Wspólnota narodowa trzeszczy w szwach

PiS obiecywało, że zakończy wojnę polsko-polską. Oczywiście nie zamierzało tego uczynić, bo z podsycania tej wojny czerpie polityczną energię. Nie dziwi mnie więc, że otwiera kolejne fronty walki nawet nie z partiami opozycyjnymi, które na razie ignoruje, ale ze środowiskami zawodowymi. Tylko czy na tym polega budowanie wspólnoty?

Sędziowie, prawnicy, nauczyciele gimnazjalni, biznes z udziałem kapitału zagranicznego, media publiczne i „mainstreamowe”, a wreszcie ludzie sztuki i kultury. Oczywiście w każdym z tych środowisk są też zwolennicy PiS i prawicy narodowo-katolickiej. Po dojściu PiS do władzy ich liczba rośnie i będzie rosła do pewnego momentu. Ale zarazem nawet wśród nich zdarzają się już przypadki politycznych „na nowo narodzonych”, którzy przejrzeli na oczy w ostatnich tygodniach i publicznie żałują, że głosowali na PiS. Dobre i to.

W sondażach PiS nadal prowadzi, ale rośnie poparcie dla Nowoczesnych Petru, a spada dla Kukiza. Petru z PO doganiają wspólnie prawicę. Gdyby startowali w koalicji wyborczej, już dziś mieliby szersze pole do działania w parlamencie. A to pozwoliłoby, przynajmniej w jakimś stopniu, uniknąć obecnego chaosu prawno-politycznego. Ma on wielu ojców i wiele dzieci z nieprawego łoża, ale to teraz mniej ważne.

Publicysta niemiecki mieszkający w Polsce, dr Klaus Bachmann, pisze w „Die Zeit”, że PiS nie jest polskim Jobbikiem. Na razie faktycznie nie jest. Ale co będzie, kiedy obecny kryzys polityczny się pogłębi? Węgierski Jobbik to skrajna prawica. Jej odpowiednikiem u nas są narodowcy różnych maści.

PiS zbliża się wskutek politycznej nieudolności premier Szydło i prezydenta Dudy do momentu wyboru. Kto im politycznie zagraża bardziej: żywioł prawicowo-nacjonalistyczny czy opozycja parlamentarna? Na razie wydaje się, że PiS bardziej nastawia się na sparaliżowanie opozycji niż skrajnej prawicy.

Politycy europejscy obserwujący rozwój wydarzeń w Polsce pod rządami PiS mogą być tym zaniepokojeni. Oczekują od Polski współpracy w ograniczaniu rosnących w Europie wpływów skrajnej, antyeuropejskiej i ksenofobicznej prawicy, a odbierają z Warszawy sygnały, że na taką współpracę nie mają co liczyć. Chodzi przede wszystkim o współpracę w łagodzeniu kryzysu uchodźczego, którym karmi się skrajna prawica.

Wspólnota narodowa to pojęcie wieloznaczne. Bo może polegać ona na wykluczaniu, a wtedy odbywa się czyimś kosztem i otwiera kolejny front konfliktu. Do obecnych wyzwań bardziej pasuje wspólnota obywatelska tworzona na podstawie poszanowania demokratycznego państwa i prawa.

Istnieje pojęcie patriotyzmu konstytucyjnego, wokół którego buduje się wspólnotę polityczną ponad różnicami partyjnymi, narodowościowymi, kulturowymi itd. Przykłady znajdziemy w USA czy w Niemczech. Są to państwa federalne, o sporym stopniu decentralizacji.

W Polsce ten model nie ma zastosowania, bo Polska powojenna jest w zasadzie monolitem etnicznym i kulturowym. Ale ten monolit rozpada na zwaśnione coraz głębiej „plemiona” polityczno-kulturowe z przydaniem niewielkich mniejszości narodowych. To oznacza, że potrzeba nam naszej własnej wersji patriotyzmu konstytucyjnego.

Tymczasem polityka obecnego obozu rządzącego zdaje się zmierzać do budowania wspólnoty narodowej jako wspólnoty tych, którzy utożsamiają się z jednym tylko „plemieniem”, który definiuje Polskę jako wspólnotę pisowską. Dystansuje się ona od obecnej konstytucji pod wpływem zachowania polityków PiS w kwestii obecnego kryzysu konstytucyjnego na tle nominacji sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

PiS zmierza do uchylenia obecnej konstytucji i zastąpienia jej nową, nie wiadomo na razie jaką i na jakiej podstawie stworzoną. To przekreśla budowanie patriotyzmu wokół obecnej konstytucji, a zarazem dalsze jej dezawuowanie przez obóz prawicy.

Lecz PiS ma poparcie ok. jednej trzeciej społeczeństwa. Pozostali obywatele polscy poczują się zmarginalizowani i zaczną się upominać o swoje prawa, jeśli PiS będzie szło w zaparte i na przekór, ignorując realny układ sił w społeczeństwie. A tak na razie czyni, zaostrzając wojnę polsko-polską.