Wow! Trump w Warszawie!

Zapowiedź wizyty prezydenta Trumpa z nóg nie powala. Potwierdzi ona w stolicach unijnej Europy, że na Polskę pod rządami PiS nie można liczyć.

Pisowska Warszawa woli przymierze z prezydentem USA, który jest izolacjonistą i protekcjonistą obrażonym na Europę, elity, media, na wszystko, co nie jest trumpizmem.

To pasuje jak ulał do mentalności i stylu bycia obecnego obozu władzy w Polsce. Imponuje im najwyraźniej grubiaństwo Trumpa, jego bogactwo, bo to nuworysze. Zachwyca ich Trump wpychający się między liderów europejskich, wykręcający jak uczniak rękę Macronowi, wystawiający faktury Angeli Merkel,  przyjmujący w prezencie od Franciszka jego ekologiczną encyklikę, aby kilka dni później wypowiedzieć globalne porozumienie klimatyczne.

Trump to dla nich pocieszenie, że nie są sami na arenie międzynarodowej. Najpotężniejszym państwem świata rządzi antyestablishmentowy populista miliarder, smalący cholewki do Putina, którego PiS oskarża o zamach smoleński. Wirówka nonsensu.

Taka jest polityka zagraniczna obecnego rządu: ONZ, Trump, Polexit. Po kompromitacji w Brukseli minister Waszczykowski ratuje się wybraniem Polski do Rady Bezpieczeństwa. Ale jedyny kontrkandydat, Bułgaria, się wycofał, więc wybór był z góry przesądzony. Miło jest być niestałym członkiem, lecz w praktyce nic z tego nie wynika, poza udziałem w biurokratycznych procedurach RB.

Jedyna poważna politycznie rzecz to ewentualne poparcie Polski jako członka RB dla jakiejś militarnej interwencji pod flagą ONZ, w czym akurat mamy pewien pozytywny dorobek. Tylko że Polska była już niejeden raz niestałym członkiem RB, czy ktoś pamięta, czym się wyróżniła?

Trump w Warszawie to przeciwieństwo Obamy na placu Zamkowym. Trump nie zna, nie rozumie, nie lubi Europy, jej ambicji i dążeń. Wiało od niego chłodem i arogancją, gdy spotykał się z liderami UE. I to się podoba wrogom Unii w Europie. Trump jest ich ulubieńcem za populizm, za islamofobię, za podejrzane kontakty jego ludzi z Putinem (oni też wielbią Putina).

Jeśli PiS chce z wizyty Trumpa uczynić propagandowy sukces, to uda mu się to tylko w takich środowiskach. W poważnych i wpływowych europejskich gremiach politycznych efekt będzie odwrotny: aha, Polska chce pomóc Trumpowi dzielić Europę, formować jakąś koalicję mniejszych państw unijnych przeciwko Niemcom, czyli destabilizować Unię.

Oby ta interpretacja się nie potwierdziła podczas wizyty Trumpa w Warszawie. Jednak nie jest to wykluczone, a to oznaczałoby kolejny krok w kierunku Polexitu. Treścią polityki zagranicznej PiS jest opozycja przeciwko integracji europejskiej i szukanie sprzymierzeńców w obozie antyliberalnej alterprawicy, czego symbolem było spotkanie Waszczykowskiego z Le Pen. Do tego także potrzebna jest PiS-owi wizyta Trumpa w Polsce.

Nie ma się czym chwalić ani z czego cieszyć. Trumpa wkrótce mogą usunąć z urzędu, Polska pozostanie na marginesie z opinią nieodpowiedzialnego państwa rozbijackiego.

PS. Nawet w Anglii nie chcą Trumpa, więc ucieka do przodu i stawia warunek: przyjadę, jak nie będzie protestów ulicznych! Czyli żąda, by w kolebce demokracji parlamentarnej zawiesić prawo do zgromadzeń! To naprawdę niezłe. Kontakty z Trumpem na pewno nie pomogły May w wyborach. Została ukarana za Brexit, za ciągłe zmiany stanowiska w ważnych sprawach. Trump podjudzał Brytyjczyków do wyjścia z UE, bo czuł w tym  gruby interes. Tak jak May codziennie zmienia zdanie, co gorsza, bez zahamowań uprawia postprawdę i nepotyzm.  Ale czara się przelała, gdy wystąpił z koalicji do walki z ociepleniem klimatu. Do wizyty może w ogóle nie dojść. Zostanie mu tylko Polska, Rosja i krezusi  saudyjscy.