Nienawiść w Kaliszu

Żył człowiek wielce utalentowany plastycznie, który wyjechał z Polski niedługo przed Szoa, zagładą milionów Żydów europejskich, obmyśloną i przeprowadzoną przez gorliwych wyznawców Hitlera. Artur Szyk, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, stracił w Zagładzie matkę i brata. Osiadł w USA, gdzie podczas wojny pracował jako ilustrator publikacji antyfaszystowskiej propagandy amerykańskich i polskich sił zbrojnych (podległych rządowi RP urzędującemu w Londynie).

Wśród wielu prac Szyka, patrioty polskiego i amerykańskiego, znalazło się nowoczesne opracowanie graficzne statutu kaliskiego. Statut, tytuł do dumy narodowej, ogłosił wielkopolski książę Bolesław Pobożny w XIII w. Gdy pod jego władztwem Żydzi napływający z ziem niemieckich otrzymali coś w rodzaju gwarancji bezpiecznego życia i rozwoju, Europa Zachodnia szykowała się do masowych wypędzeń ludności żydowskiej. Polski władca zapisał w punktach prawa i swobody przysługujące Żydom: samorząd, wolność handlu, ochronę przed napaściami. Rok 1264, kiedy statut kaliski został ogłoszony, przejdzie do chwalebnej historii polskiej racjonalności politycznej i tolerancji.

Rok 2021, kiedy na rynku w Kaliszu spalono kopię przywileju, przejdzie do historii polskiej podłości i głupoty. Do haniebnych zdarzeń doszło tam w Święto Niepodległości. Kilkaset osób (!) stawiło się na wezwanie lokalnych nacjonalistów. Wykrzykiwano antysemickie hasła. Obserwator z ramienia magistratu wspólnie z dowódcami sił porządkowych uznał, że mimo to lepiej nie rozwiązywać łamiącego prawo wiecu, bo może się przekształcić w zamieszki. Brzmi pragmatycznie, lecz nieprzekonująco.

Seans nienawiści nie powinien się był w ogóle odbyć ani przebiec do końca, gdy jednak stał się ponurym faktem. Wymowa jest druzgocąca moralnie i wizerunkowo nie tylko dla Kalisza, ale i Polski, w której coś takiego mogło się zdarzyć. To tak jakby jeszcze raz metodą przemocy symbolicznej wykluczyć Żydów z historii Polski, wymazać ich obecność przez tyle wieków przez wybór miejsca i ofiary. Tylko rozwiązanie marszu byłoby właściwą reakcją i jasnym sygnałem, że nie ma zgody ani przyzwolenia na takie zachowania ani u władz miejskich, ani w społeczeństwie. Owszem, prezydent Kalisza wysłał taki sygnał, lecz już po fakcie; napisał, że „haniebny marsz” nie był żadnym patriotyzmem ani nawet wyrażeniem jakiegoś poglądu politycznego. I zapowiedział powiadomienie prokuratury.

Artur Szyk, autor nowej plastycznej oprawy dokumentu sprzed prawie ośmiu wieków, nie żyje od 70 lat. Oszczędzone mu było oglądanie, jak obywatele wolnej Polski palą tekst, który on z miłości do Polski tolerancyjnej tak pięknie na nowo opracował plastycznie. Lecz żyją wciąż Żydzi i Polacy, w tym kaliszanie, którzy pamiętają o nim i o statucie księcia Bolesława. Domyślamy się, co mogą dziś przeżywać na wiadomość, że w jednym z polskich miast zgromadzili się ludzie, by po Holokauście znów siać nienawiść do Żydów. Może nie mieli nawet pojęcia, jakie było historyczne znaczenie statutu, nic nie wiedzieli o jego treści, nie zdawali sobie sprawy, że przywilej Bolesława potwierdzali polscy królowie aż do ostatniego.

Nikt im tego wszystkiego nie powiedział i nie wyjaśnił w domu, w szkole, w kościele, podczas obchodów świąt państwowych. Niewiedza nie jest jednak okolicznością łagodzącą. Nie można nią usprawiedliwić ani rozgrzeszyć udziału w haniebnym i hańbiącym seansie nienawiści. Tym większa jest wina tych, którzy wiedzieli, a nie powiedzieli. Nie wytłumaczyli, że duma narodowa to statut kaliski, a hańba to jego palenie. Tym większa wina organizatorów seansu nienawiści w stylu nazistowskim, że wykorzystali niewiedzę, mobilizowali ludzi do nieludzkich postaw. To przerażające, że takie rzeczy dzieją się dziś w Kaliszu, Warszawie, innych miastach, za pośrednim przyzwoleniem, a nawet wsparciem władz państwowych i przy milczeniu Kościoła katolickiego.

PS Trzeba oddać sprawiedliwość biskupowi kaliskiemu i przedstawicielom innych konfesji chrześcijańskich tam działającym. Wydali w sobotę wspólne oświadczenie przeciwko haniebnym zdarzeniom. Teraz milczenie powinien przerwać w podobny sposób cały episkopat rzymskokatolicki.