Błąd Wałęsy

Wałęsa wierzy w Ganleya – czytam i przecieram oczy. Ale nie szedłbym tak daleko jak Jacek Żakowski, który – ale w trybie warunkowym – powiedział, że wspierając Ganleya, Wałęsa wspiera interesy Rosji. Nie szedłbym tak daleko, choć sam spekulowałem w tym blogu, że niejasne początki fortuny Ganleya mogą oznaczać, że irlandzki milioner był – a może i jest – rosyjskim agentem wpływu. I działa na niekorzyść Unii, a osłabianie Unii jest na rękę Kremlowi.

Czy Wałęsa wiedział, co robi, przyjmując zaproszenie Ganleya na zjazd Libertas w Rzymie? Myślę, że tak, choć do momentu kiedy piszę te słowa na oficjalnej stronie Instytutu Lecha Wałęsy nie ma słowa o jego spotkaniu z Ganleyem i jego zwolennikami. Wałęsa chyba szczerze zarzeka się, że będzie wszędzie, gdzie go zaproszą, by dyskutować o poprawie świata. Szczerze też przypomina, że jest w unijnej ,,grupie refleksyjnej”i choćby z tego tytułu mógł jechać do Rzymu. A poza tym nikt mu nie będzie mówił, co ma robić.

Doskonale, ale dlaczego akurat w okrągłe pięciolecie wejścia Polski do Unii? Ganley nie o taką Unię walczy, czy Wałęsa też? Wałęsa chce debiurokratyzacji Unii jak Ganley, ale ma w świecie nazwisko większe niż Ganley i powinien nim uważnie operować.

Swej pozycji ani swoich idei przez udział w kongresie Libertas nie wzmocnił, za to dał Ganleyowi pewną legitymację moralną. Odtąd Ganley będzie mógł się chwalić: proszę bardzo, legenda XX wieku przyjęła moje zaproszenie i wyraziła solidarność z mym myśleniem o potrzebie zmian w UE.

Tego Wałęsa nie domyślał i w tym sensie popełnił błąd. Nie powinien był uwiarogodniać sił blokujących Traktat Lizboński, a przez to dalszą reformę Unii tak, by była w stanie funkcjonować. Ganley nie chce traktatu i jego ratyfikacji, prezydent Kaczyński traktatu nie ratyfikuje, za co chwalą go eurofoby, ale co w tym towarzystwie robi Wałęsa? Absurd.