Tuskofobia Hołowni

Między tuskomanią a tuskofobią jest sporo miejsca na poważną rozmowę o roli Tuska w dzisiejszej polskiej polityce. I o roli sił demokratycznych. Tusk, czy się to komu podoba, czy nie, jest politykiem najcięższej wagi po stronie opozycji. Zapewne zdaje sobie sprawę, że przywilej bycia liderem to brzemię, a nie papieska tiara. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi, więc zniesie każdą, byle w miarę uczciwą i rzetelną. Nie trzeba go więc symbolicznie mordować, przecież będzie innym demokratom potrzebny, a oni jemu.

Tylko politycy żółtodzioby pokroju Hołowni mogą wierzyć, że bez Tuska i Platformy ziści się marzenie o naprawie i odnowie Rzeczypospolitej. Mimo to Tusk zachowuje się wobec Hołowni mądrzej i dojrzalej niż Hołownia wobec Tuska. Hołownia ma dziś prawie dwa razy mniejsze poparcie sondażowe niż partia Tuska. Ma ze swym sztabem dwie opcje: boksować się z Tuskiem zamiast z Kaczyńskim albo razem z Tuskiem, jako młodszy brat, bo taki jest dziś jego realny status w polityce, boksować się z Kaczyńskim.

Tymczasem Hołownia właśnie obwieścił, że rozpoczyna swoją kampanię wyborczą i zaproponował liderom demokratycznym „konferencję programową” w pierwszy dzień wiosny. Brzmi nieźle, ale debata w obecności kamer TV to raczej pomysł na samopromocję niż dobicie jakiegoś sensownego przedwyborczego targu politycznego. Liderzy nastroszą pióra, a potem się rozejdą. Chyba że Hołownia w ten sposób komunikuje nam, że jest gotów do porzucenia swego nieco celebryckiego indywidualizmu na rzecz stworzenia drużyny demokratycznej zdolnej pokonać Kaczyńskiego.

Może do Hołowni zaczyna docierać, że jeśli Kaczyński straci większość w Sejmie, to sam niewiele zdziała, nawet wspólnie z Kosiniakiem i Gowinem, tylko będzie wtedy musiał dogadać się z Tuskiem i KO, by zmontować rząd koalicyjny, może nawet z udziałem lewicy (Hołownia zaprosił do wiosennej debaty lidera Lewicy, na razie zaproszenie przyjął Kosiniak-Kamysz).

Hołownia bąknął coś o potrzebie „depolaryzacji” polskiej polityki. Co miał na myśli? Pewno „symetryzm”, fałszywą diagnozę naszej polityki. Do polaryzacji doprowadziło sześć lat rządów Kaczyńskiego, który po dojściu do władzy proponował opozycji „pakiet demokratyczny” na wzór brytyjskiego, a skończył na wyzywaniu Tuska od zdrajców. Nie ma jednak zabetonowania sceny politycznej przez PiS i PO, bo mamy dziś w Sejmie, niestety, skrajną prawicę, a za dwa lata, czy wcześniej, będziemy mieli gromadę posłów Hołowni. Więc po co te piruety solisty? O czym tu debatować? Sytuacja jest taka: albo Kaczyński z Ziobrą, albo demokraci. To jest esencja wszelkiej demokratycznej akcji politycznej: demokracja albo despotyzm.

Od sześciu lat żyjemy w koszmarze polityki pisowskiej. Codziennie kłamią, kradną, szczują, dezorganizują. Korumpują, demolują, zawsze bezczelni, drwią z protestów i krytyki, bo czarne jest białe. Nie ma co się oszukiwać, że to tylko skrzecząca proza demokracji, chwilowa zapaść, po której zza chmur i mgły wyjdzie słońce. To jest chaotycznie, niekonsekwentnie i niecałkowicie wprowadzany w życie, ale jednak spójny plan budowy nowego państwa i nowego społeczeństwa podzielonego na sorty w zależności od stosunku do tego planu.

Nie mamy wpływu na pogodę, ale wciąż mamy na politykę. Także dziś, gdy demokracja pod rządami Kaczyńskiego jest wyłączana segment po segmencie, instytucja po instytucji. Póki nie zniosą wolnych wyborów, możemy zwiększyć szanse wygranej sił demokratycznych i zablokowania planu Kaczyńskiego i Ziobry. Po prostu idąc głosować na jeden z dwu bloków demokratycznych, skoro scenariusz „węgierski” – prawybory kandydata na premiera i wspólna lista opozycji – raczej się u nas nie ziści. Nie chce go chyba żaden z czterech liderów demokratycznych.

Dwa też mogą dać radę, ale warunek mimum to wzajemna neutralność sił demokratycznych podczas kampanii. W najlepszym scenariuszu – nie tylko neutralność, ale i współpraca. Tusk jest w istocie naturalnym sprzymierzeńcem Hołowni we wszystkich fundamentalnych sprawach: powrotu do praworządności, do Zachodu i UE, rozmontowania nacjonalistycznego państwa konfesyjnego, respektowania równości praw obywateli. Także w sprawie Pegasusa. Demokratyczna opozycja ma obowiązek wobec swych wyborców: patrzcie w górę!