, ale też za to, że w przystępnej telewizyjnie formie opowiadał wraz ze swymi komentatorami o świecie zewnętrznym.
Czynił to, co warto podkreślić, przy chętnej współpracy personelu technicznego – z wieloma operatorami, producentami i montażystami był po imieniu, nie wynosił się po celebrycku ponad nich, słuchał ich fachowych uwag i brał je pod uwagę.
W nowej Polsce i nowych mediach publicznych starał się pilnować zawodowych standardów. Zapraszał do programu publicystów z różnych politycznych i ideowych środowisk, także centroprawicowych, choć sam miał inne korzenie. Nie prowokował, nie lansował żadnej ideologicznej tezy.
Dzięki temu prawie nikt z dawnej opozycji demokratycznej nie odmawiał udziału w programie Andrzeja. Jestem Andrzejowi wdzięczny, że pozwolił mi poznać i lepiej zrozumieć świat mediów elektronicznych.
Mimo tych osiągnięć i wielu prestiżowych nagród branżowych za prezesury Bronisława Wildsteina program Turskiego został wypchnięty z TVP. Andrzej był twardy, ale odniosłem wrażenie, że upokorzenia, jakich wtedy doznał, a na które nie zasłużył, go zabolały.
Może i dlatego nie kwapił się do wznowienia „7 dni”, choć jeszcze lata po zdjęciu programu z anteny i mnie, i innym komentatorom zdarzyło się odbierać od przygodnych przechodniów pozdrowienia i gratulacje dla Turskiego jako twórcy i gospodarza „7 dni”. Ten program o polityce międzynarodowej był przykładem, że można i wykonywać misję publiczną, i robić popularną audycję dla milionów. Chyba nie ma większego komplementu w mediach elektronicznych.
Na sam koniec życia Andrzej padł ofiarą „niezależnych” hien dziennikarskich. Czy tak trudno było wykonać podstawowy obowiązek zawodowy, czyli zweryfikować informacje na temat zachowania Andrzeja na wizji? Oczywiście, że łatwo, ale przecież nie o to hienom chodziło. Każda okazja dobra, by kopnąć medialnego „mainstreamowca” i zlustrować go po raz enty. A potem deklamować o wartościach chrześcijańskich i narodowych. Pal ich sześć.
Życie zawodowe Andrzeja Turskiego jest spełnione. Jego programy, momentalnie rozpoznawalny timbre głosu, świetną dykcję, dobrą polszczyznę, eleganckie lecz wyraziste prowadzenie rozmowy w studio, odbiorcy będą pamiętali jako przykład dobrego dziennikarstwa telewizyjnego, jakie chce się oglądać i słuchać.
Komentarze
Ogarnął mnie smutek, kiedy ujrzałem na ekranie informację o odejściu tego człowieka.
Przed laty podziwiałem jego prowadzenie magazynu „7 Dni…”, uważnie wsłuchując się w komentarze i opinie uczestników programu. Zawsze o meritum, zawsze o sprawach ważnych, chyba nigdy przeciw komuś… Kiedy niedawno program pojawił się na antenie (po latach nieistnienia) – pomyślałem, że jednak dobre rzeczy i zjawiska bywają… ponadczasowe.
Na początku grudnia, jak wiele innych osób, oniemiałem – w głowie mi się nie mieściło, że podłość w wykonaniu „niepokornej” konkurencji może być tak niewyobrażalnie bezgraniczna i okrutna. Okazało się, że jednak może. Ale to ich, „niepokornych” późnej daty, zmartwienie.
W mojej pamięci żyć będzie Andrzej Turski – nie oni…
Smutne, że odszedł.
Od telewizji trzymam się z daleka, ale Andrzej Turski to jedna z niewielu postaci, za której wiedzą, umiejętnościami, kulturą i taktem autentycznie tęsknię. Wybitny dziennikarz w pełnym tego słowa znaczeniu.
a hieny… niech taplają się w tym swoim śmierdzącym bagnie, w końcu niczego więcej nie potrafią…
Mimo smutnej kanwy życzę dużo zdrowia i pomyślności w Nowym Roku.
Odszedł wspaniały Człowiek. Jestem poruszony…
@ Redaktor Szostkiewicz
„Jestem Andrzejowi wdzięczny, że pozwolił mi poznać i lepiej zrozumieć świat mediów elektronicznych…”
A ja jestem wdzięczna Panu Andrzejowi, że pozwolił mi lepiej zrozumieć po prostu świat.
Bardzo go ceniłam, odbierałam jako profesjonalistę i człowieka o wielkiej klasie.
A co do hien Karłowskich, to pal ich nawet sześć sześć sześć!
Z oczu popłynęły mi łzy, jak po kimś bardzo bliskim. Panie Andrzeju dziękuję za wszystkie te chwile kiedy gościł Pan w moim, w naszych domach…
Wspaniały człowiek… Będzie patrzył na nas z nieba…
spoczywaj w pokoju
Wychowalem sie na 7 dni swiat. Rozumienie swiata przez nastolatka w latach 90-tych rozwinal we mnie ten program z Turskim na czele. CZasem zasiadala przed telewizorem cala rodzina. To by chyba najlepiej prowadzony program publicystyczny o tym co sie dzieje poza tym zasciankiem w ktorym przyszlo nam zyc. Moje rozumienie swiata jest dzieki 7 dni o wiee bardziej rozumne.
Turski byl klasa sama dla siebie, niewielu bylo i jest dziennikarzy tego pokroju.
Juz takich po prostu nie robia ludzi/programow/dziennikarzy.
http://www.youtube.com/watch?v=zTvYAE-MkGI
Mam nadzieję, że dla tych hien to koniec nawet tej marginalnej kariery.
Pan Turski teraz będzie w panoramie u samego Boga szkoda że ten kanał na ziemi nie działa.Spoczywaj w pokoju:-(
To był wielki człowiek zawsze na poziomíe bracia hieny totalne 0
Szanowny Panie Redaktorze, od dawna nie oglądam telewizji, ale z czasu, kiedy ją oglądałem, najczęściej mam w oczach obraz uśmiechniętego Andrzeja Turskiego i i kilku panów, z których jeden był bardziej kompetentny od drugiego, a drugi – jeszcze bardziej. „7 dni świat” to był nie tylko świetny program poznawczy – jak „SONDA” – ale i wzorzec kultury słowa, komunikatywności, kultury rozmawiania, różnienia się w poglądach i kultury w ogóle. Tylko dwa takie programy zapamiętałem: „7 dni świat” i „Co pani na to?” Andrzeja Kwiatkowskiego. Kiedy usłyszałem o zdjęciu programu pana Andrzeja przez hunwejbinów, nie potrafiłem się dopatrzyć choćby cienia powodu, bo któż mógłby znaleźć źdźbło w oku człowieka tak wielkiego intelektualnego kalibru, kultury i pokoju. Ale jakiś powód przecież musiał być. Więc może właśnie ten kaliber pana Andrzeja braciom mniejszym spać nie dawał.
Zawsze z przyjemnością oglądałem program „7 dni świat” i zawsze wydawał mi się zbyt krótki. Prowadzący Andrzej Turski i komentatorzy cechowali się świetnym zawodowstwem. RIP
13 maja 1981 roku trzymałem na kolanach 2 letniego syna i słuchałem trójki. Nagle, tuż przed 18 słyszę jakby odmieniony głos Andrzeja Turskiego i zdanie : ” mam do przekazania wiadomość, której nigdy w życiu nie chciałbym odczytywać „. Natychmiast przypomniała mi się ta fraza, gdy zobaczyłem duże zdjęcie p. Andrzeja w TVN24 i poczułem podobny dreszcz na plecach.
Tak, to wielka i smutna utrata. Niech Mu ziemia lekka bedzie.
A hieny – te jeszcze docxzekaja swej zaplaty, Bog da. Wsdzystkoie swinstwa beda jeszcze policzone.
Pisze to ze łzami w czach i rozpaczą.I zastanawiam się ,czy atak niezależnych hien nie wpłynął na atak serca Pana Andrzeja?.Czy mógł doczekać nowego roku/?I sprzeciwiam się temu pal sześć hienom.Zło jakie czynią jest straszne.Podobne hieny zaczęły rozwój pewnej rzeszy ,i do dziś mam w oczach trzy ogniki wylatujące z lufy karabinu przedstawiciela lepszej rasy ,gdy strzelałl do mnie gdy miałem 4 lata.
Bardzo smutna wiadomość, było mi naprawdę bardzo przykro gdy przeczytałam, że Andrzej Turski nie żyje. To był naprawdę wspaniały dziennikarz, szkoda.
To był jeden z nielicznych programów telewizyjnych jakie olądałem.
Szkoda, że jest znaczący deficyt tak mądrych I kulturalnych dziennikarzy.
Pana Andrzeja będę pamiętał jeszcze bardzo długo, o ile nie zawsze. Szkoda odejścia takiej postaci.
A hienom faktycznie mówmy: pal ich sześć.
Smutne to czasy, gdy odchodzą autorytety nie tylko dziennikarskie, ale również z innych dziedzin, a ich miejsce wypełniają hieny, niedouczeni uzurpatorzy, kiczowaci celebryci.
A ja pamietam A. Turskiego jeszcze z czasow Listy Przebojow Popoludnia z Mlodoscia. Nauczyl moje pokolenie muzyki mlodziezowej tamtego okresu.
„7 dni” bylo na poczatku w Trojce. Zapraszal tam do pogaduch J. Kalabinskiego, K. Szyndzielorza i W. Gornickiego jako „ekspertow” od polityki swiatowej.
Ilu jeszcze dziennikarzy na antenie radia i telewizji mówi dziś językiem, jakim posługiwał się Andrzej Turski? Większość z nich z trudem używa słowa „trudno”, woli mówić np. , że „ciężko” im zrozumieć, co ktoś chciał powiedzieć.
Pan Redaktor Szostkiewicz: „Zapraszał do programu publicystów z różnych politycznych i ideowych środowisk, także centroprawicowych, choć sam miał inne korzenie”.
Może by Pan Redaktor napisał coś więcej o tych „innych korzeniach” redaktora Turskiego, wszak przecież to one w niemałym stopniu kształtują człowieka. I dlaczegóż to Pan Redaktor korzenie redaktora Turskiego konfrontuje jedynie z centroprawicą, a nie lewicowymi liberałami lub otwartymi katolikami? Jako dziennikarz sekcji polskiej BBC i otwarty katolik, a pewnie już i liberał, musiał Pan Redaktor konfrontować się z red. Turskim choćby w stanie wojennym. W 1982 roku, red. Turski został – nie pamiętam cywilnym, czy wojskowym – szefem III programu PR (jego podwładną była już zawodowo czynna, niezapomniana Monika Olejnik), a rok później awansował na naczelnego Jedynki.
OBY
Oby hiena była hienie – hieną
bez ukłonu
Maauro.Czy to prawda ,ze ojciec panów Kaczyńskich ,,Akowiec ,dostał od komuny wille naŻ oliborzu i też redaktor o tym ma pisać?
uwielbiałam program „7 dni-świat….” – świetne, obiektywnie prowadzone, z ciekawymi dziennikarzami-znawcami zagadnienia. szkoda….. szkoda świetnych i mądrych dziennikarzy.
Szkoda Andrzeja Turskiego. To był profesjonalista. I świetny, uspokajający głos. Ewenement w tym najczęsciej histerycznym przekazie.
Bardzo mnie ucieszył wczesną jesienia powrót do reżimowej tv „7 dni … ” Niestety, długo to nie potrwało.
Brak jest dobrze podawanej problematyki międzynarodowej w mediach masowego rażenia. Przez to Polska staje się mentalnie coraz bardziej zaściankowa. To paradoksalne ale ten masowy regres intelektualny postępuje mimo otwartych granic.
Widziałem chyba we wrześniu reklamę nowej ramówki w panstwowej tv. Stoi facet koło samochodu i mówi: „Mnie to interesuje tylko co dzieje się na mojej ulicy”. Tylko po cholerę zaspokajać to pragnienie ma mu telewizja?
Pozdrawiam
Maauro „od korzeni”
Domyślam się, że w jednych życiorysach wolno a nawet trzeba grzebać (wypominając rodziców i dziadków), a także ich czyny przed 1989, a od innych wara, jeśli dotyczą osób publicznych uznawanych np. przez red. Kanię & cons. za ganetycznie słuszne i bez skazy.
Andrzej Turski, świeć Panie nad Jego duszą… Był dziennikarzem, pracował jak każdy inny człowiek, był gospodarzem jednego programu, który przypadł niektórym ludziom do gustu, mówił poprawną polszczyzną i prowadził „Panoramę” do 70-tego roku życia! (o parę lat za długo, mamy młodych ludzi, też mówiących ładna polszczyzną). Wzrok mam dobry, ale nie widzę w tym nic nadzwyczajnego!!!
W latach 1974?1990 należał do PZPR.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Turski
Za 2 lata po zmianie władzy wreszcie początek dekomunizacji w Polsce. PZPR, SB i inne komunistyczne twory zostaną uznane za organizacje przestępcze. Wszystkie emerytury komunistów zostaną automatycznie obniżone do najniższego poziomu. Zaoszczędzone środki zostaną przeznaczone na podwyższenie emerytur opozycjonistów. Sprawiedliwości stanie się zadość.
„7 dni świat” był jedynym chyba programem pokazującym politykę międzynarodową z dystansem i ukazującym jej złożoność (nawet jeśli forma telewizyjna musiała to ograniczać). Andrzej Turski pokazywał się jako znakomity prowadzący. RIP.
@Obiektywna:
Po katastrofie smoleńskiej łapałem się za głowę, bo bardziej ‚przeżywałem’ śmierć ludzi znanych mi jedynie z ekranu (których różnie oceniałem, bo przecież w samolocie zginęli politycy od prawa do lewa…), niż śmierć własnego sąsiada, którego znałem od dziecka. (Nawet z ‚paragrafu patriotycznego’ sąsiad, partyzant z lat wojny, mógł się więcej niż równać z wielu ofiarami katastrofy.)
Co takiego się stało? Mam wrażenie, że to obraz na ekranie telewizora zbliża, sprawa (może mylne) wrażenie, że znamy tych ludzi osobiście, że są z nami związani.
Z punktu widzenia relacji między wirtualnym światem mediów, a realnym życiem obok, to zapewne ważne zastrzeżenie. Ale z punktu widzenia śmierci człowieka szanowanego i (z perspektywy telewidza) lubianego, nie ma to większego znaczenia… Taka śmierć budzi smutek.
Stix klon wariata smoleńskiego.
Do @Obiektywna: Po Twoim wpisie (podpis, tłumaczenie)
nie dziwie się, że masz wybiórczy szacunek dla zmarłych.
Uważam, ze każda śmierć (nie tylko TAKA) budzi smutek…
Szkoda, to był wielki profesjonalista, znakomity dziennikarz, który prowadził jeden z najznakomitszych programów o problematyce międzynarodowej. Znał się na tym, co robił. O hienach nie będę pisał. Nie chcę, wspominając znakomitego dziennikarza, który odszedł, używać słów obelżywych. Pan Andrzej Turski by sobie tego nie życzył. Tylko ze względu na pamięć o Nim, o Jego elegancji (także językowej) powstrzymuję się. Choć jest to trudne.
Szkoda człowieka. Zapisał kartę historii w TVP. Każdy go będzie pamiętał[*]