Bój o Kalifornię

Kampania prezydencka zawitała do Kalifornii, skąd ją obserwuję. Swoje stanowe sztaby wyborcze niedaleko ode mnie zainstalowała Hillary Clinton, a skromniejszy – Bernie Sanders.

Sanders już się chyba pogodził, że jednak nie dogoni Hillary. Zaczął zwalniać współpracowników. Będzie próbował na zjeździe Partii Demokratycznej – do której wstąpił zaledwie w zeszłym roku – wpłynąć na manifest programowy, z jakim Clinton będzie walczyła o prezydenturę z Donaldem Trumpem.

Szanse Trumpa na zdobycie oficjalnej nominacji Partii Republikańskiej są coraz większe. Sprawa wydaje się przesądzona podobnie jak nominacja Hillary. Ale dwaj prawicowi rywale miliardera, Cruz i Kasich, jeszcze się łudzą, że coś się wydarzy. Cruz podał nawet jako pierwszy z pretendentów, że jego „ticket” wyborczy uzupełni Carly Fiorina.

Byłby to tandem superkonserwatywny, tak konserwatywny, że zmobilizowałby chyba do kontrkampanii nie tylko umiarkowanych republikanów, ale i część wyborców niezdecydowanych lub nieutożsamiających się ani z republikanami, ani demokratami. Dla Clinton Cruz byłby prezentem z nieba.

Z Trumpem bój będzie trudniejszy. Donald atakuje Hillary bezpardonowo. Prowokuje, zapewniając, że jej jedynym atutem jest płeć, bo gdyby miał rywala mężczyznę, toby go pokonał jednym palcem. Zarzuca pani Clinton brak prezydenckich kwalifikacji, choć w porównaniu z doświadczeniem państwowo-politycznym Clinton on sam wypada na kompletnego dyletanta. Pokazało to choćby jego niedawne programowe przemówienie o polityce zagranicznej, jaką by prowadził.

W Kalifornii prawybory odbędą się 7 czerwca. Sztaby pretendentów rozdają jednak już dzisiaj materiały informacyjne i propagandowe, zapraszają chętnych do pomocy, agitują od domu do domu i telefonicznie. Kampania toczy się spokojnie. Z jednym wyjątkiem.

W piątek doszło do gwałtownych protestów pod budynkiem, gdzie miał przemówić do swych sympatyków Donald. Jego przeciwnicy – a w Kalifornii jest ich wyjątkowo wielu – odcięli mu dostęp do tego gmachu. Agenci ochrony musieli go przeprowadzić pod boczne wejście. Protest trwał już od godzin wieczornych, uczestnicy starli się z policją. Przemówienie zostało opóźnione. Przypomnijmy, że podczas wcześniejszych spotkań wyborczych Donalda też wydarzyły się incydenty.

Kalifornia nie jest jednak wyłączną domeną lewicy. Trump i tutaj, tak jak wszędzie w Stanach, ma zagorzałych zwolenników. Nie ma ich wśród tutejszych Latinos, głównie z Meksyku, ale na przykład wśród miejscowej Polonii. To nie zaskakuje, bo tutejsza Polonia przesuwa się od dawna na prawo, zarówno w wyborach dotyczących Polski, jak i amerykańskich.

Ale są też środowiska przychylne KOD. KOD San Francisco organizuje 3 maja wykład na renomowanym uniwersytecie Stanforda poświęcony „erozji demokracji w Polsce”.