Stacja Włoszczowa

Kiedy ogladałem zdjęcia z Włoszczowy z udziałem ministra Gosiewskiego, pomyślałem: Mój Boże, przed wojną pewno też by to tak wyglądało. Oto wieczna polskość: wąsacze, szarmanccy macho, katolicy (otwarcie przystanku w Dniu papieskim!), orkiestra, hymn, zgoda i chwała na kwadrans, może na godzinę. A potem, jak delegacje się rozejdą, pociąg i ekipy TV odjadą, można sobie ulżyć słowem i czynem. To jest polskość obrzędowo-gromadna, a czy są jakieś inne?

Ta z Włoszczowy będzie z nami jeszcze długo, długo po upadku obecnych rządów. Część sukcesu PiS polegała na tym, że jego liderzy odwołali się do tej odmiany wiecznej polskości. Inni się wstydzili, wyszydzali, zabraniali. Gdyby władza ludowa w poprzedniej epoce nie posłuchała ówczesnych wykształciuchów, tylko nie dusiła chłopów i Kościoła, kto wie, czy nie rządziłaby do dziś.

Bo wieczna polskość daje cudowne poczucie, że się jest u siebie i tylko tacy sami jak my, wieczni Polacy, mogą nas zrozumieć, polubić, uszanować. To jest ta pułapka plemienności. Nie ma nic złego w  tym, że chce się czuć u siebie we własnym domu. Zło rodzi się z przekonania, że tylko tacy sami jak my zasługują, by się w naszym domu znaleźć.

Poeta Hans Magnus Enzensberger opisał tę patologię, nazywając ją (może niezbyt uprzejmie wobec dotkniętych tą chorobą) społecznym czy narodowym autyzmem. Chodzi mu o patologię grup tak szczelnie zamkniętych we własnym kręgu ofiar uprawiających kult samych siebie i w swych mitach i rytuałach, że nie potrafią już uczyć się czegokolwiek od innych. Czy można sobie wyobrazić ,,stację Włoszczowa”, na której zbiera się kolorowy tłumek Polaków, Ukraińców, Amerykanów, Niemców itd., którzy czekając na przyjazd pociągu śpiewają swoje ulubione piosenki w różnych językach i machają ministrowi chorągiewkami w swoich narodowych kolorach, a poseł im odmachuje czerwono-białą, a potem wszyscy odjeżdżają do Krakowa,stolicy Jagiellonów? To byłaby inna wieczna polskość.

Może to jest tak, jak pisze ,,Michał z Uppsali”, że ludzie muszą mieć kogoś, kogo kochają i kogoś, kogo nienawidzą, ale może warto spróbować innej zasady organizacji polityki. Na razie zostaniemy z tą naszą stacją Włoszczowa coraz bardziej samotni, coraz bardziej zapatrzeni w fantomy, jak na tym obrazie Malczewskiego, a ekspres i tak nigdy nie przyjedzie, żeby nas stamtąd zabrać do… Niech każdy wpisze sobie dokąd.