Pegasus? To nawet nie aferka

W mediach wielkie poruszenie: przed komisją ds. afery podsłuchowej staje Jarosław Kaczyński. Ten, który choć był (krótko) wicepremierem od spraw bezpieczeństwa, to przed przesłuchaniem już zapowiada, że jego wiedza na ten temat nie wykracza poza to, o czym informują media. Niedorzeczny to argument samoobronny, bo akurat w wolnych mediach można znaleźć mnóstwo materiału dokumentującego podsłuchiwanie Pegasusem osób, które w żadnym razie podsłuchiwane być nie powinny. I o tym jest ta komisja.

Przewiduję, że Kaczyński przyjmie podobną linię podczas przesłuchania jak w sprawie afery wizowej: nie było żadnej afery, a nawet aferki. To jest metoda PiS we wszystkich komisjach śledczych: wszystko było w porządku, służyło interesom państwa, nie było żadnej afery wizowej, kopertowej ani z Pegasusem. Te afery wymyślała opozycja demokratyczna, by atakować obóz Kaczyńskiego i Ziobry w celach wyborczych. No cóż, plan opozycji się powiódł, bo odsunęła PiS od władzy.

Media przed przesłuchaniem przypominają drwiny byłych funkcjonariuszy władzy pisowskiej ze sprawy Pegasusa. Wszyscy jak jeden mąż, w tym były szef CBA i sam Ziobro, zasłaniają się niewiedzą lub zaprzeczają, że jest coś na rzeczy. Czuli, że trzeba iść w zaparte, dotrwać do wyborów październikowych, a potem będzie już z górki, bo zachowają władzę i dalej będą szpiegowali krytyków i przeciwników. Skoro wszystko było w porządku, to czemu kpili, zamiast się pochwalić: kupiliśmy supersprzęt, drżyjcie gangsterzy! Czemu zaprzeczali publicznie, że kupili? Czemu kupili za pieniądze z funduszu sprawiedliwości, a nie z funduszu specjalnego?

Dla Kaczyńskiego przesłuchanie będzie jednak wyzwaniem. Jest zaprawiony w nagłych zmianach narracji o 180 st. – teraz jest „na tak”, choć to jego „tak” codziennie kompromitują wypowiedzi jego ludzi, na czele z prezydentem. Wszyscy są tak samo na „nie”, jak byli przed nowym hasłem ukutym na kampanię wyborczą do samorządów. Będzie dla niego wyzwaniem, że to nie on pyta i żąda wyjaśnień, tylko musi odpowiadać na pytania i tłumaczyć się ze swych wypowiedzi w tej brudnej sprawie.

Zapewne to go przerośnie, bo przywykł, że to on rozdaje karty we własnej partii i w polityce. Cokolwiek powie, jakkolwiek się zachowa, będzie musiał na oczach masowej widowni przyjąć rolę przesłuchiwanego, a nie przesłuchującego. Być może przyjdzie na przesłuchanie wzorem Tymińskiego z jakąś czarną teczką na Tuska. Kaczyński jest zdolny do wszystkiego. Przyparty do muru będzie kąsał.

A jeśli nie odmówi odpowiedzi na pytania i wda się w merytoryczną wymianę zdań, to z biegiem czasu będzie słabła jego samokontrola, więc w końcu mogą mu puścić nerwy i „ciemny lud” zobaczy, że z króla spada garderoba. Że Kaczyński ma problem z tematem. A temat jest ponury: w państwie pisowskim szło ku reżimowi policyjnemu.