Wizy, panie prezydencie, wizy!

Prezydent Andrzej Duda spotka się w cztery oczy z Donaldem Trumpem w Białym Domu, ale czy zrobi coś dla zniesienia wiz dla obywateli polskich wybierających się do USA? Nie udało się dotąd żadnemu polskiemu prezydentowi po 1989 r., włącznie z wciąż poważanym w Stanach Lechem Wałęsą.

Dobrze, że do spotkania prezydentów wreszcie dojdzie, bo Andrzej Duda czekał na oficjalną wizytę w USA prawie trzy lata, a to oznacza, że na liście priorytetów ekipy Trumpa Polska zajmuje niższą pozycję niż za jego poprzedników w Białym Domu. Ekipie Dudy ta wizyta jest bardziej potrzebna niż Trumpowi.

Żeby wizyta przyniosła korzyść Polsce, a nie tylko ekipie Dudy i obozowi obecnej władzy, prezydent Trump powinien zająć jasne stanowisko w dwu sprawach. W sprawie stałej obecności żołnierzy amerykańskich w naszym kraju i w sprawie reżimu wizowego.

W sprawie wiz prezydent nie może obejść obowiązujących kryteriów zniesienia obowiązku wizowego, ale może wykonać gest dobrej woli. A jeśli nadchodzące wybory uzupełniające do amerykańskiego parlamentu wzmocnią pozycję Partii Republikańskiej, może wrócić do tematu. Trump dostrzega Polskę, kiedy chce pokazać swoim zwolennikom w Stanach, że nie cała Europa traktuje go jak problem, a nie sprzymierzeńca. Czyli traktuje Polskę instrumentalnie.

Sprawa bazy w Polsce też wygląda kiepsko. Amerykańska generalicja w NATO dystansuje się od ścisłej współpracy z Polską, bo postrzega obecny rząd w Warszawie jako nieprzewidywalny w swych stosunkach z Rosją. W natowskich służbach specjalnych pamięta się o tym, co za ministra Macierewicza działo się na tym kluczowym odcinku.

Cień Rosji wisi nad polityką amerykańską, ale też nad polską. Prezydent Duda przybędzie do Białego Domu akurat w prawie okrągłą rocznicę inwazji Stalina na Polskę w 1939 r. i w okrągłą rocznicę odrodzenia się polskiej państwowości w 1918 r. na zaledwie 21 lat. Polska sto lat temu miała poparcie prezydenta Wilsona, ale w Jałcie inny amerykański prezydent przystał na włączenie Polski do rosyjskiej strefy wpływów, co pozbawiło nasz kraj pełnej suwerenności na prawie pół wieku.

Pamięć i refleksja o tym to nie jest zoologiczna rusofobia ani nacjonalistyczny czy lewicowy antyamerykanizm. Ale kto potrafi powiedzieć, jaka jest pozycja rządu premiera Morawieckiego, wypromowanego przez własnego ojca, który z kolei udziela rosyjskim mediom dwuznacznych wypowiedzi, raczej niechętnych Zachodowi, a więc także NATO?

Póki nie będzie takiego jasnego stanowiska obecnej władzy w kwestiach fundamentalnych dla bezpieczeństwa i przyszłości Polski: członkostwa w Sojuszu, w Unii, gotowości do wspópracy nie tylko dla korzyści wzajemnych, a nie tylko jednostronnych. Chaos, sprzeczne sygnały, uniki, lawirowanie to żadna polityka. A wizyty prezydenckie w takiej oprawie to korzyść wizerunkowa tylko dla ekipy prezydenta w jego rozgrywce wewnątrzpartyjnej, ale nie dla Polski.