Eurofobom ku refleksji
Klaus mięknie z ,,Lizboną”. Może wystarczy załącznik do traktatu, że prawo unijne nie działa wstecz także w kwestii roszczeń Niemców sudeckich. Niby to oczywiste, ale ciągle trzeba przypominać, bo rosną nowe pokolenia bez większej wiedzy historycznej i politycznej. A z drugiej strony na tej niewiedzy i złych emocjach z nią związanych narodowcy w krajach posocjalistycznych próbują zarobić wyborcze punkty.
Powojenne dekrety prezydenta Benesza, tak samo jak analogiczne powojenne zarządzenia polskie, potraktowały 3 miliony etnicznych Niemców (a także kilkadziesiąt tysięcy Węgrów) w Czechosłowacji w istocie jako zbiorowo odpowiedzialnych za zbrodnie nazizmu i kolaborację. Z dzisiejszymi standardami praw człowieka nie miało to nic wspólnego.
Ale powojenne wypędzenia działy się w epoce przed wielostronnymi porozumieniami wprowadzającymi te standardy. Za to działy się wkrótce po politycznych ustaleniach zwycięskich mocarstw w Poczdamie. Alianci Zgodzili się na przesunięcia granic i masowe wysiedlenia. Powojenny kształt Europy tu ma swoje źródło. I dlatego żaden trybunał nie rozstrzygnie na korzyść Niemców sudeckich czy ich potomków. A rząd niemiecki takich roszczeń nie poprze.
Ale nacjonaliści nie ustają w podważaniu tych oczywistości. Dziś w Czechach, ale przecież i w Słowacji (mającej problem z Węgrami), a także w Polsce. U nas ta kampania eurofobii kręciła się jeszcze przed naszym wejściem do Unii. Kiedy Klaus spuszcza z tonu, a Tusk będzie wkrótce na szczycie UE naradzał się, co dalej z ,,Lizboną”, warto przypomnieć, jak straszyli Polaków działacze LPR, dr Teresa Bloch i Roman Giertych w 2002 r.
Pretekstem była wypowiedź komisarza Verhuegena o właśnie dekretach Benesza, że należą do przeszłości, co w języku dyplomatycznym znaczy, że tym się Unia zajmować nie będzie. Narodowcy bezpodstawnie uznali to za sugestię, że po wejściu Czech do Unii dekrety muszą być odwołane. A skoro tak, to posypią się roszczenia do majątku i odszkodowań. I o to chodzi Niemcom udającym adwokatów sprawy polskiej w Brukseli: wcielić Polskę i Czechy, by wymusić zwrot zagrabionego.
Ale to tylko początek. Dalej – wieszczą nacjonalistyczne Kasandry – Unia zmusi Czechy do ponownego zasiedlenia Sudetów Niemcami, następnie podważy granicę na Odrze i Nysie i tego samego – powrotu Niemców – zażąda od Polski. Już nad tym pracuje… poseł Kuroń przygotowujący prawo o mniejszościach narodowych, czyli ,,Golgotę” masowego odbierania przez ,,obcych” polskiego majątku narodowego.
Od tych endeckich proroctw minęło siedem lat. Chyba dosyć, by przejrzeć, ile są warte analitycznie, a czemu służą politycznie.
XXXX
Bibi i inni, którzy przeczytali i zrozumieli poprzedni felieton jak Torlin, Kartka z podróży, lupin, józef, jerzy – – dzięki. Himi – pretekst taki sam dobry, jak te, które służą do ustawicznego jeżdżenia po Tusku i PO. Rozważania o relacji między kasą a treścią blogów obrzydliwe. Grubiańskim polemistom zwracam uwagę, że ani słowem nie odniosłem się do fizyczności mojego antybohatera, tylko do jego mowy ciała, polszczyzny i poglądów w sferze publicznej. Usiłują przyprawić mi gębę albo gorzej.Szczyty sarmackiej kultury. Nie rozumiem, po co ci ludzie tu zaglądają, to jakaś perwersja. Ja nie czytam tego, co z góry uważam za nic niewarte.
Komentarze
Miejmy nadzieję, że w najbliższym czasie w końcu uda się ratyfikować traktat lizboński… Jeśli chodzi o przeciwników traktatu (ludzie zwykli jak i nacjonaliści-samozwańcy) to sądzę, że nie należy zbytnio zaprzątać sobie nimi głowy. Wyłączając z tego towarzystwa „wyjątki” są to bowiem ludzie niedoinformowani, żerujący na pewnych grupach społecznych, które przeżyły piekło wojny i nie chcą aby to, co działo się wiele lat temu wróciło.
Szkoda, że swego czasu nie zrobiono zbyt wiele, by pokazać społeczeństwu (nie mówię tu tylko o Polsce, bo jak widać Czechy mają podobny problem) co będzie oznaczać ratyfikacja trktatu. Zamiast tego fundowano wszystkim obrazek Irlandii mówiącej „NIE, Traktatowi”.
Najsmutniejsze jest w tej sprawie to, że z traktatu, który ma za zadanie określić przyszłość Unii, postawić przed nią jasne cele, pewne grupy zrobiły sobie użytek, by rozdzierać stare rany.
Ale należy być optymistą. Ostatnie wydarzenia (TAK dla traktatu w Irlandii oraz uroczyste podpisanie traktatu przez prezydenta Kaczyńskiego, który chyba innego wyjścia nie miał, heh) pokazują, że przyszłość maluje się w lepszych barwach:)
Przyznam, że zniechęcenie mnie ogarnia na myśl, że miałbym polemizować z poglądami nacjonalistów o zagrożeniu niemieckim. Na szczęście na pograniczu polsko-czesko-niemieckim (stąd piszę) nikt sobie tym głowy nie zawraca. Autokary starych Niemców sudeckich przyjeżdżają tu na okrągło w ramach podróży sentymentalnych w związku z czym w knajpach zatrudnia się jako kelnerki dziewczyny znające niemiecki a w kioskach jeleniogórskich można kupić niemiecką prasę. Zarówno po czeskiej jak i polskiej stronie traktuje się grupy niemieckich 80 -cio latków jako ważne źródło finansujące przemysł turystyczny. Na ścianach barów wiszą stare sztychy i fotografie podpisane gotykiem a wszelkie pamiątki po Niemcach są pieczołowicie eksponowane jako atrakcja turystyczna i świadectwo historyczne. To jest pogranicze, tygiel narodowościowy i kultura pogranicza odzwierciedlać powinna trudne koleje ludzkiego życia na tych ziemiach(Polaków, Czechów, Niemców,Żydów, Ukraińców, Łemków …. ).No i tak się dzieje mimo nacjonalistycznego skrzeku. Niemcy kupują tu domy i grunty oficjalnie bądź na tzw słupy ale to też jest naturalne bo czemu mają tego nie robić jeśli mają sentyment do tych ziem. Podobnie zresztą Polacy przenoszą się do Czech ze względu na sympatyczny czeski styl życia lub do Brandenburgii (najczęściej ze względu na kasę). Nie chcę pisać tu wypracowania na temat pogranicza i zanudzać tym blogowiczów. Zainteresowanych zapraszam na mój blog – na początku października byłem w Czechach i trochę pisałem o Niemcach sudeckich. W przyszłym tygodniu też się tam wybieram przez góry więc będą świeże korespondencje. Przepraszam gospodarza za autoreklamę ale myślę, że to sensowne uzupełnienie dzisiejszego tematu.
Pozdrawiam
Też zauważyłerm wysyp pro-PiS-owskich komentarzy na blogach i forach dyskusyjnych „Polityki” (po „wzmożeniu moralnym” ostatnich tygodni – czują krew). To reprezentanci tylko ok. 1/3 wyborców, ale, jak każda opozycja, aktywni i widoczni. Poziom jaki jest, każdy widzi, no ale to poziom co najmniej 1/3 społeczeństwa.
Zajrzyjcie (kto zna angielski) na stronę BBC i wpisy dotyczące dzisiejszej obecności szefa Brytyjskiej Partii Narodowej w programie Question Period (wieczorem). BBC online dała bardzo prowokacyjny temat (o co zapytałbyś/zapytałabyś p. Griffina w wieczornym programie?).
Wpisy kontrowersyjne, ale żadnego chamstwa (…moderowane).
Proponuję moderowanie, takie jak w BBC (jest tam lista kryteriów dyskwalifikujących wpisy. Wygląda na to, że mają zaufanie do moderatora. Po prostu INNY ŚWIAT).
UE w sprawach ethnic cleansing cierpi na rozdwojenie jazni, jezeli nie na patologiczna forme schizofrenii. Z jednej strony bagatelizowanie historycznych wysiedlen i wymuszonych zmian etnicznych na roznych terenach, z drugiej strony- formalizowanie nowych czystek, chociazby tych w Kosowie i chorwackiej Krajinie. Nie wiem, kiedy kosowscy Serbowie (ale nie tylko oni, bo rowniez kosowscy Romowie) beda mieli okazje do wizyt swoich dawnych stron. Rownie wazna sprawa, kto zrekompensuje im materialnie wlasnosc zagrabiona przez Albanczykow? Nie mam na mysli tych Serbow, ktorzy brali udzial w konflikcie, ale tych zwyczajnych ludzi, ktorzy mieszkali kiedys w Prisztinie lub posiadali farme w Kosowie i zostali brutalnie wysiedleni. Sprawa jest wazna, bo w sprawie uznania niepodleglosci Kosowa, niektorzy czlonkowie UE, tacy jak Hiszpania i Slowacja wykazywali nieco mniej entuzjazmu w sprawie.
Marza mi sie niektore regiony Europy z ich dawna wielonarodowa mozaika ludzka i kulturalana. Ale moze to tylko marzenie.
Myślę, że ludzie „wylewający” swe żale via internet już dawno zostali odpowiednio zaklasyfikowani. Są to typowi, sfrustrowani ludzie nie znajdujący uznania w realnym otoczeniu i uciekający się do ostateczności, a więc do tworzenia kolejnych sformułowań pod adresem innych użytkowników.
Dlaczego powinniśmy puszczać wszystkie wypowiedzi przez sito? Niech się ludzie wyszaleją! Choć ten przypadek skłania mnie czasem do zastanowienia się, czy aby zawsze wolność słowa jest w Polsce w takich przypadkach potrzebna…
Z drugiej strony spójrzmy wszyscy na siebie – większość z nas używa zmyślonych nicków, w pewien sposób kryjemy się za tymi maskami, czujemy się w pewien sposób bezpiecznie, nikt nas nie oceni za to co piszemy, zaraz po tym jak wyjdziemy z domu.
Tak więc sprawa internetowego chamstwa ma dwie strony i nie warto o tym dyskutować. Trzeba z tym żyć i cieszyć się, że przynajmniej „ja” szanuję czyjeś poglądy.
BTW, wyrazy szacunku dla Pana Adama. Za co? Ano za to, że w czasie gdy mamy do czynienia z dziennikarzami nie potrafiącymi pozostać „po środku”, czystymi w osądach (nie ukrywam, że mam tu na myśli panów pokroju Ziemkiewicz czy Karnowski), Autor tego bloga pokazuje nam wszystkim, że mozna użyć własnego zdania w sposób bardzo wyważony a zarazem dosadny.
Właśnie dlatego czytam ten i podobne blogi. Bo to, co znajduję tu, jest odpowiedzią na to, czego szukam w dzisiejszym dziennikarstwie, a czego (niestety) nigdzie indziej nie znajduję.
Jako osoba możliwie niezależna od sprzedawania swojej duszy , jakimkolwiek racjom ideologicznym, zastanawiam się nad tym, na czym polega wyższość przekonań eurofobów od osób zachłyśniętych przejawami NORMALNEGO ŻYCIA w jednoczącej się Europie, będącego dla nich wskaźnikiem Słońca wschodzącego nad zbratanymi po wsze czasy krajami Unii Europejskiej. Kiedyś, rutynowo, w przypadku rozważań o takich dwóch skrajnościach, rutynowo, w ciemno i na pewniaka, mówiło się, że :”Jak zwykle prawd leży pośrodku”.
Ja przy ocenach złożonych zjawisk społeczno- politycznych jestem zwolennikiem wersji, że PRAWDA jest wypadkową wszystkich, równoprawnych postaw. Gdyby narody składały się z troszkę infantylnych, pięknoduchów z obozu euroentuzjastów, którzy opisując obrazki z bieżącego, zwyczajnego życia, utwierdzałyby siebie w przekonaniu, że nasz ludzki gatunek, osiągnął świadomość do tworzenia ziemskiego raju, to mógłby przyjść jakiś ZŁY, i tak jak w filmie „Czarna szata” niekorzystnie zweryfikować ich czystoduchowe przekonania. Nacjonaliści, to oczywiście, wieczna psychoza strachu, nieufność, izolacja etc. Jak w każdym złożonym organiźmie, potrzebne są receptory , które „pokazują” nam, że temperatura jest zbyt wysoka by przetrwać, a także takie, które „pokazują” , że za chwilę zamienimy się w bryłę ludu.
Na moją obiektywność , nie szkodzi, kiedy w społeczeństwach są różnorako wyspecjalizowane „receptory”, a absolutne poczucie pewności swoich racji, każdej z nich, należy uznać za zwyczajny folklor. Poczucie pewności swoich racji i jedynie słusznych ocen i przekonań, baaaaadzo ogranicza motwartość na mądrze uśredniający
/tu- optymalizujący/ dialog między nimi.
Pozdrawiam,Sebastian
Zanim wyraze swoja opinie w przedmiotowym zagadnieniu, zwroce ie do moejgo imiennika Pana ROMANA z nastepujaca mysla.
Czcigodny ROMANIE ! Niby Polacy sa zdolnym, utalentowanym spoleczenstwem a nie moze dopracowac praktycznie ani jednej ustawy sejmowe.Niedoskonalosc legislacyjna doprowadza do sytjuacji, gdzie rodza sie afery, naduzycia. Pan chce, by Ci sami ludzie, prawnicy, konstytucjonalisci przedstawili w najbardziej dostepnej formie to, o co chodziw traktacie lizbonskim? SMiem twierdzic, ze sam Prof Lech Kaczynski nie do konca rozumie o co chodzi i w prymitywny sposob gral na zwloke niby czekajac na gest Irlandii..Przecitny Polak spotkany na ulicy nie wie szczegolowych zapisow traktatu lizbonskiego i dlatego manipulacje typu oodrodzenie sie polityki roszczen, uaktywnienie przesiedlencow czy wreszcie odrodzenie sie neonasizmu – moga doprowadzic do niebezpiecznych zawirowan w kazdym kraju ( mam na mysli i Niemcy i Polske i Czechy i Slowacje i kraje baltyckie i w koncu i Wegry i Rumunie).
DO KARTKA Z PODROZY
Wiele jest racji w tym co Pan(I) pisze, tylko ze chce wyjasnic tutaj jedna zasadnicza kwestie. Czy z traktatem lkizbonskim czy bez sentymenty przesiedlencow niemieckich pojawialyby sie w wszelkich mozliwych momentach oficjalnych stosunkow bilateralnych Polski i Niemiec oraz Czech i Niemiec i wszystkich innych, ktorzy w wyniku II wojny swiatowej doznali takiego czy innego uszczerbku.
SZACOWNY MW!
PiS i Pisomani przy okazji rozbuchanych afer chca upiec cos dla pokrzepienia partii, ktorej sympatia spoleczna , zaufanie nie rosnie a suskcesywnie spada. Im wieksza aktywnosc PiS -uarow tym sapdek poparcia jest znaczniejszy.To chyba jest wymowne zjawisko i zalecam troche wiecej spokoju i rozwagi.
Panie Romanie 56PL
Oczywiście ma Pan rację, że żaden traktat sentymentów z racji zaszłości wojennych nie wygasi. Tym niemniej sensowna polityka a głównie praktyka jest w stanie napięcia i roszczenia wytłumić a emocje zracjonalizować. Tak to widziałem w czeskim Trutnovie -„Bunkry (Stachelberg)są w dobrym stanie bo nigdy nie zostały użyte do walki. W Monachium Europa oddała Hitlerowi Czechy, które na szczęście poddały się bez walki. Dzięki temu można się teraz napawać do woli klimatem starych sudeckich miasteczek, które wyszły bez szwanku z wojennej pożogi. Czesi za hitlerowskie upokorzenie zrewanżowali się po wojnie. Niemców sudeckich mieszkających na tych terenach częściowo wyrżnięto a częściowo wywalono w bydlęcych wagonach do starej ojczyzny. Pozostały po nich pomniki, kapliczki i nagrobki cmentarne, które po okresie komunistycznej zmarzliny odnowiono jako atrakcję turystyczną. Atrakcję turystyczną przynoszącą pieniądze bo włóczy się tu mnóstwo starych Niemców w ramach sentymentalnych wycieczek do Heimatu. Oczywiście wędrując po karkonoskich ścieżkach płacą za sentyment częścią swych sowitych emerytur.”. Nie widzę więc powodu by sudeccy Niemcy mieli tutaj (Sudety) czuć się obco. Są przecież, podobnie jak ja – u siebie.
Pozdrawiam
Elpeerowcy i narodowcy wysysaja naty-europajskosc z krwia matki, matki duchowej tego nurtu, czyli Matki-Giertycha. Jedrzeja. Kto nie poznal tego dusznego kotla intelektualnego jakim jest srodowisko Giertychow, ten nie jest w stanie wyobrazic sobie w jakim swiece ci ludzie zyja, i jakim pokarmem duchowym sie karmia.
Najsmieszniejsze jest to, ze wielu z narodowcow – giertychowcow mieszkalo (i nadal mieszka) w Europie Zachodniej, gdzie pelnymi rekami czerpia z dobrodziejstw zycia unijnego. Nie, nie pasozytuja, ale czesto ciezko i uczciwie pracuja, ale nie o to chodzi. Cokolwiek Unia moze dac dla ich przedsiebiorstwa czy dla innej formy dzialanosci jest brane i uzywane.
Co oczywiscie nie przeszkadza w sikaniu rownym sciegiem na niebieska flage z gwiazdkami.
Dzisiejsza Europa, w ktorej zacieraja sie granice, w ktorej narodowosc jako element samookreslenia jednostki staje sie atrybutem niemal prywatnym, a nie pietnem wypalonym na czole przez pobratymcow w imie wasko rozumianego obowiazku, a wiec taka Europa wykracza dalego poza horyzont myslowy giertychowiska, i stad frustracja, rosnaca frustracja, gdyz proces jednczenia sie Europy wydaje podazac uparcie w wyznaczonym kierunku. Dzis ich lamenty nad jednoczaca sie Europa dzwiecza tak jak dzwieczy caly giertychizm: archaincznie, XIX-wiecznie, co raczej nie wymaga dalszych komentarzy.
Slusznie zauwazono, ze PiS wydobyl z marginesu politycznego giertychizm i nadal mu legitymacje wspolczesna. Na szczescie wyborcy tego nie kupili, podobie jak nie kupili PiS-u.
Kartce z Podrozy zazdroszcze mieszkania w tak ciekawym i pieknym zakatku.
Pozdrowienia.
Pan Red. podziekowal Bibie. Biba pisal: To sobie rzadko uświadamiamy, jak łatwo jest dziennikarzowi czy innemu komentatorowi krytykować brudy w pisuarze i jednocześnie samemu nie poczuć się umoczonym.
Wypada uchylic kapelusza.
Rozwazania o relacji tresci i kasy zrozumial pan na opak. Pan Levar raczyl zwrocic uwage, ze za takie absurdy musza przeciez placic, bo niemozebne, zeby przytomny czlowiek pisal takie rzeczy sam z siebie. On pana niejako nawet bronil.
Zwrocilem panu Levarowi uwage, ze prawdopodobnie przecenia w panu pierwiastek pitagorejski, nie doceniajac dionizyjskiego, czyli po prostu irracjonalnej nienawisci, niepodatnej na materialne podniety. Ot sam z siebie. Jak stary kran. Wiec prosze wybaczyc, ale obaj z dobrego serca.
Nastepnie slusznie zwrocil pan uwage, ze nie nasmiewal sie z fizys J. Kaczynskiego, a jeno jego gestykulacja wydala sie panu gestykulacja aparatczyka i to z awansu (bywaja inni? przegapilem restaurecje monarchii?). Istotnie, duze naduzycie z mojej strony, za co solennie przepraszam.
Ale coz, sam pan nas do siebie zaprasza, tytulujac felieton: Euroofobom to i tamto.
Jako zywo, nie czuje sie nim. W kazdym razie poza garstka, ktorzy tu pana czytamy, ja zidentyfikowalem dwu, ktorzy sie z panem nie zgadzamy: Pan Lewar i nieskromnie ja.
Znowu zatem ten panski rasowy inteligencki szlif do miotania gromow na kiboli….w bibliotece. Co za pioro! Jakie szarze!
Napisal pan:
Od tych endeckich proroctw minęło siedem lat. Chyba dosyć, by przejrzeć, ile są warte analitycznie, a czemu służą politycznie.
Wypada przyklasnac. Rozliczmy mity troszke starsze, te z lat 90 o szlejacym antysemityzmie i czekajacym nas armagedonie nacjonalizmu, ktore a jakze, mialy ogromne polityczne znaczenie. Takze te o szubiennicach, na ktorych ciemnogrod mial wieszac PZPR.
Mam takze jedno pytanie ogolne: czy panstwo mowia i rozumieja po polsku?
Jesli tak to prosze mi wyjasnic, jak rozumiec opinie Romana:
BTW, wyrazy szacunku dla Pana Adama. Za co? Ano za to, że w czasie gdy mamy do czynienia z dziennikarzami nie potrafiącymi pozostać ?po środku?, czystymi w osądach (nie ukrywam, że mam tu na myśli panów pokroju Ziemkiewicz czy Karnowski), Autor tego bloga pokazuje nam wszystkim, że mozna użyć własnego zdania w sposób bardzo wyważony a zarazem dosadny ………….- zamieszczona jak na ironie pod felietonyem, w ktorym red. Szostkieiwcz pisze o swym – „antybohaterze”.
To jest wlasnie spustoszenie w umyslowosci o jakie oskarzam ten blog.
Panie Sebastianie,
Prawda nie lezy po srodku, prawda lezy tam gdzie lezy.
Panie Yewaud,
Pod poprzednim wpisem raczyl mi pan odpowiedziec. Nie mialbym sily polemizowac, bo musialbym z kazdym zdaniem. Wole zatem troche na zasadzie kwantyfikatora fikcjonalistycznego: Nieprawda jest ze [ panska opinia]!
Zamiast tego, pozwole sobie na anegdote o kobiecie, ktora gdyby jej maz raz nie przyszedl z pracy trzezwy nie wiedzialaby, ze pije.
Bywa to ozdrowiencze. Pan ciagle na to czeka.
Opinie o usluznej prasie, bez komentarza, bo nie umialbym z tym dyskutowac nie posadzajac pana o braki w rozumowaniu.
Zakonczmy zatem dyskusje na stwierdzeniu, ze dla pana GW, Polityka, TVN, ToK FM to profesjonalne i neutralne centrum. Ja uwazam zgola inaczej.
Opinie pana Kartka z Podrozy traktuje jako przyrodnicza ciekawostke.
Panie Redaktorze – dwie poprawki.
Po pierwsze Unia nie musi sie zajmowac. Unia zapewni jednolitosc systemu sadowniczego a reszta zajma sie spadkobiercy spadkobiercow w anonimowych procesach.Nigdy nie podejrzewalem pana o nadmiar politycznej wyobrazni ale naprawde tylko idioci moga uwazac ze to Unia zabierze. Unia nie ma takich uprawnien. Ale unifikacja systemu sadownictwa ktory na pewno sie posunie po uprawomocnieniu Lizbony spowoduje ze pozwy moga stac sie mozliwe. Niemcy to nie narod europejczykow jak komisarz Verheugen (ktory nie jest niemcem w dodatku) to zbieranina ludzi madrych i glupich, uczciwych i nie jak kazdy narod na swiecie.
Po drugie – jest roznica miedzy dekretami Benesza a wysiedleniami z ziem zachodnich. Czechy przetrwaly od rozpadu CK Monarchii w mniej wiecej tych samych granicach. Dekrety byly czescia polityki ujednolicania etnicznego oraz odwetu za monachium i okupacje. Polska zostala przez sowietow pozbawiona czesci swojego rodzimego terytorium, w dodatku Niemcy w 1939 podzielili je tez w pakcie z sowietami. Potem najechali, zrownali z ziemia mase miast i wymordowali mase ludnosci w tym kwiat fantastycznej przedwojennej inteligencji pochodzenia zydowskiego (10% populacji polski to byli zydzi!!!!). W zamian za to spoleczenstwo popierajace okupujacy rezym dostalo nakaz wyniesienia sie za odre. Co jak co ale to jest nie DOSC sprawiedliwe. Bo w przeciwienstwie do sasiadow zza odry Polski rzad zachowal sie wzglednie cywilizowanie. I szczerze mowiac watpie zeby tak naprawde Polacy chcieli zostawiac Wilno czy Lwow i uciekac gdzies na zachod. Moi dziadkowie nie chcieli. Musieli.
Poza tym to juz naprawde zaczyna byc meczace… co to znaczy „eurofob”??? To jakies prymitywne, idiotyczne okreslenie pod ktorym klasyfikuje Pan kazdego kto nie zgadza sie z Panem w temacie modelu integracji??? Czy homofobem jest kazdy heteroseksualista ktorego delikatnie brzydza dwaj calujacy sie mezczyzni (poprawna, zdrowa biologiczna reakcja! tak jak geje powinni „brzydzic sie” kobiet)? Czy eurofobem jest kazdy kto woli uczciwa, przejrzysta i demokratyczna integracje w miejsce politycznego szwindla?
Kartka z Podróży opisuje życie na pograniczu. Opisuje je takim jakie jest teraz. Ja urodziłam się i wychowałam w pobliżu. Pamiętam jak to wygladało 50 lat temu. Pamiętam ciągle nam towarzyszacy lęk. Zabawy w wojnę, w których zawsze występowali:Polak, Niemiec i Rusek. Rusek oczywiscie był głupi a Niemiec z założenia zły. Pamiętam, że do połowy lat 70. praktycznie nikt nie remontował poniemieckich domów. Nikt nie budował domu. Jeżeli kogos było stać na budowę lub kupno domu, wyjezdzał do „Centrali” i tam się osiedlał. Od wielu lat nie mieszkam na Dolnym Śląsku, ale mam tam rodzinę i często tam bywam.
Nigdy nie chciałabym żeby wróciła atmosfera tamtych lat, tamtego strachu, nieufności, pogardy. Toteż mam bardzo wyczulony słuch na wszystko to co obliczone jest na obudzenie upiorów. Czuję prawdziwą wdzięczność wobec ludzi, którzy w wielkim trudzie, mimo wszystkich przeszkód budują wspólną Europę ponad lękami, urazami.
Panie Atticus
Zdaje się, że świat wokół Pana powoli staje się „przyrodniczą ciekawostką”. Czy Pan chce, czy nie chce. Współczuję więc samotności i goryczy na tym łez padole. W tym kontekście mogę zrozumieć dlaczego Pan tak pisze.
Pozdrawiam
Zgadzam się w 100% aż do ostatniego zdania. Czytanie rzeczy, które się uważa za skrajnie obce umysłowo, czy nawet „nic niewarte” jest rzeczą pożyteczną dla ciała i umysłu, co polecam każdemu. Sam czytam „NIE”, mimo, że nienawidzę ekipy Jaruzelskiego, oraz Nasz Dziennik, choć uważam tamtejszą formację umysłową za szkodliwą dla Polski i kompromitującą ja. Co nie znaczy, że nalezy na efekty tego, z czym się człowiek nie zgadza reagować w chamski sposób, tak, jak to miało miejsce przy okazji poprzedniego wpisu Gospodarza.
Pawel Krzywulski o godz. 19:59 pyta:
„co to znaczy ‚eurofob’???”
To nie jest uczciwe pytanie. Takim pytaniem każdy eurofob może próbować zwieść dyskusję z jej toru. Tak samo jak każdy antysemita (pytając: co to znaczy antysemita?), jak każdy nacjonalista (pytając: co to znaczy nacjonalista?), jak każdy homofob (pytając: co to znaczy homofob?), jak każdy faszysta (…ale oni nawet nie pytają się o nic, tylko twierdzą, że po prostu zamawiali pięć piw).
Jeden z filozofów czy eseistów powiedział kiedyś, że wie doskonale, czym jest czas, dopóki ktoś nie zapyta go o jego definicję.
Koń jaki jest, każdy widzi (jak pisał onegdaj ksiądz Benedykt Chmielowski).
Jestem całkowicie PEWIEN, że Pawel Krzywulski doskonale WIE, co to znaczy „eurofob” i co to znaczy „homofob”.
Atticus pisze:
2009-10-22 o godz. 19:09
„Panie Sebastianie,
Prawda nie lezy po srodku, prawda lezy tam gdzie lezy.”
——————————————————
Sanowny Panie,
„Prawda leży po środku” to metaforyczna próba określenia czegoś co nie istnieje!!!
PRAWDA to nieustannie zmieniający się miraż, którego własne okruchy mają wszyscy.
Ktokolwiek , kto w imię posiadanego przez siebie,l niemożliwego do określenia, fragmentu PRAWDY, usiłuje wykpiwać posiadaczy innych niż on, kawałków tego mirażu, zachowuje się niegodnie. Takie zachowanie, niezależnie od strony , z której pochodzi, jest elementem walki o dominację własnych przekonań, a nie otworzeniem się na próbę wspólnego poznania . Z praktykowanej przezemnie perspektywy, takim osobom można tylko współczuć. Kluczem do zrozoumienia własnej postawy, jest odrzucenie poczucia posiadania PRAWDY, gdy posiada się tylko jej mirażowy fragment, wabiący jej posiadacza, ulotnym momentem danej chwili, a w rzeczywistości będącym projekcją aktualnego stanu jego psychiki i duchowości.
Pozadrawiam,Sebastiaqn
Fobia to za wikipedią – „… to zaburzenie nerwicowe, którego objawem osiowym jest uporczywy lęk przed różnymi określonymi sytuacjami, zjawiskami lub przedmiotami, związany z unikaniem sytuacji wywołujących go i utrudnieniem funkcjonowania w społeczeństwie. Fobie wywołane są przez pewne sytuacje lub obiekty zewnętrzne wobec osoby przeżywającej lęk, które obiektywnie nie są niebezpieczne. Cierpi na nie około 10% ludzkości.
Zasadniczy obraz fobii to przesadne reakcje zaniepokojenia i trwogi, pomimo świadomości o irracjonalności własnego lęku i zapewnień, że obiekt strachu nie stanowi realnego zagrożenia. Co więcej powoduje to chęć ukrycia fobii i odkrycie, lub nawet samo myślenie o odkryciu przez kogoś przypadłości może prowadzić do ataków paniki.”
I dokładnie z tym mamy w polityce i na blogu doczynienia.
Pozdrawiam
@Atticus vel Jack
I znowu odezwał się oskarżyciel tego blogu – „To jest wlasnie spustoszenie w umyslowosci o jakie oskarzam ten blog”.
Jak pech to pech!
Rozumiem, że filozofia powinna spełniać również rolę terapeutyczną (dla filozofującego), a także, że „interesujący nas zamęt powstaje, gdy język pracuje niejako na jałowym biegu”, ale dlaczego taki pech?
Ta stanowcza niezgoda, za przeproszeniem, aprioryczna – „W kazdym razie poza garstka, ktorzy tu pana czytamy, ja zidentyfikowalem dwu, ktorzy sie z panem nie zgadzamy: Pan Lewar i nieskromnie ja”.
Jakież szczęście iż są wszyscy pozostali…
I to straszenie oponentów „kwantyfikatorem fikcjonalistycznym”?!
I gotów strzelać do człowieka za przewagę „pierwiastka dionizyjskiego” nad „pitagorejskim”…
Nie a propos – „rozmowa nowojorczyków:
– Stary, ekonomia kompletnie siadła.
– Zauważyłem, kierowcy taksówek zaczęli mówić po angielsku”.
Atticus raczyl wyrazic opinie:
„Pod poprzednim wpisem raczyl mi pan odpowiedziec. Nie mialbym sily polemizowac, bo musialbym z kazdym zdaniem. Wole zatem troche na zasadzie kwantyfikatora fikcjonalistycznego: Nieprawda jest ze [ panska opinia]!”
No coż. Przyjmuję do wiadomości, że nie podziela Pan mojej opinii, jakoby to Rokita był głownym winowajcą niepowstania POPiSu w Sejmie.
Przyjmuję do wiadomości, że inaczej ocenia Pan przyczyny porażki PiSu i prezesa Kaczyńskiego.
Pisze Pan jednak, że polemizować musiałby z każdym zdaniem, zamiast tego jednak….
No coż. Z faktami naprawdę się ciężko dyskutuje. Rozumiem, że Pan się od tego uchyla.
Bo, że PiS zawłaszczył TVP i Polskie Radio – to nie opinia, lecz fakt.
Przy okazji łamiąc Konstytucję (czy przypomina Pan sobie ubolewanie ze strony Lisickiego, Terlikowskiego, Semki, Jankego, Karnowskiego jednego z drugim, Michalskiego i spólki z powodu ewidentnego łamania prawa wtedy?)
Że w równym stopniu wspierany jest przez media (prasę, radio i TV) Rydzyka – to fakt.
Że Wprost, Rzeczpospolita i Dziennik przejawiały do Kaczyńskiego stosunek niemal bałwochwalczy- wystraczy przypomnieć sobie pielgzymki niemal na kolanach dziennikarzy (np. Karnowskiego) do PREMIERA (Coś mniej niż same wielkie litery byłoby chyba uwłaczeniem godnści tegoż). – no cóż, to rzeczywiście opinia, wydaje mi się jadnak bardziej uprawniona od twierdzenia, jakoby te media usiłowały zakończyć rządy PiSu.
Że na zawołanie Ziobry usłużne media były gotowe relacjonować aresztowania – to fakt (przy okazji – tylko wybrane media dowiaywały się o planach aresztowania – po co te „niesłuszne” miałyby dostać newsa?)
+++++++++
Nie, z faktami się nie dyskutuje. Dlatego, zamiast tego woli Pan przypisywać mi opinie, ktorych nigdy nie wyraziłem (na temat TVN, TOK FM, GW czy Polityki). To na pewno znacznie łatwiesze niż dyskutować z agrumentami. I, co ważniejsze, faktów do wiadomości przyjmować nie trzeba.
Zgadzam się w jednym. Na tym zakończmy dyskusję.
mw:
Ja doskonale wiem co slowa „eurofob” POWINNO znaczyc i raczej pasuje to do mieszkanca bible beltu w USA niz do krytyka biurokracji w EU.
Homofoba wstawilem tam celowo bo o ile ciezko nie uznac ze niektorzy przykrotko wygoleni panowie z MW stanowia kliniczne przypadki tego „schorzenia” tak czesto latke homofoba przykleja sie osobom ktore nie chca dosc postepowo zachwycac sie homoseksualnoscia wszedzie i na pokaz. Tak samo z eurofobia – nie moze byc eurofobem ktos kto po prostu ma inna wizje integracji. Moze byc „brukselofobem” choc to tez naduzycie bo przeciez czemu od razu stroszyc sie na piekne miasto. Ale „eurofob” to bezczelne naduzycie bo w slowach autora bloga stawia znak rownosci miedzy „europa” a obecna skorumpowana polityczno-biznesowa szajka ktora wykonuje coraz to nowe skoki na kase, wladze i wplywy.
Troche w mysl Orwellowskiego „war is peace…”. Niestety red.Szostkiewicz regularnie objawia metody myslenia rodem z Ingsocu.
Panie Pawel Krzywulski, jako dobrze poinformowanego experta politycznego chcialbym zapytac – jakiej narodowosci jest pan Verheugen. Dobrze ze blogi nie maja ekranow pokazujacych zaczerwienionych twarzy tych tzw. „Klugscheisser”.
Pozdrowienia.
Panie Artdeco,
Zaczyna byc pan natretny. Obawiam, sie ze nic pan nie rozumie. A juz na pewno rozumowania panskie chadzaja drogami nie krzyzujacymi sie z filozofia. Nikogo nie strasze. Podtrzymuje o spustoszeniu umyslowym, ktore pan we mnie wciaz na nowo potwierdza. (prosze sobie narysowac strzalki od kazdego z moich zdan do adekwatnych panskich, latwiej pan pojmie). Panie dekoratorze wnetrz, powierzchni wystawowych i designowanych przestrzeni handlowych prosze nie klopotac zbolalej glowy i tak panu niepotrzebna filozofia, proponuje Dom i Ogrod czy Moje Wnetrze, i bynajmniej nie chodzi tu o psychologie.
Panie Sebastianie,
Prawda jest cecha zdan, a nie cecha swiata. Prawdziwe sa twierdzenia, a nie kamienie, zamki, czy rzeki.
Ceniac panskia ciekawosc polecam zajrzec na Stanford Encyclopedia of Philosophy pod haslo Alfred Tarski.Bo to jest jedno z najwiekszych umyslowych osiagniec 20 wieku.
Panie Yevaud,
dzieki. Istotnie nie zgodzimy sie. Prosze o wieksze wyczucie przy uzywaniu okreslen ‚zawlaszczyc media publiczne’, bo ktos niezorientowany pomyslalby, ze PIS przejal te media po rusalkach i krasnalach.
Czesto na tym blogu pada argument o tzw. mniejszym zle, czyli, ze np. PO jest dla zatrwardzialych neokomuszkow mniejszym zlem niz PIs. Moze i maja racje. Ale argument ten stosuje sie takze do sytuacji na rynku mediow. Przy miazdzacej przewadze PO w mediach elektronicznych i stacjach prywatnych, okres kiedy PIS jak pan to okresla zawlaszczyl TVP byl krotkim antraktem, kiedy glos mialy dwie strony sporu.
Prosze przypomniec sobie, a moze jest pan na to zbyt mlody, jak w programie 7 Dni Swiat nasz gospodarz spieral sie z panem Mroziewiczem i Ostrowskim. To byl przedrywinowy pluralizm. I niektorzy bardzo zle zniesli fakt, ze w tej postaci upadl.
Co do Ziobry, zgoda. Z jedna coraz bardziej aktualna uwaga, ktora dla RZ czy Wprost byla oczywista od poczatku, ze Ziobro minal sie z zawodem bo powinien byc filmowcem. Natomiast w przezabawnej ciszy, bez odnotowania w prasie typu Polityka czy GW upadaja kolejne absurdalne zarzuty wobec Ziobry, zero, zero i zero osiagniec, takze komisji do spraw naduzyc. Natomiast coraz trudniej bez straty twarzy udawac, ze i owszem podluchy sa, i owszem prokuratorow sie naciska i wyznacza, ale raczej teraz, raczej Czuma, raczej Bondaryk i raczej Gras.
Nie sadze, zeby ktos w Rz obrazal sie o zarzut sympatyzwoania z PIS, bardziej o nazwanie organem NSDAP przez wysokich funkcjonariuszy panstwa i PO. A ile warta jest linia Polityki prosze zerknac na artykul Wladyki. Jesli rece panu nie opadaja, to rzeczywiscie sie nie dogadamy.
Pozdrawiam wszystkich, lacznie z panem aranzujacym tarasy i pzrydomowe ogrodki.
Pan Redaktor pisze:
„Powojenne dekrety prezydenta Benesza, tak samo jak analogiczne powojenne zarządzenia polskie, potraktowały 3 miliony etnicznych Niemców (a także kilkadziesiąt tysięcy Węgrów) w Czechosłowacji w istocie jako zbiorowo odpowiedzialnych za zbrodnie nazizmu i kolaborację.”
Szanowny panie Redaktorze,
wojna to nie jest postepowanie sadowe. Wojna to proba
przeforsowania sila swoich interesow. Tutaj nie dziala logika
winny/niewinny. Tu dziala logika swoj/obcy, przyjaciel/wrog.
II wojna swiatowa nie byla wojna pana Hitlera przeciw
panu Rydzowi-Smiglemu, panu Churchilowi itd.
II wojna swiatowa byla wojna prowadzona przez Rzesze
Niemiecka w imieniu i w interesie narodu niemieckiego
przeciwko innym narodom europy.
Gdyby Rzeszy Niemieckej udalo sie te wojne wygrac,
to caly narod niemiecki ( w mniejszym czy wiekszym stopniu)
czerpalby z tego zwyciestwa profity.
Jest wiec rowniez rzecza zupelnie logiczna, ze calemu narodowi
niemieckiemu przyszlo ponosic koszty kleski.
Ja rozumiem uczucia ludzi, ktorym sie nie powiodlo.
Moge zrozumiec tych, ktorzy w wyniku kleski poniesli straty.
Rozumiem ich zal, zlosc a nawet nienawisc. Maja do tego prawo.
Nie moge natomiast zaakceptowac wmawiania opinii publicznej,
ze ludzie ci padli ofiara jakiegos bezprawia.
Jest jeszcze jeden aspekt calej sprawy:
gdyby po wojnie nie zdacydowano sie na radykalne
rozwiazanie problemow etnicznych, moglibysmy dzisiaj
w srodku Europy miec podobna sytuacje jak w Palestynie,
kraju Baskow, czy Irlandii Polnocnej.
Nie siegajmy zreszta takm daleko. Przypomnijmy sobie
chocby powstania slaskie czy rzezie na Wolyniu.
Tak dla oprzytomnienia dla tych wszystkich, korzy opowiadaja
bajki o rzekomo harmonijnym wspolzyciu roznych grup etnicznych w dawnych czasach i o bezzasadnosci powojennych
przesiedlen.
Verheugen jest narodowosci Brukselskiej od ladnych kilku lat.
Panie Redaktorze !
Ludzie są wobec siebie zawsze „obojętni”, jak mawiał wielokrotnie (w innym kontekście co prawda, ale tu można to zastosować) P.Riceur – „agnostyczni” (czyli normalni – jak sugeruje słusznie w swoich wpisach „kartka z podróży” – pozdrowienia ! – dając przykłady z pogranicza polsko-czesko-niemieckiego): dlatego te „ochy” i „achy” nad nadmiarem „miłości”, „tolerancji”, „empatii” i innych tego typu ciepłych uczuć immanentnych „naturze ludzkiej” (i wzajemnych stosunkach człowiek – człowiek; przecież „my” jesteśmy ssaki i na dodatek „drapieżne, więc znaczna część „natury” w nas pozostała, jest tylko przytłumiona przez coś co jedni zwą „rozumem”, inni” moralnością”, a jeszcze inni „wiarą religijną” czy innymi tego typu „pojęciami”) wprawiają mnie w zakłopotanie, by nie rzec „w śmiech”. Żyjemy obok siebie, ale skoczyć sobie do gardeł jesteśmy zawsze (i chyba będziemy) gotowi. A uzasadnienie zawsze się najdzie – to może być „inność” kulturowa, religijna, polityczna czy filozoficzna…… I udowadnianie, że wraz z demokracja, tolerancją tzw. „rozwojem” i „postępem” natura człowieka się zmienia jest „funta kłaków warte”. Człowiek jako ssak drapieżny zawsze będzie „walczył” o terytorium, przynależność do swego klanu, plemienia, narodu czy …. dziś związku „kibicowskiego” ( to są np. – walki kibiców pod symbolami swego plemienia, klanu, rodu – substytuty dawnych wojen i starć, np. we wczesnym średniowieczu).
Budowla p/n UE jest bardzo kruchą strukturą – bardziej zakorzeniona w głowach intelektualistów, elit czy biurokratów brukselskich (tym, ostatnim zależy na tym projekcie z tytułów utylitarnych, pragmatycznych i komercyjnych). Wynoszę wrażenie, że z UE jak z Gdańskiem w 1939 roku – gdyby doszło do zagrożenia, nie militarnego, nie wojskowego, ale co jest bardziej realne: politycznego, kulturowego czy cywilizacyjnego – nikt by nie chciał nie tylko w Pradze czy Koszycach, Budapeszcie czy Kownie, Kopenhadze czy Goeteborgu – ale przede wszystkim w Monachium, Wiedniu, Lyonie, Manchesterze, Atenach bądź Mediolanie (i wielu, wielu innych miastach Starego Kontynentu) za nią umierać.
Sytuacja przypomina mi zmierzch Ces.Rzymskiego – wspaniale budowle w stolicach, majestat Cesarzy, wielka armia, wspaniała kultura i cywilizacyjna potęga – a gnicie, rozkład postępowały „od peryferii”. Elity rzymskie, konstantynopolitańskie, z Rawenny, Trewiru czy Lyonu były absolutnie wyalienowane od „prowincji”, „peryferii”, gminu, którym miały zarządzać.
I nawet nie zauważyły jak projekt p/n Rzym się wywrócił – nawet „insygnia” cesarskie Stylichon odesłal do Ces.Wschodniego, Zenonowi.
To jest jakieś memento……
To nie zmienia mojego, osobistego i racjonalnego stosunku do tego projektu: nader pozytywnego, wręcz entuzjastycznego – bo na podstawie tego com napisał wyżej Pan Redaktor mógłby mnie „ochrzcić” mianem „eurofopa” – a tak nie jest. Jestem przede wszystkim realistą, a to mniemanie musi zakładać przede wszystkim wymiar praktyczny i „futurologiczny” każdego projektu. A tu tego brak !
Pozdrawiam.
WODNIK53
Atticus pisze:
2009-10-23 o godz. 08:43
———————————
Szanowny Panie,
gdybym miał rozumować konsekwentnie do Pańskiej wykładni filozoficznej, to dopowiedziałbym, że wielcy Mistrzowie filozofii , w tym Alfred Tarski , są cechą naszych opinii o nich a nie ich osobistą wartością samą w sobie.
Gdybym miał być wierny swoim przekonaniom, powiedziałbym, że Mistrzowie i ich Wielkie Myśli, są tylko okruchami PRAWDY zespolonymi z różnymi funkcjami Czasu, i odbierających ich „przekazy” indywidualnych stanw świadomości. Obiowiązkiem każdego z nas, jako istoty myślącej, jest zaadoptowanie tych czyichś fragmencików PRAWDY, wyłącznie po to, żeby pomóc sobie nimi, odnajdywać PRAWDĘ , którą my swoim życiem możemy odnajdywać, i budować jako tę nasżą , jedyną.
Zaakceptowanie czyichś odkryć jako PRAWD skończonych, kończy w tych zakresach sens naszych dosiekań, które nigdy niem będą skończone, zwłaszcza na tak wczesnym etapie rozwoju, jaki prezentuje nasz ludzki gatunek.
Pozdrawiam, Sebastian
@Atticus vel Jack,
Pisze Pan o sobie „… Lubie zas tu przychodzic, zeby byc swiadkiem historii choroby. Troche tak jak dziecko lubi patrzec na zuka, ktory przewrocil sie na grzbiet…”.
Pan nie jesteś świadkiem historii choroby, Pan jesteś, tout court, samą chorobą. Taki „h. sapiens perversus” sycący się i czerpiący radość z mąk innych blogowiczów, o siewcy całego zła, Szostkiewiczu, nie wspominając.
Pisze Pan: „… Prawda jest cecha zdan, a nie cecha swiata. Prawdziwe sa twierdzenia, a nie kamienie, zamki, czy rzeki”, odsyłając niedouków, ale ciekawych świata do Alfreda Tarskiego, do Stanford Encyclopedia of Philosophy.
Trzeba mieć specyficzne poczucie humoru, właściwe niektórym megalomanom, by zalecać SEoP przy obfitości polskojęzycznych źródeł.
Na marginesie, semantyczna teoria prawdy Tarskiego odnosi się jedynie do języków formalnych (metajęzyków), wielu wybiera klasyczną definicję prawdy rozumianej logicznie – verum est manifestativum et declarativum esse – wszystko co wskazuje na prawdę, ukazuje ją, prowadzi do niej.
No? i warto pamiętać, że poza p r a w d ą jest jeszcze d o b r o
i p i ę k n o.
Mimo wielu definicji prawdy ciągle mamy problemy z kłamcami.
Przypomina Pan tego nieszczęsnego Anglika, którego, po długich staraniach, przyjęto do klubu golfowego, a jakże, na członka:
– No i co pan sądzi o mojej grze – pyta przejęty prezesa klubu.
– Cóż, jest bardzo interesująca, ale nie sądzę żeby wyparła golfa.
PS
A propos pańskiej ulubionej roli obserwatora żuków.
Przypomina Pan wielkiego Gombrowicza, który wówczas, gdy zauważył na plaży żuka przewróconego na plecy przez wiatr, postawił nieszczęśnika na nogi, ratując mu w ten sposób życie. Potem spostrzegł drugiego, trzeciego, czwartego: „…tak sparzyłem się z ich męką, tak bardzo w nią wsiąkłem, że widząc opodal nowe żuki na równinach, przełęczach, w wąwozach, ową wysypkę torturowanych punkcików, jąłem po tym piasku ruszać się jak oszalały, z pomocą, z pomocą, z pomocą! Ale, wiedziałem, to nie może trwać wiecznie – wszak nie tylko ta plaża, ale całe wybrzeże, jak okiem sięgnąć, było nimi usiane, więc musi nadejść moment, w którym powiem „dość” i musi nastąpić ten pierwszy żuk nie uratowany. Który? Który? Który? Co chwila mówiłem sobie „ten” – i ratowałem go, nie mogąc zdobyć się na tę straszną, nikczemną prawie arbitralność – bo i dlaczego ten, dlaczego ten? Aż wreszcie dokonało się we mnie załamanie, nagle, gładko zawiesiłem w sobie współczucie, stanąłem, pomyślałem obojętnie „no, dość tego”, rozejrzałem się, pomyślałem „gorąco” i „trzeba wracać”, zabrałem się i poszedłem. A żuk, ten żuk, na którym przerwałem, pozostał wymachując łapkami…”.
Ale mimo podobieństw coś Pana jednak różni od Gombrowicza.
Toto caelo.
Szanowny Panie Reaktorze.
Jestem stałym czytelnikiem Pana felietonów i bardzo sobie cenie ich wywarzony, rozsądny ton. Z grubsza zgadazam sie z Pańskimi poglądami, bo sam uwarzam sie za człowika tolerancyjnego i szukającego prawdy zawsze gdzieś po środku, i dla tego nigdy nie pisałem komentarzy do Pańskich wypowiedzi, ale… No właśnie zawsze musi być to ale… Będąc dzieckiem byłem świadkiem rozmowy starszych i usłyszałem, że jakiś Niemiec powiedział: „wojnę przegraliśmy, ale my tu jeszcze wrócimy i tak wszystko bedzie nasze”. Stąd niewątpliwie ta moja obsesja na tym punkcie… niestety. Potem usłyszałem od pewnego człowieka co wybierał się na emigrację do RFN, że przyjmują tam z otwartymi rękoma wszystkich Polaków, którzy mają ze sobą akt właśności na jakąś nieruchomość (wniosek nasuwał sie oczywisty, że to będzie ta pierwsza fala i jest to działanie celowe, mowa o latach 70-tych). Znacznie później oglądałem program, gdzie dwie strony dyskutowały na ten właśnie temat (odzysku Niemców tego co oni uważają za swoje), a na widowni siedził, znany Kukiz, zdaje się, że Opolanin. Padały tam argumenty, że Niemcy z np. Francją tego rodzaju problemy rozwiązały na szczeblu rządowym, więc czemu nie z Polską? Pewien niemiecki dziennikarz z rozbrajającym uśmiechem powiedział, że niemiecki rząd nie bedzie się w te sprawy mieszał, bo nie ma prawa zabraniać swoim obywatelom dochodzić swych roszczeń na drodze cywilnej. W tym momencie kamera pokazuje jak Kukizowi, który jeszcze przed chwilą wołał, że „my na Śląsku niczego się nie boimy” nagle szczęka zaczyna opadać, bo dociera do niego, że to „nie zabranianie” oznacza poparcie (a wg niektórych cel). Po co czołgami jak można zwyczajnie sądownie czy w najgorszym wypadku wykupić. Pan doskonale przecież potrafi sobie wyobrazić jak stopniowo na terenach „odzyskanych” nieruchomości, grunty, a na koniec władza przechodzi w ręce „byłych właścicieli” i wszelkie gadanie o nienaruszalności granic w sytuacji, gdy tych granic w zjednoczonej Europie już nie ma, nie ma znaczenia. Sam jestem ciekaw ile to już majątku polskiego jest w rękach Niemców. Ciekawe czy ktoś to policzył. I na dodatek te śmiechu warte ograniczenia na wykup ziemi na 5 czy 7 lat…, a jakie to ma znaczenie, gdy czekali lat kilkadziesiąt?
Jako człowiek niewątpliwie bardzo inteligiętny bedzie Pan w stanie wytłumaczyć mi, prostemu człowiekowi, fakt, że od 1989r wszystkie rządy „bardzo” pracowały nad urególowanie prawa własności nieruchomości na terenach, które Niemcy uważają za swoje, a jakoś przez 20 lat tak prostej rzeczy nie dało się załatwić. Zawsze słyszymy jakie to ważne dla zamieszkałych tam Polaków, ale słyszymy to od opozycji. W momencie kiedy opozycja dochodzi do władzy, role się zmieniają, a problem pozostaje ten sam. Proszę mi wybaczyć, może ja jestem przeczulony, albo jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale nawet idiota widzi, że to jest celowe i prowadzi do jednego… Byłbym bardzo wdzięczy za udowodnienie mi, że jestem skończonym cymbałem i niepotrzebnie martwie się, że moje dzieci i wnuki będą za „polskie świnie” robić u niemca. Pozdrawiam serecznie. Ryszard S.
Jestem za Europą choćby dlatego że niedobrze się robi gdy patrzę na osiągnięcia kolejnych wybrańców Narodu. Ale faktem jest że na Ziemiach Zachodnich stoją stare budynki, od lat nie remontowane z uwagi na niepewność stanu prawnego. Ile by nie zaklinać jeśli w księgach wieczystych stoi Niemiec a Polak tylko dzierżawi grunt – nawet wieczyście, to musimy być nieufni. Nie wobec Niemców, wobec polskich władz które do tego doprowadziły. Gdyby Polacy dostali prawo decydowania o swoim losie, np. poprzez referendum, to na pewno wymogliby na rządach rozwiązanie tego problemu przed skokiem w tę głęboka studnię. Praktyka jest zaś taka – wszystkie dotychczasowe pozwy o majątki zostały rozsądzone na korzyść Niemców. Polskie sądy oddają dzieci z mieszanych małżeństw za granicę tylko na podstawie zagranicznego wyroku. Tam zaś przeciwnie, chroni się swoich obywateli. Mam nadzieję że ustępstwa wobec p. Klausa spowoduje otrzeźwienie i Rząd zażąda identycznych gwarancji dla Polski.
Kostek
Kilka uwag.
Ruina budowlana części wsi i miasteczek na ziemiach odzyskanych nie jest wynikiem niepewności stanu prawnego lecz biedy lub abnegacji życiowej mieszkańców. Nie ma sensu dorabiać do tego wzniosłej ideologii.
Właściciele nieruchomości i ziemi najczęściej mają zaprowadzone księgi hipoteczne z wpisami. Jeśli nie mają wynika to z ich własnego zaniedbania. Inną sprawą jest sytuacja najemców – w tym przypadku za zaniedbania odpowiada właściciel, najczęściej państwo( sprawa Agnes Travny). Istniała możliwość zamiany użytkowania wieczystego we własność za drobną opłatą – wielu ludzi z tego skorzystało. Jeśli do kogoś to nie dotarło to jego problem. Pozwy o zwrot własności rozsądzone na korzyść Niemców wynikały w większości z zaniedbań prawnych o czym wyżej piszę.
Niemcy nie muszą włóczyć się po naszych sądach ponieważ mogą kupić nieruchomości oficjalnie bądź nieoficjalnie. Kupują od skłonnych do sprzedaży Polaków.
Natomiast zgadzam się z Tobą, że działalność niemieckiego jugendamtu jest skandaliczna i wymaga ciągłych interwencji władz polskich. Lecz chciałbym również zauważyć iż jugendamt ma w samych Niemczech parszywą opinię – jest swoistym państwem w państwie.
Pozdrawiam
Panie Artdecko
Odpowiem panu cytatem z Alberta Rosenfielda, mojego ulubionego charakteru w Twin Peaks:
Albert, mowi:
You listen to me. While I will admit to a certain cynicism, the fact is that I am a nay-sayer and hatchet man in the fight against violence. I pride myself in taking a punch and I’ll gladly take another, because I choose to live my life in the company of Gandhi and King. My concerns are global. I reject absolutely revenge, aggression, and retaliation. The foundation of such a method is love. I love you, Adam Szostkiewicz…..
Nawyk do poslugiwania sie SEoP pozostal mi ze studiow.Megalomania nazywam raczej poslugiwanie sie zrodlami polskimi w typie skrypt katedry, gdzie kazdy docent napisal wiecej ksiazek, niz przeczytal.
Ze studiow w Polsce wynioslem spostrzezenie, ze nigdy nie dowiedzialem sie co chcial powieddziec np. Keynes, tylko co pan profesor uwaza, ze Keynes chcial powiedziec.
Stanford jest redagowany przez najlepszych.Stdiowal pan moze pod okiem ludzi zaproszonych do redakcji SEoP? Ja tak, co uprowdapodabnia panski zarzut o megalomanii. Na ten kawalek megalomanii, ktora nikomu nie jest obca, pracowalem akurat bardzo ciezko.
Co do istnienia dobra i piekna to stawia pan bardzo wymagajace pytania. Nie jestem pewien czy istnieja. Czy istnieje matematyka?
Jesli tak, to gdzie?
Postulowanie istnienia tzw moral realism jest metafizycznie bardzo wymagajace. Jesli pan ciekaw prosze poszukac (gdzie pan zyczy, takze w zrodlach polskich jesli wola) tzw. argument from queerness Mackiego.
Poza tym jestem panu wdzieczny za calkiem konkretny wpis. Na marginesie, podpowiem, ze to, co mnie odroznia od Gombrowicza, to przede wszytkim to, ze nim nie jestem. Wobec czego dalsze roznice w charakterystykach staja sie pomijalne.
Nie mam ulubionej roli, a w tym teatrzyku gram Arlekina bo to tutaj wcale latwe.Widze takze, ze w przerwach pomiedzy Taka Ryba, a Muratorem znajduje pan czas na szerokie lektury. Pozdrowienia.
Panie Ryszardzie,
Nie dostanie pan odpowiedzi. A to dlatego, ze zadaje pan konkretne pytanie. Pan redaktorowi zupelnie obojetny jest los Polski w strukturach UE, nawet nie dlatego, ze jakos tam specjalnie Polski nie lubi (choc takie odnosze wrazenie), pan redaktor nie lubi rzeczywistosci i wszystkiego, co sie z tym wiaze. Pytac go co czynic wobec pozwow, skandalicznych zaniechan w kwestiach wlasnosiowych, czy agresywnej polityki ziomkostw to tak, jak pytac o to samo moja nieboszczke ciotke pograzona w modlitwie roznacowej. Ona po prostu odrzuciala rzeczywsitosc jako taka i wybrala inna, wedlug niej pewnie bardziej urodziwa. To piekny i heroiczny akt, ale w sferze publicznej niebezpieczny, jak paraliz, albo zwiotczenie.
Blogoslawione te narody, ktorym dany jest tabun ludzi zdroworozsadkowych i red. Szostkieiwcz gdzies w ogonku na dokladke, po przecinku. Biada takim, u ktorych opinie w typie Szostkieiwcza znajduja sie w glownym nurcie.
Moja podszyta zlosliwoscia nadzieja w tym, ze z Szostkieiwczem zgadza sie tyle osob ile go czyta minus Pan Levar, Ryszard, Kostek i P. Krzywulski. No i ja.
Panie Kratka,
Nie interesuje mnie opinia niemieckiej opinii publicznej na temat Jugendamtow, stowarzyszen czy innych organizacji . Interesuje mnie tylko to w jakim stopniu organizacje te zagrazaja mi, i w jakim stopniu moge temu przeciwdzialac. Zna pan zabawe w zlego i dobrego policjanta?
Panie Levar
zwracam panu uwage, ze srodowiska pana Szostkieiwcza lansowaly przez cale lata 90 teze o tym, ze blogoslawienstwem byla utrata tzw. Kresow, a to dlatego, ze uniknelismy losu Jugoslawii. Otoz na zachodzie ten argument, jak widac nalezy stosowac a rebours. Innymi slowy jak kopnieto w zadek, daj sie takze spoliczkowac, to sie nie przewrocisz.
Pozdrawiam
To Whom it May Concern:
Glossary:
M e g a l o m a n i a to „skupienie na własnej doskonałości, samozadowoleniu oraz świadomości własnej wartości, znaczenia
i możliwości.
Pojęciem tym określa się potocznie zawyżoną nieprawidłową samoocenę, ale także system urojeń, tzw. urojenia wielkościowe w zaburzeniach
o charakterze psychotycznym”.
It may be a symptom of manic or paranoid disorders.