Papież w pióropuszu
Na dwa dni przed przylotem Benedykta XVI do Polski katolicki tradycjonalista Paweł Milcarek pisze w ,,Rzeczpospolitej?? z przekąsem o ludziach, którzy chętniej włożyliby sobie na czcigodną głowę barwny pióropusz niż dopuścili na mszy gregoriańskie Kyrie eleison. To w kontekście pytania, czy Polacy będą umieli odpowiedzieć papieżowi ,,na miarę Polski, której tak bardzo ufa??? Rozumiem, że chrześcijanin Milcarek byłby szczęśliwy, gdyby Benedykt mówił w Polsce po łacinie, a Polacy mu po łacinie odpowiadali. Ściślej: byłby szczęśliwy, gdyby papież odprawiał msze po łacinie, a wierni nie mieli kłopotu z liturgicznymi odpowiedziami w tymże języku.
Jak chodziłem na ministranturę, to tak właśnie było. Lubiłem tę kościelną łacinę, a ksiądz się nad nami nie znęcał, kiedy nam się języki plątały. Ale to było ponad 40 lat temu. Przyszedł sobór powszechny i Kościół wpuścił na mszę języki narodowe, bo przeważyło zdanie, że jednak to przesada, by się globalnie upierać przy łacinie, zwłaszcza poza Europą. Mnie łacina nie przeszkadzała i nie przeszkadza, ale dlaczego mają ją wkuwać katolicy czarni czy żółci? Kto chce, proszę bardzo, ale co jest złego w tym powrocie do języków lokalnych w liturgii? Pierwsza chrześcijańska gmina modliła się po aramejsku, w języku Jezusa, a łacina była dla niej mową okupantów, greka zaś ? mową jajogłowych. To może lepiej wrócić do początków Kościoła (naturalnie nie dosłownie do aramejskiego czy hebrajskiego, to dopiero byłby ,,dym??! 🙂 ).
A teraz ten pióropusz. O ile pamiętam, nie wahał się go założyć Jan Paweł II, spotykając się z Indianami w Ameryce Północnej. Zdjęcia obiegły świat. Nic dziwnego: kto z nas nie marzył w dzieciństwie, by w takim pióropuszu pochodzić? Dla Indian katolików i niekatolików to był gest nie byle jaki. Dużo więcej niż jakieś dziecięce marzenia. To tak jakby papież przemówił ich mową, jakby włączył ich kulturę do dziedzictwa świata, jakby obiecał, że Kościół o nich nie zapomni. Nie ma się co krzywić na takie gesty. Słaba to obrona tradycjonalizmu, kiedy broni się łaciny, wyśmiewając pióropusz. Dla Indian pióropusz jest ich łaciną. Nie broni się świętości, szargając świętości. Hawk. Dixi.
Komentarze
właśnie!! hawk
Pioropusz jak najbardziej, ale bez laciny do dzisiaj jest mi w kosciele nijak. I to okno papieskie w Krakowie, przy ulicy Franciszkanskiej… wiem, ze to niezbyt madre co napisze, ale wolalabym aby nikt inny sie w nim nie pokazywal. Zeby na zawsze pozostalo zwiazane z jedna OSOBA 🙂
Cóż, z posiadaczami Prawdy dyskutować nie można. Oni z reguły wiedzą lepiej. A są tym bardziej irytujący, im częściej powołują się na argument mówiący: „bo zawsze tak było”.
Przypomniała mi się taka sytuacja, o której opowiadał nam kiedyś profesor na zajęciach. Zdarzenie miało miejsce na specjalnym zebraniu studentów z Władzami Wydziału, spotkanie było związane z przedłużeniem sesji. Student, który próbował szacowne grono przekonać do swoich racji, robił to bardzo umiejętnie, jak podkreślił nasz wykładowca. Powiedział też coś po łacinie, niestety popełnił poważny błąd… jaki? Przetłumaczył!
Można zrozumieć urażoną dumę ludzi, którzy z łaciną obcują od początku swojej pracy naukowej, a traktuje się ich, jak uczniaków, ale to nie przysłaniło im meritum sprawy. Sesja została przedłużona.
Przyznaję, że forma przekazu jest ważna, jednak najważniejsze, by wiadomość dotarła do odbiorcy i przyniosła pożądane skutki.
Hawk? Czy to czasem nie mialo byc Howgh? 🙂
Pozdrawiam,
Lukasz
Przyznaję, że był to piękny gest i prawdopodobnie oznaczał to co wyraził Pan Szostkiewicz. Nie tak dawno byłem na mszy i właśnie myślałem, że chciałbym posłuchać mszy po łacinie. I proszę, jest. Wzruszyłem się, bo wróciły lata dzieciństwa. Tradycja to wspaniała rzecz, sądzę jednak, że musi być ona zrozumiała aby mogła być przekazywana z pokolenia na pokolenie.
pozdrawiam serdecznie jednego z trzech króli Polityki
Dignum et iustum est.
Panie Redaktorze, ależ to sobór życzył sobie, aby katolicy obrządku łacińskiego znali podstawowe modlitwy po łacinie, stąd pewnie uwaga pana Milcarka o zdziwieniu wysłanników papieskiego Rzymu.
„54. Zgodnie z art. 36 niniejszej konstytucji można zezwolić na stosowanie w odpowiednim zakresie języka ojczystego w Mszach świętych sprawowanych z udziałem ludu, zwłaszcza w czytaniach, w „modlitwie powszechnej” oraz – jeżeli miejscowe warunki tego wymagają – także w tych częściach, które należą do wiernych.
Należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać także w języku łacińskim stałe części Mszy świętej dla nich przeznaczone.”
To jest jedno z tych miejsc, gdzie sobór nie został w Polsce do końca wprowadzony w życie.
Dla mnie jako dla agnostyka, przylot Benedykta XVI nie jest wydarzeniem – chociaz oczywiście szanuje to, ze wielu Polaków traktuje ten przyjazd papieża bardzo poważnie. Hmm, zastanawiam sie-nie jestem zreszta oryginalny w tym-, ze Polacy to jednak tacy dziwni chrześcijanie – niby wierzą, a mało wiedzą o swoim Bogu -przeciez logiczne jest to, ze jesli traktuje się Biblie jako podstawowe źródło wiedzy o Bogu, to naturalna wydaje sie chęć poznanie jej dogłebnie. A z tym jest słabiutko u nas. Polacy wola isc na spotkanie z papieżem. Wielu refleksji podczas spotkania z Benedyktem życzę wszystkim katolikom.
ps- msza po łacinie to wg był przejaw zacofania Kościoła i nieprzystosowania do realiów -jestem zdecydowanie za jezykiem narodowym poczas mszy (no, chyba, ze wszyscy wierni znaliby łacine-w innym wypadku, takie rozwiązanie wg mnie jest bez sensu). Zaznaczam, ze urodziłem sie ponad 10 lat po Soborze Watykańskim II.
o rany! Ludzie nie rozumieja polskich słów, choć proste jak budowa cepa: nie zabijaj, nie kradnij, kochaj bliźniego swego… itd.
Powrót do łaciny? hm… chyba byśmy się wszyscy żywcem pozagryzali. Mielibysmy usprawiedliwienie: „nie zrozumiałem, prose pana”
A poważnie to myslę, że Bóg jest w nas, więc niech mówi naszym językiem 🙂
P.S. Słucham właśnie polityka, który wyciera sobie gębę Panem Bogiem przewracając oczami i odmieniając Go przez wszystkie przypadki. I to, że grom z jasnego nieba nie walnie w ten głupi, fałszywy łeb, to dowód na Wielkie Boskie Miłosierdzie.
Musiałam to napisać, bo zaraz pęknę!
No i mamy dialog blogów
http://www.christianitas.pl/pawelmilcarek/?p=86
A tutaj
http://www.christianitas.pl/pawelmilcarek/?p=86
odnośnik do blogu red. Milcarka, któren komentuje niniejszy wpis. Myślę, że pożytecznym będzie zajrzeć do niego. Pa.
Z łaciną to jest tak, że gdyby była wymagana, to mógłbym jako tako uczestniczyć we Mszy św. nawet na Filipinach, a gdyby mi któryś powiedział ‚Deo gratias’, to wiedziałbym, że jestem u siebie.
Ot i tyle dywagacji.