A w prezencie fotografie zburzonej Warszawy

Minister sprawiedliwości sprezentował unijnemu komisarzowi do spraw praworządności oprawione w ramki fotografie zburzonej Warszawy. Bo być może komisarz z Brukseli nie wie, że Niemcy niemal zrównali stolicę Polski z ziemią, tłumiąc powstanie. Może też nie wiedzieć, że Polacy są wyczuleni na „ideologię segregacji narodów”. Partyjny towarzysz ministra Ziobry przypomniał komisarzowi Reyndersowi, że Belgia ma pięciokrotnie krótszą historię państwowości niż Polska.

Prawienie kazań o jakiejś wyimaginowanej „ideologii segregacji narodów” to skandal dyplomatyczny. Komisja Europejska oczekuje wcielenia w życie orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Reprezentant obozu obecnej władzy, którego lider mówił o Polakach „gorszego sortu”, nie ma prawa do takich wybryków retorycznych. Segregacja narodów była za Hitlera, użycie takiego sformułowania w odniesieniu do UE to skrajna nieodpowiedzialność.

Te aroganckie, prowokacyjne gesty pewno miały przykryć podenerwowanie resortu, tymczasem dały Brukseli kolejny przykład, że Ziobro nie ma zamiaru potraktować poważnie wątpliwości Brukseli odnośnie do stanu praworządności w Polsce pod rządami Kaczyńskiego i Ziobry. To oznacza, że zamiast rozwiązania problemu możemy się spodziewać jego zaostrzenia ze wszystkimi tego fatalnymi dla naszych interesów konsekwencjami: dalszego opóźnienia wypłaty funduszy, kolejnych milionów euro do zapłacenia za ignorowanie orzeczeń najwyższych sądów UE, dalszego pogorszenia wizerunku i wzajemnych relacji.

Że Niemcy zniszczyli Warszawę i wymordowali dziesiątki tysięcy jej mieszkańców i powstańców, nie trzeba Brukseli przypominać. Belgia była dwukrotnie niszczona i okupowana przez Niemcy podczas obu wojen światowych. Ministrowi Ziobrze komisarz Reynders mógł za to przypomnieć, że jego kraj był współzałożycielem Wspólnoty Europejskiej, a także że jest wielonarodowym i wielokulturowym demokratycznym państwem federalnym, nieatakującym niezawisłości sędziów i respektującym traktaty. A powojenne Niemcy to nie kontynuacja III Rzeszy, tylko filar integracji europejskiej.

Poniekąd to uczynił, ale delikatnie, jak każe grzeczność gościa względem gospodarza (nawet gdy gospodarz ma kowbojskie maniery). Przypatrując się fotografiom, zaznaczył, że właśnie dlatego powstała wspólnota, by w jej obrębie więcej takie tragedie się nie powtórzyły. Mógł dodać, że jednym z ojców założycieli wspólnoty był Paul-Henri Spaak, o zgrozo, socjalista, członek belgijskiego rządu na uchodźstwie, aresztowany przez frankistów, z których skrajnie prawicowymi spadkobiercami spotkał się Kaczyński.

Kolizyjny kurs wobec Unii widać mu nie przeszkadza. A powinien także w interesie jego partii. Partyjka Ziobry, atakując Unię, ma nadzieję coś na tym politycznie ugrać. Ale co to ma wspólnego z interesami Polski? Chodzą słuchy, że uniofobia Ziobry przeszkadza Morawieckiemu. Tylko że jest, jak widać, zbyt słaby, by zdyscyplinować swojego ministra, a ten jest na tyle silny w rządzie i na Nowogrodzkiej, że bimba sobie z komisarzy, sądów unijnych i protestów w obronie niezależności sądów polskich. Nie trzeba długo tłumaczyć, że ta schizofrenia pisowskiej polityki unijnej prowadzi Polskę do międzynarodowej katastrofy.

Strach pomyśleć, jaki upominek wyszykowałby przedstawicielowi Komisji Europejskiej sam Kaczyński. A przecież mógłby sięgnąć po uśmiechnięte zdjęcie swego brata w towarzystwie Donalda Tuska. Lech Kaczyński nie widział w Unii „okupanta”, tylko partnera, z którym Polskę łączy dużo więcej, niż dzieli. No, ale to było dawno temu, kiedy przestrzegał Tuska przed Jarosławem. Media informują, że wizyta Reynerdsa zakończyła się bez porozumienia, czyli fiaskiem.