Przeprosił za oenerowski „błąd młodości”, został dyrektorem w IPN

Oswajanie skrajnej, nacjonalistycznej, antydemokratycznej prawicy przez obóz Kaczyńskiego wygląda na realizację planu politycznego. Chodzi o pozbycie się konkurenta przez przejęcie jego ideologii bez przejęcia jego symboli. Symbole są jednak tolerowane, a obecna władza zaprasza ludzi skrajnej prawicy do kontrolowanych przez siebie instytucji.

Najnowszy bulwersujący przykład to nominacja dr. Tomasza Greniucha, byłego hajlującego działacza ONR, na dyrektora wrocławskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Usprawiedliwieniem ma być to, że nominat przeprosił za swój „błąd młodości” i okazał się „dobrym organizatorem” pracy w placówce IPN w Opolu. Sprawa nabrała międzynarodowego rozgłosu, rujnując reputację IPN jako ośrodka historycznych badań naukowych. Która z podobnych instytucji w Europie, w USA czy Izraelu zechce z nim teraz współpracować? Sprawnymi organizatorami byli architekci eksterminacji Żydów, talenty organizacyjne oceniamy po tym, do czego służą. Polskę naziści wybrali na miejsce wymordowania Żydów europejskich metodą przemysłową.

W IPN prowadzi się badania na ten temat. Jak to pogodzić z zatrudnieniem na wysokim stanowisku człowieka z oenerowską przeszłością, który nigdy się od niej jednoznacznie nie odciął, podtrzymywał kontakty, jeszcze kilka lat temu wydał książkę „Droga nacjonalisty” i pisał artykuły i broszury promujące nacjonalizm jako „drogę do doskonałości”? Nacjonalizm umundurowany, w ciężkich butach, kopiący kobiety blokujące marsz ,,niepodległości”, a w istocie nienawiści, naładowany agresją, siejący strach, kompromitujący Polskę w oczach sił demokratycznych, które agresywny, rasistowski nacjonalizm uważają za zagrożenie demokracji.

Greniuch twierdzi, że nigdy nie był nazistą. Tylko że nazizm, jak antysemityzm, może mieć różne wcielenia. Dziś naziści, antysemici i autorytaryści unikają otwartego przyznania, że są nimi. Lubią się przedstawiać jako antysystemowcy, obrońcy narodu przed „demoliberałami”, „lewactwem”, „zmową elit”, w tym żydowskich lobby w polityce i biznesie. Popatrzmy jednak na te zdjęcia.

Popatrzymy na te twarze. Nie może być wątpliwości, jaka energia napędza tych młodych ludzi. Ani że ich lider nie powinien pracować w IPN. To jest policzek dla ofiar „zwyczajnego faszyzmu” i dla historyków, ale też dla wszystkich przyzwoitych obywateli.

Tak też uważa prezydent Duda. W jego imieniu minister Kolarski przekazał szefowi IPN i Kolegium Instytutu, że zdaniem prezydenta dyrektorem w IPN może być tylko osoba o „nieposzlakowanej” opinii. Słusznie, tylko że media przypomniały, iż sam Andrzej Duda dwa lata przyznał Greniuchowi Brązowy Krzyż Zasługi. Czy jego urzędnicy nie sprawdzają przeszłości osób odznaczanych przez prezydenta? Słabe.

Naturalnie każdy może zmienić poglądy, ale nie każdy musi od razu lądować na intratnej posadzie w aparacie państwa polskiego. I to z poparciem prezesa IPN, a mimo, jak pisze Onet, nacisków samego premiera Morawieckiego, by Greniucha nie nominował. O co tu chodzi? I tak wracamy do planu politycznego Kaczyńskiego. Chodzi o zachowanie władzy jak najdłużej i wszelkimi metodami. I z małą pomocą każdego chętnego, obojętne, skąd przychodzi. We wtorek 22 lutego zbiera się Kolegium IPN. Czy i jakie zajmie stanowisko?

P.S. Greniuch złożył już w poniedziałek rezygnację. Prezes Szarek przyjął, sam nie złożył. Nie powiedział, czy odwołany Greniuch pozostaje pracownikiem IPN. Czeka na posiedzenie Kolegium IPN czy po prostu uznał, że jest OK i ma problem z głowy? Takie kadry.