Narada u Kuchcińskiego

5 stycznia w Sejmie odbyło się spotkanie byłego marszałka Sejmu Kuchcińskiego z grupą znanych i nieznanych socjologów, polityków i publicystów. Ze smutkiem odnotowałem, że wśród uczestników znalazł się prof. Henryk Domański, obecność Zybertowicza mnie natomiast nie zaskoczyła. Radzili o przegranej przez obóz Kaczyńskiego kampanii wyborczej do parlamentu i o potrzebie nowej strategii na wybory samorządowe.

„GW” opublikowała w poniedziałek konkluzje z tego spotkania zawarte w „notatce”, do której „dotarła”. Ta formułka, dziś powszechnie używana w mediach, oznacza zwykle, że dokument wyciekł i miał trafić do wiadomości publicznej. Z omówienia w dzienniku wynika, że część rad została już przez PiS podjęta. Kaczyński nagle oświadczył, że jest na „tak”, nie zbluzgał po raz enty premiera Polski, odpuścił okupację TVP.

Kłamie wprawdzie dalej jak najęty w sprawie protestów rolniczych oraz obu „ładów” – zielonego (komisarza Wojciechowskiego) i polskiego (byłego premiera Morawieckiego) – ale generalnie spuścił z tonu. Mędrcy wskazali oczywiste i wszystkim dobrze znane przyczyny klęski Kaczyńskiego: jego „piątkę” uderzającą w hodowców zwierząt futerkowych, wyrok Przyłębskiej w sprawie aborcji i podwyższenie składki zdrowotnej płaconej przez przedsiębiorców.

Dodali sprzeczność przekazu dotyczącego Unii Europejskiej (za, a nawet przeciw), obsesję na punkcie Tuska, nieprzysiadalność polityczną PiS w parlamencie, przegapienie rewolucji technologicznej w dziedzinie komunikacji społecznej (młodsi porzucili media tradycyjne), wizerunek PiS jako partii antysamorządowej (a za pasem wybory do samorządów), fiasko Ziobry na polu przebudowy wymiaru sprawiedliwości.

Nie dodali afer, na czele z Pegasusem, tłustych kotów, sojuszu z Kościołem idącym na dno z powodu omerty pedofilskiej, kłamstwa smoleńskiego, abdykacji z polityki zagranicznej, buty pisowskich notabli itd. Co najważniejsze, pominęli destrukcyjną rolę samego „naczelnika” Kaczyńskiego. To on jest przecież głównym winowajcą korkociągu, w jaki wpadła jego partia po 2015 r. Tu jest pies pogrzebany. Błędy i grzechy przegranej kampanii w zeszłym roku są kontynuacją i kulminacją kursu narzuconego PiS przez niego.

Bezwstydnie i bezrefleksyjnie rozkręcano jego kult, udając przy tym przez cały czas, że czarne jest białe i nic złego się nie dzieje. Obóz Kaczyńskiego utracił władzę nie tylko dlatego, że schrzanił kampanię (gratulacje, panie Brudziński), ale przede wszystkim dlatego, że PiS wkurzył i wystraszył większość elektoratu. Pokazał się od najgorszej strony – jako partia oderwana od rzeczywistości, w której żyje społeczeństwo, i od tego, czym ono żyje.

Powiedzieć, że okazał się partią reakcyjną, to nic nie powiedzieć. Tego nie da się naprawić, rozmyć, wyprzeć z powszechnej świadomości. Nawet odejście Kaczyńskiego nie wyciągnie PiS z obecnego kryzysu. Wynika on logicznie i nieubłaganie z samej natury partii stworzonej i kierowanej przez Kaczyńskiego – to partia usiłująca monopolizować polskość i patriotyzm.