Getto Gaza

Usłyszałem w BBC, jak palestyński biznesmen i politog nazywa Gazę gettem warszawskim. Na plakatach demonstranci antyizraelscy wypisują hasło: Stop the Holocaust in Gaza. To szczyt manipulacji.

W Polsce nie  trzeba, mam nadzieję, przypominać, jak wyglądało i czemu służyło hitlerowskie getto w Warszawie i gdzie indziej. Skoncentrowanych w nim ludzi eksterminowano na miejscu lub wywożono na śmierć w obozach zagłady. Holokaust polegał na świadomym, zaplanowanym i wykonywanym z zimną krwią mordowaniu milionów niewinnych ludzi, którzy urodzili się Żydami.

Losu Palestyńczyków, choć godnego ubolewania, nie godzi się porównywać z losem żydowskich ofiar rasistowskiego ludobójczego obłędu nazizmu.

Gdybym był Palestyńczykiem, solidaryzowałbym się w tych dniach z mieszkańcami Gazy, ale protestowałbym nie tylko przeciw interwencji Izraela, lecz także przeciw politykom palestyńskim, którzy swą fanatyczną nienawiścią do państwa żydowskiego i nieudolnością rządzenia doprowadzili własny naród do obecnego stanu.

A na miejscu władz polskich nie zwlekałbym z wydaniem jakiegoś oświadczenia w sprawie obecnego konfliktu. Może najbardziej oczekiwałbym tego od prezydenta, którego postępowanie akurat w kwestii stosunków polsko-izraelskich zasługuje na pochwałę i poparcie ponad wewnętrznymi polskimi sporami politycznymi.

Na polskich ziemiach przez wieki żyła i rozwijała się największa społeczność żydowska w Europie, Żydzi polscy mają wielki wkład w polską kulturę, w Rzeczpospolitej Obojga Narodów Żydzi cieszyli się swobodami większymi niż w gdziekolwiek indziej. Byliśmy świadkami Szoah, Zagłady, podziemne państwo polskie starało się ratować żydowskich współobywateli. Część pokolenia budowniczych i obrońców młodego Państwa Izrael mówiła po polsku i czuła się kulturowo związana także z Polską. Dlatego uważam, że mamy pewien moralny obowiązek wobec narodu żydowskiego, a z państwem żydowskim powinniśmy mieć jak najlepsze stosunki. Rozumieli to wszyscy polscy przywódcy po r.1989 i tak powinno być dalej.

Zwłaszcza, że mamy moralnie czyste konto w stosunkach z Palestyńczykami. W Polsce działa misja Autonomii Palestyńskiej, Palestyńczycy żyją i pracują wśród nas, mają dostęp do mediów, w których wykrzykują swój ból, policja polska ochrania demonstrację pro-palestyńską przed ambasadą Izraela w Warszawie.

Czy jest wyjście z tego wydawałoby się błędnego koła nienawiści, przemocy i nieufności? Jest, ale nie dziś i nie za 10 lat. Dopiero wtedy, gdy powstanie niezależne państwo palestyńskie i kiedy nabierze ono prawdziwej, a nie fasadowo-symbolicznej zdolności do działania i służenia swym obywatelom. Kiedy arabskie elity polityczne przestaną manipulować sprawą palestyńską, a sympatycy sprawy palestyńskiej na Zachodzie przestaną pod jej pretekstem uprawiać gorzej czy lepiej kamuflowany antysemityzm.
Odmawianie Izraelowi prawa do obrony, także militarnej, jest de facto odmawianiem mu prawa do istnienia. A odmawianie prawa do istnienia państwu żydowskiemu jest współczesną formą zorganizowanego antysemityzmu. Nieliczni Żydzi nie uznający Państwa Izrael z powodu interpretacji religijnych (co nie przeszkadza im korzystać z jego usług i świadczeń), nie są antysemitami, tylko odłamem judaizmu podważającym syjonizm, ideologię, z której wyrosło państwo żydowskie. Są to wewnętrzne spory w rodzinie. Nikt nie sięga tu po pasy szahidów i rakiety, nie finansuje ani nie propaguje walki z Izraelem jako takim.

Żydów mordowano na przestrzeni wieków dlatego, że byli Żydami, teraz atakuje się państwo żydowskie pod hasłem, że jest agresorem, okupantem i prześladowcą. W rzeczywistości to Arabowie atakowali Izrael od chwili jego powstania, a problem palestyński jest dramatycznym skutkiem owych przegranych przez Arabów wojen z państwem żydowskim i odrzucenia przez Arabów planu ONZ z lat 40-tych przewidującego powstanie właśnie dwóch niezależnych państw: palestyńskiego i izraelskiego. Ale o tym na demonstracjach przeciw Izraelowi nie usłyszycie.