Kościół podyskutuje o nieomylności papieża?

Sędziwy i znany teolog szwajcarski Hans Küng zaapelował do papieża Franciszka o podjęcie tematu nieomylności papieskiej w sprawach wiary i moralności.

Franciszek miał teologowi odpowiedzieć niedługo po świętach wielkanocnych, ale Küng dopiero teraz poinformował o tym publicznie. Nie ujawnił treści listu, bo miał on charakter prywatny.

Küng twierdzi w jego omówieniu, że papież uważa, iż nie każda dyskusja na temat dogmatu, wiary czy moralności wymaga „interwencji” nauczycielskiego urzędu Kościoła. A zatem katolicy mogą się czuć wolni, a nawet zachęceni do inicjowania dyskusji nie tylko o dogmacie, ale też celibacie księży czy kapłaństwie kobiet – interpretuje list od papieża Küng.

Teolog właśnie za swoje krytyczne stanowisko w sprawie nieomylności został pozbawiony za pontyfikatu Jana Pawła II prawa do nauczania na uczelniach katolickich.

Kościelna historia tezy o papieskiej nieomylności jest długa, choć kształt dogmatu przyjęła ona stosunkowo niedawno, bo w 1870 r., kiedy większością głosów i przy sprzeciwach uchwalił go I Sobór Watykański. Z samej Ewangelii można wydedukować zarówno argumenty za, jak i przeciw (podobnie jak w innych kontrowersyjnych kwestiach, np. celibatu czy wyświęcania kobiet).

Dogmat doprowadził do rozłamu w Kościele rzymskokatolickim. Duchowni i wierni, którzy byli przeciw, utworzyli narodowe Kościoły nazywane „starokatolickimi”.

Dogmat przyczynił się też do pogłębienia podziałów w chrześcijaństwie, bo odebrano go jako potwierdzenie roszczeń papiestwa do zwierzchnictwa nad nim całym. Dogmatu nie uznaje prawosławie ani Kościoły protestanckie.

W tym sensie można powiedzieć, że dogmat jest istotną przeszkodą w wysiłkach na rzecz pojednania wewnątrzchrześcijańskiego, a to przecież cel deklarowany przez posoborowych papieży. Küng nie wzywa więc do buntu przeciwko nauce Kościoła, tylko do otwartej, pozbawionej uprzedzeń i nieskrępowanej dyskusji.

Nie widzę w tym niczego złego. Przeciwnie, powrót do dyskusji o dogmacie jest uzasadniony i pożądany, bo Kościół działa dziś w zupełnie innym świecie niż ten dziewiętnastowieczny. Czy to się podoba, czy nie, deklaracje ex cathedra nie mają w XXI w. siły perswazyjnej. Zarówno w Kościele, jak i polityce czy społeczeństwie.

Dziś niemal każdy może wyrosnąć na autorytet w sprawach wiary i moralności. Niemal każdy autorytet w tej i wszelkiej innej dziedzinie może być też podważony i obalony. Szczególnie ten narzucany odgórnie.

Czy do tej dyskusji dojdzie w Kościele instytucjonalnym, to jednak inna sprawa. Raczej wątpię, że zdąży się ona szerzej rozwinąć za pontyfikatu Franciszka, a jeszcze bardziej wątpię, że byłaby kontynuowana po jego zakończeniu.

Kościół czerpie część swej społecznej legitymacji z tego, że do niego należy ostatnie słowo. Dogmat o nieomylności jest jednym z instrumentów kościelnej władzy. A zatem jest także elementem kościelnej polityki wewnętrznej. Takiego narzędzia kościelny aparat raczej się nie pozbędzie tylko dlatego, że apeluje o to wybitny teolog.