Zagłodzą wolność słowa

Nie powiodła się operacja „zdekoncentrować media”, może powiedzie się operacja „zagłodzić media”. Nowy pomysł obecnej władzy już wzbudził protesty w Polsce i za granicą. Będzie ich więcej, bo prawdziwy cel jest nie do pogodzenia z demokracją. Wolna prasa nie służy samej sobie, tylko obywatelom zainteresowanym faktami mającymi dla nich praktyczne znaczenie. Także tymi faktami, które pokazują, jak rządzący radzą sobie z rządzeniem. W dobie pandemii i protestów obywatelskich dociekliwość mediów jest wrzodem na tyłku władzy.

Reżimy autorytarne lub fasadowo demokratyczne pod pretekstem pandemii uderzają w dziennikarzy depczących im po piętach. Na całym świecie stosują podobne chwyty, by utrudnić im życie. W Chinach komunistycznych dziennikarze obywatelscy starający się przedstawić prawdziwy obraz pandemii w prowincji Wuhan, gdzie odnotowano pierwsze przypadki zakażeń, przepadali bez wieści.

Donald Trump urabiał swych zwolenników przeciwko „kulawym mediom” (lamemedia, przeróbka mainstream media), Największy siewca fake newsów na temat covidu i wyniku listopadowych wyborów, podżegacz do ataku na siedzibę parlamentu USA, miał czelność zarzucać mediom, że to one dezinformują, i nazwać je „wrogiem narodu”.

Tę samą orwellowską zasadę odwracania znaczeń stosują władze w Polsce i na Węgrzech. Mający zagłodzić finansowo media projekt odebrania im części przychodów z reklam przedstawia się jako gest solidarności ze służbą zdrowia i ochroną zabytków oraz prorządową fundacją kulturalną. Słowo „podatek” w projekcie nie pada, ale red. Jerzy Baczyński nazywa rzecz po imieniu: to nowy podatek zagrażający mediom niepokornym względem władzy. Pod pozorem dyscyplinowania korporacji zawiadujących wielkimi platformami cyfrowymi władza chce przydusić do ziemi niezależne od niej media.

Drugi orwellowski pomysł władzy na przyduszenie niezależnych od niej mediów to Rada Wolności Słowa (sic!) wymyślona w resorcie ministra Ziobry. Oba zmierzają w praktyce do tego samego: ograniczenia krytyki nieudolności rządzących. Ten zamiar kierował ekipą Orbána na Węgrzech. Właśnie zdławiono tam jedno z ostatnich niezależnych mediów, stację Radioklub. Polska pod rządami Kaczyńskiego zjechała dramatycznie w międzynarodowym Indeksie Wolności Mediów. Jeśli tak ma wyglądać „porządkowanie ładu medialnego” (kolejny orwellowski termin obecnej władzy), to wkrótce wrócimy i pod względem wolności słowa do PRL.