Dwaj panowie w studio

debata_450.jpg

Debata TV Kaczyński-Kwaśniewski mi nie zaimponowała. Ale muszę przyznać, że nie licząc kilku zgrzytów – wyskok Kaczyńskiego z dawniej Moskwą,a potem Brukselą jako panami AK, sugestia prezydenta, że premier chce zamienić Polskę w jedno wielkie więzienie – obaj panowie starali się trzymać poziom.

Nie oglądaliśmy więc wiecu wyborczego na prowincji – premier był tego blisko, intonując pean na cześć PiS jako ,,partii zwykłych ludzi” – ale momentów rodem z talk shows już się im uniknąć nie dało. Lepiej wypadał w tym prezydent, choć komplement to dwuznaczny. W ogóle prezydent wypadł lepiej, zwłaszcza w części pierwszej i chyba najlepszej, czyli gospodarczej, w czym udział miała też nieźle przygotowana dziennikarka prowadząca. Monice Olejnik tym razem nie poszło najlepiej, Krzysztof Skowroński był poprawny.

Ale zdominowali widowisko prezydent i premier. Po raz pierwszy od początku kampanii widzieliśmy starcie dosyć merytoryczne i pokazujące osobowość bohaterów. Na tym zresztą polega porządna polityczan debata telewizyjna i trzeba oddać organizatorom, że o tym starali się pamiętać. Konwencje wyborcze w tej kampanii są tak wyraźnie ustawiane pod media, zwłaszcza TV, że już mi się przejadły. Mówcy przewidywalni tak samo jak entuzjazm widowni. To już wolę teatr debaty.

Jednak wątpię, czy debata była jakimś przełomem, choć z pewnością była nowym i pożądanym tonem w odrażającej jak dotąd kampanii. Do wyborów jeszcze trzy tygodnie, jeszcze wiele może się zdarzyć i ,,przykryć” dzisiejszy pojedynek. Zobaczymy, czy faktycznie zacznie się czas Kwaśniewskiego, a skończy Kaczyńskich. LiD na tej debacie zapewne coś uszczknie z elektoratu PO i niezdecydowanych, ale to samo można powiedzieć i o PiS-ie.

Mnie akurat debata w niczym nie pomogła. Nadal jestem wyborczą sierotą. Tak naprawdę to najbardziej byłem tego wieczoru z Platformą. Nie dlatego, że jestem jej wyborcą – bo nie jestem – lecz dlatego, że bardzo mi się nie podoba bojkot Tuska, jakim de facto była politycznie debata. Dla mnie był on wielkim nieobecnym tego medialnego wydarzenia i nie wystawia najlepszego świadectwa polskiej demokracji, że tak mało było o to pretensji zwłaszcza ze strony publicystów politycznych.

Tak, z punktu widzenia prawa, wszystko jest w porządku, ale z perspektywy obyczaju politycznego czy kultury demokratycznej- już niekoniecznie. Tym bardziej, że PiS zapowiada, że nie planuje już do końca kampanii podobnej debaty z Tuskiem. Milczą też na ten temat LiD-owcy. A przecież w istocie to ostentacyjne pominięcie Tuska, jakby go już nie było w polskiej politycy, jest policzkiem dla wyborców, wszystkich wyborców. W tym sensie debata, która miała Polakom przypomnieć, na czym polega demokracja w działaniu, strzeliła naszej demokracji w stopę. Więc co mi z tego, że dwaj panowie w studio gładko zdali jazdę obowiązkową?

Fot. Sławomir Kamiński, AG