Jak bronić „chuligana” Nawalnego?

Aleksiej Nawalny wiedział, jakie podejmuje ryzyko, wracając z Berlina do Moskwy po zamachu na swoje życie, demaskacji zamieszanego w zamach agenta FSB i wypuszczeniu do sieci wideo o luksusowym pałacu Putina. Skoro raz Kreml zdecydował się zlikwidować Nawalnego, było niemal pewne, że spróbuje po raz drugi. Nie może to być obojętne władzom Polski i naszej opinii publicznej.

Tym razem wybrano metodę wtrącenia bezkompromisowego krytyka prezydenta Rosji do kolonii karnej, gdzie odcięto go od bliskich i adwokatów. Gdy ogłosił głodówkę protestacyjną, władze łagru bagatelizowały sprawę. Gdy Zachód zagroził, że Kreml poniesie konsekwencje, jeśli Nawalny umrze w więziennym szpitalu, rosyjski ambasador w Londynie oświadczył, że „chuligan Nawalny” w więzieniu nie umrze. Możliwe, bo gdy zrujnują mu zdrowie nieodwracalnie, mogą go wypuścić, żeby zmarł poza więzieniem. Tak chcieliby mu odebrać palmę męczeństwa.

Mało jest rzeczy tak niegodziwych w polityce jak nękanie, więzienie i zabijanie przeciwników politycznych. To specjalność rządów autorytarnych. Oczywiście, nie tylko w Rosji. Przedstawiciele reżimu, nie czekając nawet wyrok sądu, ogłaszają więźnia „przestępcą” i grożą, że mają tony dowodów, które zaraz ujawnią. Ale jakoś nie ujawniają. Tak jak Łukaszenka, który usiłuje wmówić Białorusinom, że Zachód szykował na niego zamach z udziałem Polaków.

Jak bronić Nawalnego przed Putinem, który nie może zdzierżyć, że wyrósł mu rywal polityczny? Informować, informować, informować. Wywierać presję międzynarodową, jak to robią Biały Dom, Londyn, Unia Europejska. To może oddalić unicestwienie Nawalnego, a wraz z nim unicestwienie nawet tych resztek demokracji, których jeszcze obywatelom Rosji nie odebrano. Protesty obywatelskie też się liczą, ale w obecnej sytuacji będą aktem heroizmu. Struktury zbudowane przez ludzi Nawalnego ogłoszono właśnie „organizacjami ekstremistycznymi”. To daje władzy nowy instrument do dławienia ruchu Nawalnego i nękania jego działaczy.

Gdy Donald Tusk nazwał Sławomira Nowaka więźniem politycznym, obóz rządzący się oburzył: w Polsce nie ma żadnych więźniów politycznych. Nie ma? To zależy od tego, jak definiujemy więźniów politycznych. Propaganda kremlowska twierdzi to samo: że w Rosji nie ma więźniów politycznych, działa niezależny wymiar sprawiedliwości, zapadają wyroki zgodne z rosyjskim prawem. Ale poza Rosją mało kto w to wierzy. Podobnie jak w to, że nie było żadnego zamachu FSB na Skripalów, Nawalnego, czeską fabrykę amunicji, bułgarskiego handlarza bronią.

No to Kreml kontratakuje: a w Ameryce biją i zabijają czarnych, za „sygnalistą” Assange’em musiał się ująć Putin, więc – prawią ludzie Kremla – kto tu broni demokracji, wolności słowa i praw człowieka? Kto przygarnął „sygnalistę” Snowdena, dał mu w Rosji azyl polityczny, a w końcu kartę stałego pobytu?

Kto przygarnął? Niechybnie FSB, GRU – w ramach nowej zimnej wojny, którą Kreml wydał Zachodowi. Bynajmniej nie w obronie wartości demokratycznych, tylko w celu umocnienia reżimu Putina i neoimperialnych interesów postsowieckiej Rosji.

Na szczęście zaczyna to już docierać do niektórych prominentów obecnej władzy w Polsce. Nasz kraj nie jest może dla Kremla tak istotny jak USA czy cała UE i Ukraina, jednak dla nas jest istotne, jak głęboko nasze państwo jest infiltrowane przez Rosję. Każde osłabienie Zachodu jest wzmocnieniem obecnego rosyjskiego ekspansjonizmu.