Pielęgniarki w potrzebie

Protest pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka powinien od razu przykuć uwagę rządu ludowego, jakim jest i chce być pani premier i jej ministrowie. Ale przykuł późno i z wyraźnym ociąganiem. A przecież sprawa pielęgniarek jest czysta moralnie i słuszna społecznie.

Nawet jeśli średnia zarobków pielęgniarek CZD wynosi ok. 3 tys. złotych miesięcznie, nawet jeśli ewentualnie dorabiają sobie po godzinach w prywatnych gabinetach, to i tak sytuacja jest skandaliczna.

Zgoda, to także skutek nieudanych prób reform publicznej służby zdrowia, podejmowanych przez poprzednie rządy. Nic jednak nie usprawiedliwia ani ich, ani obecnej władzy. Bez pielęgniarek sprawna i skuteczna opieka medyczna jest niemożliwa. Bez lekarzy oczywiście też nie, lecz sytuacja lekarzy poprawia się znacznie szybciej niż personelu pielęgniarskiego.

Są to coraz częściej osoby wysoko wykwalifikowane, nieraz po studiach wyższych pielęgniarskich. Sam zetknąłem się z przypadkiem pielęgniarki pracującej na oddziale przeszczepu szpiku, której radzili się czasem pracujący tam wraz z nią młodsi lekarze hematolodzy.

Ktoś pomyśli, że piszę o pielęgniarkach, a w istocie szukam pretekstu, by znów skrytykować obecny rząd. Nieprawda. Piszę przede wszystkim z perspektywy obywatela. Każdy z nas może potrzebować dobrej opieki szpitalnej i skutecznego leczenia.

Ale kontekst polityczny sprawy pielęgniarek też naturalnie dostrzegam. Pisowska prawica doszła do władzy, strojąc się w szatki obrońców ubogich i wykluczonych. Pan Duda i pani Szydło spotykali się podczas kampanii m.in. z pielęgniarkami.

Duda ręczył słowem honoru, że będzie orędownikiem ich sprawy. Jako prezydent wolał wyjechać do Watykanu niż do CZD. Podobnie pani Szydło. Nawet minister zdrowia Radziwiłł pofatygował się do protestujących, kiedy stało się to polityczną koniecznością. Wkrótce pani Szydło ma przedstawić w Sejmie informację na temat sytuacji w CZD. Czy zdobędzie się przynajmniej raz na przyzwoitość?

ps. Niestety, nie zdobyła się