Dzień pamięci o polskich sprawiedliwych

Grupa senatorów proponuje ustawnowić dzień ku pamięci Polaków ratujących Żydów. Profesor Bartoszewski – jeden z tych, który podczas wojny ratował Żydów – jest za, ale zwraca uwagę, że mogą być próby manipulowania tym projektem. Biskup Pieronek zaznacza, że lepiej by było, gdyby to w Izraelu powstała taka inicjatywa. A sam spiritus movens, senator Klimowicz z Platformy mówi, że trzeba mówić o tym, co było złe, co było heroiczne w stosunkach polsko-żydowskich.
Brzmi to nieco po ,,pisowsku”: dajmy odpór tym, którzy zniesławiają nas jako naród antysemitów, podczas gdy to my mamy najwięcej drzewek w lesie pamięci o sprawiedliwych wśród narodów świata w Jad Waszem w Jerozolimie. Rzuca też senator Klimowicz drugą niepojącą mnie uwagę: jest książka Grossa, ale jest też książka o rodzinie Ulmów z Markowa, wymordowanej za ukrywanie Żydów podczas okupacji niemieckiej. W relacji prasowej brzmi to tak, jakby senator przeciwstawiał złego oszczercę Grossa dobrym Polakom z Markowa. Pewno nie takie manipulacje miał na myśli profesor Bartoszewski, ale dla mnie to właśnie taka manipulacja grożąca projektowi Klimowicza. O Grossie już tu pisałem, broniłem go, nie będę powtarzał.

Mamy w Polsce kościelne Dni Judaizmu, mamy Dzień Pamięci o Zagładzie, teraz mielibyśmy trzecią oficjalną krajową okazję do refleksji nad tragedią żydowską zgotowaną przez niemiecki nazizm. Ale rzecz nie w liczbie, tylko skutkach społecznych. Jeśli dzięki tym dniom Polacy wiedzą więcej o tym, co się działo z Żydami, lepiej rozumieją żydowskie cierpienie i żydowski żal do Polaków, że tylu było obojętnych, a nawet wrogich i tej jednej rzeczy, że zrobił porządek z Żydami, gratulowali Hitlerowi – to takie dnie mają sens.

Oburzamy się w Polsce na te wspomniane wyżej żydowskie urazy i pretensje. Faktycznie brzmią często zbyt uogólniająco, a przez to niesprawiedliwie. Ale pamiętajmy, że w elitach – naszych i żydowskich – wiele zmienia się na lepsze – i taki hurtowy antypolonizm jest najczęściej tym, czym nasz hurtowy antysemityzm. Warto też pamiętać, że my w Polsce wciąż musimy nadrabiać skutki cenuzury i propagandy w PRL, zniekształcające prawdziwy obraz okupacji i czasów powojennych, więc także relacji obywateli Polaków z obywatelami Żydami w tym samym państwie. Jest jednak imponujące, w jak szybkim tempie, mimo wszelkich trudnosci i przeszkód, postępuje wypełnianie tych białych plam.

Ile wydano wspaniałych publikacji, ile wykonano budujących gestów. Myślę oczywiście o odrodzonej Polsce, o jej elitach, lecz także o wielu ludziach, zwłaszcza w młodszym pokoleniu, którzy włączyli się w ten proces ku lepszemu. Jak jest po stronie żydowskiej? Mam różne wieści i różne doświadczenia, nie chcę generalizować, ale mam wrażenie, że więcej środowisk nastawionych na odbudowę stosunków polsko-żydowskich jest w Izraelu niż w USA. Wielką w tym zasługę mają Jan Pawel II, kolejni prezydenci odrodzonej Polski, włącznie z Lechem Kaczyńskim, ale  także liczni ludzie mniej znani a bardzo zaangażowani np. ci izraelscy dziennikarze, nauczciele i przewodnicy, którym zależy by młodzież, z którą przyjeżdżają do Polski spotykała się także z polskimi rówieśnikami, a nie tylko z Polską jako krematorium Shoah.

Zdaje się, że odrabiamy tę wielką narodową lekcję przywracania i porównywania pamięci polskiej i żydowskiej w sumie nienajgorzej (aż korci by powiedzieć, że lepiej niż nasi bliscy zagraniczni sąsiedzi od Bałtów przez Ukrainę po Austrię). Prawicowy ekstremizm, Liga Polskich Rodzin, media ojca Rydzyka, jednak tonu w Polsce nie nadają, a 30 proc. wyborców głosujących na populistów pokroju Haidera w Austrii to jednak u nas nie do pomyślenia. Nasz antysemityzm potrafi być nazistowski w formie i treści, lecz nie dominuje. Dominuje antysemityzm trochę ludowy, trochę ideologiczny, powtarzający bezmyślnie ( tak jak żydowski antypolonizm) opinie i zachowania starszych pokoleń całkowicie oderwane od współczesnej rzeczywistości. Moralnie także nie przyjęcia, tyle że nie zamyka w gettach i nie morduje.

XXXX

W sprawie ,,Trudnego Jaruzelskiego”, a i Wolszczana mogę powtórzyć prośbę o czytanie, jeśli już, to ze zrozumieniem – np. do pseudonimów nn, bax, kubajurek. Łukasz, PA 2155 – tak Nobla z fizyki przyznaje sie za naukę, a nie etykę, ale potem żyje on własnym życiem zupełnie poznaukowym, taskże w sensie rozpalania pewnych zbiorowych emocji. Nie tylko Polska jest w tym sensie ,,prowincjonalna” (,,nasz dostał Nobla”) – do dwoch japońskich laureatów telefonował premier Japonii. Mnie ewentualny Nobel dla Wolszczana interesował przede wszystkim w kontekście problemu lustracji jako wehikułu do robienia karier lub wyżywania się miernot na ludziach wybitnych. A sprawa Jaruzelskiego w kontekście problemu ferowania generalnych ocen osób o znaczeniu, czy nam się to podoba czy nie,       historycznym. Tak jak współpraca z SB nie przekreśla dorobku Wolszczana jako astronoma (więc po co do tego wracać po tylu latach i braku skarg ewentualnych pokrzywdzonych), podobnie komunistyczna droga kariery Jaruzelskiego nie przekreśla jego chwalebnej lojalności wobec ugody z ,,solidaruchami” i jej fatalnych dla niego samego skutków.