Ruch Platformy

Energiczny ruch Platformy Obywatelskiej trochę zaskoczył ludowców, lewicę i ruch Hołowni. Pierwsze reakcje tych ugrupowań na sobotnią ofertę są ostrożne i unikowe, ale żadne nie mówi zdecydowanie „nie”. Budka z Trzaskowskim wrzucili piłkę na parlamentarny kort polityczny. Na razie podskakuje niepodjęta, ale poszła w ruch.

Dla mediów i „internetów” Platforma wykuła hasło „koalicja 276”. Proponuje wspólne działanie, które pozwoliłoby wygrać wybory parlamentarne i zdobyć aż 276 mandatów sejmowych. To po dojściu opozycji do władzy pozwalałoby odrzucać weta prezydenta Dudy i postawić niektórych polityków „zjednoczonej prawicy” przed Trybunał Stanu.

„Zjednoczona prawica” od razu rzuciła się Platformie do gardła z przekazem: zero treści, czekaj tatka latka, rządzimy i będziemy rządzić. Ale gwałtowność ataku i dezawuowania planu PO na najbliższą przyszłość pokazuje, że jest zaniepokojona.

Wśród haseł programowych są konkrety:

  • możliwość zorganizowania referendum ws. odwołania posła/senatora z urzędu
  • rozdział Kościoła od państwa, m.in. odpis podatkowy na Kościół i likwidacja Funduszu Kościelnego
  • likwidacja TVP Info i abonamentu RTV
  • stworzenie nowej instytucji specjalnego prokuratora śledczego. Jego zadaniem ma być badanie afer państwowych
  • naprawa Trybunału Konstytucyjnego, zmiany w Telewizji Publicznej, odpolitycznienie prokuratury, usprawnienie działalności KRS i SN bez polityków
  • poziom wydatków na służbę zdrowia w budżecie w wysokości 6 proc. PKB
  • objęcie całej Puszczy Białowieskiej obszarem parku narodowego
  • bezwzględny zakaz importu śmieci do Polski
  • refundacja wizyt u specjalistów, wydatków na edukację i kosztów lepszego powietrza.

Ale nie ma stanowiska w sprawie aborcji, najbardziej dziś gorącej kwestii politycznej. Platforma zapowiada, że głos decydujący mają mieć kobiety i że propozycję PO przedstawi grupa jej posłanek. Na stole leżą dziś trzy możliwości: kontynuacja obecnego kursu władzy w sprawie aborcji, jakaś wolta przywracająca tzw. kompromis aborcyjny oraz projekt lewicy dopuszczający aborcję ze względów społecznych i osobistych. Według sondaży poparcie dla prawa kobiet do przerwania ciąży rośnie i może już sięgać blisko 70 proc.

Ale gdy zapytano o konkretne sytuacje, odpowiedzi wskazują, że ogólna deklaracja poparcia nie musi oznaczać silnego poparcia dla projektu Lewicy. Tak przynajmniej wynika z tego badania. W sondażu CBOS (uważanego za prorządowy) z początku grudnia wyraźną przewagę mają przeciwnicy „aborcji na żądanie” ze względów społecznych i osobistych. Można to tłumaczyć m.in. wpływem Kościoła i ruchów pro-life oraz antyaborcyjnymi wypowiedziami polityków prawicy.

Dla PO takie sondaże są gorącym kartoflem. Partia centrowo-chadecka może co najwyżej proponować rozwiązanie na wzór przyjętego w Niemczech federalnych. Aborcja jest tam zakazana i karalna, ale może być dopuszczona pod warunkami, że kobieta zgłosi się do odpowiedniej publicznej poradni, otrzyma zaświadczenie, że skorzystała z konsultacji lekarzy i psychologów, i odczeka trzy dni przed zabiegiem. Legalnie można też usunąć ciążę ze wskazań medycznych i pochodzącą z gwałtu i innych przestępstw seksualnych. W praktyce oznacza to możliwość ubiegania się o terminację ciąży z powodów społecznych i osobistych.

Do takiego rozwiązania bardziej pasuje określenie „kompromis aborcyjny”, ale i w Niemczech toczono o niego zażarte spory. Po zjednoczeniu Niemiec musiano go jednak wypracować i skonsolidować, bo w NRD aborcja na żądanie była dostępna od lat 70. Czy tego rodzaju kompromis chce teraz zaproponować Platforma, wkrótce się okaże. Sądząc po sondażach, miałoby to sens, sądząc po obecnych nastrojach społecznych – niekoniecznie.