Prezydencka debata TV: poproszę!
Telewizyjna debata kandydatów na prezydenta musi być. Przełamałaby surrealizm, w jakim żyjemy od Smoleńska. Nie ma co dywagować, po co. To już jest rozstrzygnięte. Przez 20 lat III RP przywykliśmy do telewizyjnych pojedynków prezydenckich pretendentów. Nie ma na razie powodów, by od tej tradycji odchodzić. Jest ona elementem obecnej demokratycznej kultury politycznej.
Można jednak zastanawiać się, JAK ta debata ma wyglądać, czy nie przydałaby się jakieś korekty formuły. Debata automatycznie kojarzy nam się właśnie z pojedynkiem. Naprzeciw siebie stają dwaj rywale i pokazują, co potrafią. Jak sobie radzą, zależy przede wszystkim od ich talentów, umiejętności i przygotowania.
Ale także od kompetencji moderatora i atmosfery w studiu TV, zwłaszcza jeśli prócz kandydatów, jest w nim publiczność. Wreszcie, a to też istotne, od realizacji telewizyjnej i takich niby drobiazgów jak wygląd, zachowanie czy ubiór bohaterów widowiska (bo niewątpliwie debata jest widowiskiem i ten, kto to rozumie, ma większe szanse sukcesu). Pamiętamy perlisty pot na twarzy przegranego Nixona i aroganckie odzywki przegranego Wałęsy do Kwaśniewskiego.
Teraz mamy spór o to, czy debata powinna być otwarta dla wszystkich czy tylko dla dwóch najsilniejszych kandydatów. Najsilniejszych poparciem sondażowym, bo niekoniecznie merytorycznie. To jest ważny spór i trudny problem. Oczywiście tylko przed pierwszą turą, kiedy stawka jest jeszcze kilkuosobowa. Bardziej demokratycznie byłoby posadzić przed kamerami wszystkich zarejestrowanych i aktywnych kandydatów. Ale telewizyjnie to byłoby trudne do zniesienia.
Szczerze mówiąc nie mam większej ciekawości tego, co powiedzieliby panowie Jurek, Ziętek, Korwin Mikke, Lepper czy Morawiecki, a nawet Pawlak. Wysoce przewidywalne jest też, przyznaję, co powiedzą panowie Kaczyński, Komorowski, Napieralski i Olechowski. Ale ta czwórka, no może jednak i Pawlak, są w grze, pozostali są poza nią. A ponieważ czterech dyskutantów telewizja jeszcze może unieść realizacyjnie, a dobrze przygotowany moderator jest w stanie nad taką liczbą debatujących zapanować, to jestem za debatą czterech. I naturalnie za debatą Wielkiej Dwójki przed ewentualną drugą turą.
Kandydaci niewybieralni mogą zaprezentować się wyborcom w innych formach i formułach. W USA na prezydenta startuje multum osób, do ogólnokrajowej decydującej przedwyborczej debaty TV dopuszcza się tylko dwóch najsilniejszych kandydatów.
Rad bym był także obejrzeć debatę albo bez publiczności w studio, albo z publicznością milczącą. Presja w postaci oklasków za i buczenia przeciw któremuś kandydatowi to już za wiele dobrego. Taka zasada obowiązywała podczas debat telewizyjnych liderów trzech największych partii w niedawnych wyborach brytyjskich (startowało około 50).
Konkluzja:
Debata TV – jak najbardziej!
Przed pierwszą turą: główna czwórka Kaczyński, Komorowski, Napieralski, Olechowski
Przed drugą -naturalnie tylko Wielka Dwójka, (najprawdopodobniej) Kaczyński z Komorowskim
Z jednym wysoce profesjonalnym moderatorem (niekoniecznie dziennikarzem)
Z publicznością w studiu ale milczącą.
To bym lubił!
XXXX
Hanna; no proszę, prawie cud, PiS i antyPiS mogą się zgodzić co do Simone Weil. Reszta uwag w weekend.
Hasła kampanii
Najpierw o dwóch sprawach, które wyławiam z dyskusji jako problemy. Po co pisać o hasłach, to pierwszy, czy dziennikarze mają prawo do poglądów, to drugi. Pisać o hasłach można i warto, bo to część logo-sfery, przestrzeni w jakiej społeczeństwo porozumiewa się z sobą. Jestem z wykształcenia polonistą; kiedy studiowałem w latach 70 modne były semiotyka i strukturalizm, coś z tamtych fascynacji wciąż jest we mnie. Nie chodzi tak naprawdę, które hasło lepsze, lecz o to, jaki zawiera komunikat o nadawcy, a także jak wyobraża sobie tego hasła odbiorcę. W tym sensie hasła wyborcze są kopalnią wiedzy politycznej i socjologicznej. Co do roli dziennikarzy. Kolejne nieporozumienie. A czemuż to dziennikarze mieliby udawać, że nie mają poglądów i sympatii politycznych, zwłaszcza przed wyborami? To fikcja i obłuda. Komentowanie na tym polega, Nicku Białas, by przedstawić swój sąd odbiorcy i pomóc mu w ten sposób wyrobić sobie własny sąd w danej sprawie. Nie narzucać, tylko dzielić się refleksją i doświadczeniem. Oczywiście nie należy tego mieszać z nakazem obiektywnej informacji. To jest domena dziennikarzy informacyjnych. To oni powinni być neutralni. Publicyści neutralni to sprzeczność w założeniu. Atenka, Gajdowski – ależ niepodanie informacji o jakiejś nagrodzie to nie jest cenzura! Jacobsky, fajne te pisowskie sentencje, dodałbym taką, Gdyby PiS rządził Polską, wyglądałaby jak?, zgadnij Koteczku! Kecaj, hasła OK., Radecki – jeszcze bardziej OK., Michał – tak jest, PAK, bingo! Jak miło przeczytać kogoś ze słuchem językowym. Kartka z podróży – dobrze, niech kocur łowi. Kartka, Hanna i inni, ciekawa wymiana poglądów o Kościele i wierze, dzięki. Atenka, przepraszam, ale ten wpis o Wałęsach w USA przypomniał mi, że w wyśmiewaniu się z ludzi prostych w wielkim świecie zawsze można liczyć na pewien typ lewicowców; Danuta w Sztokholmie, odbierając Nobla w imieniu Lecha urzekała naturalną godnością. Monteskiusz, staq – ciekawe wpisy, w znacznym stopniu pokrewne mojemu myśleniu.
Komentarze
A co z pozostałymi kandydatami? Dlaczego oni nie mieliby brać udziału w debacie? Apeluję o myślenie podczas pisania artykułu!
Szczerze mówiąc nie mam większej ciekawości tego, co Pan pisze. Miło Panu to czytać?
Nieprawda, że przez 20 lat. Czy w 1990r. była debata Wałęsa – Tymiński ? Nie. Gdyby wtedy doszło do debaty to pan Stanisław miałby szansę przekonać do siebie większość i być może wygrałby. Jeśli nie sfałszowano by wyników. Zamiast debaty urządzono nagonkę, oskarżając Tymińskiego o rzeczy, których nie zrobił.
Panie Adamie
Podoba mi się Pana koncepcja. Debaty mogłyby przełamać inercję i monotematyczność tej kampanii. Myślę, że powodzenie debaty zależałoby od moderatora i poddawanych przez niego tematów. No bo gdybym miał znów słuchać monologów o katastrofie smoleńskiej i powodzi to byłaby „załamka”. Tym bardziej, że kandydaci już o niczym innym chyba nie umieją mówić. A ja mam nadzieję, że seria katastrof się skończy i życie w końcu wróci do „normy”. Więc wolałbym aby moderator skłonił ich do mówienia o przyszłości i to w kontekście trudnych problemów – np kościół a państwo, wizja modernizacji kraju, wizja Unii Europejskiej i Polski w Unii bo akurat to mi się wydaje ważne.
Pozdrawiam
Nie udało mi się znaleźć propozycji Kornela Morawieckiego dotyczącej debaty, ale pamiętam, że było w niej napisane, że kandydaci w pierwszej części powinni wypowiadać się każdy osobno na te same tematy, przy czym nie powinni słyszeć siebie nawzajem. To są właśnie równe szanse!
STOP MOHEROWEJ RP!
Skończmy w 1 turze wyborów z IV RP i nową, obłudną odsłoną Jarosława….
Pamiętajcie – nie głosując albo głosując na kandydatów bez szans tak naprawdę oddajecie swoje głosy na Jarosława i jeszcze bardziej mobilizujecie jego MOHEROWE SZEREGI!
Przepraszam, jeżeli byłem niemiły. Tylko fajniej byłoby gdyby zaapelował Pan o debatę wszystkich dziesięciu kandydatów.
Dziś, ogłaszając propozycję objęcia stanowiska prezesa NBP dla Marka Belki, Pan Komorowski stwierdził, że jest on obecnie zastępcą sekretarza generalnego ONZ. Panie Komorowski, panie Komorowski skąd Pan taką wiedzę wyciągnął? Belka jest sekretarzem wykonawczym Komisji Gospodarczej ONZ ds. Europy (UNECE).
Moze wstydził się znów wystapić z kartką z Wikipedii jak wtedy kiedy mówił co zwołuje (Radę Bezpieczeństwa Narodowego), bo nie wiedział co to jest. Ale z pewnością wiedziałby gdyby zwoływał Radę Ocalenia Narodowego – pewnie niedługo zmieni się nazwa. W końcu Komorowski jest magistrem historii, więc ma do niej sentyment, szczególnie tej związanej z jego kompanem wyjazdu do Moskwy panem Jaruzelskim.
A tak swoją drogą, nie uważacie za rzecz symboliczną, że pierwszy czat z wyborcami pan marszałek odbył właśnie z Moskwy, na tle Placu Czerwonego.
Po dzisiejszych wypowiedziach Kaczyńskiego i Komorowskiego, wyraźnie widać coraz większe obawy pana marszałka. Kaczyński powiedział wyraźnie, że chce takiej debaty, ażeby wyborcy mogli wyrobić sobie zdanie chociażby na temat różnic jakie dzielą obydwu kandydatów, a Komorowski i owszem też się zgadza, ale czeka na heroldów z tamtej strony (czyżby z dwoma nagimi mieczami?). Nie wróżę Panu Gafie Komorowskiemu zwycięstwa w tym zmaganiu na słowa, tym bardziej że codziennie przekonuje mnie on swoją lichością wiedzy – dzisiaj znowu się nie popisał wiedzą o funkcji, jaką pełni Marek Belka w międzynarodowych instytucjach. Gdyby takim nieuctwem popisał się ktokolwiek z lewicy to, „biuro prasowe” pękałoby ze śmiechu, ale marszałek sejmu z PO może pleść bzdury zupełnie bezkarnie i na każdy temat, bezstronni dziennikarze nazwą to drobnymi potknięciami lub gafami. Z każdym dniem nabieram przekonania, że Tusk głowi się coraz bardziej, nad storpedowaniem takiej debaty, musi tylko znaleźć przekonywujący argument dla szaraczków.
Pan redaktor jest zdania, że debata musi być i pisze jak to widzi. Nie ma w tym nic z czym bym się nie mógł zgodzić:
– debata tylko dla dwóch kandydatów, którzy osiągnęli największe poparcie w sondażach,
– publiczność podczas takiej debaty zasiada wyłącznie przed telewizorami,
– kandydatów przepytują kompetentni dziennikarze specjalizujący się w konkretnej tematyce (żadnych pań Olejnik i panów Semka),
– forma debaty zbliżona do tej, jaką mogliśmy oglądać przed wyborami parlamentarnymi w Wielkiej Brytanii,
– żadnej bezpośredniej wymiany zdań pomiędzy kandydatami, tylko odpowiedzi na pytania dziennikarzy.
Witam. Niestety, na selekcji zaciążył czynnik subiektywny 🙂 jeśli bowiem już miałoby być czterech kandydatów, to reprezentujących partie obecne w Sejmie, a więc Pawlak zamiast Olechowskiego. Należy zauważyć, że lider PSL jest ponadto wicepremierem i ministrem gospodarki, czyli oprócz Komorowskiego, już teraz najwyżej postawionym spośród wszystkich kandydatów, z możliwościami, z władzą, chociażby w kwestii usuwania skutków powodzi. Zgodzę się natomiast, iż trudno Pawlaka słuchać, wlaściwie jest to zadanie niemal beznadziejne, mówi jak robot, używając dziwnej nowomowy, perfekcyjnie ucieka od tematu, nie odpowiadając na pytania, zwłaszcza niewygodne. Nie powinien moim zdaniem kandydować, ale cóż. Tak więc chyba jednak piątka musiałaby panów być, jak pięć palców u ręki, przy założeniu, że Olechowskiemu dajemy fory (a wcale nie jest pewne, czy wygra z Lepperem np.). Pozdrawiam.
A może debata z sondażem na bieżąc zamiast publiczności w studio ?
A ja się obawiam, że nową starą metodę niedopowiedzeń i mętnych aluzji Jarosław Kaczyński uskuteczniałby także w debacie. „Czy się zmieniłem? Pozostawiam to inteligencji Polaków”. W ten sposób można też odpowiadać na pytania bardziej ogólne, dot. gospodarki czy polityki zagranicznej. Zresztą J. K. już zapowiedział, że jeśli będzie prezydentem nadal będzie korygował linię rządu w tej sprawie. Jak? Tego się dowiemy gdy wygra. Jeśli do tego dojdą niejasne sugestie pod adresem najważniejszego konkurenta, debata może zostać położona sabotażem jednego z debatujących.
Mimo to życzyłbym sobie takiej dyskusji w formule zaproponowanej przez Redaktora. Wbrew ciągotkom egalitarnym niektórych z komentatorów (@Piotr) nie widzę większego sensu zapraszania do studia marginalnych graczy, ze względów czysto pragmatycznych. Debata z udziałem ponad dziesiątki uczestników stałaby się telewizyjnie niestrawna i mdła lub powierzchowna – albo trwałaby bardzo długo, albo każdy miałby zbyt mało czasu na sensowny wywód. Nie mówię już o niemożności bezpośredniego odnoszenia się do wypowiedzi konkurentów, mielibyśmy festiwal monologów.
W tej kampanii każdy coś próbuje, ale i tak ludzie myślą tylko o Smoleńsku. Nie ułatwiają rozważnego namysłu nad kandydaturami media, które codziennie przynoszą nam wieści (choćby jedno zdanie szeregowego polityka partii!) na ten temat. Jakubiak to, Hoffman tamto, Klich to. I tak dalej. Trudno zająć się czym innym, jeśli kolejne analizy hipotetycznych możliwości stają się drugim lub trzecim newsem głównych wydań serwisów informacyjnych. Wszyscy teraz myślą o powodzi i zapisach z czarnych skrzynek. Trudno to będzie zmienić w ciągu trzech tygodni.
Przyszłość jest zawsze mniej lub bardziej iluzoryczna, zapowiedzi polityków prawie nigdy się nie spełniają. Można oceniać jedynie na podstawie faktów (jak mówi posłanka Kempa: gdzie są fokty?) – konkretnych zachowań, nie deklaracji jeśli te nie korespondują z realną tendencją.
@Piotrze, dałbyś spokój – to jest blog, Gospodarz może sobie spokojnie pisać co ma ochotę oglądać a co nie. To tylko luźne uwagi. Odpręż się i ciesz się życiem 🙂
Mogłoby się wydawać, że ograniczanie grona dyskutantów do czterech najsilniejszych jest niedemokratyczne, bo każdy z nich powinien mieć jednakową szansę na zaprezentowanie się. Ale przecież każdy z nich miał mnóstwo czasu i możliwości, żeby się pokazać od najlepszej strony – całe swoje życie! Kampania powinna być zaledwie przypomnieniem, wyraźnym zarysowaniem różnic między kandydatami. To nie jest moment, żeby lansować się od początku.
Telewizja publiczna bezustannie kieruje się badaniami opinii publicznej, decydując się co wyemitować, a co nie. Przykład? Głupawych seriali jest mnóstwo, a ciekawych programów kulturalnych – jak na lekarstwo. Czemu? Bo tego chce większość. Nie jest to moja wymarzona sytuacja, ale skoro już tak jest, to niech już i z kandydatami będzie podobnie 🙂
Mnie się osobiście pomysł Gospodarza podoba. Gdybym miał wyrazić swoje preferencje, dodałbym jeszcze do listy Pawlaka – nie głosuję na PSL, ale on potrafi zaskoczyć niezwykle celną myślą, mógłby wzbogacić dyskusję.
Swoją drogą pomysł, żeby moderator nie był dziennikarzem (na przykład politologiem?) co najmniej wart rozważenia! Niechże ktoś wreszcie wymusi na czołowych politykach jasne stanowiska w najważniejszych sprawach!
Witam, sprawę debaty postawiłbym nawet ostrzej: nie będzie debaty lub debat telewizyjnych – niech nie liczą na frekwencję. To, w końcu chodzi również o ich kariery osobiste, realizację prywatnych ambicji i nieźle płatną robotę. W związku z tym, jakaś forma listu motywacyjnego się należy, wraz z konkretami – dlaczegoż to jeden, drugi, piąty czy dziesiąty pan uważa, że może być prezydentem RP.
Oczywiście, debata ukierunkowana merytorycznie, bez mistyki partyjno-ideowej, ale na temat realizacji uprawnień prezydenta wobec suwerena, władzy ustawodawczej, ewentualnych zmian ustrojowych, zagadnień współpracy z rządem, planów wobec prezydencji Polski w UE oraz wizji realizacji programów rozwojowych Unii po 2013 roku, a także problematyka rozdzielności Państwa i Kościoła (państwo wyznaniowe, czy świeckie).
Miejmy nadzieję, że seria nieszczęść i katastrof skończyła się – to jednak obawiam się (jako agnostyk / heretyk), że wyczerpała się cierpliwość opatrzności. Pozdrawiam.
Ja mam swoją teorię na to wszystko. Rozróżniam „dyskusję” od „przedstawiania poglądów”. To, co się dzieje pomiędzy politykami to nie jest żadna „dyskusja” tylko „przedstawianie poglądów”. „Dyskusja” mogłaby być wtedy, gdy dajmy na to jesteśmy radnymi gminnymi i dostaliśmy 350 mln złotych na drogi i dyskutujemy razem z przeciwnikami politycznymi, na jakie drogi przeznaczyć te pieniądze. W takiej dyskusji nie może być „przedstawiania poglądów”, bo w ich wyniku nie powstaje konsensus, a w wyniku „dyskusji” tak.
W związku z tym dla mnie osobiście debata telewizyjna jest bez sensu, skoro to jest tylko „przedstawianie poglądów”, to należy ułożyć wnikliwą ankietę ze wszystkimi pytaniami, kandydaci w tym samym momencie w różnych miejscach różnym dziennikarzom odpowiadaliby na konkretne pytania. Np: o stosunek kandydata do:
1. ograniczenia kompetencji i prerogatyw prezydenckich,
2. zwierzchnictwa nad armią,
3. zmian w Konstytucji RP,
4. większego zaangażowania się Polski w sprawy unijne,
5. wojny w Afganistanie
itd poprzez opiekę zdrowotną, emigrację, aborcję, Kościół aż po teczki IPNu.
zapraszajac do debaty czterech p.Adam pokazuje, że mysli. Ilu ludzi w Polsce jest w stanie zainteresowac swoim bełkotem Korwin-Mikke i jemu podobni?
Aż mnie korci, by w imię równych szans zaproponować rozgrywanie wyborów metodą pucharową, w każdej turze kolejno dwie serie debat (w ‚swojej’ i ‚nieswojej’ telewizji) i głosowanie. Czyli w pierwszej turze pięć pojedynków (dobór pojedynkowiczów przez losowanie). W drugiej — dwa pojedynki (i ktoś wylosowany dostaje wolną kartę na przejście do kolejnej tury), podobnie z trzecią turą (pojedynek i wolna karta). I wreszcie wielki finał w czwartej turze 😀
Pan Adam Szostkiewicz wpisał
Rad bym był także obejrzeć debatę albo bez publiczności w studio, albo z publicznością milczącą. Presja w postaci oklasków za i buczenia przeciw któremuś kandydatowi to już za wiele dobrego.
Pełna zgoda, to buczenie, oklaski, jakakolwiek reakcja publiki zgromadzonej wg niejasnego klucza, sprowadza poważny element kampanii do widowiska medialnego, zatem zniechęca widza do polityki.
Ja jednak w tym komentarzu chcę się zastanowić nad sensem tej debaty w ogóle.
J. Kaczyński, nieludzko zraniony, będzie trudnym celem ataku politycznego. IV RP ma krew na rękach, wiele złamanych życiorysów, bezlik pretensji do IV RP jest faktem ? to wszystko „zawdzięczamy” JK. Winimy także JK za upierdliwą prezydenturę, w pełni świadomi, że JK był de facto prezydentem. Nie ciągnę dalej tego wątku, aby zminimalizować w komentarzu ble, ble.
Proszę się w takich okolicznościach postawić w sytuacji
B. Komorowskiego. Przecież debata to atak i kontratak, a nie krawaty. Debata to stopniowanie agresji, trzymanie najcięższych argumentów do końca aby „załadować” i wyjść z uśmiechem.
Bardzo mnie ciekawią głosy Państwa w tej sprawie.
PS
Nie znoszę PIS, życzyłem im najgorzej jako szkodnikom Polski, ale bardzo, bardzo mi żal J. Kaczyńskiego. Jego wejście do ringu po katastrofie, zawsze będzie dla mnie zagadką psychologiczną.
Podzielam Pana poglądy w sprawie debaty ale pozwolę sobie na ogólniejszą wypowiedź.
Moim zdaniem zasadnicze znaczenie dla wyborów, dla PIS i dla kraju ma stan psychiczny Jarosława Kaczyńskiego po tragedii smoleńskiej. Strata brata-bliźniaka, z którym osiągnął niezwykłe sukcesy polityczne, jest trudną do określenia krzywdą, bólem, traumą, szokiem. Zawalił mu się świat.
Na całe życie pozostał mi moment aresztowania mego ojca przez dwóch żandarmów niemieckich w 1942 roku i omdlenie mojej matki. To był mój jedyny w życiu „śmiertelny ból i strach”. Ojciec został następnie zamordowany na Pawiaku. Wyzwoliłem się z tego koszmaru przez zemstę. Zmiażdżyłem III Rzeszę, powiesiłem na stryczkach jej elitę i zabrałem blisko 200.000 kilometrów kwadratowych pięknego kraju. Oczywiście nie ja osobiście lecz armia polska i jej sojusznicy. W latach 90-tych współpracowałem z wieloma Niemcami i zaprzyjaźniłem się bo uważam nasze rachunki za wyrównane.
Jestem przekonany, że tylko zemsta może wyzwolić Jarosława Kaczyńskiego z jego wielkiej traumy. Jak u wieszcza: „..zemsta, zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem a choćby mimo Boga.” Użył już kiedyś zwrotu „Inni szatani byli tam czynni.” Pochówek na Wawelu jest tu pierwszym, małym krokiem, pomrukiem wulkanu politycznego, który wcześniej czy później wybuchnie i wstrząśnie krajem. Nie ma żony ani dzieci, które mogłyby stanowić hamulec.
Konieczna jest tu głęboka analiza i pomoc najwybitniejszych psychologów.
PAK, zupełnie słusznie Cię korci. Sprawa jest na tyle poważna, że powinna się odbyć przy otwartej kurtynie dla wszystkich kandydatów i z pełną świadomością, że należy sprostać konkretnym i merytorycznym kryteriom wyboru. Co do kandydatów – to mamy takich, na jakich załugujemy.
Rozgrywka (w takiej, czy innej formie) mogłaby się odbyć w pierwszych dwóch tygodniach czerwca. Pozdrawiam.
Piotrek!
Poszukaj belki we własnym oku, a nie zwracaj uwagi innym.
1. „Belka jest sekretarzem wykonawczym Komisji Gospodarczej ONZ ds. Europy (UNECE)”. Nie „jest”, a „był” – w latach 2005 – 2008. Aktualnie jest dyrektorem Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
2. Dokładniej mówiąc jest to Europejska Komisja Gospodarcza.
3. Człowieka w randze sekretarza EKG popularnie tytułuje się w ONZ zastępcą sekretarza generalnego.
Ponieważ reszta to są insynuacje, więc proszę Cię, wyjaśnij mi na spokojnie, na jakiej podstawie piszesz, że:
1. Komorowski jest kompanem Jaruzelskiego? Że go zabrał do samolotu?
2. „rzecz symboliczną, że pierwszy czat z wyborcami pan marszałek odbył właśnie z Moskwy, na tle Placu Czerwonego”. Pytam się, czego to jest symbol? Możesz sprecyzować?
Kartka z podróży pisze:
2010-05-27 o godz. 22:10
Ale z Ciebie Kartku idealista… (albo ja się marudna robię, hehe)
Będzie debata, będzie rozczarowanie.
Zatoniemy w żałobnym lukrze i licytacji, kto da więcej dla powodzian. Potem polecą obelgi z cylku „to nie my, ale wy”.
A na koniec będzie już jak zwykle:
„- pan jest głupi
– nie, to pan jest głupi”.
(zamiast głupi wstawiamy – ZOMO, komuch, złodziej, jak tam kto lubi)
Zresztą o czym miałby mówić taki kandydat? Prezydent ma podpisywać nominacje ambasadorskie i generalskie, ma reprezentować z kwiatkami i we fraku gdzie trzeba, ma mieć uśmiechniętą żonę, żeby fotki fajne wychodziły. A tak w ogóle, to mogłoby go wcale nie być i też by źle nie było. Ot, paru pasibrzuchów w kancelarii i okolicach na utrzymaniu mniej.
Alla!
Czyli wychodzi na moje. Zresztą prawie identyczną propozycję dali niezależnie ode mnie Monteskiusz i Jaf opole, a podobne Jacobsky i MaliNeo w końcówce swojego komentarza.
mnie debata akurat tych kandydatów nie jest potrzebna … znam ich od 20 lat i czym mnie zaskoczą? … może nowymi kłamstwami? …
Przyznam, że nie znajduję argumentów, dlaczego przed pierwszą turą nie mieliby debatować wszyscy zarejestrowani kandydaci – w końcu zebranie min. 100 tys. podpisów to dowód konkretnego miejsca na orbicie politycznej, a tym samym prawo do wypowiedzenia się w tej czy innej formie z pomocą mass mediów.
Zgadzam się jednak, że formuła takiej debaty byłaby nieznośna, ale być może jest sposób. Pisał Pan kiedyś, że chętnie widziałby w prasie publikacje własne ważniejszych polityków (z naciskiem na własne) – być może debata przed I turą mogłaby przybrać formę np. dodatku prezydenckiego do ważniejszych tytułów prasowych w kraju, w którym sami kandydaci wypowiedzieliby się konkretnie na ten sam zadany temat – wyobrażenie przyszłego kształtu prezydentury, udziału w polityce zagranicznej, relacji z rządem, inicjatyw ustawodawczych itp.
Wiem, że po informację drukowaną sięga ograniczona liczba Polaków, ale jeśli debata w TV miałaby się ograniczyć do konkursu min, krawatów i docinków, to jaki jest jej sens.
Witam,
debata – ok tylko gdzie? Ogląda Pan ostatnio programy telewizji publicznej, więc chyba wie, że nie ma szansy na zorganizowanie neutralnej debaty w TVP. Natomiast nie sądzę, aby PiS zaakceptował warunki, które mogłaby stworzyć np. TVN 24.
dla mnie debata jest niepotrzebna ponieważ oceniam kandydatów na podstawie tego co już wiem o nich i nie chce słuchać obietnic pt. „co zrobię jak zostanę wybrany” bo to kiełbasa wyborcza. Stawiam na Komorowskiego bo Prezes Kaczyński nie wzbudza we mnie ani krzty zaufania.
@Piotr 2010-05-27 o godz. 22:05
Szczerze mówiąc nie mam większej ciekawości tego, co Pan pisze. Miło Panu to czytać?
A to takie proste Piotrze – nie czytaj.
Albo nie obrzucaj…
Alla
Wielu Blogowiczów i Gospodarz zwracają mi uwagę na pesymizm moich komentarzy – pewnie po części mają rację. Tak więc przyjąłem nocą w dobrej wierze i z pozytywnym nastawieniem pomysł Gospodarza. Jasne, że aby pomysł wypalił trzeba pokonać pewne trudności.
Po pierwsze znaleźć telewizję, która nie będzie się bała przeprowadzić wolnej debaty i przyczynić się – jak myślę – do kompromitacji mniejszej lub większej kandydatów.
Po drugie należy znaleźć moderatora o niezależnej i silnej intelektualnie pozycji – w każdym razie w kraju. No i na tyle inteligentnego by potrafił wygrzebać coś interesującego spod banałów i bredni wygłaszanych przez kandydatów.
Po trzecie dyskusja powinna dotyczyć problemów realnych związanych z przyszłością a nie dyrdymał, którymi nas na okrągło karmią. Jest więc o czym mówić.
Po czwarte należałoby skłonić kandydatów do takiego publicznego egzaminu – na razie jak widać się do tego nie palą.
Efekty mogłyby byc ciekawe i co najważniejsze zmienić preferencje wyborcze elektoratu.
Ale oczywiście masz rację, że to pomysł idealistyczny – nigdy do takiej szczerej do bólu debaty nie dojdzie. Przecież ona obnażyła by tragiczny stan kadr tego systemu. No ale mówimy przecież o pewnej idei.
Pozdrawiam serdecznie
Pomysł debaty kandydatów z najmocniejszym poparciem chyba nie przejdzie, bo w imię pewnych zasad również ci słabsi mają prawo do opowiadania głupot w telewizji. I najpewniej wymogą taką możliwość na drodze sądowej, o ile media zdecydują się na debatę tylko niektórych kandydatów. Podobnie, jak Autora, nie interesuje mnie, co pan Ziętek i Morawiecki mają do powiedzenia, ale forsowanie debaty przed pierwszą turą doprowadzi zapewne do tego, że dostaną oni swoją szansę przynudzania. Siłą rzeczy debata stanie się nudna lub groteskowa. Szkoda na to czasu.
Debata przed drugą turą to zupełnie inna sprawa, o ile w ogóle zaistnieje potrzeba dogrywki.
Myślę, że pomysł debaty kandydatów na prezydenta jest dobry, ale zgodnie z zasadą ?jestem za, a nawet przeciw? uważam, że debata aktualnie, w naszych warunkach jest zbędna i to bynajmniej nie z powodów merytorycznych, ale innych (mimo, że rola prezydenta w zarządzaniu krajem jest niewielka, może on jednak być szkodnikiem lub nie, dobrze byłoby więc znać poglądy kandydata na temat podstawowych/najistotniejszych spraw). Inne powody:
A ? jak wiele osób dobrze wiem jak zachowują się wymienieni politycy w realnym świecie, a nie w świecie słów i to mi wystarcza do podjęcia decyzji
B – znaczna część wyborców to wyznawcy, których nic nie przekona
C – ci, do których debata byłaby skierowana, tzn. do nienależących do A lub B, nie interesują się polityką, światem i ich wybór zależałby raczej od umiejętności prezentacyjnych kandydatów niż wskazań merytorycznych, dla pozostałych byłoby to raczej widowisko mniej lub bardziej interesujące
D ? i ostatnia sprawa: jak znaleźć idealnego moderatora wśród dziennikarzy? Jak i kto miałby go/ją wybrać? Raczej zgody w tej sprawie nie widzę, co stwierdzam z prawdziwym żalem.
A ja nie bardzo mam ochote na ogladanie tych samych osob i niby-debaty. W Stanach to rzecz normalna podczas kampanii prezydenckiej, ale z tej niby dyskusji (lub prezentacji, jak kto woli) nic nie wynika. Watpie, czy ktorakolwiek strona prezentuje jakikolwiek program polityczny. „Debata” telewizyjna jest o imponderabiliach osobowosci. Co zostalo z obietnicy Tuska w sprawie kontroli cen zywnosci (slynne ceny kurczakow, uderzajace po kieszeniach najbiedniejszych Polakow) lub reformy ochrony zdrowia? Nie bede analizowal obietnic przedwyborczych Obamy, bo niektore zostaly tylko w slowach i na papierze. W telewizji liczy sie osobowosc telewizyjna. GW Bush byl bardziej ludystyczny niz sen. J. Kerry, a Obama bil na glowe J. McCaine’a. ktory byl dretwy i nudny. Coz z tego, ze M. Romney mial najlepszy program ekonomiczny, ale zrazal publike swoja osobowoscia. S. Palin trafiala do serc „hockey mums”, czyli pospolitych kur domowych, dbajacych o dom, dzieci, SUV i przyjemnosci zycia codziennego.
No coz, sa ludzie w Polsce, ktorzy z jakichs wzgledow sa w stanie wytrzymac gadanine J. Kaczynskiego i zadna debata tego nie zmieni. I na odwrot.
Pozdrawiam
@ stasieku pisze:
Nie znoszę PIS, życzyłem im najgorzej jako szkodnikom Polski, ale bardzo, bardzo mi żal J. Kaczyńskiego. Jego wejście do ringu po katastrofie, zawsze będzie dla mnie zagadką psychologiczną.2010-05-28 o godz. 08:47
Absolutnie nie jest mi żal JK. Ponosi on jedynie konsekwencje własnego postepowania. Sprowadził wiele nieszczęść na niewinnych ludzi. To ten człowiek ponosi moralną odpowiedzialność za awanturę smoleńską zakończoną katastrofą. To ten człowiek odpowiedzialny jest za całe zło IV RP i trzeba byc ślepym żeby nie widzieć, że dąży do jej powtotu.
Ten człowiek ma psychopatyczno-paranoidalną osobowość. Zostało to juz wiele razy dokładnie opisane w latach ubiegłych przez specjalistów.
Czy temu człowiekowi mamy powierzyć własny los, los swoich dzieci, wnuków? Tu nie ma żadnej psychologicznej zagadki. Jest zwyczajna prawidłowość. Owszem, w głowach przyzwoitych ludzi, nie będących profesjonalistami, to sie nie mieści. Prawidłowość prosta jak konstrukcja cepa. Oczywista oczywistość.
Niektóre wizje debaty (np. PAK) są po prostu bezlitosne. Bezlitosne dla telewidzów. No chyba żeby ewakuować debatę z telewizji i urządzić ja w jakiejś sali parafialnej, i wtedy bawić się w eliminacje pucharowe. Nikt o zdrowych zmysłach nie wytrzyma takiego maratonu (nawet w odcinkach) przed telewizorem. Żadna telewizja nie wytrzyma podobnego obciążenia czasu antenowego. Debata to nie mistrzostwa w piłce kopanej. I z tego powodu formuła pucharowa to formuła nie tylko bezlitosna, ale również bez większego sensu praktycznego.
Debata jako taka ma sens wtedy, kiedy zapewni się równość szans kandydatom. Z tego powodu miejsce debaty, osoba moderatora, tryb odpowiedzi, czas na odpowiedź, źródło z którego mają pochodzić pytania (w tym dopuszczenie pewnej puli pytan z zewnątrz, poprzez e-maile, tweetery, facebooki) muszą być ustalone jako konsensus między sztabami wyborczymi poszczególnych kandydatów.
Ilu kandydatów ? Znowu: strona praktyczna powinna mieć pierwszenstwo. Debata to w pewnym sensie show medialny i jako taki musi spełnić swoją rolę w sposób optymalny. Łatwiejsza do opanowania jest debata czerech kandydatów niż dziesięciu. Po godzinie debaty zainteresowanie z reguły leci w dół bardzo mocno, a więc przy 10 kandydatach, po godzinie trwania debaty, każdy z nich będzie miał zaledwie jedna okazję, żeby się wypowiedziec. Bez sensu i bez znaczenia.
Swoją drogą debata powinna mieć miejsce między I i I turą wyborczą, z wiadomych wzgledów.
W tym ze względów praktycznych.
Pozdrawiam.
Żeby być pro PIS-owskim zaślepieńcem, niewiele trzeba…. Żeby być w miarę normalnym potrzeba pozytywnej samooceny i pozytywnego spojrzenia na to czego wspólnie dokonaliśmy, my wszyscy. Nie życzę sobie debat telewizyjnych z wielu powodów, ale przedstawię dwa:
JK – trzeba koniecznie umieścić na politycznym aucie
Komorowski nie jest moim kandydatem, ale jest mniejszym złem, i na niego zamierzam głosować
Jakakolwiek dyskusja tych dwóch panów, jest skazana na publiczną żenadę, i tak każdy ma swoich wyborców – nieprzekonywalnych. Marzyłaby mi się światła i normalna polska z prezydentem, który pojmuje złożoność polityki zagranicznej( odsyłam do niedawnego artykułu J. Żakowskiego), i który nie będzie przeszkadzał w normalnym funkcjonowaniu kraju, który coraz więcej znaczy w Europie.
A ja nie wieze w zadne debaty bo nic to nie zmieni. W Polsce ludzie zaglosuja nie na programy przyszlych prezydentow ani na to co mowia. Maja juz swoje sympatie i nic tego nie zmieni. Sami w Polityce piszecie, ze nie wierzycie w zmiane Kaczynskiego wiec nie ma znaczenia co powie bo i tak wiadomo na kogo zaglosujecie i debata tego nie zmieni. Strata czasu. Komorowski jest bardzo toporny w swoich wypowiedziach, poczucia humoru nie ma zadnego albo raczej ma jak chlop z czworakow a nie hrabia pozal sie Boze. Obraza wszystkich pokolei i w debacie nie mialby szans. Oczywiscie dla Panow Szostkiewicza i Passenta juz wygral debate wiec jego wystep i tak nie ma tu znaczenia. Tylko by obrazil kolejna grupe ludzi. „Kaszaloty” pan hrabia ma we krwi. Moze on z tych hrabiow o ktorych byl dowcip co to: ..oni robia nas a my robimy ich….mowil hrabia wskazujac swojego kamerdynera.
niestety bledu poprawic nie mozna jak juz sie wysle…..
Komentarz do „Piotra” (pierwsze dwie wypowiedzi):
1. Robienie spędu wszystkich kandydatów od Leppera przez Komorowskiego do Olechowskiego nie ma nic wspólnego z postulowanym przez „Piotra” „myśleniem”, podobnie jak wpychanie się w taki „egalitaryzm” na siłę. Jaki wspólny mianownik dla takiej dyskusji znaleźć, żeby nie przerodziło się to w żenującą kakofonię i monologi na bardzo różnym poziomie? TVP , pomimo wszelkich zastrzeżeń w ostatnim czasie, to jednak jeszcze nie magiel!
Lepper już kiedyś próbował „odpytywać” Balcerowicza w sejmie na tematy polityki finansowej ale Balcerowicz (bardzo słusznie!) dyskusji nie podjął. Niektórzy twierdzą ,że nie ma pytań głupich jest jednak całe mnóstwo pytań źle postawionych (zawierających w sobie na ogół niezbyt oryginalną „tezę”, niekiedy celowo obraźliwych, obliczonych na sprowokowanie adwersarza) i do tej kategorii należą pytania lidera Samoobrony z cyklu „Czy pan nie ma na sumieniu jakiejś defraudacji”? (Ja „tylko” pytam!)
Z kolei Marek Jurek intelektualnie mieści się w takiej debacie ale jego światopogląd jest powszechnie znany on sam w swych argumentacjach jest mało elastyczny i debata z jego udziałem grozi zejściem na sprawy ściśle światopoglądowe oraz słownym klinczem nie do rozwikłania a podstawową zaletą każdego przyszłego prezydenta jest jego koncyliacyjność i otwarcie na potrzeby różnych grup obywateli, różnych wyznań oraz niewierzących (piszę to jako zdeklarowany katolik).
2. Jeśli kogoś tekst blogu „niespecjalnie interesuje” to może go po prostu nie czytać!
Uważam, że te „debaty” to szczytowy element rozrywkowego cyrku politycznego, który do niczego nie jest potrzebny. Jeśli kandydat nie przekonał do siebie dotychczasowym zachowaniem na scenie politycznej, poglądami i programem-zamiarami na czas kadencji, a z tym wszystkim powinien zapoznać mnie za pośrednictwem mediów i to o wiele wcześniej w czasie o wiele dłuższym, niz trwanie „debaty”, to napewno na niego nie zagłosuję, jeśli nawet w czasie owej debaty zachowa się błyskotliwie, wykaże refleks, będzie dobrze wymierzał ciosy przeciwnikowi, okaże się zręcznym, charyzmatycznym mówcą, będzie dobrze uszminkowany, ubrany i ufryzowany i dobrze ustawiony przez swoich trenerow od pr. Te zalety mnie nie przekonują i nie są mu potrzebne do dobrego pełnienia funkcji. Oczekuję odpowiedzialności, mądrości, doświadczenia, spolegliwości, uczciwości, inteligencji, wiedzy, kooperatywności, autorytetu, oczywiście, także sprawności ale niekoniecznie błyskotliwości politycznej. Poszukuję kandydata o poglądach społeczno-politycznych zbliżonych do moich. Chyba, że jeden z kandydatów jest dla mnie nie do akceptacji, głosuję wtedy na tego, który go zablokuje, pomimo jego wad: ideałów nie ma.
Ponadto: prezydent RP ma wg. konstytucji zupełnie inne funkcje, niż prezydent USA, Francji czy premier W. Brytanii. On nie RZĄDZI! A w debacie premiowane są „operacyjne”, techniczne kwalifikacje polityczne, potrzebne raczej osobie sprawującej rządy, w parlamencie itp.
I dlaczego fani „debaty” używają uparcie tego obcego słowa, zamiast , np. „dyskusja”? Może chcą w ten sposób coś przykryć, np. swoje ukryte intencje. No bo jeśli ktoś domaga się „debaty czwórki” (nie mówię już o dziesiątce, bo to śmieszne), to może mu chodzić o to, żeby dowartościować, „dopompować” dwóch kandydatów bez żadnych szans w tych wyborach (tu: Napieralski i Olechowski) w ich dalszej działalności politycznej, chociażby w ten sposób, żeby mieli co sprzedać któremuś z dwóch prawdziwych kandydatów w drugiej turze. Co sprzedać? Swoich wyborców. A za co? Tego się nie dowiemy, może później… Panie Redaktorze, niechże Pan nie namawia czytelników „Polityki” do popierania korupcji politycznej.
Niektórzy zwolennicy debaty skarżą się, że nasze życie polityczne im za nudne, za mdłe… To niech idą do kina, do cyrku, na damską walkę w kisielu.
Bo o poważnej dyskusji w gronie czwórki, w ograniczonym czasie „debaty” mowy nie ma (przecież każdy musi mieć prawo choć troszkę „podebatować” z każdym) , byłaby tylko pyskówka znana dobrze z telewizji, a jeśli już dyskusja, to raczej taka gęsi z prosięciem (nie sugeruję, kto lepszy, gęś czy prosię).
Przesłuchanie wszystkich czterech delikwentów przez moderatora – jakiegoś zapewne dziennikarza – to nie dyskusja. Aczkolwiek ci dwaj słabsi zgodzą się pewnie na (prawie) wszystko…:-).
Ale ja jestem człowiekiem kompromisu. W drugiej turze – niech będzie, nawet obejrzę…
Stasieku, a dla mnie zagadką psychologiczną jest Twoje PS.
Dajesz ,,NIE” dla PiS, a łzawe ,,TAK” dla jego wodza, twarzy i duszy – JK.
Czy to można rozdzielić?
Czy można przypuszczać, że – jak tu na blogach Redaktorów Szostkiewicza i Passenta wielokrotnie pisano – dla aberracyjnej, dyktatorskiej osobowości, żądza władzy ustępuje przed zwykłymi, ludzkimi uczuciami?
Bo się Jarek schował, to Cię Stasieku rozczuliło?
Słusznie wg mnie Gospodarz przywiązuje uwagę do Formy debaty.
Ja bym poszedł dalej.
Tak jak w komunikacji interpersonalnej, gdzie ponad 90% komunikatu stanowią sygnały niewerbalne – mowy ciała, przed 7-mioma %-tami treści merytorycznej, tak debatę wygra nie ten, co lepiej przygotuje upierdliwą amunicję, a ten, co potrafi ładnie się złożyć do strzału.
Pan Bronek, choć wali czasem kulą w płot, to w luzackim, swojskim składaniu się, ani chybi lepszy. Debata ze spiętą, kamienną maską Jarka będzie jego.
Gracz pisze: 2010-05-28 o godz. 09:08
Jestem przekonany, że tylko zemsta może wyzwolić Jarosława Kaczyńskiego z jego wielkiej traumy
Jeśli to prawda, to straszna prawda…
do Kartka z podróży 2010-05-28 o godz. 12:18
Jak ja słucham tych banałów, tego gadanie bez kropki, tych oleksowych tautologii, które weszły do obiegu we wszystkich partiach, to zastanawiam się czy jestem za stary aby to znosić, czy są jacyś odbiorcy, których nie ogarnia przynajmniej zniecierpliwienie.
Do kogo ONI to adresują? Gdzie ONI żyją do jasnej ch…y!
A jak ktoś coś powie normalnym tekstem, np. że trzeba się ubezpieczyć, albo jeśli ktoś się zachowa jak Ćwiąkalski w chwilę po samobójstwie więźnia, to jest skreślony.
Nie skreśla się kłamcy, populisty, insynuatora, szkodnika, demagoga,
itp. – byle miał charyzmę.
Maciej Wierzyński nie ma perlistego outputu, ale byłby chyba najlepszym moderatorem.
A w ogóle Kartko chyba się zgodzisz, że ta debata to będzie żer dla mediów, kasa dla komentatorów, ględzenie godzinami w mediach PIS, że wygrał Kaczyński a w mediach PO, że Komorowski.
Asta la proxima!
do MAJK 2010-05-28 o godz. 17:41
Jarek mnie nie rozczulił, mnie go żal tak po ludzku. Mnie było żal zabójcy z „Krótkiego filmu o zabijaniu”. Mój stosunek do dokonań braci K. nie zmienił się ani o jotę. Są na silnym, pierwszym miejscu moich antypatii politycznych w całej historii dwudziestolecia.
Majk:
Kanał niewerbalny wygrałby moim zdaniem Olechowski. Tęsknimy do ludzi z „klasą” obyciem, mającymi sukcesy. Choć i swojska rubaszność ma swoje zalety. Niestety, Kuroń przegrał wybory jako „brat łata” wbity w garnitur, a ŻADEN inny opozycjonista czynny w polityce obecnie, nie ma chyba takiego dorobku intelektualnego jak ś.p. Kuroń, czy Geremek.
artur 1 pisze:
2010-05-28 o godz. 11:49
Rzeczywiście trudno spodziewać się przygotowania obiektywnej i rzeczowej debaty w warunkach podległości mediów i biorąc pod uwagę preferencje i antypatie głównych osób dramatu. Cała idea debaty może się rozbić o kwestie ambicjonalne i techniczne. 🙂 Pozabijają się zanim zaczną dyskutować o porozumieniu…
Torlin pisze:
2010-05-28 o godz. 10:59
Tak Torlinie! Wyszło na Twoje. Tylko czy kandydaci pozwolą zadać sobie TAKIE pytania?
Pozdrawiam
Debata Oksfordzka….Iw zamian redaktora prowadzacego posadzic w fotelach RADE MEDRCOW?????Ale by sie dzialo….Tylko nie w Polsce,niestety.Debata w naszej Ojczyznie,to rywalizacja pogladow,przygotowanych politykow.Zgadzam sie…,ale za nimi caly sztab wyksztalconych osob,tak zwanych „suflerow”Jedni doradzaja prowadzic kampanie wyborcza na targowisku,inni zamiast wiecu wyborczego spontanicznie zdecydowac o akcji charytatywnej…..Debata to gra-taka po polsku.A jak odbiera NAS swiat??Europa????Jaka Polske widzi????Terazniejsza,taka z ostatnich wiadomosci,felietonow i repotrazy.Po katastrofie w Smolensku i smierci Prezydenta,po zalobie i wszystkich trudnych dla kraju chwilach …..Nie istnieje terazniejszosc?????Wybory….kto reprezentuje obecnie Polske????Taka Polske widzi Europa i Swiat.Dla mnie najwazniejsza DEBATA jest madrosc i zachowanie powagi.Wiadomo,ze wybory musza sie odbyc.Kandydaci sa znani,tylko czy tak naprawde maja dobrych „suflerow”.Panie Komorowski,obojetnie czy Pan pojawi sie na kolejnej konferencji prasowej,lub spotkaniu z jakas „sciaga”pod pacha i bedzie pan wysmiewany z tego powodu,niech sie Pan nie przejmuje.To Pan w tej chwili reprezentuje nasz Kraj.Inni moga sie do tego przygotowac.Teatr….:
-rodzaje tematu
-rodzaje widowisk
-elementy spektaklu
-teatralna teoria dramatu
-presje wywierana na aktorach
-widownia teatralna
-presje wywierane na tworcow
-krytyka
-recenzja
Pozdrawiam.
Stasieku
Myślałem o Wierzyńskim – myślałem też o innych dziennikarzach, którzy aktualnie nie są na pasku mediów elektronicznych albo ich dorobek pozwala podjąć ryzyko obnażenia – bo przecież o to chodzi – tych kandydatów. Brałem pod uwagę, że musieliby to być dziennikarze ze stażem zagranicznym – znający świat. Przecież to nie musiałby być jeden moderator – mogłoby być np trzech zadających pytania z różnych dziedzin. Formuła jest otwarta i zależy tylko od tego jaki cel debaty. Moim zdaniem powinno to być ukazanie ich kwalifikacji politycznych w obliczu realnych problemów spółczesnego świata. Jak ich wiedza i sposób myślenia ma się do współczesnych realiów gospodarki i cywilizowanych standartów prowadzenia polityki wewnętrznej czy międzynarodowej. Ktoś musiałby ich wyciągnąć za uszy z tematyki w której się najlepiej czują tj smoleńskiej, powodziowej czy żłobkowej. Spokojnie znajdziesz wielu dziennikarzy gotowych to zrobić na poziomie np w zespole Polityki – choćby Gospodarza naszego.
Przypomnij sobie jak redaktor Mroziewicz kilka miesięcy temu ośmieszył Pałac za nieznajomość protokołu dyplomatycznego. I o to mi właśnie chodzi – o publiczne sprawdzenie ich kwalifikacji.
Założę się, że niejednokrotnie przyszło Ci zdawać przykre i męczone egzaminy. Ktoś się wtedy nad Tobą rozczulał? Bo nademną nie.
Pozdrawiam
JUS, 19.21
wyluzuj; to co opisujesz, określa przysłowie: ,,gówno zawsze na wierzch wypływa”. Na wierzch, to nie znaczy, ze słusznie, uczciwie, w prawdzie – szumowina taka nie jest.
PS.
A ze szczurami rabującymi powodzian, najlepiej poradziłaby sobie dyktatura – bez sądu na hak. Demokracja?!
Podpisuję się pod tezą Gospodarza i Kartki z podróży. Debata jest potrzebna. Historia zna przypadki, kiedy od takiego spotkania zależały wyniki wyborów.
Z naszego podwórka, śmiem twierdzić, że taką debatą było spotkanie Tusk Kaczyński w 2007 r., czy Kwaśniewski – Wałęsa i słynnym „ani be ani me”.
Wizja Gospodarza jest raczej nieosiągalnym ideałem. Współczesne widowiska, a takim jest debata, rządzą się swoją dramaturgią, tutaj niezbędne jest publiczność na żywo. Oczywiście, merytorycznie obniża to poziom spotkania, ale jednak takie jest życie.
Mam nadzieję, że kandydatom uda się jednak, choćby naszkicować propozycje rozwiązania czekających nas problemów. Ciekawie o tym pisze Jacek Żakowski http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1505932,1,zadania-dla-nowego-prezydenta.read
ale równie ważne są sposoby na demokrację naszych południowych sąsiadów:
http://www.polityka.pl/swiat/analizy/1506018,1,wybory-w-czechach-paroubek-premierem.read
Życzyłbym sobie takiej stabilizacji sceny politycznej jak w Czechach. Może kiedyś?
debata, jak najbardziej, i pomysl Gospodarza, aby wziac czterech najmocniej osadzonych w sondazu mozna podciagnac jako rozwiaznie demokratyczne.
problem jest, czy ci czterej panowie sie zgodza, no znalezienia dobrego lub dwoch moderatorow. Jestem za dwoch, taki o sklonoscicach na lewo i drugi raczej na prawo, aby bylo po rownym. W Polityce jest kilu swietnych dzienikarzy, chociazby pan Zakowski, ale mozna wzaic poza, moze kogos z Krytyki Politycznej?
z prawej stronny , nie znam. Byle nie Olejnik, tutaj trzeba analiste, a nie pyskacza.
do Kartka z podróży 2010-05-28 o godz. 19:32
Moje zdane egzaminy zwiększały moją wartość rynkową, podobały się rodzicom, potem żonom. Wszyscy oni byli na mnie skazani na współpracę, więc ich reakcja była przewidywalna. Egzamin kandydatów w sytuacji gdy rządzi i będzie rządził Tusk, miałby wg mnie sens, gdyby był przeprowadzony przez niezależnego moderatora z angielskiego.
To kpina oczywiście, ale oddaje ta kpina mój stosunek do debaty 2010. Sytuacja jest nadzwyczajna i mamy wybrać Tuska z Komorowskim lub Tuska z Kaczyńskim.
Ja nie mam wątpliwości co będzie lepsze dla Polski.
Bez względu na wpadki, palnięcia, drogę życiową obu kandydatów.
Przeczytałem „0,5 procent od wiernego rocznie” z czerwonymi uszami.
Serdecznie pozdrawiam
ACH jak przyjemnie,
kołysać się wśród fal,
a woda… itd 🙂
Majk 19.46
Jestem na zupelnym luzie:)
Stasieku
Rozumiem sytuację nadzwyczajną dlatego jedynie snuję teoretyczne rozważania nad pożyteczną ideą debaty – publicznego egzaminu. W pełni się zgadzam z Twoją sugestią, że pomyślne, kompetentne odbycie debaty zwiększało by wartość rynkową kandydatów, więc ochoczo powinni się tego typu sprawdzianom poddawać.
Również co do języka zgoda. I nie chodzi mi tylko o zdolność komunikacji lecz również o rozszerzenie perspektywy intelektualnej. Zawsze nowy język przelamuje schematyzm myślowy – tak przecież rażący u naszych polityków. Więc nie upierałbym się przy angielskim – niechby był nawet czeski. Zawsze to coś zmuszającego do intelektualnego wysiłku.
Pozdrawiam i dzięki za miłe słowa
Dla mnie wszelkie debaty 1:1 mają sens, kiedy kandydaci są względnie młodzi, nieznani ogółowi, sobie nawzajem, i istnieje potrzeba błyskawicznego ich zaprezentowania-przetestowania ojem bojem…
„Stare wygi” mogą odegrać coś w rodzaju rundy honorowej, po której wykonaniu, sukcesem jest grak blamażu. Co mogą wykrzesać z siebie dwaj zgrani do bólu na użytek publiczny, starsi panowie ? Jestem pewien, że telewidzowie odruchowo w myślach odpowiadaliby równolegle z odpowiadającym kandydatem te same kwestie.
Debaty, to kolejny atrapowy wykwit krztuszącej się demokracji. Mamy dwóch kandydatów, którzy nic nie mają do zaoferowania, znamy ich na wylot, kampania jest drętwa… Co zrobić, żeby choć trochę zaznaczyć tę kampanią? Po co się wysilać, kreować jakieś ryzykowne, niesprawdzone sytuacje. Wystarczy sięgnąć do „graciarni” sprawdzonych tworów demokracji, i ne musząc się głowić , już wiemy!- DEBATA!!!
Stara, poczciwa, sprawdzona debata.Bohaterowie/”…”/wykażą się z nabytej dłuuuuugim doświadczeniem umiejętności „ślizgania się” po problemach, poblika zagłosuje, i ten wyrok/?!? będzie najbardziej kompetentną i miarodajną cenzurą. Tylk z czego?. Przecież społeczeństwo w swojej masie, zna się dokładnie na tym, czym via media „edukowali je szanowni kandydaci…
O wiele sensowniejsza byłaby zabawa , gdyby wdebata polegała na konfrontacji każdego z kandydatów z grupami niezależnych ekspertów z dobranych dziedzin, a przepytywanki zakończyłyby się podaniem wyceny każdego z kandydatów przez tychże ekspertów.Dodatkowo w debacie mógłby uczestniczyć Sąd Społeczny, który spisałby wszystkie obietnice kandydatów, żeby nie uleciały na zatracenie…itp. etc.
Generalnie, powyższe propozycje, miałby na celu usankcjonowanie społeczeństwa, jako poważnego, autentycznego suwerena. W pospolitej debacie, wystarczy, że któremuś z kandydatów przytrafi się na ten moment np. katar, i już „… lud” go nie kupi…
Sebastian
Proszę państwa, debaty nie będzie, szkoda naszej pisaniny. Dzisiaj Sławomir Nowak stwierdził, że taka debata pomiędzy Kaczyńskim i Komorowskim ma sens pod drugiej turze wyborów. Drugiej tury nie będzie. Jarosław jest bardzo spokojny i odmieniony, ponieważ nie wie, co jest na tych cholernych taśmach z zarejestrowanymi rozmowami w kabinie feralnego TU-154. Jak się dowie tego, czego my się domyślamy to, będzie po ptokach, wybory rozstrzygnięte.
Jak dodamy do tej mojej wesołej teorii ostatnią śmiałą decyzję Komorowskiego(?), dotyczącą w s k a z a n i a Belki na prezesa NBP to, coś jest na rzeczy. Normalnie PiS w takiej sytuacji zawyłby słusznym oburzeniem, a tu nic, prócz rytualnej nagany pani Jakubiak.
Monteskiuszu:
To (wypowiedź Sławomira Nowaka) może mieć sens — obecnie debata byłaby demonstracją lekceważenia dla niezaproszonych kandydatów, tych, o głosy których zwolenników trzeba zabiegać w drugiej turze. No i obaj kandydaci nie mają problemu wylansowania się przed innych, chyba że ich Napieralski pogoni (w co wątpię).
Jacobsky:
Nie wiem, czy jestem bezlitosny dla widzów. Jak dla mnie, w formie debaty telewizyjnej nie ma miejsca dla wielu kandydatów. Jeszcze trzech się zmieści, ale czterech już nie bardzo. Pamiętam (pozytywnie wspominam) program Forum, gdzie chyba pięciu przedstawicieli najwiekszych partii mogło dość swobodnie przedstawić ich wizje wybranego problemu (choć uważnie odpytywani byli przez prowadzącego, nie można wiec było ‚wciskać kitu’, co zwykle politykom uchodzi na sucho). Ale taką możliwość dawały dwa warunki — ograniczenie tematyczne i skupienie się na kwestiach merytorycznych. Tymczasem wybory prezydenckie nie znoszą takich ograniczeń. Wybiera się nie tylko program (prezydent ma niewielkie możliwości realizowania programu, ale może wspierać pewne inicjatywy, inne zaś blokować), ale także osobowosć, wizerunek i styl reprezentanta państwa.
Swoją drogą moja wizja wyborów pucharowych, choć żartobliwa, coraz bardziej mi się podoba. Ach, te problemy jak sprawić by kandydatów było n, gdzie n jest potęgą dwójki (losowanie przypadkowych wyborców spełniających kryteria wiekowe, do kompletu?), czy wizja starcia w pierwszej turze Napieralskiego z Kaczyńskim i wątpliwości wyborców, czy postawić na niewyraźnego młodzika i lawiranta, bliższego realiom nowoczesnego państwa, czy na starego wygę, z demokratyczną kartą Solidarności i bogatym politycznym CV, za to uważanego za kłótliwego zwolennika anachronicznej wizji polityki 😀
(Skoro tak sobie fantazjuję, to miałbym wielką ochotę, choć nie aż tak wielką by przełożyć ją na głosowanie, zobaczyć minę np. Grzegorza Napieralskiego, Waldemara Pawlaka, czy Janusza Korwina-Mikke, którzy licząc na wylansowanie swego wizerunku i partii w wyborach, przypadkiem rzeczywiście zostają prezydentami i muszą przejąć obowiązki głowy państwa…)
W Polsce debata ????
Wprawdzie dyskusja na ten temat wygasła, ale materiał ciekawy i warto zajrzeć. Przyda się na później.
http://kielce.gazeta.pl/kielce/1,35255,7948041,Czy_zapory_rzeczne_moga_byc_ekologiczne_.html
Trudno się z Panem nie zgodzić, ale…ewentualna debata = kupa minusów dla B.Komorowskiego, który o tym doskonale wie. Przecież po twarzy B.K. już teraz widać skrępowanie występami wymagającymi czegoś więcej niż popisy płytkimi facecjami. To jest chyba najciekawszy moment tej nudnej kampanii – czy do słownego zderzenia Kacz-Kom dojdzie czy nie. Tusk sprawdził się jako genialny strateg i taktyk w grze politycznej, więc oczekujmy czegoś znów oryginalnego. Stawiam na wykręcenie się B.K. z debaty w duecie z J.K. Chyba, że Tuskowi marzy się dobicie kaczyzmu, więc gambitu nie wykluczam. Pozdrawiam.
To lewicy nowy rytm.
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,7951227,Wybory_2010__Rap_o_Napieralskim__czyli_piosenka_wyborcza.html
Ten styl pasuje właśnie do luźnego, otwartego i nowoczesnego sposobu uprawiania polityki przez Grzegorza Napieralskiego.
@adamjer
Zaraz, zaraz, już gdzieś to słyszałem… A tak! Przed debatą Tusk-Kaczyński. Wszyscy mówili, że Tusk to ciepła klucha, że nawet fajny, tylko przecież z tak bezlitosnym, wyszczekanym przeciwnikiem nie ma szans itp. Komorowski w tej chwili rzeczywiście nie wygląda na kogoś, kto wyszedłby dobrze na debacie z JK. Ale ja bym się o to nie zakładał.
Wysłuchałam właśnie piosenki wyborczej Grzegorza Napieralskiego i muszę przyznać,że podobała mi się. Coś nowego,świeżego i młodzieżowego w tej jak dotąd nudnej i drętwej kampanii.
Cieszę się z każdego sukcesu mojego kandydata.Coraz lepiej wypada na spotkaniach z dziennikarzami.Zawsze mówi mądrze,rozważnie i poważnie.Wczoraj dostał wsparcie od samego komisarza G.Verhengena.
Cały czas dopomina się o debatę,podczas gdy główni kandydaci jej unikają.
Pozdrawiam wszystkich zwolenników Grzegorza Napieralskiego.
Pawlak uważa,że Belka nie powinien być prezesem NBP bo nie ma szczęścia.
Że kandydaturę powinien wysunąć nowo wybrany prezydent a nie pełniący obowiązki.
To kandydatem Pawlaka jak wygra wybory będzie Paweł Piskorski rozumiem.
A Napieralski nie mogąc liczyć na większe poparcie wśród ludzi, zaczął zabiegać o względy bydła w Sandomierskim.
Krowy nie głosują Panie Przewodniczący.
Już się wypowiedziałem – teraz krótko skonkluduję (inni aktywiści mogą wypowiadać się tutaj po 5 razy, mogę i ja razy dwa):
1. „Debaty” nie będzie, tym, co chcą koniecznie dowartościować Napieralskiego albo brak im rozrywek w naszym życiu polityczny czy też z innych rozlicznych przyczyn tej debaty pragną, serdecznie współczuję – namawiam na zapasy w kisielu – tez bardzo emocjonujące. Nie będzie deficytu wiedzy potrzebnej do podjęcia decyzji wyborczej. Wszyscy świetnie wiemy, co każdy z panów sobą reprezentuje. A jeśli ktoś JESZCZE nie wie, to może, z braku edukacji politycznej, udział w wyborach sobie odpuści? Jest w RP wszak nieobowiązkowy.
2. Debaty przed pierwszą turą nie będzie, bo, po pierwsze, zupełnie ma sensu (co już tu udowodniłem) a po drugie – jest niekorzystna dla Komorowskiego, może tylko stracić (ma, z dystansem) najlepsze notowania. Po co? Dla rozrywki gawiedzi? Zarówno on jak jego doradcy mają chyba tyle oleju we łbie, żeby uniknąć tej debaty w sprytny sposób – żeby nie było, że się boi. Sztaby, oczywista, będą „rozmawiać”, ale :-)…
3.Debaty przed druga turą nie będzie, bo drugiej tury nie będzie. Obywatele III RP maja chyba tyle oleju we łbie, że do IV RP nie będą się śpieszyć, choć od 10.04.2010 to podobno już zupełnie ale to zupełnie nieaktualne.
Pozwolę sobie umieścić komentarz, jaki dałem u P. Waldemara:
Powiem Wam, że politycznie wybałuszyłem oczy na przystanku. Mimo że moje 709 jeździ co 10 minut w weekend ? jakoś długo nie nadjeżdżał, to sobie poczytałem przystankowe obwieszczenie. Okazało się ono być przedstawieniem kandydatur na urząd Prezydenta Rzeczpospolitej. I nasunęły mi się dwie uwagi, obydwie fatalnie świadczące o PiSie:
1. przy wszystkich kandydatach jest napisane ?członek?? danej partii politycznej, Komorowski Platformy, Pawlak Stronnictwa czy Jurek jakiejś tam prawicy. Czterech nie podało: Olechowski ? bo nigdzie nie należy, Morawiecki, bo kto to wie, do czego on należy, ale pozostałych dwóch ukrywa albo się wstydzi swojej przynależności (i wcale się nie dziwię) ? to starzy kumple z sojuszu rządowego Lepper i Kaczyński nie podają swojej przynależności. Ja, gdybym był członkiem ich partii, też bym nie podał.
2. Przy Olechowskim jest informacja, że kandydat zgodnie z artykułem takim to a takim ustawy z dnia informuje, że był informatorem służby bezpieczeństwa. To jest właśnie to, czego w PiSie nie znoszę ? najlepiej utłuc kandydata przed wyborami, to nic, że on prowadził działalność gospodarczą na rzecz Polski, na nikogo nie donosił, i było to ponad 20 lat temu. Pan Bóg wybacza, prawo karne darowuje nawet morderstwo po tylu latach, PiS nie wybacza nigdy. Należy wprowadzić taki przepis, aby maksymalnie utłuc kontrkandydata. Ja się wcale nie dziwię, że Kaczyński ukrył swoją przynależność.
Atenko, a jak tam, w ośmiostopniowej skali Richtera, z sex-appealem u Grzesia?
Pan Olechowski z bodaj 13% pojechał na wczorajsze 1,5% po tym, jak – lizus – bez krętaczenia ujawnił, że ma niewybaczalne 17 melonów. Należy mu się, ale co za osły tak go wystawiły? A może to jego inicjatywa?
Skoro o finansach – to co mnie po nocach dręczy najbardziej, to czy Pan Jarek założył już konto bankowe. I jak to widzi Pani Joasia K-R?
W moich oczach to ona, ostatnio z dramatyczną falą na czole, zaczyna być bardziej seksowna od Prezesa. Z Panem Bronkiem też by u mnie wygrała.
Paweł Lisicki o Adamie Szostkiewiczu
Szef Rzepy w felietonie otwierającym weekendowy dodatek PlusMinus, zatytułowanym „Otwartość wspólnoty”, w charakterystyczny dla Rzepy sposób, polemizuje z felietonem Szostkiewicza „Ciasnota wspólnoty” (Polityka nr 22).
Szostkiewicz nie cytuje naszych Wielkich, którzy surowo oceniali tych, którzy wycierają sobie buzię Narodem, Miłością Ojczyzny, Sztandarem.
Erudycyjny felieton Szostkiewicza, jakże aktualny mimo, że wspominający wydarzenia z międzywojnia, zawiera między innymi taką oto myśl.
Mityczna jest nasza domniemana wspólnota i w tym, że tworzy się pozory zgody narodowej. Takie chwile zdarzają się w istocie rzadko?
Szef Rzepy wyrywa z felietonu Szostkiewicza , robi to na wstępie, ustawia swojego bohatera.
„Na dźwięk słowa wspólnota rewolweru nie odbezpieczam, ale mam bardzo mieszane uczucia”.
Po chwili ocenia Lisicki inteligencję Szostkiewicza na podstawie lektury felietonu w Polityce.
Pisze Lisicki „Czytam i oczom nie wierzę. W jaki sposób myślący człowiek, a za takiego ma się Szostkiewicz, może dokonywać takiego wnioskowania?”.
Mniejsza tutaj o wniosek, zwracam uwagę na konotację. Tylko Szostkiewicz uważa siebie za myślącego człowieka. Szostkiewicz jest be, bo ma mieszane uczucia. Lisicki i jego chłopcy nigdy nie maja wątpliwości.
Dalej Lisicki podaje swoja definicję wspólnoty narodowej. O polskości rozstrzygają:
„Świadome przyjęcie na siebie obowiązków. Gotowość do ponoszenia ofiar”.
Trzeba utopić Warszawę we krwi, to mit założycielski, Rymkiewicz, brr.
Akapit dalej Lisicki informuje czytelnika, że do wspólnoty narodowej mogą należeć „całkiem nieetniczni Polacy”. Jaka poprawność!
„przedkładanie jej (ojczyzny) korzyści nad interesy innych wspólnot” będzie wg Lisickiego oznaczała dla (wstrętnego) Szostkiewicza (nawet Szostkiewicz zawoła) „podział i wykluczenie”.
„Szostkiewiczowi wspólnota narodowa kojarzy się z radykalną, faszyzującą prawicą i katolickim państwem” udaje Lisicki, że jemu się, broń Boże, nie kojarzy.
Miłe dla Szostkiewicza słowa padają na końcu felietonu.
„Naprawdę, nie ma się czego bać” (chodzi o wspólnotę).
Uff, odetchnąłem z ulgą?
To są słowa Pawła Lisickiego, który zgromadził pod swoimi skrzydłami dziennikarzy-wspólnotowców, dla których wartość wspólnoty narodowej rośnie, jak się ta wspólnota podzieli i wzajemnie opluwa.
A ja nie widzę potrzeby debaty telewizyjnej. Taka w szerszym składzie miałaby na celu pogrzać się tym mającym małe szanse w światłach jupiterów obok tych, którzy zdecydowanie liderują. I nie są oni nią z naturalnych względów zainteresowani. 2. A jeśli chodzi o tych dwóch, to znamy ich od 20 lat. Wiadomo, jaki jest ich styl uprawiania polityki i jak będą ja prowadzili, gdy idzie o stosunki zagraniczne. W bajeczki o zaprzestaniu wojny polsko-polskiej (a także z Niemcami i Rosjanami) ze strony Kaczyńskiego nie wierzę i w ogóle mało kto wierzy. 3. Bajanie o programach wyborczych nie ma sensu, bo w naszym ustroju parlamentarno-gabinetowym programy potrzebne są partiom, żeby zyskiwać poparcie w wyborach parlamentarnych i rządowi, jeśli któraś partia wygra lub z inna stworzy koalicję. Prezydent może co najwyżej wetować ustawy i wnosić własne. 4. Debaty mają też na celu pokazać, że politycy maja refleks i potrafią zręcznie ripostować. Ale te umiejętności nie są potrzebne prezydentowi.
Może sobie Pawlak obiecywać, że rozda dzieciom lap-topy, a Napieralski, że ukróci rozpasanie kleru. Jako prezydenci nie będą mocy sprawczych, żeby to zrobić.
Więc po co?
Atenko, podobnie jak Ty zauważam, że G.Napieralski radzi sobie coraz lepiej.
Wszystkim krytykującym Pana Napieralskiego polecam „występy”
D.Tuska i W.Pawlaka w filmie „Nocna zmiana” J.Kurskiego.
PS.
Martwi mnie nieprzychylny stosunek mediów do naszego
kandydata; gra na dwa fronty A.Kwaśniewskiego; nielojalność
/na czele z W.Olejniczakiem/ niektórych kolegów z SLD.
@Atenka. Jedynym zgrzytem w nowym rytmie lewicy jest to, że wykonawcy i autorzy piosenki zechcieli pozostać anonimowi. Mimo to podtrzymuję, że Napieralski złym kandydatem jest. Jee jee, SLD.
@Redaktor Szostkiewicz
We wpisie pod poprzednią notką nie twierdziłem, że brak informacji o nagrodzie dla prof. Walickiego jest cenzurą. Zdaje się, że zupełnie o tym nie wspomniałem. Odniosłem się jedynie do informacji Atenki nt. decyzji o niedrukowaniu tekstu profesora, co wg mnie także cenzurą nie jest i dziwią mnie zdania tych, którzy twierdzą inaczej. Żeby takie posunięcie nazwać cenzurą, potrzeba kilku warunków, które dla domyślnych są dość oczywiste więc nie będę przedłużał.
Dla osób żywo zainteresowanych polityką debata jest jak finał ligi mistrzów dla kibiców piłkarskich.
Nic dziwnego, że Pan Redaktor i inni kibice się jej domagają.
Też jestem za.
Wydaje mi się, że Komorowski ma szansę wyjść z tego pojedynku zwycięsko mimo, że na oko wygląda na słabszego w pojedynku z elokwentnym Kaczyńskim.
Na debacie bardziej zależy prezesowi bo goni i ewentualny remis będzie zwycięstwem marszałka.
To sekundanci Komorowskiego wybiorą miejsce i rodzaj broni, bo to Komorowski jest wyzwany na pojedynek i na niekorzystnych dla siebie warunkach nie zgodzi się walczyć.
Stroną ofensywną będzie musiał być Kaczyński.
A jak prezes zachowuje się w ofensywie, wszyscy pamiętamy.
PS.Jestem za kontrolą antydopingową po skończonej debacie.
Uważam, że psychotropy powinny być zabronione.
Atenka, Głosuję na Napieralskiego. Ostrzegam, pojawił się natomiast nowy „sojusznik” lewicy, niejaki Marek Borowski. Do kompletu z Nałęczem, Cimoszewiczem lub Belką. Panie, strzeż nas od takiej lewicy.
Wszystkie krytyczne uwagi na temat Wałęsów pochodziły od ludzi o prawicowych poglądach-przynajmniej tak deklarowali.Myślę,że każdy ma prawo wyrażać swoją opinię na temat tego czy innego polityka.Wałęsa tak był postrzegany i nic tego nie zmieni.
Pan profesor A.Walicki informował o sprawie nagrody w „Przeglądzie”.Również o zachowaniu „Polityki”.Może nie jest to cenzura ale wyraźna ignorancja ważnej nagrody.
Ostatnio „Przegląd” promuje najnowszą książkę A.Walickiego- „Idee i ludzie”. W najnowszym „Przeglądzie” fragmenty tej znakomitej książki. Między innymi o lewicowości i inteligencji. Miód na moje lewicowe serce.
Serdecznie polecam.Wszystkim.
Ostatnio widziałam na ‚YouTube’ debatę Morawiecki/Mikke i choć Panowie nie są z mojej bajki stwierdziłam, że Pan Morawiecki nie ma programu i jego kontrkandydat pobił go na głowę przez tylko sam fakt, że skonkretyzował swoje poglądy.
Obawiam się, że faktycznie debata wszystkich kandydatów przy regułach jakie dotychczas obowiązywały byłaby straszna, ale!
Ważne jest by mimo wszystko pokazali się wszyscy kandydaci- jeden warunek, czas na wypowiedź 1 minuta, losowo wybierane pytania napisane przez internautów, nadesłane smsami itp żadnej zabawy w słowne gierki z przeciwnikami. Bezpośrednią dyskujsję 1 na 1 należy zarezerwować na IIga turę.
Ponoć walczył Pan o demokrację i równość wszystkich obywateli. Przynajmniej przez ostatnie 20 lat o tym Pan przypominał. Jeśli jest zarejestrowanych np. 10 kandydatów, to ta dziesiątka w I turze ma równe prawa. I nieważne czy jest to p. Ziętek, JKM czy Komorowski. Doskonale Pan wie, że niektórzy kandydaci mają określone poparcie głównie dzięki takim propagandzistom jak Pan. Inni takich możliwości nie mają, niestety.
Rozumiem II tura i dwóch kandydatów.
Począwszy od pierwszych wyborów prezydenckich, ta polska demokracja gdzieś powoli rozpływa się. I pomyśleć, że kilkanaście lat temu wszyscy kandydaci byli traktowani jakoś inaczej. Czy boicie się (dziennikarze) casusu S. Tymińskiego, że wybraliście sobie tylko dwóch politycznie poprawnych i z jedynie słusznej strony polityków?
Bez Amnezji pisze:
2010-05-27 o godz. 22:19
Po co wprowadzasz w błąd ludzi jako wyborców? Czy ktoś ci za to płaci?
Doskonale wiesz, ze nie ma dwóch kandydatów PiS, a przez to nie grozi nam II tura z dwoma kandydatami tej partii. Jeśli odpadnie Komorowski, a w drugiej turze spotka się Kaczyński i inny kandydat, to twoim zdaniem wygra kandydat PiS? Na jakiej podstawie?
Może dałbyś szansę polskim wyborcom, żeby głosowali według własnego sumienia, a nie według propagandy rodem z zamierzchłych przedwojennych czasów.
,,Zaprzestańmy wojny polsko – polskiej” współbrzmi w moich uszach z Anschlussem i Monachium – dwoma wielkimi krokami ku pokojowi w Europie. Najgłośniej o pokoju gardłował pokojowy Adolfik. Był w pokojowości wiarygodny.
Jak to dobrze, że Pan Bronek to nie drugi gigant pokoju – Chamberlain.
PS.
Może mi ktoś wyjaśnić, czy – liturgicznie – wyższość jest Piekar nad Licheniem, czy Lichenia nad Piekarami?
anglistko:
Najczęściej odbywa się to w postaci starego kawału chyba Pietrzaka:
„Partia mnie tu postawiła i partia mnie zdejmie”
Nie liczą się programy, osobowości, kompetencje, wiedza.
Liczy się przynależność i pozycja w koterii, sitwie, hierarchii, strukturze, na liście partyjnej………
Przecież posłowie również mają rodziny, kredyty, zobowiązania.
Po Smoleńsku, niektóre nie mogą związać końca z końcem, z braku upoważnień do dysponowania kontem, nadmiernych wydatków, braku perspektyw życiowych. Państwo DAŁO, w trybie szczególnym po 40 000.
Państwo, czyli my……….
Jedyną cechą łączącą większość „polityków” jest syndrom szczerego do bólu Romaszewskiego ‚prestuż, gabinet, służbowy samochód, 25% dodatek” To cała ideologia większości elit.
Nieistotne czy legionowych, czy Moczarowskich, czy styropianowych……
TKM???
„minęły wszak przecież lat tysiące, a idee są nadal tylko ideami”
Ktoś wie skąd ten fragment pochodzi?
Majk
Też się zastanawiam nad tym. Pozwolisz, że dołączę do Ciebie z pytaniem – przepraszam, czy ktoś z Szanownych Państwa mógłby mi wyjaśnić pod kątem religijnym co jest ważniejsze – Licheń czy Piekary. Który kandydat-pątnik dostąpi większych łask – piekarski Kaczyński czy licheński Komorowski?
Pozdrawiam
„Ostrzegam, pojawił się natomiast nowy ?sojusznik? lewicy, niejaki Marek Borowski. Do kompletu z Nałęczem, Cimoszewiczem lub Belką.”
Partia Regionów także popiera kandydata Napieralskiego.
Już widzę pana Filipka jak za nim chodzi w orszaku.
Pasują do siebie intelektualnie.
Andrzej, 18.01. Ideał osiągnął dno. Mamy „no choice democracy” Czyli wrobili naród w telewizyjny wybór mniejszego zła. I niestety dużo ludzi się dało nabrać i będą głosować na faceta z wąsem.
Prezydentem mógłby również być Romaszewski o czym wspomina trafnie Wiesiek59
Rysta 2010-05-29 o godz. 20:57 napisała :
„Wszystkim krytykującym Pana Napieralskiego polecam ?występy?
D.Tuska i W.Pawlaka w filmie ?Nocna zmiana? J.Kurskiego..”
1. To ja wszystkim wychwalającym Pana Napieralskiego polecam odświeżenie pamięci.
Bo mnie Pan Napieralski kojarzy się ze wstydliwym geszeftem –
„rozbiorem” publicznych mediów- na czym zresztą SLD wyszedł jak Zabłocki na mydle – korzyść niewielka, a niesława wielka
(tak to jest z geszeftami robionymi razem z PiS-em).
I takim go niestety na długo zapamiętam.
Bo deklaracje swoje, a czyny swoje. A to czyny się liczą.
A poza tym kojarzy mi się Pan Napieralski z różnymi (nieharcerskimi) podchodami pod Olejniczaka, swojego ówczesnego szefa i kolegę.
Poza tym oczywiście sympatyczny, dobry mąż i ojciec i w dodatku szczecinianin.
W niewdzięcznej roli, wziął na siebie odpowiedzialność , robi dobrą minę do złej gry, rozdaje jabłka robotnikom bladym świtem, itd. itd.
jednak Atenko, Rysto i inni – mimo to wszystko i jeszcze więcej – uważam, że lepiej jest głosować na Komorowskiego – od razu w 1.turze.
Bo jeśli będzie musiała nastapić druga tura – jej wynik może być niepewny
(A co, gdyby powtórzył się chichot historii ?…)
c.d. (tego, co wyżej )
2. czyli po drugie – Rysta napisała :
?Wszystkim krytykującym Pana Napieralskiego polecam „występy”
D.Tuska i W.Pawlaka w filmie „Nocna zmiana” J.Kurskiego..?
Zatem i ty, Rysto dała/eś się nabrać na ten film ?
A wydawałoby się, że tak nachalna i zrobiona dość prostackimi srodkami manipulacja może liczyć tylko na tych , którzy albo pamięć mają krótką, albo sami wtedy tych inkryminowanych wydarzeń nie byli świadomi .
Takich, jakie one były wtedy – w realu, NIE w późniejszych interpretacjach, typu „dzieło” J.Kurskiego, które stało się wzorcem dla późniejszych „Solidarnych 2010” i innych „dzieł” – gdzie kłamstwo z manipulacją idzie w parze
3. Jeśli piszesz o autorstwie „J. Kurskiego” pisz dokładniej- podaj pełne imię.
Bo J(acek) Kurski a J(arek) Kurski – to ROBI różnicę.
I tak jak dzieło świadczy o autorze, tak autor też określa dzieło.
A Jacek Kurski – to cóż tu się silić na eufemizmy: to wielokrotny kłamca.
I świadomy swoich czynów, cyniczny manipulator.
I Ty mu wierzysz, biedna dziewczyno ?…