Rozbrajanie niewybuchów

Dobrze wyczuł „Michał z Uppsali”, że na sprawie UPA można je testować – testować polskie emocje polityczne. Wynik – tu, w „Grze w klasy” – jest całkiem niezły. Emocje są, a jakże, ale pod kontrolą rozumu. A co mówią o tym sami Ukraińcy? Zgadzamy się chyba wszyscy, że sprawa UPA to przede wszystkim sprawa samych Ukraińców.

W bardzo ciekawym tomie rozmów Izy Chruślińskiej i Piotra Tymy „Wiele twarzy Ukrainy” jest opis panteonu narodowego, ułożonego w ramach kampanii wyborczej Leonida Kuczmy w 1999 r. Wśród wielkich postaci historii Ukrainy nie znaleźli się ani ataman Petlura (przelotnie sojusznik Piłsudskiego), ani generał UPA, Bandera. A historyk Mykoła Riabczuk opisuje ukrainską „politykę historyczną”: Jeśli potrzebne są głosy elektoratu o silnej tożsamości ukraińskiej, zaczyna się mówić o rehabilitacji UPA, że to już już nastąpi. A kiedy potrzebne są głosy Ukrainy wschodniej, gdzie tożsamość ukraińska jest słabsza, to się piętnuje UPA jako kolaborantów Hitlera lub pospolitych bandytów. Takie lawirowanie zaczął prezydent Krawczuk i tak to trwa po prezydenta Juszczenkę.

Juszczenko jest osłabiony rozpadem koalicji pomarańczowych, więc potrzebuje głosów wyborczych. Na Ukrainie wschodniej dominuje premier Janukowycz, więc tam nie ma Juszczenko czego szukać, zostaje centrum i zachód, gdzie ukraińskość jest silniejsza. Te tereny reagują lepiej na hasło rehabilitacji UPA, no i hasło wraca na polityczną wokandę z okazji Dnia Weterana. Tak się robi politykę w takim społeczeństwie. Widać teraz wyraźnie, że ze stosunkami z Polską nie ma to nic wspólnego. Juszczenko jakby w ogóle nie zauważył polskich reakcji na jego manewr z UPA. I jak gdyby nigdy nic odznaczył Orderem Księcia Jarosława Mądrego – odpowiednik Orła Białego – Adama Michnika. Tak się robi w Kijowie politykę polską.

Wnioski dla Polski? Urządzić w Lublinie polsko-ukraińską konferencję historyczną o UPA na najwyższym poziomie naukowym i zaproponować prezydentom Kaczyńskiemu i Juszczence wspólny honorowy patronat. Tak się rozbraja niewybuchy.

Od UPA do walk szczepowych droga niedaleka. Dorzucam kilka uwag w sprawie „genu nienawiści”, ale to jeszcze nie koniec, „Grzesiu”. „Bobola” prowokuje bardzo staroświecko: Polska dla Polaków, Europa dla Europejczyków, a nasza chata z kraja. Na takie dyskusje szkoda czasu. W postach pod „Testem polsko-ukraińskim” pięknie wyszło, że szukamy jakiejś świeższej idei politycznej. Czy jest nią „realpolitik”? Wątpię, bo kategoria interesu narodowego w Europie XXI wieku też nabiera całkiem nowego znaczenia.

Tradycyjne pojęcia równowagi sił, potencjału demograficznego, przemysłowego, surowcowego, geograficznego – to wszystko ma swoją wartość, ale nie decydującą. Ukraina jest ludna i przepastna, ma kopalnie, huty, porty i stocznie, była kiedyś spichlerzem tej części Europy, i co z tego? W interesie narodowym może dziś leżeć odejście od narodowej „asertywności” i demonstrowanie gotowości i zdolności do współdziałania z innymi narodami w imię jakiejś wspólnej idei politycznej czy kulturowej, na przykład idei zjednoczenia Europy. Co wcale nie wyklucza zawierania mniejszych i tymczasowych sojuszy z tym czy innym krajem w imię mniejszej, wspólnej korzyści.

Anglia poparła kiedyś wniosek Włoch o utrudnienie importu obuwia chińskiego do UE, teraz oczekuje poparcia Włoch dla swojego stanowiska, że nie przystąpi do unijnego 48-godzinnego tygodnia pracy, bo by to ją zrujnowało gospodarczo. Tak się robi politykę narodową w epoce po-narodowej.