Panie marszałku, proszę wygrać w pierwszej turze!

W pierwszym po zgłoszeniu kandydatury pana Kaczyńskiego sondażu prezydenckim Bronisław Komorowski ma 20 procent przewagi nad bratem zmarłego prezydenta: to nokaut.

Byłoby bardzo dobrze, by sztab wyborczy Komorowskiego się sprężył i spróbował tak poprowadzić kampanię, żeby nokaut sondażowy zamienił się w nokaut wyborczy. Byłoby taniej i wyraziściej politycznie: koniec PiS nadchodzi szybkimi krokami.

Miła lecz bezbarwna pani Kluzik-Rostkowska miała w Kropce nad i do powiedzenia niewiele. Powtarzała, że Komorowski nie ma charyzmy i że ona jako szef sztabu Kaczyńskiego wierzy, że Polska polityczna sprzed 10 kwietnia się skończyła, a kampania będzie merytoryczna i kulturalna.

Pobożne życzenie o kulturze kampanii  pani Kluzik okrasiła nazwaniem Komorowskiego, było nie było marszałka sejmu i p.o. prezydenta RP, politykiem drugiego planu. Co do charyzmy, to przypominam słownikowe znaczenie tego greckiego terminu: 1przejaw łaski bożej 2 szczególne piętno, znak wyróżniający.  

PiS inaczej nie potrafi. W ogłoszonym dziś liście prezesa kandydata też nie brakuje podobnie kulturalnych i merytorycznych akcentów. Mam oczywiście na myśli kolejną frazę, która przejdzie do historii polszczyzny politycznej o ,,prawych Polakach”?.

A co z tym testamentem? Czy ma być nim mowa katyńska Lecha Kaczyńskiego czy jakieś inne dokumenty czy może całokształt? Kto o tym decyduje i na jakiej zasadzie, skoro sam zmarły już wypowiedzieć się nie może. Oczywiście, pytanie retoryczne.

Tyle, że to też pytanie polityczne. Testamentem będzie grał PiS w walce o prezydenturę. Myślę, że to Kaczyńskiemu nie pomoże. Jeśli jest prawdą, że prawie 80 proc. wyborców chce głosować, sukces Komorowskiego wydaje mi się nie tylko bardzo prawdopodobny, ale możliwy nawet w pierwszej turze, co byłoby dla PiS katastrofą nie do politycznego przetrwania. A ponieważ jestem za Komorowskim, byłbym rad, by Platforma zrobiła maksymalnie dużo w tym celu.

Szkoda, że u nas nie jest możliwe zrobienie serii, najlepiej trzech, tak jak ostatnio w Anglii, debat telewizyjnych z udziałem głównych pretendentów: Komorowskiego, Kaczyńskiego i kogoś trzeciego. Jest to niemożliwe, bo pominięci (słusznie) oprotestowaliby taką formułę. A trzy debaty z więcej niż trzema kandydatami nie miałoby większego sensu telewizyjnie i politycznie.