Papież z Zachodu

No to zaczyna się. Dziennikarz ruszający do obsługi wizyty papieża nie musi się modlić, ale musi wiedzieć, że mogą go słuchać i czytać ludzie, którzy się modlą. Nie musi wiedzieć o Kościele i papieżu wszystkiego, ale musi wiedzieć, że są tacy, którzy znają ten temat lepiej niż on.

Poznałem przy okazji pielgrzymek Jana Pawła II wielu dziennikarzy z różnych krajów. Część zupełnie nie przejmowała się tymi wskazówkami. Inni starali się o nich pamiętać. Wbrew pozorom dziennikarze katolicy dawali radę całkiem nieźle. Potrafili połączyć uczestnictwo w liturgii z pracą sprawozdawcy. Najwspanialsze są zakonnice dziennikarki. Wiedzą wszystko, co o wizycie trzeba wiedzieć, a jeszcze z uśmiechem pomagają kolegom bałaganiarzom, nawet z tak zwanej konkurencji, żeby zdążyli na czas ze swoją relacją i nie narobili błędów.

Na pielgrzymkach jest mniej rywalizacji między mediami niż przy innych okazjach. Jakoś udziela się duch tych wielkich spotkań ponad podziałami, jakimi zwykle są podróże papieskie. Teraz sam ruszam w ślad za Benedyktem, papieżem z Zachodu, ze starej Europy do Polski, największego kraju nowej Europy. Nie ma muru berlińskiego dzielącego te dwie Europy. Na kardynale Ratzingerze upadek żelaznej kurtyny zrobił ogromne wrażenie, ale potem był nieco zawiedziony, że Europa zrasta się inaczej niż on by marzył – bardziej jako wspólnota polityczna, a zwłaszcza ekonomiczna, mniej jako wspólnota etyczna dumna ze swych wspólnych chrześcijańskich korzeni. Może Benedykt coś o tym powie w Polsce? Jak to widzi dziś? Jak widzi Polskę w Europie i Europę z Polską? Bo co powie o Janie Pawle, to pewnie wiemy. A może i tu nas zaskoczy? Historyczna wizyta. Cieszę się, że mogę być jej świadkiem.