Nie wierzysz w Boga?…

Na froncie ateistycznym poruszenie. Nie wiem, kto kogo sprowokował, bo jedni twierdzą, że kółka różańcowe zorganizowanych ateistów, a drudzy – jak na tym samym portalu mój Kolega Jacek Kowalczyk – że to bilbordy ateistów sprowokowały Kościół do kontrakcji. Ale nieważne. Ważne, czy coś z tej konfrontacji wyniknie, prócz okopania się obu stron na swoich nieprzejednanych pozycjach.

Czyli jedni i drudzy poprężą muskuły i tyle. Bilbord ,,Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam” wydaje mi się lepszy od ,,Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę”. Ale oba wydają mi się mniej udane niż bardziej finezyjne hasło ateistów brytyjskich z londyńskich autobusów: ,,Boga prawdopodobnie nie ma, przestań się zamartwiać i ciesz się życiem”. Ponoć sprowokowane kampanią fundamentalistów protestanckich, straszących wiecznym potępieniem osoby niewierzące.

Ale z hasłami trzeba uważać. ,,Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę” można interpretować jako insynuację, że wierzący zabijają i kradną. Zwraca na to uwagę ks. Andrzej Draguła w Tyggoniku Powszechnym (,,Wartość ateisty”). Albo inaczej: że niewiara jest gwarancją zdrowia moralnego, a wiara zbrodnią, jak zabójstwo czy kradzież.

Dla osoby wierzącej strawne mogłoby być raczej: Nie wierzę, ale nie zabijam i nie kradnę”. Bo nie jest fair sugestia, że wiara jest źródłem zła, źródłem zła są ludzie czyniący zło. Wierzący tak samo jak niewierzący. Ale twórcy bilbordów, anty czy proreligijnych, raczej nie tworzą ich z empatii i z dążenia do dialogu.

Wygląda na to, że w Polsce jesteśmy bardziej na poziomie konfrontacji kulturowych w stylu amerykańskim: czarno-białych, nie ceniących odcieni i niuansów, ale prących do zderzenia, wykrzyknięcia wszystkiego w twarz drugiej stronie.

Tymczasem ,,dojrzały” ateizm wyrasta z dziecięcej choroby antyklerykalizmu, pisze ks. Draguła. No tak, ale sukces radykalnie antyreligijnych, więc i antykościelnych ,,nowych ateistów” Dawkinsa i Hitchensa, pokazuje, że ksiądz się myli. W ,,dojrzałych” ateizmach Europy Zachodniej antykościelne ukąszenie jest dalej obecne.

Kampanie ateistyczne są jednak wartościowe: każą wierzącym myśleć o wierze. Ale byłby jeszcze bardziej wartościowe, gdyby zmusiły i ateistów/racjonalistów do podobnej autorefleksji. Jak na razie, to chyba, pardon, pobożne życzenie.