Za dużo tych ,,narracji”

Zainspirowała  mnie Małgorzata Kozłowska, autorka  zamieszczonej na Polityka.pl  analizy ,,Jak oni grzeszom” o błędach językowych polskich polityków. Prawie wszystkie uwagi trafne, narracja dowcipna. Narracja!? Czy ja też uległem modzie na słówko ,,narracja”?

Nie, ona raczej mnie drażni. (O tym, co ją drażni w naszych użytkach z polszczyzny dla portalu polityka.pl pisze Krystyna Lubelska; ja nieskromnie nadmienię, że nieco wcześniej sam pisałem o kondycji naszego języka w Polityce papierowej: http://archiwum.polityka.pl/art/w-ojczyznie-polszczyznie,427036.html).

To dobrze, że nagle mamy taki ,,wysyp” tekstów o polszczyźnie w naszym tygodniku. W końcu nie samą polityką żyje czytelnik Polityki, a zresztą i większość obywateli (ponoć polityką interesuje się 15 procent obywateli).
Czytam te i inne uwagi o polszczyźnie z dużym zainteresowaniem, bo sam jestem z wykształcenia polonistą, nałogowym molem książkowym i prasowym (w wersji ,,classic”, którą wolę i on-line, do której mam stosunek wałęsowski: nie chcę, ale muszę). I życie języka, zmiany, tendencje, wreszcie mody, ale też jego stan ogólny, kondycja polszczyzny, leży mi na sercu.

Bom także człowiek żyjący ze słów. Tu anegdota: po spotkaniu autorskim jednego z mych przyjaciół  jakaś dziewczynka z podstawówki spytała go: Skąd Pan ma te słowa?

Skąd na przykład – to już moje pytanie, a nie dociekliwej uczennicy- ta kariera ,,narracji” ? Poloniście, przynajmniej mojej generacji, narracja kojarzy się przede wszystkim z teorią dzieła literackiego, sztuką i techniką opowiadania, snucia fabuły.

Tymczasem dziś ,,narracja” robi zawrotną karierę w mediach, polityce i marketingu politycznym. Nie jest jednak dla mnie jasne, w jakim ostatecznie znaczeniu: pozytywnym, czysto opisowym, czy jednak lekko pejoratywnym. Ja bym się skłaniał do tej ostatniej ewentualności. Mnie się ta moda na ,,narrację” nie podoba; drażni mnie – jak panią Lubelską drażni językowa infantylizacja.

Po pierwsze: czemu nie mówić po polsku :sposób przedstawienia (zdarzeń czy postaci), wywód, opowieść, opowiadanie o nich. Po drugie: zatrąca mi to pożyczką, a jakże z angielskiego, ale po angielsku ,,narracja” (narrative) brzmi naturalnie, a po polsku pretensjonalnie. Po trzecie, wielu naszych ,,narratorów” zdaje się nadawać ,,narracji” znaczenie manipulacji odbiorcami przy pomocy właśnie tej czy innej ,,narracji”. Słyszymy na przykład, że jakaś ,,narracja” ma ,,przykryć” inną.

Walka z modami językowymi nie ma sensu, to jasne. Sam im czasem ulegałem. Niech sobie będą. Nie jestem językowym fundamentalistą. Ale mi te akurat ,,narracje” jakoś nie podeszły.

Podobnie jak niektóre inne takie mody językowe. Na przykład ,,tak naprawdę”. Albo(wspomina o tym pani Kozłowska) ,,Mam wiedzę”. ,,Nie mam wiedzy”. ,,Nie mam takiej wiedzy”. Albo ,,Miłego dnia” (kalka angielskiego Have a nice day). Lub ,,w czym mogę pomóc” (Can I help you).

Mówcy! Użytkownicy języka ojczystego! Polszczyzna jest bogatsza niż wam się zdaje. Bez trudu znajdziecie zamienniki.

I jak to jest, że przy powszechnej manii na anglo-makaronizację polszczyzny, zdarzają w polskich mediach takie kwiatki jak ,,klerycy muzułmańscy”. To kalka angielskiego ,,clerics”, co oznacza duchownych. Po polsku kleryk to przyszły ksiądz katolicki. Skąd serwisanci biorą te słowa? – sparafrazuję pytanie uczennicy. Skąd kleryk w Iranie? Czy tak trudno sprawdzić w słowniku?