Bo serce płodu wciąż biło

W Irlandii taka tragedia, jaka zdarzyła się w Pszczynie, doprowadziła do rewizji prawa antyaborcyjnego. U nas też powinna wywołać taki skutek. Demokraci powinni żądać nadzwyczajnej debaty parlamentarnej i powołania parlamentarnej komisji śledczej, aby wyjaśnić, jakie są skutki zaostrzenia naszego prawa antyaborcyjnego w dziedzinie praw kobiet. Głos powinien zabrać Rzecznik Praw Obywatelskich.

W katolickiej kulturowo Irlandii do zalegalizowania prawa do aborcji na żądanie doprowadził szok społeczny po śmierci 31-letniej Savity Halappanavar, która zmarła w podobnie dramatycznych okolicznościach co mieszkanka Pszczyny: wskutek sepsy wywołanej przez nieprawidłowo rozwijającą się ciążę. W obu przypadkach kobietom nie dano szansy ocalenia ich życia przez terminację płodu. W obu przypadkach lekarze mieli ręce związane przepisami prawa. W funkcjonalnej demokracji odpowiedzią na takie tragedie jest debata publiczna. W Irlandii efektem debaty było rozpisanie referendum o prawnej legalizacji aborcji. Dwie trzecie głosujących było za legalizacją. Legalizację uchwalono w parlamencie.

I tak powinno się rozstrzygnąć tę kwestię u nas: poprzez debatę i referendum. Referendum powinna poprzedzić otwarta i rzetelna kampania. Niestety, dziś, pod rządami Kaczyńskiego, szanse na to są minimalne. Pamiętamy, że Kaczyński po orzeczeniu trybunału Przyłębskiej podpierał się cynicznym hasłem, że nic się nie stało, bo można zrobić aborcję poza Polską. I że szef konferencji episkopatu KRK dziękował trybunałowi za zaostrzenie.

Dwie dominujące dziś siły: PiS i Kościół, wspólnie występują przeciwko prawom kobiet, ich partnerów i rodzin do decydowania, czy i kiedy chcą urodzić dziecko. W szczególności gdy płód obarczony jest nieusuwalnymi wadami, grożącymi śmiercią i jemu, i ciężarnej. Sejmowe komisje zdrowia i sprawiedliwości do dziś nie znalazły czasu na zajęcie się projektem firmowanym przez prezydenta Dudę dopuszczającym legalne przerwanie ciąży z wadami letalnymi.

Rzecznik PiS Radosław Fogiel nie widzi potrzeby rozpatrzenia projektu. Bo po orzeczeniu trybunału Przyłębskiej nie ma już, jego zdaniem, o czym dyskutować. Projekt jest z nim sprzeczny, a orzeczenie już obowiązuje. Fogiel usiłuje zarazem „odpolitycznić” tragedię w Pszczynie. To właśnie chwyt czysto polityczny, mający rozładować szok i oburzenie, jakie wywołała, i uniknąć pytań do Ziobry i Kaczyńskiego o tragedię. Na celowniku znajdą się lekarze. To zapewne na nich ma się wyładować opinia publiczna solidarna z śmiertelną ofiarą zaostrzenia prawa i związanego z nim efektu mrożącego wśród kobiet i lekarzy.

W sensie systemowym tragedia pszczyńska jest kwestią nie tylko medyczną i humanitarną. Oto młoda kobieta zmarła w szpitalu, nie doczekawszy się ratunku; jej córka straciła matkę, mąż kobiety żonę, brat kobiety siostrę, rodzina córkę. Bo serce płodu wciąż biło, a prawo wymaga, by przestało bić, żeby można było ratować matkę. A skoro prawo zmuszało lekarzy do czekania, to musimy pytać nie tylko o działania i zaniechania lekarzy, ale też o skutki obowiązującego ich prawa. A prawo, jego uchwalanie i wykonywanie, to z natury rzeczy kwestia polityczna. Nonsensem i mydleniem oczu jest odcinanie tego wątku od pszczyńskiej tragedii.

Doszło do niej na tle zawężenia dostępu do legalnej aborcji. Zawężenie jest wynikiem orzeczenia wydanego przez gremium uważane przez większość prawniczych autorytetów za bezprawne. A złe, wadliwe prawo to kwestia polityczna, pisowska władzo. Nie spieszmy się z osądem lekarzy; oby śledczy i eksperci stanęli na wysokości zadania i przedstawili rzetelnie przebieg tragedii. Ale spieszmy się z oceną i rozliczeniem jej aspektu politycznego.