Miłosz i inne sposoby odpoczynku od polskiego piekła
Zafundowałem sobie odrobinę luksusu. Najpierw na trzy dni majówki czmychnąłem z rodziną do Lwowa (cudownie), potem na promocji w Kordegardzie chwaliłem świetną biografię Miłosza napisaną przez Andrzeja Franaszka (recenzja Politykowa tutaj http://archiwum.polityka.pl/art/wszystkie-twarze-milosza,431025.html,) a na deser obejrzałem ,,Tożsamość” z Liamem Neesonem (może być)i kolejny odcinek X-Factor (waham się między Szpakiem, Loską i Anią Szulc, ze wskazaniem chyba na Szpaka, ale pani Małgosia też mi się podoba).
To mój sposób na chwilę oddechu od dyskusji o wandalach stadionowych itd. Książkę Franaszka czytam na zmianę z ,,Moim wiekiem”. Pamiętnik mówiony Wata to jedna z najważniejszych książek w moim życiu. Chłonąłem ją 30 lat z takim samym zaciekawieniem, jak dzisiaj. Nic się nie zużyła. To zasługa tego niezwykłego duetu Wat-Miłosz.
Pierwszy raz spotkałem Miłosza w Berkeley w 1988r. Obdarował mnie tomikami wierszy, rozpytywał o Polskę. Miał w sobie tę samą ciekawość, jak w rozmowie z Watem, ciekawość świata, ludzi, zdarzeń, szczegółów. Odkąd zamieszkał w Krakowie, miałem szczęście spotkać go wiele razy i zrobić z nim dwa wywiady dla Tygodnika Powszechnego. Był już sędziwy, a ciekawość świata nadal taka sama. Po latach mam wrażenie, że polityka, choć bardzo dla niego ważna, ustępowała jednak w jego prywatnej hierarchii kwestiom religijnym. To nie przypadek, że dopiął swe Traktaty, moralny i poetycki – teologicznym.
Miłosz, Wat to fascynaci światem. Wszystko chcieli wiedzieć, wszystko spróbować zrozumieć, a przynajmniej nazwać. To ich różni od wielu współczesnych intelektualistów pokroju choćby Krasnodębskiego czy Staniszkis, a jeszcze bardziej od polityków. którzy nie są niczego ciekawi. Oni już wszystko wiedzą najlepiej.
Miłosza prawica zaciekle atakuje od lat, nawet w tym roku, sejmowym Roku Miłosza, nie obeszło się bez strzyknięć pisowskim jadem. Ciekawe, ilu tych miłoszofobów, orędowników kościelno-endeckiej polskości przeczytało choć kilka książek największego naszego dwudziestowiecznego poety. A także Herberta, z którego prawica na siłę robi anty-Miłosza.
XXXX
Geronimo
Anarcho-emeryt, murator, najduch, Jacobsky i inni – no dobrze, ale słowa mają swoje pochodzenie i niewątpliwie ten okrzyk wiąże się z wodzem Apaczów, co było punktem wyjścia mego tekstu; Krzysztof Mazur – gdzie Pan się dopatrzył ,,uniku”?! Na miłość boską, wszyscy wszędzie wałkują akcję Amerykanów, co dziwnego, że szukam jakiegoś mniej wyeksploatowanego aspektu? Mój wpis był o pornografii śmierci, przeciwko epatowaniu fotografiami zabitych. Parker – radzę poczytać wpisy PAK, MW (20:09), Starego outsidera – myślę podobnie jak on o zdjęciu w Situation Room. Iggy – zupełnie się mijamy; wybór miałem taki: albo pisać przed wyborami, albo wcale, co wynika z terminarza produkcji ,,Polityki”; ponieważ frapuje mnie postać Ignatieffa, a w Polsce o polityce kanadyjskiej nie pisze się w poważnej prasie prawie wcale, zaryzykowałem. Tak, Iggy przegrał dotkliwie i jest politycznie skończony, lecz dzięki artykułowi jakaś część czytelników dowiedziała się o jego istnieniu. I o to mi też chodziło, bo to postać dużo ciekawsza niż wielu polityków nie tylko z Kanady. Telegraphic Observer – no i co z tego, że partia Harpera wprowadziła dwóch posłów polskiego pochodzenia do parlamentu kanadyjskiego? Gratuluję im, lecz to fakt z polskiej perspektywy mało istotny. Jacobsky ? zestawienie sprawy Osamy z procesem Eichmanna mnie nie przekonuję, także dlatego, że tak się składa, iż przetłumaczyłem na polski klasyczne dzieło Hannah Arendt ,,Eichmann w Jerozolimie” (jak dotąd cztery wydania w Znaku) i dobrze pamiętam rozważania znakomitej autorki o prawnym aspekcie procesu nazisty. Może i byłoby dobrze, gdyby Osama stanął przed sądem, lecz prezydent USA zdecydował inaczej i miał po temu powody. Prowadzony wedle europejskiej sztuki prawnej i europejskich standardów proces Miloszevicia w niczym nie zmienił opinii o nim jego zwolenników. Podobnie z procesem Saddama. Takie procesy zawsze są atakowane jako pokazówki, choćby sędziowie starali się najlepiej jak mogą wykonywać swoje zadanie. Zresztą jak ktoś jest z góry na nie, to nic go nie przekona: akcja była pokazówką, powiedzą, i tak samo za pokazówkę uznaliby proces. Zaskoczył mnie Pan, Jacobsky, swym wyborczym pesymizmem, ale może dlatego, że Zielonym poszło jeszcze dużo gorzej niż liberałom? 🙂 MW – hm, trochę jak na Pana poniżej poziomu ten Pański atak na niekompetencję dziennikarzy, to łatwizna. Gdyby się trzymać tego sposobu myślenia, nie można byłoby pisać właściwie o niczym ze spraw publicznych spoza własnego podwórka – odsyłam do wpisu Tel. Observer. Stef ? dziękuję; Torlin, MW, T.O., Jacobsky – dobrze Wam idzie na tym blogu, kontynuujcie 🙂 Jacobsky – trafna uwaga o Tusku na Bałkanach.
Komentarze
Z „Mojego wieku” najbardziej lubie wspomnienie Wata o przedwojennej Warszawie, jej zyciu kawiarniano-literackim, o aresztowaniach przed 1-majowych (spotkal wtedy F. Kona, znanego rewolucjoniste, prawnika, tak jak Wat pochodzacego z zamoznej rodziny o korzeniach zydowskich), sprawe B. Jasienskiego. Po latach od pierwszej lektury „Mojego wieku” wpadla mi do reki, nieco przypadkiem ksiazka Marcii Shore „Caviar and Ashes. A Warsaw Generation’s Life and Death in Marxism, 1918-1968”, wydana przez Yale University Press w 2006 r. opisujaca tamte czasy w srodowisku, w ktorych Wat obracal sie. Malo w niej sensacji, duzo za to faktow o tamtych czasach i sprawach, ktore czesto sa tu przywolywany przy roznych dyskusjach.
„Miłosz, Wat to fascynaci światem. Wszystko chcieli wiedzieć, wszystko spróbować zrozumieć, a przynajmniej nazwać. To ich różni od wielu współczesnych intelektualistów pokroju choćby Krasnodębskiego czy Staniszkis”
Redaktorze, cóż to za porównanie!?
Wyobrażałem sobie spotkanie z Miłoszem, szliśmy alejką w Carmel wśród drzew i nad urwiskiem ponad plażą Pacyfiku, to miało być w powieści, którą zaczynałem pisać. Rozmawialiśmy o Polsce, o duchu, o mentalności, potem pojechaliśmy do Monterey na wino i przekąskę, wspomnieliśmy Johna Steinbecka … i znów o polskiej polityce i przyszłości, normatywnie, jaka być powinna. W tej powieści, politycznej, gdzieś w roku 2000 miał premierem zostać … hm, powiedzmy ktoś na podobieństwo Tuska, umiejętny politycznie liberał — no cóż, jeśli ma powstać powieść polityczna, to już w innej scenerii, z innymi rozmówcami, hehe, fantasmagorie.
Miłosza nie znałem wcale, znaczy nazwisko poznaliśmy – większość z nas – w 1980, gdy otrzymał nagrodę Nobla. Przeczytałem najpierw „Zniewolony umysł”, „Człowieka wśród skorpionów” (o S. Brzozowskim), z poezji „Gdzie słońce wschodzi…”, i powieść – „Dolinę Issy”. W tych dniach wpadły mi w rękę eseje – „Życie na wyspach”, leżą pod łóżkiem do czytania na dobranoc. ‚Niemoralność sztuki’ na przykładzie Tonio Krögera, albo ‚Być emigrantem’:
„Sytuacja wygnańca ma sobie coś z mizantropii, a równocześnie coś z voyeryzmu. Choć nauczył się rozumieć, co dokoła niego mówią, ich intonacje są mu obce, nigdy, będąc dzieckiem, ich nie słyszał. Toteż obcuje z ludźmi powierzchownie …” – oczywiście przewrotnie i nieprawdziwie, powiedzmy, bałamutnie nieco pisze Miłosz.
I „Orfesz i Eurydyka”, gdy zmarła Carol, jego amerykańska żona, wspomniałem dzisiaj, gdy byliśmy na operze Glucka, o miłości przezwyciężającej śmierć (wersja greckiego mitu z happy ending), ale muzycznie i wokalnie bardzo ciekawa.
Oczywiście intelekty Staniszkis i Krasnodębskiego nie pasują do tych rozmyślań, ale skoro już Pan wspomniał, rozumiem – n-no musiał Pan, to są one z innej galaktyki, odległej o lata świetlne.
Miłoszofoby? nie dla nich jest ta poezja i eseistyka. Oni nie pojmą jej ni w ząb. Nie wiem czy z Herberta wiele pojmują, aby tylko gębę usmalić, a już Szymborska, moja ulubiona poetka – czarna to dla nich magia.
Panie Redaktorze.
Dzięki za zauważenie mojego wpisu – to zobowiązuje, jeśli nie kolejnych wpisów, o tym, że upraszczmy sobie zycie i okrajamy wizję świata, automatycznie, bo wszystkiego nie jesteśmy w stanie pojąć. Ślizgamy się po powierzchni tych wydarzeń. Wyciągnąłem tych dwóch Polonusów w ottawskim parlamencie, bo chyba warto wiedzieć. Zresztą sam nie wiedziałem, za daleko od nich mieszkam, bo we wchodniej stronie miasta, a dowiedzieliśmy się wszyscy od @Iggy. A nuż jakiś artykulik o nich się machnie. A poza tym, dobrze Polakom się sprzedaje wieść, że gdzieś tam – rodak, że Polak potrafi, coś osiąga, jest aktywny, sięga po sukces, w Kanadzie. Oczywiście, drogi Redaktorze, wiadomo wszem i wkoło, że Ignatieff jest Pan sympatią, czytaliśmy już o tym. Ale, proszę zauważyć, że Kanada idzie dalej.
Skoro A. Szostkiewicz kocha Cz. Miłosza, to wszyscy go mają kochać. Należałoby chyba zacząć od tego, że Miłosz nie kochał Polaków, był polonofobem. Proszę wskazać utwór Miłosza, w którym zadeklarował się jako Polak. Miłosz pisał po polsku, bo wychował się w polskiej rodzinie i język polski znał najlepiej, a nie z powodów patriotycznych. Pozbawione sensu było twierdzenie A. Michnika o krytycznym patriotyzmie Miłosza, bo patria tego pisarza to bardziej Litwa (nie Wielkie Księstwo) niż coś innego
Pamiętam ogólnonarodową euforię, kiedy Miłosz dostał nagrodę Nobla. Wtedy kochali go wszyscy – prawica, lewica i inne płcie. Jakoś tak mi się dziwnie wydaje, że w oczach naszej dzisiejszej prrrawicy najcięższym grzechem Miłosza jest lansowanie go przez Gazetę Wyborczą. Tak jak główną zasługą Herberta – że u schyłku życia powiedział kilka cierpkich słów o Michniku. Z Michnikiem wcześniej się przyjaźnił. Gdyby ta przyjaźń przetrwała, to i Herbert byłby dziś wrogiem narodu.
Swietnie, ze na koniec wpisu jednak zestwia Pan Milosza i Wata z Krasnodebskim i Staniszkis (czyli powrot do polityki). Ci ostatni dali w ten weekend popis ignorancji, jednostronnosci i zwyklej upartej stronniczosci , jak tez slepego oddania, wobec Pisu. Graniczy to z balwochwalstwem, no, ale coz, widomo, ze PiS nie ma wyborcow tylko wyznawcow. Toz to nie zadni intelektualisci tylko przebrani poplecznicy prezesa. Krasnodebski – wiadomo. Cocia Jadzia – tez wiadomo. No, ale dobrze miec te kropke nad „i”. Najsmieszniejsze, ze ci panstwo oskarzaja tzw. salon za slepe poparcie dla III RP, a sami w sposob, ktory jest lustrzanym odbiciem zarzucanych salonowi metod, zachwalaja straszna i smieszna IVta, pisowska. Problem w tym, ze te pochwaly, pseudogiagnozy i powazne miny sa zwyklym oszustwem. Wybiorczosc „mysli” tych panstwa jest porazajaca, jak to mowi prezes. Oni licza wylacznie na krotka pamiec glupich ludzi. Niech licza. Takich ludzi jest w Polsce az 25 proc. i to sie, mam nadzieje, nie zmieni. Smieszne sa te slowne wygibusy w rodzaju „konserwatywnej nowoczesnosci”. Przeciez to zwykly belkot i zwykly wstyd w czyms takim uczestniczyc. Mnie najbardziej zdziwila obecnosc Jaroslawa Flisa. Moze chcial zobaczyc z bliska jak to bylo w Norymberdze w latach 30. XX wieku? Mniej wiecje tak samo, tylko jeszcze straszniej. Swoja droga ilez mszy zaliczyli ci panstwo. Chyba juz za to samo pojda do nieba. Oby jak najszybciej, bo jesli, nie daj Panie Boze, ich IV RP bedzie realizowana, to miejsce w piekle maja zapewnione. Kolo Hitlera i Stalina, Gomulki i Berii. Skrajnosci sie nawzajem przyciagaja i sa do siebie bardzo podobne.
Nie wiem dokladnie o jakim polskim piekle jest mowa,ale o ile sobie
przypominam w Polsce prawie zawsze bylo jakies pieklo ,piekielko ?
O polskich ” rozbojnikach stadionowych” czytalam juz przed dwu laty ,
wtedy tez wszyscy narzekali ,ale jakos nic niepotrafili przedsiewziac .
Uzywanie poezji Milosza dla zakrycia niejako wlasnych? niedociagniec
uwazam jednak za mala profanacje /oczywiscie na wesolo/ , na ogol
odpoczywam przy poezji po dobrze wykonanej pracy .
Czego Wam rowniez z calego serca zycze .
Salute
Kartko!
Nie opublikowałbym.
Prowadzony wedle europejskiej sztuki prawnej i europejskich standardów proces Miloszevicia w niczym nie zmienił opinii o nim jego zwolenników. Podobnie z procesem Saddama.
Celem i zadaniem procesów sądowych, a przynajmniej celem zasadniczym nie jest kształtowanie czy wpływanie na opinię (publiczną, a także indywidualnych osób) tylko wymierzanie sprawiedliwości.
Wpływ wymiaru sprawiedliwości na kształtowanie opinii zbiorowej i indywidualnej jest bardzo ważny i pożądany, ale jednak – nie jest celem zasadniczym ( tzw. wychowawcza rola orzecznictwa sądowego).
*
Takie procesy zawsze są atakowane jako pokazówki, choćby sędziowie starali się najlepiej jak mogą wykonywać swoje zadanie. Zresztą jak ktoś jest z góry na nie, to nic go nie przekona: akcja była pokazówką, powiedzą, i tak samo za pokazówkę uznaliby proces.
Nawet jeśli – to podobny zarzut można postawić wszystkim procesom karnym , a zwłaszcza tym, które dotyczą znanych zdarzeń lub ludzi.
Ale i w takich przypadkach nikt nie kontestuje samego faktu poddania
sprawców osądzeniu ich zgodnie z literą prawa.
*
Zgłaszano zastrzeżenia prawne co do sposobu w jaki Izraelczycy osądzili Eichmana.
Zgoda. Zgłaszano zastrzeżenia co do sposobu> w jaki osądzono Eichmana i bezstronności izraelskiego sądu, ale – tu się powtórzę – nie do faktu oddania go pod sąd.
Zastrzeżenia prawne formułowane były także wobec procesu norymberskiego i analogicznego z nim procesu tokijskiego. I nie tylko przez oskarzonych w tych procesach i ich obrońców ale też przez tzw. postronnych – nie zaangażowanych w te procesy praktyków i teoretyków prawa. Znamienne jest, że np. w procesie tokijskim 5 orzekających w nim sędziów ( na 11) zgłosiło zdania odrębne do poszczególnych części wyroku skazującego.
Znowu z formatowaniem tekstu nie tak jak powinno być.
Wytłuszczenie telstu dotyczy tylko słowa „sposobu” w ostatnim akapicie – nie całego akapity.
Przepraszam.
Kartka z podróży pisze: 2011-05-08 o godz. 19:20
To odesłanie jest do komentarza pod porzednim felietonem. Kartka odnosi się tam do wizyty Donalda Tuska na Bałkanach. Chwali naszego premiera.
Dla podtrzymania gorącej temperatury debaty politycznej zaczepnie zapytam Cię Przyjacielu, czy w pod tekście aby nie jest pragnienie aby premier polski do Polski nie wracał?
A może to jest udana próba ocieplenia Kartkowej postaci – cieniutką sugestią, że nie wszystko stracone?
Po zaostrzeniu się krawędzi Kartka-mw muszę sie odnieść do blogowej złości Karki na wladzę. Narazie kąsek niniejszy ostrej papryki.
Odebrałem Kartko ten sygnał z radością! Nie wszystko dla Polski stracone!
Jacobsky:
Pisałem wczoraj (16:21) do Ciebie o lokalnych wyborach do rad osiedli. Może i nie interesuje to Ciebie, ale rzecz jest fascynująca, bo pokazuje niezwykle szybko zachodzące w Polsce ZMIANY społeczne.
Frekwencja w tych wyborach, zdawałoby się „o pietruszkę”, była nadspodziewanie wysoka, znacznie wyższa niż w poprzednich. W mojej sub-dzielnicy wyniosła 20%.
Na 15 wybranych „radnych” jest siedmioro, którzy byli już w radzie poprzednio. Mediana wieku: 38 lat (nieźle). Charakterystyczne, że dwoje młodzieży wybranej (18 l.) podało działalność w parafii (nikt z dorosłych). To też może być znak czasów (kunktatorstwo młodych? nie widzą innej ostoi?).
Red. Szostkiewicz:
Proszę nie brać tego „nieprofesjonalizmu” do siebie. Widzę go ogólnie, u dziennikarzy w Polsce, i nie jako manipulację, ale jako wynik naiwnego i megalomańskiego utożsamiania osobistych upodobań z poglądami ogólnymi, społecznymi i archaicznego przekonania o swym powołaniu do „rządu dusz”.
Głos z dna (9-05-g.3:28)
Denny Głosie!
Nie kompromituj się tak straszliwie. Nawet anonimowo.
Panie Redaktorze,
Nie tylko czytam wszystkie komentarze z małymi wyjątkami, ale nawet na nie czasem odpowiadam. Ja wiem, że moje uwagi o „onanistach” czy „małych ludziach” mogą być irytujące. Ale nie czynię tego z żadnego innego powodu.
Moim celem jest sprowokowanie dyskusji. Pan jest Redaktor, Panu wypada mniej, a zresztą Pan nie potrzebuje zwracać uwagi na swoje wpisy czy artykuły kontrowersyjnymi stwierdzeniami.
Ja anonimowy komentator blogu, więcej mi wypada i z tego korzystam mimo, że mogę być i często jestem z tego powodu przez wielu nielubiany. Nie dbam o to.
Co do oceny zdjęcia, którą Pan pośrednio wyraził odwołując się do komentarzy, to przyznałbym Panu i innym rację, gdybym wierzył, że powstało ono przypadkowo. Ale wiem, że takich zdjęć zrobiono kilkaset i wybrano jedno po starannej selekcji. To dlatego chciałbym je mieć w kolekcji socrealizmu, bo cel jego powstania był taki sam jak dzieł z tamtego okresu. Zatroskani przywódcy.
Co do powodów oglądania transmisji, w jakiejś części przekonał mnie @TO pod poprzednim blogiem w swoim ostatnim komentarzu.
Co do wykorzystywania tego faktu w celach propagandowych, nie tylko budzi to mój niesmak, ale uważam, że to niczemu dobremu nie służy.
Podsyca niezdrowe nastroje w świecie, który dzisiaj takiego podsycania nie tylko nie potrzebuje, ale wręcz widać gołym okiem, że w dobie kryzysu światowego potrzebuje ich łagodzenia na wszystkie możliwe sposoby.
Oczywiście służy zwycięstwu wyborczemu Obamy, którego popieram, choć bardziej krytycznie niż Pan Redaktor pisząc: „Może i byłoby dobrze, gdyby Osama stanął przed sądem, lecz prezydent USA zdecydował inaczej i miał po temu powody.”
PS. Pisząc o wykorzystaniu tego faktu w celach propagandowych, miałem na myśli nie wykorzystanie zdjęcia. To uważam za nieszkodliwe. Miałem na myśli wykorzystywanie śmierci OBL.
Parker z 10,40
Piszesz mądre, inspirujące komentarze. Nie pękaj – masz rację.
Pozdrawiam
Chciala jeszcze w przerwie dodac /smacznego / ze popieram mysl T.O.
o kandyjczykach polskigo pochodzenia w Waszym Parlamencie.
To jednak uciecha ,przynajmniej dla mnie ” ku pamieci” moich znajomych
ktorzy tam zyja .
A pro’po procesu Sadama ,chcialabym tylko przypomniec ,ze opinie
publiczna nie „zgorszyl” sam proces ale opublikowanie zdjec jego
zabitych synow /to naprawde bylo…. fe /.
Chyba Amerykanie poprafia sie uczyc na wlasnych bledach brawo!
Czego Polakom w kraju z calego serca zycze .
Salute
Parker z ….
Piszesz mądre, inspirujące komentarze. Nie pękaj ? choc nie zawsze masz moze? rację.Nie szkodzi !…. to i tak absolutum….
Salute
Postanowiłem przejrzeć stare felietony i komentarze i znalazłem na blogu Daniela Passenta to:
aqa pisze: 2011-04-28 o godz. 14:05
„Tak ,wiem, wiem, zaraz znajdzie się @Kartka ze swoją stałą mantrą ”
Cobyś Droga aqa zrozumiała konieczność to cytuję z Wikipedii:
„Jest jedną z podstawowych praktyk religijnych w siddhajodze. W aśramach tej tradycji hymn Gurugita śpiewany jest codziennie o wschodzie Słońca.”
Twoja wola Droga aqa zazdrościć płodności Kartce. Natomiast określenie „stała” jest nawiązaniem do przekonania: „Kartagina powinna zostać zburzona”.
Miliony ludzi wypowiada cosik i na końcu umieszcza słowo „Amen”.
Większość z tych tekstów jest znana dobrze i może być określona jako „stała mantra”.
Gdybyś Droga aqa zdystansowała się do mojego płodnego w słowa przyjacela Kartka, to uznałabyś, że lepsze piekło z Kartką niż niebo z mw. Kartka dałby Ci bolesną rozkosz już, a mw obiecał bliżej nieokreślone spokój w trzecim wcieleniu.
Kartkę można przewijać. Wiadomo co napisze.
Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. Ponoć. ….
Codzienność zniewolenia słów nie wymaga. Wystarczy jęk cierpienia.
A więc KROTKA PRZYPOWIESC O PRZEZNACZENIU I PETLI CODZIENNOSCI.
http://www.youtube.com/watch?v=H1HK8on1ngg
Panie Redaktorze,
dziękuję za uwagę poświęconą moim wypowiedziom.
W temacie wyborów kanadyjskich mam do dodania tylko tyle:
głosowanie na „zielonych” nie jest moim zdaniem przejawem pesymizmu, ale wynika z ułomności systemu wyborczego JOW. Zieloni nie „wygrają” nigdy wyborów, ale to mi akurat nie przeszkadza. „Zieloni” to underdogs i nikt nie oczekiwał tego, że wygrają. Zazdroszczę Panu fascynacji Ignatieffem. Być może z daleka jest to postać ciekawa, ale nie z bliska, oglądana na codzień, aż do znudzenia. A wywołanie stanu znudzenia przychodziło Ignatieffowi bardz łatwo. Teraz, kiedy powoli opada pył powyborczy, w analizach coraz częściej wskazuje się na fakt, że głosowano najczęściej na szefa partii, a więc dlatego „ten siwy, sympatyczny pan z laseczką” (mowa o szefie NDP) zdobył tyle głosów w Qc. Jego nadzwyczaj udany występ w bardzo popularnym quebeckim programie TV pt. „O nich mówią dziś wszyscy” przyczynił się do sukcesu „pomarańczowych” w tej prowincji. Ignatieff miał dokładnie taką samą szansę, ale wypadł jak wypadł: blado i nie ciekawie. Elisabeth May, która stoi na czele „zielonych” to postać dużo bardziej barwna i dynamiczna niż Ignatieff, i skoro należę do tego samego stada baranów, no to głosowałem jak one: na szefa partii, tyle że nie na „sympatycznego pana z laseczką”, ale na zakręconą pozytywnie panią przy kości z Kolumbii Brytyjskiej.
Można mnie odsądzać od czci i wiary za brak pragmatyzmu i dorosłości jako wyborczej, ale prawdę mówiąc wolę głosować na „zielonych” niż na konserwatystów lub separatystów. Lider tej pierwszej partii to dla mnie klocek z betonu albertańskiego. Lider Bloku to dinozaur polityczny.
W każdym razie raz jeszcze dziękuję za zainteresowanie sprawami Kanady oraz moimi opiniami, jakie mam okazję wyrażać na Pańskim blogu.
W temacie procesowym Lex napisał to, co i ja napisałbym w odpowiedzi. Oczywiście, że prezydent Obama ma swoje powody, żeby uniknąć procesu. Ja te powody rozumiem, nawet jeśli na swój sposób, ale zrozumienie wcale nie oznacza, że te powody akceptuję.
O Tusku na Bałkanach, to chyba Kartka z podróży, a więc to Jemu należy się honor.
A jak podobał sie Panu Lwów ? Może dwa słowa na temat ? Z góry dziękuję !
Pozdrawiam serdecznie.
Panu red. Szostkiewiczowi jako ( przypuszczam) sympatykowi Lwowa dedykuję:
http://www.youtube.com/watch?v=2qsYyurgzsQ
PS. Moim zdaniem – śliczna piosenka.
mw,
cierpliwości….
wczoraj w Kanadzie był Dzień Matki, a w dodatku u mnie – słoneczny weekend, a więc zamiast bębnić w klawiaturę dużo przyjemniej mi było siedzieć na tarasie, popijac zimne piwo i jeść z grilla.
Pozdrawiam.
Jeszcze słówko o nieprofesjonalizmie dziennikarzy.
Najnowszy przykład to relacje red. Kublika w „GW” na temat Nord Stream, a szczególnie jego dzisiejsza „odpowiedź” na sprostowanie (również dzisiejsze) rzecznika MSZ na artykuł red. Kublika z 6 maja.
Piszę o tych tekstach, bo już przedtem, podczas lektury „GW”, zwracało moją uwagę skandaliczne, powtarzanie przez red. Kublika nieścisłości, a chyba wręcz (celowe?) wprowadzanie czytelnika w błąd. Przecież te rzeczy były wyjaśniane wielokrotnie (można je też odnaleźć w sieci). W upartym przeinaczaniu ich przez dziennikarza „GW”, a także w pokrętnej „odpowiedzi” (nieodnoszącej się do zarzutów, a raczej będącej w stylu „a u was biją Murzynów”) znajduję coś, co oceniam jako wręcz antyrządową propagandę. Tyle na temat profesjonalizmu dziennikarzy.
telegraphic observer,
odpowiedziałem na Twoje uwagi pod poprzednim wpisem.
Pozdrawiam.
Jacobsky 13:15
Nieporozumienie. Nie chodziło mi o Twoją odpowiedź. To tylko FYI. Tak jakoś niezręcznie „nawiązałem”.
mw,
zgadzam się z Tobą w 100%. Demokracja na szczeblu lokalnym jest bardzo ważna. To w końcu krzywe chodniki, niewywożone śmiecie, dziurawe ulice i zdewastowane skwery na codzień dokuczają ludziom życie bardziej niż stosunek do Smoleńska, do prezydenta czy do kwestii makroekonomicznych.
Uważam, że to dobry znak, kiedy mieszkańcy danej społeczności poczuwają się do udziału w decydowaniu o sprawach lokalnych. Moim zdaniem byłoby dobrze, gdyby na poziomie lokalnym funkcjonowały zupełnie inne partie, partie nie związane z polityką na szczeblu ogólnopolskim, gdyż w ten sposób można by uwolnić politykę samorządową od zatrucia miazmatem politycznym polityki ogólnopolskiej. Dobry działacz samorządowy nie musi być utożsamiany z Donaldem czy z Kaczorem, ale z jego zaangażowaniem społecznikowskim w zagadnienia lokalne, apolityczne z perspektywy podziałów na Wiejskiej czy na Krakowskim Przedmieściu.
Przy czym oddzielenie polityczne szczebla lokalnego od ogólnopolskiego nie oznacza wcale zrezygnowanie z nadzoru administracyjnego oraz konstytucyjnego nad samorządami, bo te mechanizmy są jak najbardziej potrzebne.
Moim zdaniem trzeba głosować (co też czynię w wyborach wszystkich szczebli, nawet w wyborach do rad szkolnych), zaś teorie usprawiedliwiające niegłosowanie nie wytrzymują weryfikacji z punktu widzenia sensowności takiego działania. Frekwencja 20% to jeszcze nie jest powód do radości, ale też lepsze to niż deprymujące wskaźniki udziału w lokalnym procesie demokratycznym, jakie obserwuje się często, również u mnie.
Pozdrawiam.
Jacobsky,
Twoje teksty o głosowaniu na „Zielonych”, aby tylko dostali $2 na swoją zabawę bez szans zwycięstwa są zdecydowanie wyborczym pesymizmem.
Przedstawiam Elizabeth May, przyszłego premiera Kanady:
http://www.youtube.com/watch?v=uRkdhpdiQ5s
Teraz, gdy zasiada ona po raz pierwszy w parlamencie nie będzie jej można odsunąć od telewizyjnych debat. Jak daje sobie radę z językiem francuskim? Szansa jest duża, że w środku (którejś) następnej kampanii z Quebec dojdą wieści, że wszystkie okręgi z rąk pomarańczowych przechodzą w ręce zielonych …
A może to nie pesymizm Jacobsky’ego, Panie Redaktorze, lecz zwykła polska niecierpliwość.?
Przepraszam za pedantyczne skłonności, ale Szanowny Gospodarzu:
Ada Szulc, nie Ania, chociaż też ładnie 🙂
Staruszek z godz. 09:36
Dzięki, że przypomniałeś moją wczorajszą notke o podróży premiera na Bałkany. Lubię obserwować Donalda Tuska właśnie w trakcie takich ważnych politycznie, ale na polskim targu próżności niedocenianych wydarzeń. Może dlatego, iż tutejsza megalomania i narcyzm każe lekceważyć takie wydarzenia jak wizyty w mniejszych krajach europejskich premier widząc, że nie jest pod medialną kontrolą zachowuje się tam swobodnie – nie musi grać kogoś kim nie jest. Miałem z przyjemnością okazję obserwować jego wizytę w Czechach. Obejrzałem nawet za sprawą czeskiej telewizji bardzo dobrą konferencję prasową w ktorej brał udział. Miód na serce – w końcu Donald Tusk mógł swobodnie dać wyraz swemu euroentuzjazmowi. Robił to tam swobodnie, w poczuciu bezpieczeństwa. Wiedział, że tam może pozwolić sobie na to za co tutaj by go zadziubano. Obserwowałem też jego wizytę w Hiszpanii o której sporo było na tamtejszych portalach. To nie ten sam człowiek, którego mam okazję oglądać na co dzień. Wyluzowany, odprężony, roześmiany, zainteresowany światem, przyjazny… . Przyjemnie było patrzeć jak z Zapatero tłumią rozbawienie odbębniając napuszone, dyplomatyczne rytuały. No i teraz wizyta na Bałkanach – jak pisałem, trudna ale przez to inspirująca. Premier wybrał się na targ w Chorwacji. Zasmakowały mu truskawki, więc zrobił porządne zakupy. To mnie tez do niego zbliża bo podobnie głupieję na południowych targach i skuszony smakolykami kupuję więcej niż potrzeba. Zresztą truskawki doczekały sie premierowskiego komentarza – po degustacji stwierdził, że są lepsze niż polskie. I coś w tym dwukrotnie powtórzonym zdaniu jest – to pewien skrót myslowy. No bo jak to mozliwe, że premier zyskuje poza krajem – ewidentnie się zmienia, młodnieje, odzyskuje witalność, pasję? Dlaczego tutaj wywołuje we mnie tyle krytycyzmu a w trakcie zagranicznych wojaży tyle sympatii? Otóż dlatego, że tutaj mam do czynienia z jego udręczona, przegraną i wypaloną odsloną. Tu występuje jako polityczny zakładnik ponurego Prezesa, upiornego aparatu partyjnego PO, nieruchawej i zdradliwej biurokracji, wystraszonego elektoratu, średniowiecznego kleru, mas, ktore boją się jakichkolwiek zmian… . Tu premier po prostu jest nieszczęśliwy – osaczony, zaszczuty, zmuszany do wyrzekania się poglądów, brania slubu kościelnego po dwudziestu kilku latach pożycia i innych cyrków… . Myślę, że zakres zgniłych kompromisów, w które ten – w gruncie rzeczy wolny człowiek – musi brnąć jest dla niego coraz trudniejszy do strawienia. Równocześnie jako ambitny facet przecież przeżywa to, że nic w tym bagnie nie może zrobić – że nie ma ruchu. Na dokładkę musi udawać kogoś kim nie jest – srożyć się na kiboli, palaczy trawy, udawać gniew i oburzenie, moralizować, wymyslać jakieś „championy”, bo jego świetoszkowaty, neurotyczny i trawiony peerelowskimi nostalgiami ektorat tego oczekuje… . Myslę, że też przezywa te pogardliwe opinie, by go poprzeć „z braku laku” bo nikogo lepszego nie ma. Tak więc Polska moim zdaniem budzi w Donaldzie Tusku głęboką frustrację. Kojarzy mu się z beznadziejną orką na ugorze, z trzebieniem dzikiej knieji. I ja to rozumiem, bo mnie też się tak kojarzy. Tyle tylko, że gdy mam dość to mogę wszystko zostawić w pierony i iść sobie w góry albo do knajpy na piwo. A on tutaj nawet tego nie może. Własnie z powodu tej frustracji i wypalenia krajowa odsłona premiera jest tak zniechęcająca. Dlatego też podoba mi się gdy jest poza krajem, gdy ma okazję zwalić z pleców ten nieznośny ciężar polskiej władzy i pobyć trochę wśród normalnych, sympatycznych ludzi. Wtedy bardzo zyskuje. Nawet truskawki tam wydają mu się słodsze.
Oczywiście te spostrzeżenia nie mają wpływu na moje preferencje wyborcze. Przecież nie będę wybierał sympatycznego faceta z problemami tylko władze tej krainy. Donald Tusk jako człowiek – tak. Jako władza niestety – nie. W każdym razie w tej chwili. A szkoda.
Pozdrawiam
Jo tyz, tak jak Jakobecek, odpowiedziołek Telegrafickowi pod poprzednim wpisem 😀
@parker, 10:40
Ja należę do tych, którzy Pana lubią czytać. Rozumiem, że nam więcej wolno niż p. Adamowi, że czasami skłonność do wywołania dyskusji, prowadzi naszą klawiaturę w kierunku zdań, a nawet często całych akapitów, zdecydowanie „jątrzących”.
Wal Pan w gniazda os dostrzeżone przez siebie, a niekoniecznie realne, ale często przez nas niedostrzeżone
Zacieram ręce i pozdrawiam
@mag – prosze zostaw glos z dna w spokoju. On lub ona ma racje. Milosz ichniej Polski nie kochal. On nia gadzil niemal od zawsze. I miedzy innymi dzieki temu my z Toba mozemy z radoscia swiecic Rok Milosza. Wyobrazasz jakbysmy sie czuli gdybyy byl to np. Rok Wolskiego albo Filipskiego? Albo Rok Ziemkiewicza?
Kartko!
Oto co znalazłem w notce o Zbigniewie Hrbercie w Wikipedii:
„To, co da się o historii powiedzieć, wynika tylko z prostej obserwacji ? że jest ona (a przynajmniej była do tej pory) terenem panoszenia się zła, któremu wiecznie przeciwstawia się garstka niezłomnych.”
A to powiedział człowiek cytujący Herbeta przed niewieloma godzinami:
„Polska potrzebuje projektu, elity politycznej, która potrafi wyznaczyć cele i je realizować – mówi dziennikarzom [Jarosław Kaczyński – przyp. staruszka] podczas krótkiej konferencji prasowej przed Arkadami.”
Gdybyś Kartko nie wiedział czyje to słowa, to byś przytaknął?
Wszak Donald Tusk nie ma ani celu, ani nie realizuje zlożonych Ci obietnic.
No to o co pokłóciłby się dziś Herbert z Młloszem:
„Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,
Choćby przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze jeden dzień przeżyli,
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta
Możesz go zabić – narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.”
Ostatnich dwóch wersów nie zamieszczam.
Minęlo ponad 70 lat od powstania tego wiersza.
Dziś piewcy elity ogłaszają potrzebę nowego człowieka. To nic, że nie podzielam Twego rozczarowania Donaldem Tuskiem Przyjacielu. My nie jesteśmy nowi.
My nie klaszczemy Wodzowi Elity Trzymającej Za Pazuchą Prawdę i Wartości.
Znakomicie nadajemy sie jako uzupełnienie do garstki komunistów aby zapełnić obóz resocjonalizacyjny. Wszak projekt tego obozu jest Wielki.
Będziemy w tym obozie Kartko względnie bezpieczni, gdy Prosty Człowiek wieszał będzie za nogi Wodza a nagą jego platoniczną miłość obśpiewywał:
„A wariatka jeszcze tańczy!”
Bo Prosty Czlowiek dowie się, że Wartość Pogrzebu Co Łaska Wzrosła O Inflancję co od tygodnia wnuczkom oznajmiane jest na lekcjach religii.
Działacze związkowi nie będą wiezieni na cmentarz, bo o ich zdrowie dbają kliniki prywatne. A babcie i dziadkowie nie doczekały i doczekali do setnego roku życia Wodza. Ciekaw jestem czy Wódz wesprze osobiście stwarzanie Nowego Człowieka. Zapewne nie zrobi tego za darmo, bo już dawno stwierdził: „Poliytyka to nie działalność charytatywna.” W głębi ducha Wódz wie, że jest bezpłodny.
Starych się przeziębi na wieczornych zgromadzeniach i pochowa w zbiorowych mogiłach na koszt gminy, młodzi prysną za granicę, a średni zapłacą haracz ściągany przez mafię w ramach Solidarności w walce z konformizmem.
Zbigniew Herbert u progu swej literackiej chwały pisał o naskalnych przedstawieniach bawołów czynionych w grotach przez barbarzyńców.
Nie wiem czy kiedykolwiek napisał choćby jedno zdanie na temat pustki wnętrza katedry Notre Dame w Paryżu. Mam nadzieję, że Penitencjaria Apostolska wspomoże Ojca Mateusza w poszukiwaniach sposobu na wyjaśnienie Wodzowi, że gdyby był wybrańcem bożym, to już by nie żył. Światynia Opatrzności jeszcze nie skończona. Ołtarz bursztynowy też. A tu Brylant Obozu Wartości prowokuje prosty głupi lud do oddolnej sekularyzacji i rozgrabiania wotów w intencji zwrotu Przywrócenia Ojczyzny.
Donald Tusk pojechał na Bałkany zapoznać się z planami rozbudowy Wielikanki z nadzieją na rekord długości rządzenia wspomaganego przez Kamila Stocha. Zapewne odwiedzi Medziugorie i wstapi do kościoła pw. św. Jakuba (tego od camino) czym zasłuży Kartko na kolejną Twą pochwałę.
A my trzej przyjaciele zamiast w klapy wpinać oporniki będziemy swe letnie sympatie do mniejszgo zła wskazywać grając w kopaną. Niejaki Dreptak uwieczniony przez Waligórskiego zagra kosmopolitycznie i rusolubnie jako łącznik i już ćwiczy linki na blogu Kartki. Kartka będzie napastnikiem, a ja będę zasłaniał bramkę trudną do przebrnięcia mgłą z rozpylonego koktajlu niejasności piwa drożdżowego.
A próby ciążowe nas wyzwolą. Po kilku okaże się Jarosław Kaczyński jest troszkę w ciąży. U niego to możliwe. Wszak Wielki Projekt ma na celu poprawienie tego, co Bóg Tuska skiepścił.
Większość hakerów trafi do obozu odnowy w pierwszej kolejności. O aktywność naszą na blogach Kartko więc się nie martw. Z zielem też nie będzie beznadziejnie. Wszak trudno odróżnić stan po szaleju od stanu po przyjemności z marychą. W Arkadach Kubickiego ci po szaleju gadali o zapleczu maryni.
Zanim Chińczycy dostarczą drut kolczasty z polistyrnu to my trzej jesteśmy frontmeni zasłaniając naszej Drogiej aqa widok na powyborczą przyszłość:
http://www.youtube.com/watch?v=2QcWi0SuNGU
Zapraszamy odpornych na nacjonalizm na nowe rosnące jak na piwie drożdzowym przedsiewzięcie. W drodze na camino można sobie pośpiewać oraz potańczyć:
http://muzycznekartkizpodrozy.blox.pl/html
Ale uprzedzam: na to boisko miło się wdzierają i nikt nie pałuje. Trudno się połapać o co tam chodzi, tańczy i za co się siedzi na scenie. Taki obóz.
A mw to się będzie skarżył: „Śmieszni jestescie!”
Nihil novi sub sole.
Nasza obecna sytuacja polityczna (i społeczna) w Polsce bardzo przypomina tę z czasów Republiki Weimarskiej 1932 r. I nie chodzi mi wcale o faszyzm itp., o czym dyskutowaliśmy już krótko, tylko o niezwykle podobny mechanizm i groźby z niego wynikające.
Otóż, jak pisze Bullock (w swym „Studium Tyranii”), załamanie się republiki na przełomie 1932 i 1933 r spowodowane było, m.in., dwoma czynnikami:
1. – Gotowością niemieckiej prawicy do zaakceptowania Hitlera i nazistów jako partnera do rozmów o sformowaniu przyszłego rządu (po obaleniu istniejącego) i
2. – Otwartym oświadczeniem komunistów, że raczej widzieliby nazistów u władzy, niż ruszyliby palcem w obronie republiki.
Czyż nie podobną mamy dziś sytuację w kraju?
Prawica polska (ci profesorowie, zebrani w weekend w Warszawie, ci dziennikarze różnych „Rz” i „Arcanów”…) gotowa jest rozmawiać z Kaczyńskim, Hofmanem, Brudzińskim et consortes, aby tylko przejąć władzę, choćby miało to oznaczać katastrofę.
A lewica polska („GW” głównie, czego nie mogę jej wybaczyć, nie mówiąc już o lewackich stacjach radiowych czy o SLD i związkach zawodowych) widziałaby raczej PiS (jeszcze raz!!!) u władzy, niż zrozumiała swą powinność wobec kraju.
Historia się powtórzy? I to wcale nie jako farsa?
Przypominam sobie prawicowe protesty gdy miano Miłosza pochować w Krypcie Zasłużonych na Skałce. Otóż te umysłowe parapety głosiły, że skoro mówił, że uważa się za Litwina, to niech go pochowają w… Kownie. Trudno nie brać tego pod uwagę, gdy ci sami ludzie dziś wrzeszczą o „dyskryminowaniu Polaków na Litwie”.
Prawdziwy Polak,
to taki czlowiek,
w ktorym nic z Zyda,
Litwina,Niemca czy Wlocha.
Dusza polska,
mysli polskie,
patriotyzm polski,
idiotyzm tez polski.
To taka tesknota,
do mitu o narodzie wybranym.
telegraphic observer,
hej, czy to nie z Rickiem Mercerem skoczył na golasa do jeziora nr 2 liberałów, Bob Ray, poważniejszyy kandydat na PM niż May ? Bob Ray: krew z krwi ontaryjskiej…
Lepiej nie grzeb po archiwach na youtubie, bo są tam naprawdę smakowite kąski na Harpera – Twojego premiera, jak można się domyslać. Pragmatyka…
Hehehehe…
telegraphic observer,
czytając wieści z Ontario można dojść do wniosku, że u Ciebie wszystkie okręgi wyborcze przechodzą w ręce Dulskich.
Enjoy while it lasts…
Staruszku
Zaczytałem się, bardzo sugestywne są Twoje wizje. I co najważniejsze nie są tak mroczne jak snujące się po blogach analogie np do Republiki Weimarskiej. Napisałem osobisty, życzliwy tekst o premierze zwracając uwagę na jego inną, lepszą, „poza polską” twarz. Zwróciłem uwagę na to co jest lepsze ale nieznane. Nieznane dlatego, że traktowane jako nie do przyjęcia. No ale znów muszę czytać o jego podobieństwach do Kurta von Schleichera. Znów wraca ta przegrana twarz Nie wiem czemu w tym kraju wsparcie polityczne tak absurdalnie się wyraża.
Pozdrawiam
Kiedys przed laty moja Stara byla zaproszona na kolacje do Miloszow – kilka miesiecy po Noblu. Przed pryjsciem z wizyta udalo jej sie zakupic , komptnie poza sezonem, pare galazek bzu. – Ooo – rozczulil sie Milosz – bzy dla Starego Litwina!
– A skad – mowi Stara.- Bzy sa dla Zony Litwina, a dla Litwina mam cos innego!
I wyciga z torebki zakupiona przed wyjazdem z Nowgo Jorku ksiazeczke czekowa z nadrukiem: Nobel Sperm Bank.
Byl zachwycony. Pani Janka chyba mniej….
Wczoraj zapytalem „kim my jestesmy” w swietle ostatnich wydarzen.
=================================
Dzisiaj rano czesc odpowiedzi:
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9561570,Dramat_na_morzu__Statek_imigrantow_dryfowal_16_dni.html
Takich wskazana n.t „kim jestesmy” naplywaja z wielu stron…
W 2001 zatonela lodz z nielegalnymi imigrantami w drodze do Australii ( kto ciekawy google [siev-x] ). Utonelo ok. 350 osob, kobiety i dzieci.
Nie wiadomo co sie stalo.
Wiadomo na pewno, ze w tym czasie sluzby australijskie tajne/poufne agresywnie i czynnie sabotowaly lodzie w Indonezji, wybierajace sie w podroz.
Wiadomo na pewno, ze ten obszar morza byl scisle patrolowany z powietrza i morza przez Australie. Ale jakos ciekawe ze nie tego dnia…;
Wiadomo od tych co przezyli, ze w nocy podplynely dwa okrety, poswiecily na tych tonacych, postaly i odplynely…
Moze dowiemy sie wiecej z archiwow australijskich za trzydziesci lat… A moze nie…
W kazdym razie byl to wielki sukcess partii rzadzacej ktora wygrala wybory w cuglach, jako antyemigracyjni twardziele.
Tonacy czlowiek ( lodziowy immigrant ) uczepil sie rozpaczliwie pontonu RAN; zeby go zniechecic, marynarz RAN z zespolu ratunkowego, w trakcie akcji ratunkowej kopnal go w twarz; wedle oficjalnego dochodzenia nie wiadomo co sie z nim dalej stalo, ( hi, hi tej Krolewskiej Komisji szutki sie trzymaja… ); pewnie ze srodka Morza Timor doplynal spowrotem do Afganistanu…
Prosze zapamietac nazwisko, Able Seaman Adrian Mudberry, RAN ( Royal Australian Navy ).
Krolewska Komisja nie dopatrzyla sie uchybien…
(UWAGA, oczywiscie mozna przytoczyc wiele dodatkowych szczegolow tej akcji; co nie zmieni faktu ze ratownik australijski, Able Seaman Adrian Mudberry, RAN, kopnal tonacego czlowieka w twarz, zgodnie z obowiazujacymi procedurami )
taki jest ten nowy wspanialy swiat, do ktorego biegniemy kurtzgalopkiem z entuzjazmem…
Dziekuje, postoje… Georges53.
Georges53
Kliknij na mój czerwony nick i znajdziesz to o co Cie wczoraj prosiłem.
Pozdrawiam
Jeszcze Bullock i „Studium Tyranii” – jak najbardziej na czasie (powracam do niego co parę lat, lepsze to niż thrillery, no, może z wyjątkiem LeCarre’go, szczególnie A Perfect Spy oraz Smiley’s People).
Co dało w 1933 roku nazistom 288 mandatów?
Różne były tego powody, fascynujące ich wyliczanie zajmuje Bullockowi kilka stron. Ale w końcu konkluduje: nieprawdopodobnie dynamiczne wrażenie, jakie udało się Hitlerowi wytworzyć w społeczeństwie, że jego zwycięstwo jest NIEUCHRONNE!
Oczywiście nie było. Wystarczyło na chwilę przystanąć, zastanowić się, pomyśleć, poskrobać w łepetynę, żeby stwierdzić, że nie ma niczego nieuchronnego, że to my o tym decydujemy.
Ale emocje wzięły górę nad rozumem. Ostatnie przed dniem wyborów przemówienie Hitlera w Królewcu, zakończone późno w noc niekończącą się linią ogni, wzdłuż wschodniej granicy Prus, po horyzont i jeszcze dalej… Nawet najbardziej zajadły przeciwnik nazistów poczuł dreszcz, zjeżenie włosów i pomyślał, że widocznie tak musi być. Tym bardziej, że sam Hitler w tym przemówieniu powiedział, że to „Bóg potężnie wspomaga Niemców, aby znowu poczuli się prawdziwymi Niemcami”….
brrr…..
Staruszku!
Poprawiłeś mi humor tą „wariatką co ciągle tańczy”, ale w końcu przestanie.
Kartko!
Stawiasz śmiałą, ale zbyt psychoanalityczną tezę (dowody, dowody!), że „Polska budzi w Tusku głęboką fruastrację”(a w kim nie budzi?) i ze jest wypalony. Bo tak twierdzi wielu pismaków i wszyscy z opozycji?
Ja Ci radzę „wybrać sympatycznego” faceta, bo ten wybitnie antypatyczny, gdyby jeszcze dogadał się z tym od jabłek, to mamy jak w banku, ze rorpeprą do końca co się da.
Obu oanom dedykuje moje deja vu + real dzisiejszy w jednym z optymistycznym zakończeniem.
Odsłona 1
Podium, mównica, w tle czerwone płotno, a nim konterfekty Stalina, Lenina itd.
Prezes dobrotliwie namaszczonym głosem rzecze:
-Będziemy z zainteresowaniem przygladac się ewolucji postawy towarzysza Bielana.
Niemilknące brawa. Kurtyna.
Odsłona 2
Didaskalia te same, za wyjątkiem konterfektów, które przedstawiaja myślicieli – Krasnodębskiego, Legutkę i Staniszkis.
Prezes, oblizując sie jakby łakomie, powiada z miażdżącą ironią:
– Cały polski establishment jest wyjątkowo słaby (…) uzurpatorski i wręcz groteskowy w swoim roszczeniu, żeby tym establishmentem być.
Niemilknace brawa. Kurtyna.
Dalej kolejne odsłony, które odsłaniaja coraz bardziej narastającą groteskę
Ostatnia odsłona, a własciwie zasłona, bo kurtyna jest opuszczona.
Słychać: buuum! brzdęęęk! wiuuu! i znowu – buuum!
Cisza.
Zza kurtyny wyłaniają się Miłosz z Herbertem i podają sobie ręce.
Pozdrawiam serdecznie
Staruszku i Kartko
oczywiście – rozpirzą albo rozpieprzą (palec mi się omsknął).
Lexie!
Piszesz: „Zgoda. Zgłaszano zastrzeżenia co do sposobu, w jaki osądzono Eichmana i bezstronności izraelskiego sądu, ale ? tu się powtórzę ? nie do faktu oddania go pod sąd”.
Ponieważ jesteśmy po dwóch różnych stronach barykady pytam się, skoro nie zgłaszasz zastrzeżeń do faktu oddania go pod sąd, nie zgłaszasz również zastrzeżeń do faktu porwania go, nafaszerowania narkotykami i nielegalne wywiezienie z nowej ojczyzny.
Co by świadczyło, że – w co absolutnie nie wierzę – masz podwójną moralność.
Mag
A po co dowody? Za granicą to jest inny człowiek. Sama popatrz jaki rozluźniony, wesoły, uśmiechnięty … . Bez tych gorzkich polskich grymasów zniechęcenia
http://www.youtube.com/watch?v=YI8e7YVRDkw&feature=relmfu
Pozdrawiam
A co ma Zapatero i Tusk do Miłosza i Herberta, i tych tenatów,ktore poruszył pan Szostkiewicz?ło matko, ludzie, piszcie na temat!
Trudno robić „cziiz” na siłę, gdy jest się w kraju atakowanym brutalnie i bez sensu z lewa i prawa. Ale to wcale nie znaczy, ze Tusk sobie odpuścił. To jet jednak twardy facet, którego niełatwo wyprowadzić z równowagi.
Szkoda, ze nie odniosłeś się do innych moich uwag i nie zrecenzowałeś Mini teatrzyku.
Pozdrawiam
Szanowna i mila memu sercu Mag, wybacz ale tym razem troche sie z toba nie zgadzam, za to zgadzam sie z Jacobskim, ktory demistyfikuje kresowe nostalgie.
To prawda, ze romantyczni giganci pojawili sie na kresach. Ale nie jest to czyms wyjatkowym, ze najwieksi pisarze pojawiaja sie na obrzezach wielkich kultur np. Kafka jest najwiekszym niemieckojezycznym pisarzem, a Irlandczyk Joyce anglojezycznym.
Ktos juz o tym na blogu pisal, ze owi giganci w fatalny sposob wplyneli na mentalnosc Polakow(Polska Chrystusem Narodow, Winkelridem..) i ze gdyby nie ow wplyw, nie doszloby do krwawej masakry, jaka bylo Powstanie Warszawskie.
Jako mlody czlowiek bylem zafascynowany Dziadami, a Wielka Improwizacje znalem na pamiec. Jeszcze dzis potrafie recytowac cale fragmenty, ale kiedy to czynie, nie potrafie sie powstrzymac od sarkazmu, no bo zacytuje:
Samotnosc – coz po ludziach, czym spiewak dla ludzi?
Gdzie czlowiek, co z mej piesni cala mysl wyslucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczesny, kto dla ludzi glos i jezyk trudzi:
Jezyk klamie glosowi, a glos mysla klamie;
Mysl z duszy leci bystro, nim sie w slowach zlamie,
A slowa mysl pochlona i tak drza nad mysla,
Jak ziemia nad polknieta, niewidzialna rzeka.
Z drzenia ziemi czyz ludzie glab nurtow docieka,
Gdzie pedzi, czy sie domysla ?
Piesni ma, tys jest gwiazda na granicy swiata!
I wzrok ziemski, do ciebie wyslany za gonca
Choc Szklanne wezmie skrzydla, ciebie nie dolataTylko o twoja mleczna droge sie uderzy;
Domysla sie, ze to slonca,
Lecz ich nie zliczy, nie zmierzy.
Ilez w tym megalomanii, pustoslowia, brak jakiegokolwiek dystansu do siebie.
Pierwszy raz olsnilo mnie, ze krol jest nagi, kiedy zobaczylem w roli Konrada znakomitego Trele w Starym Teatrze. Kiedy padajacy na ziemie Trela-Konrad swietokradczo nazwal Boga carem, nie wytrzymalem i parsknalem smiechem.
Inny gigant romantyzmu Zygmunt Krasinski. Pisalem juz na blogu, jak ten trzeci wieszcz uczynil w Nieboskiej Komedii ze swego ojca Wawrzynca, takiego Ryszarda Czarneckiego czasow napoleonskich, posepnego, szlachetnego hrabiego Henryka(Wg „Koniec epoki szwolezerow Mariana Brandysa). Obluda, zaklamanie, pompatycznosc. Co nie znacczy, ze nie byli to wielcy poeci, ktorzy decydujaco wplyneli na rozwoj naszego jezyka, ale niestety ci utalentowani szkodnicy wciaz wplywaja na mentalnosc i maja swoich nastepce, chocby w osobie Rymkiewicza, swietnego poety, ale czlowieka kompletnie pozbawionego wyczucia moralnego.
Wreszcie czego mi brak u romantykow, to poczucia humoru. Troche tego jest w najlepszym dziele Mickiewicza „Panu Tadeuszu”, ale przewaza patos, taki w stylu „Panie Jaroslawie, jeszcze cos pan nam jest wienien”, pycha, megalomania, egocentryzm…
A przeciez mamy cudownego Galczynskiego, ktory napisal nawet wiersz dla sepleniacych. Niestety wciaz dominje romantyczne ponuractwo i polonisci wciaz katuja i beda katowac biedna mlodziez Slowackim, ktory wielkim poeta byl.
LP
Chetnie poklocilbym sie z kims na temat Milosza czy Herberta, ale nie chce zaczynac, bo z natury jestem lagodny
A jednak mial p. Redaktor racje ,prezydent Obama przyznal sie wczoraj
w wywiadzie do nazwania bin Ladin pseudonimem Geronimo .
Fe …zawsze czlowiek wiedzial ,ze wojskowi maja „krotkie drogi myslenia”
ale w koncu na stare lata powinno sie miec doswiadczenie ..
Salute
Ps.
Poza tym ,ze jednak firma Apple jest najwyzej notowana firma na swiecie ,
co wzbudza oburzenie Niemiec /ze nie Mercedes ?/ i Grecja jednak ma
wiecej dlugow niz mozna zaplacic /Francuzi nareszcie wyciagaja dla nich
swoje zaskorniaki ?..brawo/ ….
Radzilabym jednak przestac sie martwic np. p. wm o polskie porownania
z republika Weimarska ,to idzie wszystko w takim tempie na swiecie ,
ze istnieje prawdopodobienstwo ze Polska nie zdarzy sie po prostu zalapac /jak to sie kiedys mowilo po studencku …./
Mag
Teatrzyk ok, nieźle grają ale tematyka zgrana – siódmy rok na afiszu. Mam przesyt tragi – fars. Może by zmusić trupę do zmiany repertuaru na coś bardziej budującego?
Pozdrawiam
Lewy Polaku z g. 08:27
równiez miły memu sercu (mam je prawidłowo po lewej stronie)
Masz rację, spuścizna romantyczna w Polsce w znacznej mierze wykrzywiła nasza mentalność i sprowadziła na Polskę wiele nieszczęść , z Powstaniem Warszawskim włacznie. Ale jest kawał świetnej poezji nie zawsze i nie tylko mesjanistycznej, czego Jacoksky widocznie nie wie, bo nie wypowiadałby się tak arogancko i prostacko.
Dużxo i mądrze na temat polskiego romantyzmu pisała prof. Janion (np.”Gorączka romantyczna”).
A propos poczucia humoru. Kto to napisał?:
Szli krzycząc Polska, Polska
wtem jednego razu, chcąc krzyczeć
zapomnieli na ustach wyrazu.
Pewni jednak ze Bóg do synów się przyzna
szli dalej krzycząc ojczyzna, ojczyzna
Nagle bóg się sie wychylił z mojżeszowego krzaka
i zapytał – jaka?
Chętnie się z Tobą pokłocę (albo nie) na temat Miłosza i Herberta.
Zaczynaj! Śmiało!
Pan Redaktor pisze:
„Miłosz i inne sposoby odpoczynku od polskiego piekła”
Szanowny panie Redaktorze,
a moze by tak pomyslec o trwalym odpoczynku?
Panu wyszloby na zdrowie a „polskiemu pieklu” chyba tez.
Herbert podający rękę komuniście Miloszowi?
Żeby mu Prawdziwi Polacy zdradę zarzucili?
Przecież Herbert nie wierzył w zwycięstwo dobra!
Zatem zemsta na tych, którzy lotki z Herbertowych skrzydeł wyrywali musi być!
Czy Herbert wypowiedział się kiedykolwiek z sympatią o rzeszach co z trudem Cogito? On zaniedbał serce.
Nie byłem i jestem zwolennikiem komunistów, ani ich nie rozgrzeszam.
Natomiast nie jestem przesubtelnionym wrażliwcem i jawnie zaatakuję do krwi oraz rzygowin wybraną przez Herberta garstkę apostołów ocalenia Kosmosu oraz jego samego: Wasze niedoczekanie na zrobienia z nas gnoju pod historię!
Wasza pycha nie pozwala Wam uznać, że jeśli prosty człowiek was nie rozumie, to znaczy, że nie potraficie mówic.
Nie potraficie powiedzieć, co to jest życie, więc chwalicie śmierć z honorem.
Wy okapujący intelektem i wszelką szlachetnością ziemianie. Po potopie, który ma przyjść po Waszej honorowej śmierci nie przylecą ani aniołowie, ani kosmici.
Samolubny gen jest ordynarny, wulgarny i nie jest czystym bytem. Macie żal do bliźnich za to, prarodziców wygnano z Raju. Z przyjemnością przeczytalem Barbarzyńcę w ogrodzie. Ale od tego czasu Polskę zasiedlili potomkowie barbarzyńcy i trzeba ich uczyć sztuki ogrodów, a nie wyrzucać do zbiorowych mogił bo mają na rękach krew ofiar utopii.
Herbert podróżował aby rozwinąć umysł i uchronić od zniewolenia. Miał za złe Panu, że każąc grzesznej parze pracować i rozmnazać się, nie pozwolił na myślenie wraz z pestkami rajskiego jabłka posmakowanym. Herbert odmówił mnie, moim siostrom, moim braciom, moim sąsiadom awansu do rodziny Cogito.
Bo Herbert miał strukturę hierarchiczną. Gdyby dziś był genialnym młodzieńcem, być może uważałby, że Sieć jest emanacją absolutu. Dziś Sieć wie, że żadna mała cząstka nie jest wielka. Sieć ma wbudowane przewijanie.
Co rusz pojawiają się klony duetu Miłosz-Herbert. Po co? Aby kąpać się w pysze
i wydawać noblowe korony na szampana? Ja im nie zabraniam.
Ja muszę skupić się na myśli, jak pomoć intrnetowej przyjaciółce aby ją mniej bolało. Bo ona teraz jest bardziej Sense niż Cogito. Nigdy jej nie widziałem. Nie mogę opuścić ot tak sobie moich boleśnie doświadczonych domowników. Po radę co zrobić nie mam co zaglądać do Herbertowego dorobku. On służy tym, co mnie i panią Sense trzeba zamienić na nowy model.
Jestem za nierównością i zamożnością mądrych i nie będę zawistnikiem.
A dla tych, którym Pan odebrał rozsądek mam pasywne współczucie.
Muszę pójść aby kupić chleb i póżniej usprawnić się w basenie. Bo w limfie mam samolubny gen, w we krwi miłość bliżniego. W plynie mózgowym tęsknotę do mądrości, to jest zdolności do dawania ludziom skutecznych rad.
Zbigniew jest jak obraz Mona Liza. Piękny i malo praktyczny.
och, och, mag,
przed twoim gimnazjalnym wyrafinowaniem i wrażliwością tylko przklęknąć.
Bynajmniej nie z szacunku.
Pozdrawiam
Staruszku drogi!
Wyjąłeś mi z ust i z pod srca słowa, które potrafiłeś ułożyć w przejmujące wyznanie wiary. Podzielam je. Już mniej mnie boli.
Podparłam się w tzw. miedzyczasie książką „Innego świata nie będzie(wywiad-rzeka z prof. Barbarą Skarga).
Mój Boże, odeszli juz ci prawdziwi wielcy – ks. Tischner, skarga, Kołakowski. Boje się wymieniać tych, co są jeszcze wśród nas, zeby nie zapeszyć.
mag. sense
staruszku,
sorki za literówki, ale to z pośpiechu, bo pierwszy wpis mi wcięło. Beznadziejna jest ta politykowa obsługa elektroniczna.
Jeszcze raz , staruszku
Troche bombastycznie zabrzmiało to „przejmujące”. Ale rzeczywiście zrobiło na mnie wrażenie na równi z Twoim niezrównanym poczuciem humoru
Torlinie,
moja uwaga dotycząca krytyki sposobu osądzenia Eichmanna obejmuje także akt i fakt jego porwania. Było to działanie bezprawne.
Ale – co znamienne – po porwaniu – nie zastrzelili go ani nie wyrzucili nad Atlantykiem z samolotu, ale postawili przed sądem i osądzili go w sposób kontrowersyjny i dotąd dyskutowany – ale jednak.
Trochę z innej „beczki”choć „w temacie”.
Do 11 wrzesnia 2001 r synonimem i symbolem terroryzmu i terrorysty w USA był T. J. Kaczyński ( Unabomber). Po wieloletnim, kosztownym śledztwie i poszukiwaniach został pojmany, osądzony i skazany – na dożywocie. Nikt mu w głowę nie strzelał po aresztowaniu choć był terrorystą.
Okazuje się, że można, także w USA.
W odniesieniu do ObL – nie potrafię odrzucić od siebie przekonania, że jego śmierć była aktem politycznym, przede wszystkim.
A że oceniam to wydarzenie z prawniczego punktu widzenia ? Nie mogę inaczej – prawnikiem jestem i – uważam – że ludzkość w swoim rozwoju cywilizacyjnym „wymysliła” wymiar sprawiedliwości, sądy i powierzyła wymierzanie sprawiedliwości sędziom między innymi po to aby nie zajmowali się tym ludzie niepowołani ( polityków i prezydentów nie wyłączając) stosując samosąd. Podbudowuje mnie, że w tym przekonaniu nie jestem osamotniony i moją opinię zdają się podzielać także inni – nie tylko prawnicy ale ci głównie ( wystarczy wpisać w wyszukiwarkę google’ a: prawnicy o zabójstwie bin Ladena). Wiem, że dla wielu jestem – jak inni
podobnie myślący: pięknoduchem ( wg. niektórych skażonym idealizmem), hipokrytą , nie potrafiącym mysleć samodzielnie ( bo nie myślę mainstreamowo), niedouczonym absolwentem „wątpliwych” uniwersytetów ( bo z tymi różnie bywa) czy wreszcie lewakiem. (Zwłaszcza ten ostatni epitet wprawia mnie w stan wesołości).
Przeboleję. W niezłym bowiem towarzystwie się znajduję, bo to i profesorowie i ministrowie na przykład – naszego Ministra Sprawiedliwości – Kwiatkowskiego nie pomijając.
Tusk jak Wałęsa: wzmacnia lewą nogę.
Balicki i Arłukowicz z SLD świetnie krytykują i uzupełniają projekty ustaw ?zdrowotnych? przedstawiane przez rząd ( to mój komentarz z 2011-03-17 o godz. 15:17 )
A nie mówiłem, że Donaldowi Tuskowi doskonale robią zagraniczne wojaże! Po powrocie z Chorwacji genialne posunięcie z Bartoszem Arłukowiczem – „doktorem Judymem” polskiej lewicy. Nie dość, że Donald Tusk z dnia na dzień nabrał lewicowej wrażliwości to na dokładkę pozbył się problemu „wykluczonych”. Ten ustawowy obowiązek PO zawsze ciążył. Fundusze na wykluczenie jakiś nie budziły zainteresowania aktywu, bo przecież słodsze konfitury są w resortach gospodarczych. Na dokładkę elektorat PO alergicznie reaguje na „wykluczonych” – uchodźców, zubożałych nałogów, byłych więźniów, włóczęgów, kloszardów czy psychicznie chorych. Nawet ikony wykluczenia typu „Matka Róży z jednym zębem” budziły swą życiową niezaradnością jego zniesmaczone komentarze.
Pozwalając Arłukowiczowi „robić w wykluczeniu” premier daje tez niezłego prztyczka w nos minister Fedak, bo u niej zdeponowana jest kasa na wykluczenie. Co prawda pani minister opanowana manią „prorodzinności” do „wykluczena” się specjalnie nie przykladała, ale prorokuję niezłą wojnę między nią a Arłukowiczem. Oczywiście walki będą się toczyć o dostęp do kasy na „wykluczenie”, którą ślą do kraju podatnicy unijni. Również o dostęp do tłustego PFRON-u. Arłukowicz będzie więc koniem trojanskim dyscyplinującycm koalicjanta.
Ta nominacja to również prztyczek dla biskupiej wtyki w tym rządzie jaką jest pełnomocnik d/s rownego statusu Radziszewska. „Wykluczeni” geje od dawna na nią narzekają.
Ciekaw jestem czy Arłukowicz wykroi sobie coś z tortu „wykluczeniowego’ podzielonego od 20 lat między kościół katolicki i lewicę postpeerelowską? To nośna politycznie działka – miliony głosow tzw „podopiecznych”, setki tysięcy etatów, niezły budżet. PO serca do niej nie miało, bo jak pisałem to obca im tematyka. Próby zajęcia się nią raziły niezręcznością czego przykładem jest afera wałbrzyska. Arłukowiczowi może się udać jeśli ponad głową Napieralskiego dogada się z towarzyszami z terenu, którzy „robią w wykluczeniu”. Pieniędzy mu na to starczy, bo jeszcze przez kilka lat Unia będzie za ten polityczny projekt płacić.
Pozdrawiam
Z grubsza można powiedzieć, że lewak to persona o poglądach lewicowych, przy czym jest to niedojrzała forma tego osobnika – w przeciwieństwie od formy dojrzałej cechuje się ślepym idealizmem, wiarą w możliwość radykalnego zmiany obecnego porządku rzeczy, pragnieniem poruszania bryły z posad i tym podobnych. Nieświadomy korzeni swych poglądów, często lewak krytycznie wyraża się o Marksie czy Engelsie; zarazem notorycznie posługuje się ich żargonem, w argumentacji używa ich aparatu pojęciowego; krótko – partycypuje w marksowskim paradygmacie (tu charakterystyczne pojęcia: „sprawiedliwość społeczna”, „pazerny prywaciarz”, „ucisk klasy/grupy społecznej” i inne).
Zwykle, zanim lewak przekształci się w formę dojrzałą, ginie i zmienia poglądy (na ogół dzieje się tak po kilku zastrzykach zdrowego rozsądku). Czasem jednak dochodzi do mutacji w dojrzałego lewicowca. Niestety, jest to proces nieodwracalny. Dojrzały lewicowiec zaczyna fascynować się socjologią, którą uprawia jak scholastykę; historią, w której dopatruje się procesów dziejowych; ekonomią, której nie rozumie. Jego żargon (patrz: nowomowa) jest jednak silnie działającym na niewyrobionego słuchacza środkiem halucynogennym, co lewicowiec często wykorzystuje z morderczą skutecznością (stąd wyjątkowa populacja l. wśród polityków).
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,156390
– Czy Lex (05-10 o godz. 15:22) jest lewakiem?
– Nieee, zbyt wszechstronny, żeby nie powiedzieć – rozgarnięty. 😉
mw (05-10 o godz. 16:04)
„Tusk jak Wałęsa: wzmacnia lewą nogę.”
Chyba miało być – wzmacnia się lewą nogą, ew. pije na lewą nóżkę. Czy Tuska wogóle ktoś widział pijącego/pijanego?
telegraphic observer 16:45
Nie znam Tuska (osobiście), ale wyobrażam sobie jego „profil” psychologiczny.
To taki trochę bawidamek (jeśli już nie teraz, to w przeszłości), wodzirej z dobrą gadką, „ulubieniec” (syn swojej mamy, którą znałem), trochę podrywacz (w przeszłości), żaden geniusz intelektu, raczej „normalny”, zdroworozsądkowy, sprytno-naiwny „prawdziwy facet”. Żadne tam bumelki w męskim gronie, żadne pijatyki, ale i dwie butelki wina obalili w warszawskiej restauracji z JarKaczem (za rządów tego ostatniego), więc nie też jakiś protestancki abstynent (jak S. Harper). Innymi słowy: nasz człowiek. Chwalił się nawet, że za młodu i marycha nie była mu obca, ale i tu, podejrzewam, więcej w tym gadki i przechwalania się, niż rzeczywistości… Wyjątkowo dobre połączenie człowieka i polityka. Da się lubić. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Telgraphick Observer z godziny 16.45
Pijanego chyba nie. Po zielu go widywano – są stosowne relacje.
Pozdrawiam
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,156390
„W rzeczywistości lewactwo polega na uczciwym i skrupulatnym przestrzeganiu zasad głoszonych przez prawdziwą lewicę. Prawdziwa lewica, to oszuści i złodzieje, którzy głoszą różne fajne zasady, zeby uśpić czujność ludzi uczciwych. Lewacy, to naiwniacy, którzy uwierzyli prawdziwym lewicowcom i kłują ich w oczy swoim uczciwym przestrzeganiem tych zasad.”
I tak można bez końca, zależy co komu odpowiada.
k mag, zaczynam klotnie
Rozrozniam prawdziwych poetow i poetyzujacych intelektualistow(pomijam grafomanow i wszelkiego rodzaju rymopisow)
Do prawdziwych poetow zaliczam oczywiscie mojego ulubionego Konstantego Ildefonsa, dalej Lesmiana, Tuwima, Osiecka, Dylana Thomasa, Rilkego, Baczynskiego(to tak na chybcika bo znalazloby sie jeszcze wielu).
Herberta i Milosza uwazam za wybitnych intelektualistow, ktorzy poetyzuja. Sa swietnymi znawcami poezji, co pozwala im, a szczegolnie Miloszowi imitowac prawie doskonale poezje, ale niestety brakuje im tego co jest istota poezji – szalonej, bezinteresownej metafory. Prawdziwy poeta musi byc troche kopniety (nie przypadkowo Dylan Thomas i Galczynski byli alkoholikami) isc na calego, bez zadnej dydaktyki, jego poezja powinna byc zupelnie niepraktyczna.
A u Herberta czuje sie pouczany. Zwroty takie jak: „Pamietaj, ze..”, „Badz czujny..”, „Miej odwage..”, mnie draznia. Nawet jak ma racje i naogol ja ma, to dlaczego nie daje mi swobody, zebym sam decydowal, kiedy mam byc czujny i kiedy mam miec szeroko otwarte oczy, aby zadna podlosc nie umknela mojemu surowemu wzrokowi. Wiem, ze on tak mowi do siebie, ale piszac taki wiersz, chce mnie rowniez pouczyc. Jak chce byc czujny, albo nie chce czegos zapomniec, no to niech nie zapomina, a nie czyni z tego przeslania pana Cogito.
Poezja powinna tak zachwycac, jak zachwyca muzyka, bez zadnego przeslania.
Jako prawdziwa poezje odbiera takie zdania:
„Kosc skowronka zakwitla krzakiem glogu..” To Dylan Thomas niezbyt dokladny, bo akurat nie mam jego tomiku wierszy pod reka,
albo”Najpiekniejsza z wszystkich kobiet jest noc, ona sunie, ona plynie, ona pachnie cynamonem i wanilia” to Galczynski tez troche znieksztalcony.
Wydawaloby sie, ze u Baczynskiego jest jakas odrobina dydaktyki, ale to pozor. Kiedy on mowi: „Jeno wyjmij mi z mych oczu szklo bolesne, obraz dni, ktore czaszki biale toczy..”, to on oczywiscie niczego sie nie domaga, on rozpacza.
Albo kiedy w „Bialej Magii” zachwyca sie:
Stojac przed lustrem ciszy
Barbara z reka u wlosow
nalewa w szklane cialo
srebrne kropelki glosu
Przez ciala drzacy pryzmat
w muzyce bialych iskier
lasice sie przeslizna
jak snu puszyste listki
Wiec ma Barbara srebrne
cialo. W nim prezy sie miekko
biala lasica milczenia
pod niewidzialna reka
Powtarzam poeta musi byc szalony, kolokwialnie kopniety, wrazliwi intelektualisci wiedza o tym i pragnac zosta poetami udaja wariatow. Ale ja sie nie dam zwiesc takim farbowanym wariatom.
Na blogu dostrzeglem dwoch wariatow: staruszka i cynamona. Staruszek, chociaz jest matematykiem, jest prawdziwym poeta, choc nie ma glowy do rymow. A gdyby dajmy na to taki Cynamon zakasal rekawy i wzial sie do roboty, to moglby byc z niego niezly poeta, ale on nie ma takich ambicji, a szkoda. Wstydz sie cynamonie.
Czekam Mag, na twoja druzgocaca riposte.
Pozdrawiam
Pierwsze slowo mia byc o, razem daje ok, ale to o gdzies ucieklo
„Prawdziwa lewica, lewactwo” – czuję jakieś napięcie, nie tylko w nomenklaturze. A „lewica demokratyczna” jak się ma do nich, ostatnimi czasy? Nowa lewica jest już passe …
Wszystko to mi wygląda na żerowisko, za Stalina – to była lewica.
Obawiałem się, że neoliberalizm jest zbyt niedookreślony, a okazuje się, że relatywnie jest jasny jak słońce. Wiadomo kto jest za, a kto przeciw.
Obawiam się, ze się nei poklocimuy
Lewy Polak (g.17:31)
Przed chwilą wypuściłam „wabia”, zeby zmienił się znak, bo wcina mi wpisy.
Ale ad rem – obawiam się, że sie nie pokłócimy z prostego powodu – podobnie jak Ty odbieram poezje i poetów. Poeta musi być troche wariat, a niekoniecznie intelektualista pęłną gębą. Wprost przeciwnie.
Zdarzają się wyjątki, takie jak Szymborska. Wysokiej próby intelekt, ale nie nachalny, nie mentorski, jakby przezroczysty.
Czytając jej wiersze ma się wrażenie (ja mam), że wrażliwy, baczny obserwator świata prowadzi mnie swoimi ściezkami metafor, obrazów itp. i wraz z nim odkrywam rzeczy, które sa na wyciągniecie ręki, ale których sama bym nie odkryła. To jest poezja!
Zgadzam się, niestety (bo mieliśmy się kłócić) z Twoimi ocenami wierszy Miłosza i Herberta.
Pierwszy porusza mnie nie jego poezja (najbardziej lubie jego wczesne wiersze, nie tak skondensowanie mądre jak późniejsze traktaty poetyckie),
ale potęga intelektu, precyja słowa, leczi pewne szaleństwo w eseistyce (Rodzinna Europa, Ziemia Ulro czy Piesek pzrydrożny.)
Herberta omijam raczej z daleka dokładnie z tych samych powodów co ty.
Wolę już Barbarzyńcę w ogrodzie niż Pana Cogito z jego moralizatorskim zadęciem (to dla mnie taki trochę post Norwid).
A oto moje typy świetnych poetów (kolejność przypadkowa): Baczyński, Gałczyński, Stachura, Grochowiak, Osiecka, Okudżawa, Eliot, Cohen, Brassens, Tuwim (jednak), Pawlikowska-Jasnorzewska oraz klasycy klasyków Mickiewicz i Słowacki a takze wielu innych mało znanych lub zapoznanych.
Staruszek i Cynamon sa poetycko the best. Cynamon mógłby się wziąć za jakies „Sklepy cynamonowe” (proza ale stricte poetycka)
Na razie.
Lewy Polak 17.30
Z Twoją listą faworytów sie zgadzam, chociaz zapomniałeś o Szymborskiej i Grochowiaku (chocby z polskich autorów) oraz wielu poetach zagranicznych angielskich, francuskich i amerykańskich. Nie lubie Herberta i Rymkiewicza, ale nie zgadzam sie z twoja ocena Miłosza.
Temat dobry na lato, ale teraz po kongresie Polska Wielki Projekt ?
Teraz mamy czas burzy i naporu, walki z dyktatem mocy, a nie jakies rozterki zniewieściałych pieknoduchów.
Lewy Polaku!
Jeszcze tylko na dobranoc zacytuję Ci wiersz Szymborskiej, który wyraża to, czego ja oczekuje4 od poezji najbardziej.
Zdumienie
Czemu w zanadto jednej osobie?
Tej a nie innej? I co tu robię?
W dzień co jest wtorkiem? Wdomu nie gnieździe?
W skórze nie łusce? Z twarzą nie liściem?
Dlaczego tylko raz osobiście?
Właśnie na ziemi? Przy małej gwieździe?
Po tylu erach nieobecności?
Za wszystkie czasy i wszystkie glony?
Za jamochłony i nieboskłony?
Akurat teraz? Do krwi i kości?
Sama u siebie z sobą? Czemu
nie obok ani sto mil stąd,
Nie wczoraj ani sto lat temu
siedzę i patrzę w ciemny kąt
– tak jak z wzniesionym nagle łbem
patrzy warczące zwane psem?
Lewy Polaku!
Przepraszam za błędy duże: gdy piszę o Miłoszu, powinno być – prawdziwie porusza mnie nie jego poezja… i za drobne literówki.
mag.
Niby prorokiem nie jestem, a jednak pod „Partią Balcerowicza” nagryzmoliłem moje przeczucia. Tu już nie chodzi jak pisze @Kartka o przytarcie nosa tej czy owej personie, ale o wywalenie kogoś większego na aut ( granie w piłkę pomoże). Co do wymienionych przez @K pań, premier bez specjalnego natężania znajdzie tuzin powodów do ich spławienia. Ale czy o to chodzi? Komu te kobitki tak naprawdę wadzą?
Przypomnę dla porządku, że wykluczeni nie głosują – niepełnosprawni nie mają jak, a nędzarze mają to w dupie ( a właściwie chyba nawet tam).
Dla premiera była/jest sprawa do załatwienia, którą powierzył eminencji Gowinowi i wyszło błazeństwo. A kto lubi być ośmieszony? Przed wyborami trzeba przecież pokazać, że jednak liberalna ( to o PO), a samemu się z Gowinem szarpać nie wypada, więc Bartek będzie jak znalazł.
Ja także zafundowałem sobie odrobinkę luksusu na weekend – no, może nie aż takiego jak p. Redaktor, bo gdzież mnie żuczkowi konkurować z Szanowną Redakcją? Może nieco skromniej, ale zawsze, choć też za granicą i też kulturalnie – w Paryżu byłem z rodziną. Pozwiedzaliśmy i pooglądaliśmy co się w kilka dni dało: Luwr (ze szklaną piramidą z 666 oknami…), zabrakło czasu, wygonili nas w połowie zwiedzania, bardzo uprzejmie zresztą, po francusku; Wieżę Eiffla, Pola Marsowe, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, Notre Dame, Operę, Montmartre, targ z przyprawami na placu d’Algierie (więcej mam w domu), Bastylię, a właściwie po niej wspomnienie, choć tu małe rozczarowanie, gdyż na placu de la Bastille pośród setek straganów z serami, winami, rybami, pamiątkami, wszelakimi gadżetami i czym tylko nie było ani jednego stoiska z miniaturowymi szafocikami, takimi choćby na mały paluszek. Skandal. Do Katakumb tym razem nie szliśmy – oderwawszy się od polskiego piekła zbyt dobry miałem nastrój na horror. W sumie Francja – elegancja! Poszpanowałem trochę, ale naprawdę cieszę się z tego pobytu jak dziecko, gdyż dawno już tam nie byłem, i nigdy nie zapłaciłem tak tanio za samolot. Spodziewałem się zobaczyć Francuzów wyposażonych niczym towarzystwo z Wesela w Atomicach, a tu nic, jakby żadnych bombardowań Libii nie było, żadnej Guerniki, żadnych płaczących dzieci, tylko kloszardzi, akordeoniści i wielka twarz bin Ladena na pierwszej stronie kolorowego magazynu opatrzona jest napisem: „Co to zmienia?” Nic.
Pogoda była wspaniała, a wrażeń powodujących dreszcz podniecenia mnóstwo. Montmartre na przykład, i wcale przez wspomnienie pomieszkującego po tamtejszych burdelach za darmochę Toulouse Lautreca, Moulin Rouge, czy Pigalaka – a ze względu na tych wspaniałych artystów, tworzących na żywo obrazy tak dobre, że niejedno muzeum byłoby tłumnie odwiedzane jedynie dla nich samych. Jest tam niewielka galeria, a w niej Picasso z Dalim, Chagallem i Rodinem – tylko kupować. Ceny na życzenie. W bocznej uliczce natomiast gratka nad gratkami – wystawa prac Salvadora Dali. Muzeum z wierzchu niepozorne, przywodzące na myśl najtandetniejsze muzeum jakie w życiu widziałem – Madame Tussauds w Hollywood, szczyt absmaku, więc i uczucia miałem mieszane wyciągając z portfela 10Euro na łebka, niczym w Luwrze, ale że to mój ulubiony malarz, więc myślę niech tam, raz kozie śmierć, silny jestem, w końcu nawet ten hollywoodzki kicz zdołałem kiedyś przetrwać. Muzeum wewnątrz zaskakujące, wspaniałe, mnóstwo prac Salvadora, od potężnych rzeźb, poprzez grafiki, akwarele, do mebli i sztuki użytkowej. Nadotykałem się, nagłaskałem do woli tych wszystkich słoni z brązu, porozciąganych zegarów z mosiądzu, fortepianów z biegającymi po nich kobitami, Wenus-żyraf i Wenus z szufladami. Jeszcze czuję ich fakturę na palcach. Wspaniałe. Albo taka akwarela. Chrystus na krzyżu. Zamiast głowy – czarny kleks, jednak jak się człowiek przypatrzy, to ten kleks staje się włosami zwieszonej głowy Chrystusa. Genialne. Także i stamtąd musieli nas wyganiać, ledwo wszystko zdołaliśmy obejrzeć, bo u Dalego jak wiadomo symbolika jest ważna, czasem sporą chwilę trzeba stracić, aby ją dostrzec i obraz zrozumieć. Dobrze, że bazylika Sacre-Coeur czynna jest do 22.00, spokojnie wysłuchaliśmy kawałek kazania i zapaliliśmy świeczkę.
Zamordowany Geronimo. Pełny kontrast – cywilizacja życia Europy kontra amerykańskie (?) barbarzyństwo, cywilizacja śmierci. Dziś prasa światowa przypomina wywiad z bin Ladenem z 2001, opublikowany wtedy przez BBC, oto dośc ciekawy fragment : ?I have already said that we are not hostile to the United States. We are against the system, which makes other nations slaves of the United States, or forces them to mortgage their political and economic freedom. This system is totally in control of the American Jews, whose first priority is Israel, not the United States. It is simply that the American people are themselves the slaves of the Jews and are forced to live according to the principles and laws laid by them. So, the punishment should reach Israel. In fact, it is Israel, which is giving a blood bath to innocent Muslims and the US is not uttering a single word.?
Kaźmirz
Grochowiak
Po dwóch godzinach najtęższej pieszczoty…
Po dwóch godzinach najtęższej pieszczoty
Leżymy, oczy zatapiając w ciemność.
Sen łamie ręce i zawala mosty –
Miękkim sztyletem kroi nas na dwoje.
Więc ty odchodzisz w swój sen. Ja do siebie –
Ty małą matkę przytulasz do piersi –
A ja wciąż idę o wodzie i chlebie
W trudne krainy niemilknących wierszy.
Ledwo że oko skryjesz pod powieką,
Już jesteś obca – rzucona daleko…
Pozdrawiam
Śleper
Co prawda pisalem ten komentarz z rozbawieniem ale z głosów „wykłuczonych” nie robiłem jaj. Gdy się ich zmotywuje odpowiednio to głosują – wspomniałem o historii walbrzyskiej. Przecież to dość powszechne praktyki. Tylko nie rozumiem czemu w Wałbrzychu montował to facet z wodociągow.
Pozdrawiam
Michał 21.50
Jak na krótki pobyt to całkiem niezle.Załuj że nie byłes w Orsay ( gdyby nasza Wwa Centralna tak wyglądała ! 😉 No i koniecznie wieczorna jazda po Sekwanie, Muzeum Picassa i Rodina.
Bardzo ciekawa wypowiedz bin Ladena, Chyba żadna nasza stacja TV ani gazeta jej nie cytowała. Ani nie zacytuje !
Pozdrowienia
do głos z dna: to że A.Szostkiewicz Miłosza kocha nikogo do niczego nie zmusza. I tak sobie myślę że inicjatywy typu „rok Miłosza”, „rok Gombrowicza” „rok Tołstoja” mają jednak sens. Mnie do Miłosza zrazili w liceum (generalnie do literatury mnie zrazili, a dokładniej pani polonistka, dopiero na studiach wróciłem do czytania), później czytając Gombrowicza dzienniki odniosłem wrażenie że Miłosz nie do końca dystans do swojej polskości zyskał, i jako mało uniwersalnego go odrzuciłem, nie wierząc Komitetowi Noblowskiemu. I teraz dzięki dyskusji na temat twórczości Miłosza, i atakom PiSu na jego antypolskość zamierzam sprawdzić co też tam takiego obrazoburczego on pisał. Czyli warto o kontrowersyjnych ludziach rozmawiać, bo nawet totalna negacja ich życia i tego co pisali przez pewne środowiska może zachęcić do zapoznania się z ich twórczością. Jakby nie było gramatycznie przepraszam, bo kilka lat za granicą i przez brak pisania (wstyd przyznać) kilka razy musiałem się zastanawiać nad sensem zdań:) Ale wracam za rok, mam nadzieję że żałoba do tego czasu minie bo nie chcę wtórnej emigracji:)
@mag,@Kazmirz
Na szczescie zastrzegalem sie, ze proponowana przeze mnie lista nie jest zamknieta, ale o Szymborskiej nie powinienem byl zapomniec. „Zdumienie” podobnie jak „Nic dwa razy sie nie zdarza” to cudowna egzystencjalna poezja, niejaki Jasiu Sartre moglby sie duzo od Szymborskiej nauczyc, przede wszystkim zwiezlosci.
Co do Brassensa, slucham go i czytam w kolko(kupilem u bukinisty za jedno euro tomik jego piosenek). A dlaczego mi umknal ? Odpowiedz jest prosta.
Zapytam cie mag; ktora gwiazda jest najblizej Ziemi ?
Ciekawe, czy odpowiedzialabys jak wiekszosc interlokutorow, ze Proxima Centaurii. A to jest Slonce. Czesto tak bywa , ze oczywistych oczywistosci nie zauwaza sie.
Kazmirz, ja od ponad roku powtarzam w kolko, ze Kaczynski to jest najwiekszy szkodnik jakiego nasza polska ziemia zrodzila, ja to powtarzam nawet przez sen. Juz mi sie nie chce mowic o tym gnomie tej mieszance glupoty, podlosci, wrednosci itp, itp. Kilka razy pytalem na blogach, dlaczego Donald Tusk nie zada w Sejmie takiego prostego pytania: „Panie kaczynski, czy zdaje sobie pan sprawa, ze jest pan odpowiedzialny za smierc brata i pozostalych 95 osob ?” Byloby zabawne widziec, jak rozwalonu na sejmowej lawie, omiatajacy wzrokiem bazyliszka zgromadzonych poslow, nagle zrywa sie i opuszcza w towarzystwie rozwscieczonych blaszczakow, kuchcinskich, szydel, hofmanow sale sejmowa.
Jak widzisz Kazmirzu, ja nie jestem tylko pieknoduchem dr Jekyllem, ale drzemie we mnie rowniez zadny krwi mister Hyde.
Pozdrawiam
A propos. Mag oczywiscie, ze zgadlem to Slowacki. No dobrze, dobrze, juz nie bede taki bezczelny. Przeczytalem.
Mickiewicz, Słowacki, Sienkiewicz, Kresy …
Gdy naszyjnik polskich wielkich postaci z Kresów zrodzonych odłożymy do puzderka, to pojawia się mgła. Tylko od czasu pojawiają się takie postaci jak Chmielnicki i Tewje. Siła wojskowa i cywilizacyjna polskiej szlachty sprawiła, że skolonizowaliśmy kresy wschodnie. Żyzne tereny karmiły mniejszość polską, oraz rzesze ludów ruskich. Jak to kilkakrotnie na blogach e-Polityki pisałem, jesteśmy dla współczesnych mieszkańców tamtych terenów Polskie Pany.
Rozległość tamtych ziem rozrzewniała, a mieszanka narodowościowa inspirowała do manifestów kulturowych opiewających Naszych.
Jak pisał jeden z komentatorów, w Wielkopolsce mieszkańcy nie wyli do ksieżyca, tak jak na stepach Kresów. Gdy historia zalała dorzecze Wisły i Odry falą imigrantów zza Buga, to okazało się co wieki polskiej obecności na Kresach zostawiły po sobie. Zacofanie cywilizacyjne tych, dzięki którym niektórych Polaków stać było na podróż do potomków Cesarstwa Rzymskiego.
Nie znamy imion poddanych Juliusza Słowackiego. I już nie poznamy. Ale pogardę dla tych, którzy swą brudną pracą zapewniali czystość idei Juliusza mamy do dziś. Niewiele różnimy się od dawnych mieszkańców Lizbony oskarżających Żydów o spowodowanie trzęsienia ziemi. My czyści Polacy zbrzydzeni brudnymi zabugolcami. Przejedliśmy zboże z ich ziem i przejedzenia wychodowaliśmy honor każący palnąć sobie w łeb, bo przy jednym z biesiadnych stołów zabrakło pieczystego.
Skoczymy na weekend do Paryża. Leżącą matką w tym czasie zajmie się Ukrainka. Bez ZUS i nie znająca muzyki organowej.
Jak mantra wraca przywolywanie Amiszów jako przeciwstawienie dla naszych satelitów. A po cichu zamawiamy u nich meble w stylu Ludwika co to się trzy razy w życiu kąpał.
Zamiast budowania uczymy nasze dzieci pogardy dla mchu i paproci.
Taka gmina.
@Lex pisze:
2011-05-10 o godz. 15:22
Drogi Lex’ie!
Zazwyczaj zgadzam się z fachowymi uwagami profesjonalisty. Sam nie jestem prawnikiem, ale zamiłowanie do precyzji tekstów prawniczych (dobrych) mam w genach. Mój ojciec (absolwent szkoły podstawowej – dobrej) prowadził i wygrał trudny proces z gwiazdą lokalnej palestry. Gdy zacząłem czytać książki (bardzo wcześnie) to zaraz po Winnetou czytałem kodeksy (rodzinny, cywilny i karny) z biblioteki ojca. Byłbym studiował prawo, ale nie miałem szans. Pozostało mi jednak zamiłowanie do tekstów prawniczych i nabyłem pewnie tez umiejętność korzystnej interpretacji prawa. Skorzystałem z tego ostatnio w walce z policją – do KW Policji włącznie, co oskarżoną o wykroczenie żonę „przemieniło” w osobę „poszkodowaną” w procesie karnym jej adwersarza – do wygrania apelacji włącznie. Byłem w gronie dziesiątki osób związanych ze sprawą jedynym specjalistą od wycinka prawa o ruchu drogowym oraz KPC i KPK i oczywiście KK i KW. Jako amator doceniam zawsze rękę mistrza.
Po tym panegiryku pozwolę sobie mieć odmienne zdanie przy porównaniu postępowania wobec Eichmanna i OBL. Wspólne jest to, że obaj ukrywali się w obcych krajach, choć trudno powiedzieć, do jakiego kraju należał OBL. Obaj zostali nielegalnie, niezgodnie z prawem międzynarodowym „nagabywani”. Tło reszty jest jednak istotnie różne. „Biedny” żydomorderca nie miał zaplecza w postaci potężnego państwa niemieckiego, bo zdechło.
OBL miał wsparcie potężnej organizacji terrorystycznej, która nadal działa i uczyniłaby piekło USA i reszcie świata przy próbach uwolnienia swego guru.
Żydzi nie musieli się obawiać nawet „Odessy”, wystarczyła kuloodporna klatka w sądzie i to dla ochrony Eichmanna przed nimi samymi. Dlatego też uważam, że to co się stało było lepszym rozwiązaniem. Łamanie prawa to normalna sprawa ze strony silniejszego, słabszy zawsze zapozna się tylko z jego negatywnymi skutkami. Zawsze prawo ustalali władcy i to takie, aby w spokoju sumienia mogli gnoić słabszych. Niewolnictwo było zgodne z prawem, ustalonym przez właścicieli niewolników itp.
Zażartowałem sobie kiedyś przy okazji sprawy Polańskiego, że w Kalifornii prawo na temat gwałtu nieletnich ustanowili ojcowie rozwiązłych córek. Wystarczyłoby, gdyby Polański się przeniósł do Utah, gdzie Mormoni ustalili sobie prawo do „używania” młodych dziewcząt dla wzmożenia zastałych soków życiowych, gdy znudziły im się starsze żony. I tu prawo i tu prawo, oba wymyślone dla ułatwienia życia rządzącym.
Nemer pisze:
2011-05-10 o godz. 17:12
cos Ty sie tak przyczepil do Kosciola rzymsko-katolickiego???
@ Kaźmirz
Żałuję, żałuję – plany przewidywały także d’Orsay oraz Muzeum Picassa, jednak na pierwsze zabrakło czasu, a drugie było zamknięte… Trafiłem za to na grób Cypriana Kamila Norwida w Montmorency. Smutny to widok, kiedy napis na płycie mówi, że w jednym grobie wraz z Nim spoczywa kilkanaście osób. Symboliczną urnę z ziemią przewieziono na Wawel dopiero w 2001r., a papież ją poświęcił…
Jeszcze smutniej się robi, gdy w kontekście realizacji współczesnych aliansów z barbarzyńcami pomyśleć: gdzie jest ta Polska, w której tak za tak mają, a nie za nie, bez światłocienia? Gdzie ten polski oracz i jego pług, co cudzej nie pruł ziemi, bo złodziejstwo było mu obrzydliwe? Kiedyś można ją było odnaleźć kierując się prostymi wskazówkami:
„Tam, gdzie ostatnia świeci szubienica,
Tam jest mój środek dziś – tam ma stolica,
Tam jest mój gród.
Od wschodu: mądrość-kłamstwa i ciemnota,
Karności harap lub samotrzask z złota,
Trąd, jad i brud.
Na zachód: kłamstwo-wiedzy i błyskotność,
Formalizm prawdy – wnętrzna bez-istotność,
A pycha pych!
Na północ: Zachód z Wschodem w zespoleniu,
A na południe: nadzieja w zwątpieniu
O złości złych!”…
Dziś wszystko zlało się w jedno, tylko jeszcze szubienic u nas nie ma. Nawet Żydowie polscy istnieją jedynie w liczbie zaledwie kilku, cała reszta to izraelscy, Polsce wrodzy.
Jedno co cieszy, to że na grobie Norwida zastałem kilkanaście świeczek, jak na żadnym innym, a polskich grobów jest tam wiele, także znamienitych osób: Sienkiewiczów, Mickiewiczów, Zamoyskich, Czartoryskich oraz wielu innych, jest tam również grób wspomnianego przez Pana Redaktora Aleksander Wata…
U p. Szostkiewicza poprawa
Wczoraj dwa razy CAPUCHA / po tekstach/ a dzis uwaga – PO POLSKU.
CZYZBY COS DRGNELO?
otu pisze:
2011-05-11 o godz. 09:49
„cos Ty sie tak przyczepil do Kosciola rzymsko-katolickiego???”
Dobre, dobre, podoba mi się
Pozdrawiam, Nemer
Mw 2011-05-10 z godz. 17:03
Rys psychologiczny Donalda Tuska jak z bryków Antona Semionowicza Makarenki. Zastanawiam się do kogo adresowany. Kogo on ma przekonać? Komu ma przybliżyć tę postać Twoja charakterystyka głupkowatego chłopaka z sąsiedztwa? Telegraphickowi Observerowi, który z patrząc na świat z pozycji liberalnych jak nikt zna pokrętne meandry i reakcje duszy człowieka w momentach (np finasowo) ryzykownych lub krytycznych? Infantylizm Twego opisu zniechęca, robi z czytelnika jakąś moralną ciotę a z wyboru politycznego kompensację starych traum. Mimo, że z racji wieku jesteśmy hipokrytami to przecież każdy z nas kiedyś upił sie do nieprzytomności, budził koło obcego człowieka a jeśli nie zaciągnął się zielem to tylko dlatego, że nikt mu go nie zaproponował. Dla Polski będzie lepiej jeśli nie będziesz pisał tak socrealistycznie zniechęcających komentarzy o Donaldzie Tusku.
Pozdrawiam
staruszek,
bardzo płomiennie i pouczająco.
Tym nie mniej tutaj nie pogardę chodzi, ale o nierobienie z Kresów jakiegoś utraconego „jak u pana boga za piecem”, zmiecionego przez historię „jak w uchu”.
Swoją drogą nie bardzo rozumiem dlaczego dyskusja na ten temat wlała się na ten blog. Zupełnie niepotrzebnie. Jeden blog wystarczy.
Pozdrawiam.
Staruszek 8.25
Blyskotliwe chwyty retoryczne dzialaja raczej przy sensownych figurach.Stylistycznych.I sensownych zestawieniach. Co ma wspolnego Chmielnicki z abstraktem Tewje ? I gdzie Zaporozhie a gdzie Lemkowszczyzna ? Ulamek bez mianownika jest gowno wart, uczyli i rzeczownik bez rodzajnika tez tyle samo.
Jestesmy „polskie pany”, bo panszczyzniani uciekali na Zaporopzhie i tak powstala Ukraina z cala Kozaczyzna. Narod z ludu. Ponadto, „polskie pany” jest tez w rosyjskim, iroicznie.
Te „manifesty kulturowe” powstaly w Romantyzmie, modne wtedy bylo jechac na stepy i piac o egzotyce.
Tyle o figurach autora.Raczej pretensjonalnych i malo odkrywczych.
„Przejedliśmy zboże z ich ziem i przejedzenia wychodowaliśmy honor każący palnąć sobie w łeb, bo przy jednym z biesiadnych stołów zabrakło pieczystego.” Ukrainskie zboze,wegiel,nafta, wyeksploatowane bez reszty,to raczej polityka ZSRR.Mocno naciagane metafory podkreslaja tylko ambicje autora, nie jego przekaz.
Po porzadku: Amishe nie robia mebli „w stylu Ludwika”, robia proste stolki i stoly. A ktory Ludwik ile razy sie kapal, znowu podkresla pretensjomalna retoryke i naciagane porownania.
„Zamiast budowania uczymy nasze dzieci pogardy dla mchu i paproci.
Taka gmina.” – Zeby bylo smieszniej, Autor moglby pojsc w botanike i dalsze cytaty z kabaretu, i o Puszkinie.
W sumie tekst skladny, zrozumialy, ale Autor winien byc ostrozniejszy z figurami. Prowokuja do „szczypania”.
Lex,
mnie również bawi wyciągnięcie słowa „lewak” w odniesieniu do dyskusji o Osamie.
antonius,
Eichmann miał zaplecze w postaci państwa argentyńskiego, przesiąkniętego na wskroś „emigrantami z ODESSY” i ich sympatykami w administracji i w rządzie argentyńskim. W takich uwarunkowaniach oficjalne żądanie ekstradycji ze strony Izraela doprowawdziłoby raczej do niekończących się korowodów prawnych (samo ustalnie tożsamości Eichmanna, oficjalnie uznanego za zmarłego na wniosek żony, która potem dołączyła do męża w Argentynie), a biorąc pod uwagę istnienie wtedy doskonale rozwiniętej sieci „samopomocy” wśród hitlerowców mieszkających w Ameryce Płd., Eichmann/Ricardo Klement wyparowałby, podobnie jak Mengele. W związku z tym przeciwstawianie Osamy z jego zapleczem terrorystycznym Eichmannowi, który nie miał wsparcia ze strony państwa niemieckiego jest niewłaściwe. Eichmann oficjalnie nie żył, Ricardo Klement był obywatelem argentyńskim, południowo-amerykańska siatka organizacyjna byłych hitlerowców wiedziała kim jest Ricardo Klement, a więc mógł on liczyć na niezbędne wsparcie z jej strony, i to przy cichym poparciu lub przynajmniej przy neutralnej sympatii ze strony niezwykle gościnej dla hitlerowców Argentyny. Podobnie jak Al-Q i Osama w Pakistanie.
Pozdrawiam
antoniusie
Procesem Eichmanna bliżej nie interesowałem się, ani wówczas w 1961 r ani później. Było – minęło. Zresztą w 1961 r uczyłem sie prawa ( na II roku) i co tu duzo mówić – miałem o nim dość mgliste pojęcie. 🙂
Zauważył Pan że za Eichmannem nie stała żadna poważna organizacja więc Izrael nie miał się czego obawiać. Po 50 latach wiemy, że istotnie – nie miał czego, ale jednak sie obawiał (Izrael). Tu co nieco na ten temat:
http://www.trzeciarzesza.info/proces-eichmanna-r4.htm
(W linkowanej publikacji polecam zwłaszcza fragment ( w pierwszym akapicie) przywołujący opinię New York Times’a na temat oceny aktu porwania Eichmanna. W kontekście „sprawy” ObL bardzo znamienna zmiana ocen, prawda ?).
Ale ad rem: ma Pan również rację, że za ObL stała i stoi międzynarodowa organizacja i obaw przed aktami terrorystycznymi mającymi prowadzić do uwolnienia bin Ladena lub wpłynąć na wyrok w jego sprawie ( gdyby doszło do procesu) nie można traktować lekko. Liczni komentatorzy ( nie tylko blogowi) kwestionują jednak „potęgę” al Kaidy i jej obecne mozliwości, choć niebezpieczeństwa zamachów terrorystycznych wykluczyć nie można i nie należy. Tyle tylko, że i obecnie, po śmierci bin Ladena niebezpieczeństwo takie motywowane zemstą – odwetem także istnieje i nikt go nie lekceważy. Czy śmierć bin Ladena coś tu zmieniła ?
Przyszłość pokaże czy to jest realne zagrożenie czy „strachy na lachy”. Realności takiego zagrożenia w przypadku procesu już nie zweryfikujemy.
Jeszcze, nawiązując do „co/kto za kim stoi”. Przecież przeciwko ObL stanęło największe mocarstwo współczesnego świata z całym jego potencjałem i możliwościami. I takiej potęgi nie stać na zorganizowanie i przeprowadzenie procesu ?
*
Ja sam rozpoczynając swoje pisanie na temat śmierci bin Ladena ( u p. Paradowskiej – 03.05. godz. 12,12 ) przyznałem się do pewnej ambiwalencji bo ocena prawna „kłóciła mi się” ( i kłóci ) z oceną polityczną, nawet w sprawie „pogwałcenia” suwerenności „Pakistanu,
( gdyż zdaję sobie sprawę, że gdyby Amerykanie o akcji powiedzieli Pakistańczykom – Osama bin Laden najprawdopodobniej – cieszył by się życiem nadal).
Tak więc, o ile jestem w stanie zrozumieć polityczne racje, którymi kierowali się Amerykanie to – podobnie jak np. Jacobsky zaakceptować ich – jako prawnik (były) – nie mogę gdyż mogłoby to wskazywać, że uległem dysocjacyjnemu zaburzeniu osobowości
( po „naszemu” : rozdwojeniu jaźni).
Na czołówce wczorajszej „GW” znowu te same kwękania o „hossie na BILLINGI”, o tym ile to już milionów (czy nawet miliardów, nie pamiętam) bitów danych zażądała policja i wszystkie pozostałe jedenaście służb. Cicho o tym w narodzie, a to przeszkadza „topowym” celebrytom szklanego ekranu i innych mediów tzw. opiniotwórczych, bo gangsterzy i inni łamiący prawo boją się z nimi rozmawiać (a co to za dziennikarz, który tylko komentuje konferencje prasowe ministrów?). Nawet nie przypominam sobie, czy wspomniano w rzeczonym artykule „GW” o tym, co wyjaśniał już ktoś z rządu w Sejmie, w ramach interpelacji (że ta ogromna liczba w Polsce wynika z konieczności, zgodnie z naszym prawem, rejestrowania każdego zapytania, podczas gdy w wielu krajach Zach. Europy dostęp tych służb (głównie policji i skarbówki), które mają go niejako z automatu NIE jest, w odróżnieniu od tego, jak to jest u nas, rejestrowany; ani o tym, że – należy przypuszczać, iż w znacznej mierze jako wynik tej inwigilacji, głównie świata przestępczego, bo tak jest on w Polsce rozpowszechniony – znacznie i ciągle spada subiektywne poczucie korupcji i faktyczna przestępczość, w tym głównie gospodarcza.
Ale to fraszka. Nie o tym chciałem, tylko o tym ABSURDALNYM wręcz NIEDOPASOWANIU problemów, jakie martwią nas na blogach „Polityki”, a tym co martwi tzw. „zwykłych” ludzi (przypuszczam, że jest ich co najmniej 100 razy więcej).
Dziś jechałem SKM-ką, czyli kolejką trójmiejską. Na jednym z przystanków wsiadała klasa dzieciaków z podstawówki, zapędzana przez dwie nauczycielki. Twarze nauczycielek zmęczone, sterane, markotne, stroskane, zaniedbane. Wyglądały tak na czterdziestkę może, ale na pewno były znacznie młodsze.
Część dzieci znalazła po jakiejś chwili dwa wolne miejsca, na których, jak ptaszki na gałęzi, usiadły po trzy. Reszta chwiała się (kolejka szarpie) w nieklimatyzowanym zaduchu w upalny dzień. Wiadomo, szkół przecież nie stać na autokary wynajmowane na dzienne wycieczki, jesteśmy biednym krajem, i większość (zdecydowana) problemów społecznych wynika z BRAKU PIENIĘDZY (w portfelach obywateli, a więc i w kasie państwa).
Na dwóch siedzeniach, obok siebie, jechała para, on i ona, około dwudziestolatków. On wytatuowany cały, dosłownie granatowy, za wyjątkiem twarzy i czerepu. Ona nie zupełne dno, coś mu tłumaczyła (on głośno, z rechotem czytał i komentował teksty z bezpłatnej gazetki, jakie poniewierają się po takich pociągach), a więc ona tłumaczyła mu coś o „płucach ptaków i ssaków”. Rozmawiali głośno, używając, oboje, ciągle i nieustannie wulgaryzmów (które pewnie dla nich takimi nie są). Cały czas popijali z dużych puszek Specjala (ulubione piwo kolesiów i ich dziewczyn). On siedział z wyciągniętymi nogami, tak że inna młoda pasażerka wyraźnie obawiała się poprosić go o podciągnięcie nóg, żeby mogła usiąść. Dopiero gdy wsiadł postawny starszy mężczyzna, bez słowa usiadł i „koleś” ledwo zdążył cofnąć nogi (para jechała chyba na mecz „Arki” w Gdyni dziś). Zastanawiałem się, co powinienem zrobić. Zwrócić uwagę? Interweniować u konduktora, kontrolerów (ale gdzie, nie było ich). Ludzie odwracają głowy, ja też. Usprawiedliwiałem się: przecież nikogo nie biją.
Całe szczęście, że wymizerowane nauczycielki nie miały głowy, żeby zwrócić uwagę parce choćby na ich język (chociaż wyobrażam sobie, że na niejednym blogu pojawiłyby się wyższościowe pouczenia, że przecież powinny). Zresztą, ludzie są poirytowani, bo w związku z Euro trwa ciągła przebudowa torów i peronów, i SKM-ka jeździ w kratkę.
Jestem pewien, ze nikt w tym wagonie SKM-ki, w całym pociągu, ba na całej trasie z Gdańska do Gdyni, a może i nawet w całym Trójmieście, nie jest w NAJMNIEJSZYM nawet stopniu zaniepokojony tym strasznym pogwałceniem praw obywatelskich, o którym pisze wciąż „GW”. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo ODLEGLI jesteśmy od spraw nękających ludzi w tym kraju, gdy zajmujemy się opisywaniem rzeczywistości przez pryzmat naszych doświadczeń wakacyjnych czy innych lektur El Pais.
Całe szczęście, że jest rząd (i partia go wspierająca), który właśnie tym się zajmuje, co zajmuje ludzi.
Gdy czytam te molnarowskie historyjki z morałem o dobrym chłopaku z sąsiedztwa i złym chłopaku z kolejki SKM przypomina mi sie blogowicz o nicku Bernard, który pisywał tu pod koniec IVRP. Była to postać kultowa, żarliwy wyznawca Prezesa i jego brata, pis-owiec oddany ruchowi bezgranicznie. Bernard był twardy, żaden argument nie był wstanie go do wiary pis-owskiej zniechęcić. Pamietam, że gdy kraj od politycznej gorączki trząsł się w posadach – tuż przed upadkiem rządu Prezesa – Bernard też dla relaksu blogowiczów pisywał dydaktyczne historyjki o tym jakie problemy mają tzw „zwykli ludzie” – w odróżnieniu od zbuntowanych elit. Nie zapomnę jak opisywał brzeg Wisły w niedzielne, upalne przepołudnie po którym szli brodząc do kolan w wodzie mężczyźni. Szli z dziećmi za rękę a w wolnych dłoniach trzymali butelki piwa. I tak szli pociągając z butelek, wpatrzeni w przestrzeń i usmiechnięci, bo Polska się zmieniała na lepsze dzieki geniuszowi Prezesa i jego partii.
Potem rząd Prezesa upadł z hukiem a ja przestałem pisać na blogach – nawet do nich nie zaglądalem. Po roku chyba odnalazłem Bernarda w Salonie24. Odszedł stąd i tam załozyl swój blog autorski. Pisze do dziś to samo.
Ale i tu tematyka „zwykłych ludzi” i ich problemów w ujęciu bukolicznym jest wciąż podnoszona. Tyle się tylko zmieniło, że faceci znad Wisły jeżdżą teraz kolejką SKM. Ale tak samo się uśmiechają wierząc w geniusz kolejnego przywodcy.
Pozdrawiam
Kleofas pisze: 2011-05-11 o godz. 12:05
Dziekuje za ocenę mego tekstu o polskich panach.
Poczatkowy fragment Pańskiej recenzji: „Ulamek bez mianownika jest gowno wart” zwalnia mnie z pełniejszej odpowiedzi na Pańską krytykę.
Mój tekst był reakcją na pogardliwe wzmianki o repatriantach zza Buga po IIWŚ.
Pan odebrał go jako jednostkę wyodrębnioną z kontekstu blogów e-Polityki.
Wbrew Pańskim sugestiom uważam, że mego tekstu Pan nie zrozumiał.
Może nasi koledzy zza Antlantyku wyprowadzą Pana z błędu co do Amiszów.
4 minuty przed Pańskim komentarzem wstawiony został komentarz Jacobsky’go.
Podzielam jego krytykę iluzji „jak u pana boga za piecem”. Już nie pamiętam, co mnie skłoniło do umieszczenia tego tekstu tu. Chyba zdanie Lewego Polaka:
„To prawda, ze romantyczni giganci pojawili sie na kresach.”
Z wykształcenia jestem matematykiem. Pańskie uwagi o ułamkach pozwalają mi sądzić, że nie potrafi Pan zastąpić 0,(9) jednym znakiem. Taka globalna gmina.
Jeszcze o KIBOLACH.
A właściwie o NAS („wszyscy jesteśmy kibolami”).
Nie, nie. Nie o tym, że PiS twierdzi, iż to … rząd wywołał „zamieszki w Bydgoszczy” (dla niezorientowanych: chodzi o skopanie operatorki telewizyjnej, zdemolowanie krzesełek, barierek, płotów, murawy, użycie rac i innych środków pirotechnicznych, rasistowskie i faszystowskie śpiewy chóralne … w miejscu publicznym, na stadionie SPORTOWYM, podczas imprezy … sportowej, finału PUCHARU POLSKI (pucharu pełnego taniego piwa i marychy? których zapewne w bród tam było), przez … reprezentantów ok. 6 tys. kibiców – fanów …dyscypliny SPORTOWEJ. Pozostali, bo sprzedano jeszcze dodatkowo 4 tys. biletów dla zwykłych ludzi, zapewne nie byli molestowani).
Ale nie o tym. Chodzi mi o dzisiejsze wypowiedzi, po „spotkaniu” z premierem, dwóch prominentnych działaczy tego SPORTU:
„Prezes piłkarskiej Ekstraklasy SA Andrzej Rusko powiedział: Dokonaliśmy szczerej oceny sytuacji, ustaliliśmy, gdzie były zaniechania. Każda ze stron nie do końca wywiązywała się ze swoich obowiązków”.
„Przewodniczący rady nadzorczej tej organizacji Jacek Masiota z zadowoleniem przyjął stwierdzenie premiera, że państwo polskie ponosi część winy za obecną sytuację, gdyż nienależycie egzekwowało przepisy prawa.” (oba cyt. za gazeta.pl)
No i proszę: ci dwaj faceci, z zadowoleniem przyjmują, że to nie oni, że to państwo polskie.
Co za kibolski rechot po tym się rozlega. Przy nim marudzenie PiS to jak piski małej myszki.
Szanowny Kartko,
Twoja wielomiesieczna dyskusja z mw na temat Tuska juz cie znuzyla i chyba zaczela irytowac no i masz: zawsze byles wyrozumialy, lagodny, ale mw tak cie drazni, bo jest rownie plodny a moze nawet bardziej niz ty, ze stales sie zlosliwy, co dotyczczas bylo nie do pomyslenia. Mw przedstawil taka sobie historyjke z SKM, taki maly realizm nad ktorym mogles przejsc do porzadku, ale autor tej wstrzasajacej historii wywoluje juz u ciebie alergie, wiec mu przywaliles porownujac go do jakiegos pisowskiego Bernarda, ktory wierzy w geniusz kolejnego przywodcy.
Jakis czas temu mialem gorszy dzien i przyczepil sie do mnie Kleofas, zarzucajac mi gledzenie. Po wnikliwym rozpatrzeniu sprawy stwierdzilem, ze mial on sposo racji, chociaz mogl byc bardziej wyrozumialy wobec starszego kolegi. Ale Kleofas podobnie jak absolwent ma swoj temperament(wlasnie przyczepil sie do staruszka) ale ty gentelman blogowy doprawdy nie widze powodu dla ktorego tak zlosliwie potraktowales mw.
Pozdrawiam
LP
Kartka z P. (05-11 o godz. 11:29)
Jak pisza „Dulscy”, jak pisza – „smieszy mnie wciagania slowa ‚lewak’ … ” – to ciagle mylse, ze to ja, ze do mnie sie odnosi. Ale jak czytam o kims, kto „patrząc na świat z pozycji liberalnych jak nikt zna pokrętne meandry i reakcje duszy człowieka w momentach (np finasowo) ryzykownych lub krytycznych”, to dalibog, nie wiem o kogo chodzi …
nadal jest CAPICHA
SZKODA WYSILKU , po co tu bywac
@telegraphic observer z 1812
Bo o te meandry chodzi. Kto widział inne niż pokrętne niech da znać.
Lewy Polaku
A ja mam wrażenie, że z Mw dobrze się bawimy. I chyba tak należy interpretować te nasze polemiki. No bo czy ja mogę poważnie potraktować komentarz Mw, faceta obeznanego z psychologią, gdy pisze o kibolach, że demolują pod wpływem „marychy”. Przecież Mw dobrze wie, że pod wpływem THC nic się nie demoluje a wręcz przeciwnie – z uśmiechem łagodnego baranka kontempluje. Jak napisał klasyk kontemplując wazon z kwiatami – „”Mój słuch stał się cudownie czuły. Naprawdę słyszałem dźwięki kolorów. Z ich błękitów, zieleni i żółci docierały do mnie dźwięki o doskonałej wyrazistości”. Gdzie tu demolowanie stadionow?
Tak więc spokojnie – to tylko inspirująca konwencja prowadzenia rozmowy.
Pozdrawiam
@kartka z podróży z 1112
Z racji wieku jesteśmy hipokrytami … Że niby XXI? On miał być wiekiem nie hipokryzji, a mistycyzmu albo wcale go miało nie być. Powiedział jeden gościu na M. Nie Makarenko i możliwe, że na jakąś inną literę alfabetu, na pewno pamiętam tylko, że łacińskiego.
Telegraphick Observer
Nie wiem co napisac. To zdanie ze mnie samo wyszło jak błysk prawdy, ktorego czasem doznajemy w momentach uniesień.
Pozdrawiam
Ponieważ zacząłem dziś o SKM-ce, więc wyjaśnię, dlaczego w ogóle tam się znalazłem (zazwyczaj jeżdżę samochodem). Otóż, auto było w warsztacie (rozrząd! kupa forsy). A ponieważ pogoda lipcowa, no to nad morzem…nad morze. Pojechałem więc do Orłowa (to między Sopotem a Gdynią właściwą), zszedłem do mola orłowskiego (zaraz koło domku, w którym Żeromski pisał „Wiatr od morza”) i dalej już plażą do Sopotu (wracałem do domu też SKM-ką).
Na plaży, co jakiś czas, śliczne młode kobiety, już doskonale (tzn. lekko) opalone, utrwalały to na słońcu. Najczęściej z małymi dziećmi! A więc nie „mewki” z wyższej półki (które już zjeżdżają do Trójmiasta na ‚sezon’), ale żony bogatych mięśniaków, dilerów oraz menedżerów pracujących po 16 – 18 godzin na dobę w filiach zagranicznych firm, a często też na Zachodzie (przyjeżdżają tu co któryś weekend). Oni oczywiście wybierają najlepsze dziewczyny, śliczne jak nie wiem co, często studentki, nie na tyle inteligentne, żeby wiązać swe życie „karierą” zawodową, ale wystarczająco sprytne, aby wiedzieć, że nie ma co sobie życia marnować „w pracy”, skoro „warunki” pozwalają inaczej. Kilka takich rodzin mieszka w moim apartamentowcu: te wysokie dziewczyny (najczęściej, ale nie tylko, blondyny), jak modelki, jeżdżą drogimi SUV-ami (Q7, V70), pilnują swych małych synków (ubranych zupełnie inaczej niż te dzieci z podstawówki, które widziałem w SKM) i pilnują diety oraz opalenizny, bo mąż, gdy przyjeżdża w weekend do domu, chce „żeby wszystko grało”, ehm, ehm).
Potem, już na plaży w samym Sopocie, blisko Grand Hotelu, w otwieranych dopiero na sezon barach, ogródkach barowych, plażowych i hotelowych restauracji, pod parasolami i markizami, w samo południe, w dzień jak najbardziej roboczy (zależy dla kogo…) widziałem grupki innych blondyn, nieco bardziej „wyzywających” zachowaniem, w większych gronach, często w towarzystwie kilku osiłków, tych zazwyczaj w kolorowych okularach, kolorowych t-shirtach, świetnych szortach, popijających piwo (wąska szklanka takiego piwa w, np., „Black Pearl” kolo Grandu kosztuje tyle co kilka co najmniej puszek Specjala a 0,5 l w Tesco). „Dziewczyny” te wyglądają na pewniejsze siebie, nie tak „doskonałe” fizycznie jak te poprzednio widziane, ale też świetne, krzykliwiej ubrane, niepracujące (w południe). Ci faceci (średnia wieku na oko poniżej trzydziestki) też nie.
Potem wracałem SKM-ką, ale to było ledwo co po południu (z pracy ludzie wracają między 4. a 7.), więc w kolejce było tylko kilku podsypiających, zmarnowanych życiem starych mężczyzn, nieco więcej starszych i w średnim wieku kobiet (na turystów jeszcze za wcześnie), spoconych, zmachanych, jeśli która miała nawet lakierowane paznokcie, to było to już dawno, emalia mocno się łuszczyła. Dużo było też młodych i b. młodych dziewczyn, wszystkie chciały wyglądać „great”, ale żadna w tym przedziale, gdzie jechałem, nie wyglądała. Rozmawiały o tym, jaki będzie tłok, gdy będą wracały, ile będzie gdzieś tam znowu stania, trochę sms-owały, ale głównie podsypiały, zmęczone, bo pewnie pracują na zmiany przy różnych kasach i innych sprzątaniach, albo jako ekspedientki w „budkach” i „butikach” centrum Gdańska.
Chciałem tych ludzi, i tych na plaży, i tych w kolejce, zapytać, czy słyszeli coś o podsłuchiwaniu przez służby, o ograniczaniu ich praw obywatelskich, ale zrobiło mi się głupio. Nie będę przecież robił z siebie idioty….
mw pisze: 2011-05-11 o godz. 13:39
„jak bardzo ODLEGLI jesteśmy od spraw nękających ludzi w tym kraju, gdy zajmujemy się opisywaniem rzeczywistości przez pryzmat naszych doświadczeń wakacyjnych czy innych lektur El Pais.”
Czy to byly słowa gentelmena?
Kartka się odciął, a na to Lewy Polak:
„ty gentelman blogowy doprawdy nie widze powodu dla ktorego tak zlosliwie potraktowales mw.
Pozdrawiam
LP”
Dla dostrzeżenia powodu przeczytaj Lewy oba teksty.
Kartka pisze, że ICH boli dzisiaj i nie widać szans aby jutro przestało.
mw pisze, że trzeba się w przyszłości tym bólem zająć.
Oba teksty kończą się docinkami.
A PiSowi rośnie.
Być może w listopadzie napiszesz Lewy o majowych pieszczotach obu panów.
Obawiam się, że będziesz widział rzeczy drastyczne.
Ty Lewy łagódź. Taki trening przyda się wszystkim. Także niegrzecznie urodzonym i niewychowanym. Wszyscy czterej jesteśmy po kolacji i nie drżymy o jutro. A piszemy o ludziach zrozpaczonych. Ty Lewy nie przysypiaj i powstrzymuj odruchy. Kartka widzi zagubionych zabugoli w sąsiedztwie o których ględzą dżentelmeni z kongesówki.
Ty Lewy pojedź na weekend do Jeleniej Góry. To zobaczysz czego Ci brak w widzeniu.
Pozdrawiam Was wszystkich trzech serdecznie.
Mw z godz. 19:36
Fajny tekst – w końcu bez nachalnego bez dydaktyzmu. Zupełnie inaczej się czyta. Dobrze ci wychodzi behawioralny opis rzeczywistości.
Pozdrawiam
Ps. Ci „niepracujący” faceci w ogrodkach koło Grand Hotelu po prostu wiedzą, że nie należy beztrosko pleść o interesach przez telefon. Faktycznie gdybyś im zwrócił na tak oczywistę rzecz uwagę wyszedłbyś „na idiotę”
Widziałem gdzieś, w „Życiu na wyspach” dobry cytat, nawet cały akapit, a jeszcze lepiej – dwa, trzy stroniczki nawet, dla podbudowania mojego ledwo brawurowego spostrzeżenia, że (mw: 05-11 o godz. 19:36) jest świeżą, nie „pimpimoniczną”(?) literaturą, nie poezją oczywiście, i co z tego, że blogową. Jak go znajdę dziś wieczorem, to go wklepię, ale czy to takie ważne?
Narrator to jest ktoś. Jego zajęcie jest inne niż całej reszty świata, nie musi być wariat farbowany. Może nawet z autorem dzielić punkt widzenia. I ten dystans do języka – cudzysłowy, hm.
@Miłosz, Wat to fascynaci światem. Wszystko chcieli wiedzieć, wszystko spróbować zrozumieć, a przynajmniej nazwać. To ich różni od wielu współczesnych intelektualistów pokroju choćby Krasnodębskiego czy Staniszkis, a jeszcze bardziej od polityków. którzy nie są niczego ciekawi. Oni już wszystko wiedzą najlepiej.
Wiadomo. Faszyści, kaczyści i filateliści nie są niczego ciekawi. Wobec nieostrej definicji faszyzmu, kaczyzmu i filatelizmu (tak!) definicja dla wolno myślicieli: nie są niczego ciekawi ci, którzy nie kolegują się z redaktorem Szostkiewiczem i kolegami redaktora Szostkiewicza, z którymi koleguje się redaktor Szostkiewicz. Gdyby ktoś nadal nie rozumiał, proszę zapytać redaktora Szostkiewicza. On wszystko wie lepiej.
Ceptec
Dzięki za uważne czytanie i uwagi
Pozdrawiam
@staruszek
Z powodu ładnej pogody ,z opóźnienie wszedłem do „Gry w klasy”.
Już za takie zdanie:
A po cichu zamawiamy u nich meble w stylu Ludwika co to się trzy razy w życiu kąpał.
przechodzisz do „klasyki blogów Polityki”.
Będą się Ciebie moje wnuki uczyć. Nie muszą rozumieć wszystkiego. Dziadek też nie rozumie wszystkiego. Tłumaczę im, że staruszka trzeba czytać tak, jak się słucha starej muzyki dworskiej.
Nie utop się, proszę.
PS
Kleofas jest zazdrosny
Kartka 21:16
Good shot.
stasieku 21:27
Ale za to Ludwik miał hemoroidy nacinane ZŁOTYM nożykiem!!!
Stasieku
„…staruszka trzeba czytać tak, jak się słucha starej muzyki dworskiej… .” Bardzo pieknie to ująłeś. W Staruszku po prostu można się zaczytać.
Pozdrawiam
Eric Arthur Blair
Chyba spytam red. Szostkiewicza o definicję wolno mysliciela (chodzi o wolnomysliciela, czy tego, co wolno mysli?). A może któryś z jego przyjaciól mi odpowie?
Ani w ząb nie rozumiem, co pan miał na myśli.
P.S. Gratuluję nicka!
Staruszku,Jeszcze raz przeczytalem wpisy mw i Kartki i nie wiem, dlaczego zarzuciles mi, ze czytam nieuwaznie. Ale niech tam.
Lubie cie staruszku i lubie jak mnie pieszczotliwie nazywasz Lewym, ale zwracam ci uwage, ze w ten spsob znika przeslanie, ktore zawarte jest w moim nicku Lewy Polak. Nie chodzi o to ze ja nachalnie pragne podkreslac, ze jestem Polakiem. Nick ten wybralem sobie, poniewaz chcialem byc jak najdalej od smrodu, ktory widzielaja Prawi Polacy.
Kartka 2125
Niehonorowo wyszło, wszyscy na Kartkę. Mój strzał miał być w meandry. W końcu jak ktoś wystawia to co pisze na widok publiczny … Nieważne. Odtąd zakaz strzelania do pianisty. Niech strzelają starzy huzarzy z czego który chce. Rację m Staruszek, PiSowi rośnie. A jeśli nawet wybory wygra Trump, Kaczystan gwarantowany.
LEWY POLAK z 0820
Nick nawet najlepszy w tym celu nie wystarczy, trzeba jeszcze wiedzieć skąd wieje wiatr 🙂
Kartko! Też lubię „słuchać” staruszka, ale raczej jak jazzu nowoorleanskiego i bluesa.
ceptec pisze:
2011-05-12 o godz. 08:34
„A jeśli nawet wybory wygra Trump, Kaczystan gwarantowany.”
Ceptec
Trump już przegrał i nie wybory tylko w kulki i mistrzem Świata został łapówkarz Higgins. A na początku Trump tak się dobrze zapowiadał, bo już w eliminacjach rozwalił mistrza Świata, Robertsona.
Pozdrawiam, Nemer
Nemer tez ogladam kulki. Ale mnie sie nie podobal zarozumialy Trump. Skad wiesze , ze Higgins jest lapowkarzem ?
Pozdrawiam
LP
@Ani w ząb nie rozumiem, co pan miał na myśli.
I na tym polega problem 🙂
Nemer, z 1056
No wiem, nie wygra, ale pomyślałem, że gdyby przeczytał ten komentarz, to może ucieszyłby się, że ktoś o nim w kraju za Wielką Wodą w ogóle słyszał i się osobiście odnosi. A ten Higgins jak wygra w kulki i mu za to zapłacą to sobie kupuje następne zwycięstwa? A my tu w kółko o polskim piekle. Pozdro.
Dziękuję Stasieku i Kartce z Podróży za miłe słowa.
Chyba jednak bardziej niż pochwały przyjaciół ucieszyłyby słowa uznania innych woec innych. Nie potrafię w tej chwili dobrać odpowiednich słów dla wyrażenia myśli przewodniej, więc posłużę się hasłem wymyślonym przez kogoś innego: naszość.
Janina Paradowska swój świezy felieton o pisowskim Wielkim Projekcie w papierowej Polityce zakończyla tak:
„Elita pisowska nie ma żadnych wątpliwości, że racja jest tylko po jej stronie. Dlatego ten projekt budowany na strachach i uprzedzeniach nie powinien być zlekceważony i pozostawiony bez odpowiedzi.”
Zwracam uwagę na określnik „tylko”.
Z zaintersowaniem odnotowuję erozję jedności w obozie PiS. Nic nowego.
Oderwanie się od PiSu grupy PJN, śmielej strofujące PiS głosy krytyczne publicystów przychylnych tej partii określane są przez Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenie jako zdrada. Wcielając się w papierowej Polityce w rolę przewodniczącego komisji maturalnej Daniel Passent „oblewa” pogodnego młodego nauczyciela i publicystę Jana Wróbla za niewierność PiSowi. Wróbel jest częstym gościem w audycjach Janiny Paradowskiej i echa jego tam obecności można odnaleźć na blogu „Skrót myślowy” Pani Redaktor. Otóż okazało się, że Jasio nie jest „ich”, nie jest „nasz”, jest mamusi i tatusia przywoływanych przez
Pana Daniela na konsultacje, bo Jasio nie dojrzał do samodzielności. Otóż wystarczy szkoła podstawowa, aby wiedzieć, że trzej Polacy mają cztery poglądy. Dzisiejsze. Jutro będą mieli nowe. Bo pogląd Polaka składa się z całej prawdy i pełnej racji ubranych w sztylety nienawistnych słów slangu.
Nadużywane ostatnio określenie zabetonowania sceny poliycznej wynika zapewne z bezwiednego przeniesienia na scenę polityki scenografii dyskotekowej oraz spektakli rozrywkowych. Migające światła, głośne łupu-cupu i pijany kamerzysta huśtany na masztowym wysięgniku fachowo zwanym kranem.
I na tą stabilną scenę leje się woda komentarzy nie niosąca okrętu nadziei.
Od czasu do czasu na powierzchni dostrzegamy jakiś płynący smieć: podpisanie listy płac i skok na wagary, zażalenie że 14 tys. PLN to za mało, wdzieranie się bojówek do cudzych siedzib. Od czasu do czasu wrzuci ktoś do nurtu peta ziołowego skręta, półżywego klienta agencji towarzyskiej co to chciał darmo, krzesło stadionowe lub rozczarowanie „dupa nie zawodnik”.
Lub obietnicę. Obietnicę skrzętnie zapisze sobie w Schowku (po naszemu: Clipboard) Kartka z Podróży. I nie pomoże przytoczenie historyjki o Jasiu namawiającego Marysię na odwiedziny lasu. I Jasiowe wyrzekanie się czynienia ewentualnej Marysinej krzywdy też nie pomoże. Marysia dowlecze się ze zlamaną nóżką na dyżurną izbę przyjęć i już po ośmiu godzinach kuśtykając gipsowym butem Marysia westchnie, ze na co innego liczyła.
I tylko fanatycy pokroju Jarosława Kaczyńskiego mają coś rzeczywiście ważnego do powiedzenia. To ON i jego garstka epigonów przedwojennej inteligencji mają program wyłącznej racji. Życie poza PiSem nie ma racji bytu. Gdy dojdzie do władzy nie będzie także racji żywnościowych dla antyPiSu. Przyszły trudno czasy – od Kalisza po Toruń głodowe przychody.
Na tą chwilę jest jeszcze względny spokój. Ale już jutro przypomni się obserwatorom sceny politycznej, że Kartka z Podróży z uporem maniaka jak doktor Korzybski próbował naprawiać polszczyznę: ten kraj to jest nasz kraj.
Odpowiadając na wezwanie Janiny Paradowskiej krzyczę: nasz kraj jest wiedziony przez zmory przeszłości na pustnię błędów – językowych i logicznych.
Protestujmy przeciw majowemu projektowi przewrotu! Jarosław Kaczyński chce mieć Polskę na własność. To nie jest rwanie kawałków postawu sukna.
On chce eksterminacji milionów Polaków i wciela się w Lota. Bo nie ma żony i dzieci. Ocknijcie się Polacy z egoizmu i pasywności. W przeciwnym razie będziemy umierali na łodziach płynących na Borholm jak ci co nie chcieli raju Kadafiego.
Aby się do obalenia Wielkiego Kaczego Projektu przygotować zaprzestańcie przeciskać łączami internetowymi gówno jak Kleofas. Tak prymitywnymi środkami jakimi Kleofas strzela (ułamkowymi), nie zwalczymy szaleńca o udziale 0,001 w populacji twierdzącego, że Polska jest jego. Ja Was blogowicze nie odsyłam jak Kleofas na prywatny blog. Ja Was za przykładem Andrzeja Sikorowskiego wzywam: pójdźmy na 0,(9) = 1, czyli na całość.
Takie wspólne działanie wymaga uznania, że racja należy do NAS.
Wiem. Boli. Wiem. Nie starcza na omastę, a nawet niekiedy na chleb.
Ale Wielki Projekt PiSu oznajmia, że miliony z nas nie mają racji bytu.
Jarosław Kaczyński uważa, że nocami odwiedzacie Sodomę i Gomorę.
I zdradzacie go o świcie.
Więc gotów jest rzucić Wasze dzieci, bracia i siostry na szaniec swojej chwały.
Bo uzurpatorzy nie chcą przyznać, że Putin obejmując Tuska wyszeptał:
„Brzozy żal!” Jarosław Kaczyński z przedwojennej inteligencji zrozumiał TYLKO Dyzmowe: „Tylko sałatki żal!”
Gdy się nie przeciwstawicie zwolennikom pozostawienia na terytorium Polski tylko garstki bezgrzesznch jak w Wielkim Projekcie, to figiel o Marysi i Jasiu może być żartem z pogrzebu. Bezgrzeszni są niezwykle niebezpieczni. Oni chcą zasłużyć na niebo urządzeniem nam piekła.
Tak rozumiem wezwanie Pani Janiny Paradowskiej do zabetonowania polskiego piekła jak uszkodzonego reaktora.
LEWY POLAK pisze:
2011-05-12 o godz. 11:10
„Nemer tez ogladam kulki. Ale mnie sie nie podobal zarozumialy Trump. Skad wiesze , ze Higgins jest lapowkarzem ?”
Witam, LEWY POLAKU
A bo wysłuchałem tej taśmy na której przedstawiał koncepcję przegrania kilku frejmów na odpowiednie zamówienie i na podstawie tych informacji, które nosiły się w necie, to gdybym ja był w tej całej komisji dyscyplinarnej, to za sam ten tekst, który wygłosił nie wyłgał by się u mnie tymi kitami, które później głosił. Ta dziennikarska prowokacja wobec niego, moim zdaniem, była dużo lepiej przygotowana niż tych partaczy z ekipy naszego Jarosława Kw stosunku do Leppera.
Nie interesuję się jakoś specjalnie tym sportem, więc trudno mi ocenić postawę Trumpa, jaki to człowiek i nie znam cech jego charakteru. Może i dobrze, że teraz dostał w skórę, to może spokornieje, bo małolat jest i dlatego jeszcze trochę bym mu odpuścił. Zobaczymy co będzie dalej.
Lubię to oglądać, bo sam sobie trochę pukam w kulki (raz w tygodniu), żeby powyginać ramolejące przeguby.
Pozdrawiam, Nemer
ceptec pisze:
2011-05-12 o godz. 11:44
„A ten Higgins jak wygra w kulki i mu za to zapłacą to sobie kupuje następne zwycięstwa?”
Witam Ceptec’a
Ten skubaniec chciał sprzedać! zwycięstwo, bo jest w kulki napradę dobry ale jakoś go już nie lubię.
Pozdrawiam, Nemer
Staruszek, z 1210
0,001 to to na pewno nie jest. To jest mniej więcej 50/50. Jak w mieszkaniu Kazika i na tej jego murem podzielonej ulicy. Naprawdę mniej więcej fifty-fifty i da się to stwierdzić także tam, gdzie SKM-ka nie jeździ, poczta ledwo działa i kartek z podróży nikt ani nie wysyła ani nie czyta, a Kleofas to ten, co jednym czasem szedł z Łukaszem. Guana w kosmosie lata pełno, ale to, którego mieliby nie przeciskać łączami ci, którzy mieliby go nie przeciskać jest naprawdę wysokiej jakości, szkoda byłoby, bo nie wiadomo, jakie gówno zaraz wskoczy na to miejsce. Zresztą Kleofas jest potrzebny nie tylko po to, żeby dawać innym poczucie wyższości. Monotonia to w ogóle przykra rzecz, niedobra i nudna. Zawsze tak było, zanim jeszcze zaczęto tyle mówić o różnorodności. A obowiązkowa jednomyślność to w ogóle horror, niech się nie waży wracać. Gdyby jednak mimo wszystko wróciła … to przynajmniej wiemy, jak się zachować, w kontestacji jesteśmy zaprawieni. Chociaż podejrzewam, że teraz wszyscy zdolni do noszenia broni, a niezdolni do uznania Kaczystanu za swoją ojczyznę, po prostu prysną. Ale nie popłyną łodziami, arki też nie zbudują. Kupią sobie tanie bilety przez Internet. Takie czasy, Staruszku.
Eric Arthur Blair
Problem w tym, że wyraża pan niezbornie i niejasno swoje myśli. I tylko na to chaciałam zwrócić uwagę. Polemizować nie ma więc z czym.
@Problem w tym, że wyraża pan niezbornie i niejasno swoje myśli.
Problem w tym, że ‚pani’ tak twierdzi. Wnoszę, że pozytywna opinia o moim nicku miała słabe umocowanie w rzeczywistości 🙂
Dzieki za dobry tekst o wyborach w Kanadzie – w Polsce tak malo sie mowi o tym kraju. A jesli sie zastanowic, mantra kampanii Harpera – ja wam daje dobrobyt i stabiizacje, jesli wam to odpowiada na nastepne 4 lata, dajcie mi rzad wiekszosciowy, bo jak nie to manna i spokoj moga sie skonczyc – to cos do skopiowania przez kampanie Tuska i PO. Proste, i dziala!
Mam pytanie:
Czy to wiersz napisany przez Czesława Miłosza we Lwowie w 1939 roku,
wydrukowany w miejscowej prasie za zezwoleniem władz radzieckich
i nagrodzony specjalną nagrodą Stalina?
1. Runą w łunach, spłoną w pożarach
Krzyże Kościołów, krzyże ofiarne
I w bezpowrotnym zgubi się szlaku
Z Lechickiej ziemi Orzeł Polaków
3. Na ziemskim globie flagi czerwone
Będą na chwałę grały jak dzwony
Czerwona Armia i wódz jej Stalin
Odwiecznych wrogów swoich obali
2. O słońce jasne, wodzu Stalinie
Niech władza Twoja nigdy nie zginie
Niech jako orłów prowadzi z gniazda
Rosji i Kremla płonąca gwiazda
4. Zmienisz się rychło w wieku godzinie
Polsko, a twoje córy i syny
Wiara i każdy krzyż na mogile
U stóp nam legnie w prochu i pyle.
Jeśli tak, to czy aytor biografii wspomniał o tym utworze. Rad będę za informację. Dzięki.
UCIECZKA OD POLSKIEGO PIEKLA KONIECZNA ,ALE ZA PARE TYGODNI MUSZE WROCIC .BOJE SIE ,ZE JEZELI NIE WYGRAM BIOGRAFII MILOSZA FRANASZKA W TP ,TO NIE BEDZIE MNIE NA NIA STAC ,A PODCZYTYWANIE TEJ CEGLY W MPIKU DOSC UCIAZLIWE ,BO NIE MA TAM KRZESEL Z OPARCIEM .ALE NIEWAZNE .CZUJE SIE TERAZ W POLSCE KOSZMARNIE ,BO NISZCZY SIEWYBITNEGO PREMIERA -NIE WIEM ZA CO -,PEWNIE ZA TO ,ZE JARKACZ CHCE RZADZIC I ZMOBILIZOWAL WSZYSTKO I WSZYSTKICH PRZECIW WLADZY .JEST JUZ Z KIBOLAMI ,JAKAS PODEJRZANA MLODZIEZA ,KTORA NIE WIE,CO TO KONSERWATYZM .PREZYDENT TEZ SIENIE PODOBA ,BO JEST USMIECHNIETY ,RADOSNY I NIE JEST PONURYM ,JADOWITYM ,KLAMLIWYM KACZYNSKIM .JAK TU WYTRZYMAC W TYM KRAJU ,KTORY PO PAPIEZU JEST O CALE NIEBO GORSZY ,BO -JAK PRZEWIDYWAL LIPSKI -ZAWROT GLOWY I AMOK KOSMICZNEJ MEGALOMANII POLAKOM PRZEWROCILA W GLOWIE I ZEPSULA DO RESZTY I TAK JUZ OKROPNY CHARAKTER .NIE JESTEM JUZ DUMNA Z POLAKOW ,BO I ZA CO ?