Kaczyński wysiada z pisobusu

Chwila ulgi. Kaczyński zawiesza objazd Polski powiatowej do września. Przez kilka tygodni nie będzie straszył i tumanił. Brudną robotę polityczną będą musieli kontynuować gorliwi przyboczni prezesa. Ale w partii wodzowskiej liczy się tylko słowo wodza, więc de facto pisowska kampania wyborcza zabuksowała. Będzie więcej miejsca dla opozycji w niezależnych mediach, która też Polskę objeżdża.

Skąd ta decyzja? Półoficjalnie Nowogrodzka sufluje dziennikarzom, że w środku lata objazd prezesa nie ma sensu, bo ludzie na wakacjach. To wersja dla „ciemnego ludu”. Bo wszyscy widzimy, że objazd Kaczyńskiego po prostu zagraża PiS w sondażach.

Kolejne ataki i kołtuńskie żarty, ściąganie konnej i pieszej policji do obstawy objazdu, gorące powitania politycznych wodzirejów, niezmordowane protesty przeciwko jego odwiedzinom – wizerunkowa porażka za porażką. Kaczyński na własne oczy widzi, że wodzem jest tylko dla swej partii i jej zwolenników. Spotkania muszą być zamknięte, wchodzić lub wychodzić musi tylnymi drzwiami. To dla wodza i partii upokorzenie, które ogląda i komentuje cały kraj, coraz częściej niecenzuralnie.

Widok „naczelnika Polski” uciekającego przed bezpośrednim kontaktem z niewyselekcjonowanymi obywatelami to ciężki cios wizerunkowy, właściwie kompromitacja. Prawdziwy lider nie potrzebuje kordonów osłaniającej go policji ani inscenizowanych seansów poparcia. Donald Tusk, politycy lewicy, Kosiniak-Kamysz czy Hołownia nie boją się otwartych spotkań nawet w tam, gdzie PiS rządzi. Nie wzywają do ochrony jednostek policji przeznaczonych do tłumienia zamieszek ulicznych ani agentów po cywilu z pałkami teleskopowymi.

PiS jest w defensywie i nie ma pomysłu na kampanię wyborczą. Taki jest prawdziwy powód przerwania objazdu Kaczyńskiego. Zużył się politycznie, starzeje się brzydko, traci słuch społeczny i kontrolę nad procesem politycznym. Owszem, zareagował na samobój z podwyżkami wynagrodzeń dla dygnitarzy państwowych i parlamentarzystów, ale jak mógł nie wiedzieć, że taki plan powstaje mu za plecami? Gdzie byli jego „wizerunkowcy”, gdy zapowiadał ofensywę przeciwko smartfonom? Toż to polityczne dziaderstwo, które natychmiast obrasta szyderczymi memami.

Kaczyński jest „przedcyfrowy”, więc nie widzi fatalnych skutków swoich wistów wsród młodych. Ale pisowscy piarowcy powinni te skutki przewidzieć. Niektórzy widzą, inni będą teraz PiS zachęcać nie do stonowania kaczomowy i odpuszczenia niektórych tematów, tylko do jeszcze większej ostrości wypowiedzi. To stara metoda polaryzacji społeczeństwa, na której Kaczyński nieraz osiągał cel. Tylko że dziś społeczeństwo polaryzuje się inaczej: nie przeciwko demokratom, tylko przeciwko drożyźnie, a więc przeciwko nieudolności rządzących w walce z inflacją. Władza pisowska tym zaniepokojonym o własną przyszłość ludziom chce tłumaczyć, jak dobrze rządzi. Tylko tak dalej.