Niedoczekanie Szczerskiego

Nie udało się w NATO, to może uda się w „Utopii Europejskiej”. Kandydatem rządu Morawieckiego na komisarza Komisji Europejskiej ma być Krzysztof Szczerski, autor m.in. eurosceptycznej w wymowie książki o Unii Europejskiej, którą zatytułował właśnie „Utopia Europejska”. Szczerski ma większe szanse na funkcję w Komisji Europejskiej, niż miała Beata Szydło na funkcję w Parlamencie Europejskim, ale na pewno nie stuprocentowe.

Obecna władza ma takie kadry, jakie ma. Szczerskiego widziała na stanowisku wiceszefa NATO, ale dostał ją Rumun. Teraz chce wprowadzić Szczerskiego do egzekutywy UE, lecz warunkiem powodzenia tego planu jest udane wysłuchanie kandydata w Parlamencie Europejskim i zdobycie dostatecznej liczby głosów eurodeputowanych.

Z tym może być problem. Deputowani z frakcji socjaldemokratycznej, drugiej po Europejskiej Partii Ludowej siły w europarlamencie, już sygnalizują, że ich poparcia Szczerski nie może być pewny. Premier Morawiecki po czwartkowym spotkaniu z nową szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen był cały w skowronkach.

Tylko że podczas ich rozmowy nie stanęła sprawa kluczowa i wciąż niezałatwiona: niezawisłości polskich sędziów od polityków. A to spór o trójpodział władz między Komisją Europejską reprezentowaną przez Fransa Timmermansa a rządem najpierw Szydło, a obecnie Morawieckiego, rzucił potężny cień na ich stosunek do Unii Europejskiej.

Tak głęboki, że była premier przegrała dwa razy głosowanie w sprawie wyboru jej na szefową jednej z wielu komisji Parlamentu Europejskiego, co nie zdarza się tam często.

W internecie łatwo odnaleźć eurosceptyczne wypowiedzi Szczerskiego. „Nie namawiam do wyjścia Polski dziś i natychmiast”, napisał w 2012 r. w „Rzeczpospolitej”. A kiedy by namawiał? Protesty przeciwko naruszaniu praworządności nazwał „seansami pogardy”, a strajkujących nauczycieli pouczył, że nie mają obowiązku żyć w celibacie.

Ursula von der Leyen mogła być miła dla premiera Morawieckiego. Reprezentuje inną kulturę polityczną i osobistą. Nastawiona jest na szukanie kompromisu, a nie na konfrontację. Zapewne zapamiętała, że pisowscy eurodeputowani głosowali za nią podczas wyboru na szefa Komisji Europejskiej w nadziei, że ukręci łeb Timmermansowi. Ale na razie nie ukręciła, a cyrografu z PiS nie podpisała. Wie, że powierzenie teki komisarza eurosceptykowi to nie jest dobry pomysł w epoce wielkich wyzwań dla Unii.