Śmierć ks. Dymera nie kończy jego sprawy

Ofiary ks. Dymera nie doczekają się sprawiedliwości. Duchowni i dziennikarze dzwoniący na alarm – też nie. Zbigniew Nosowski napisał już po śmierci księdza: jeśli sprawiedliwość ma być sprawiedliwością, śmierć Andrzeja Dymera nie może oznaczać końca jego sprawy. Trzeba rzecz doprowadzić do końca. Choćby w kwestii biskupów Dzięgi i Głódzia. Nie zrobili tego, co było ich „psim obowiązkiem”.

Tych słów użył w telewizyjnym reportażu o sprawie Dymera jeden z nielicznych sprawiedliwych w Kościele dominikanin Marcin Mogielski. Reportaż Sebastiana Wasilewskiego pokazał z całą mocą kafkowskie tło tej sprawy. Atmosferę „Procesu”, w którym niewinny staje się oskarżonym, a jego dręczyciele kryją się za bezduszną, biurokratyczną machiną mielącą ludzi i prawdę.

W niekafkowskim świecie ofiary nie musiałaby czekać na sprawiedliwość ćwierć wieku. Krzywdziciel zostałby osądzony i ukarany. Wydalony ze stanu kapłańskiego. Biskupi, którzy zwlekali tak długo w tak drastycznej sprawie, musieliby podać się do dymisji i sami stanąć przed sądem. Krzywdziciel nie mógłby piąć się po stopniach kariery, zdobywać coraz szerszych wpływów w Kościele, polityce i biznesie. Jego działalność nie byłaby zasilana wielkimi pieniędzmi publicznymi przez polityków PiS ani honorowana patronatem premiera RP Jerzego Buzka.

Kościelny system kafkowski pokazany w reportażu Wasilewskiego, a także w cyklu tekstów Zbigniewa Nosowskiego i innych artykułach i książce Radosława Grucy „Hipokryzja”, pasuje jak ulał do analiz Tomasza Polaka w jego książce „System kościelny, czyli przewagi pana K.” (tak się składa, że bohater antyutopii Franza Kafki nosi właśnie takie nazwisko).

Mamy do czynienia z systemem odgrodzonym od zewnętrznego świata, traktującym zgłaszających się do niego ludzi z ich problemami jak intruzów, których trzeba zbyć byle czym i „przeczekać”, aż stracą nadzieję i odpuszczą. Niepokornych dociekliwych potraktować jak buntowników i wrogów Kościoła i wiary. W tym system jest szybki i bezlitośnie sprawny. Pojedynczy ludzie do niego się dobijający nie mają szans. Zostaną w taki czy inny sposób obezwładnieni. Bo najważniejsze jest „dobro” instytucji.

Dramatów indywidualnych osób nie da się oddzielić od systemu. Choć są ludzie w Kościele gotowi go demaskować i dochodzić prawdy i sprawiedliwości, tych wrót nie przemogą sami. Z pomocą muszą przyjść ludzie niezależni od systemu i nieuwikłani w system splotem różnych interesów i życiowych zaszłości, które system może przeciwko nim wykorzystać.

I oto Państwowa komisja do spraw pedofilii, powołana niedawno przez większość sejmową, już ogłosiła, że nie będzie zajmowała się sprawą ks. Dymera po jego śmierci ! Oczekującym sprawiedliwości Zostają więc tylko prawnicy, działacze społeczni i media. Póki jeszcze mogą nieść pomoc ofiarom systemu. Osoby niezależne od obecnej władzy i Kościoła, środowiska i instytucje, w tym media, wciąż jednak pokazują, jaka jest właściwa droga w tych tragicznych sprawach. Prawda i sprawiedliwość. Za zmarłego księdza wierzący mogą się pomodlić. Empatia, podziw i wsparcie należy się ofiarom, ich rodzinom i obrońcom oraz mediom bijącym na alarm.