Na pandemię krzyż morowy

Biskup płocki Piotr Libera nie jest covidowym negacjonistą. Apeluje do wiernych i księży w diecezji płockiej, aby stosowali się do pandemicznych zaleceń sanitarnych. A jednocześnie stawia w ogrodzie należącym do biskupiej rezydencji krzyż morowy, nazywany karawaką. I zachęca do rozważenia, czy można postawić więcej takich krzyży, aby ludzie modlili się pod nimi o ocalenie przed pandemią koronawirusa. Czy wierni posłuchają biskupa, który odwołuje się do starej tradycji sięgającej czasów średniowiecznych?

Karawaka rozeszła się z hiszpańskiego miasta Caravaca na całą Europę, w tym na ziemie polskie. Takie krzyże-talizmany mające chronić przez zarazą, nieszczęściem i złem stoją do dziś w różnych miejscowościach. Z religijnego punktu widzenia nie są jakąś ekstrawagancją, a jednak mogą budzić mieszane uczucia.

Pomodlić się pod takim krzyżem to nic głupiego, ale na tym wierni nie powinni kończyć. Pokrzepieni modlitwą powinni walczyć ze współczesnymi zabobonami pandemicznymi. Nie lekceważyć zabójczego koronawirusa, włączać się w miarę sił i możliwości do pomocy jego ofiarom. Tego w apelu biskupa Libery brakuje. Aspektu dewocyjnego nie wiąże on mocno i wyraźnie z aspektem społecznym, z wezwaniem do odrzucenia bierności i obojętności w obliczu wyzwania, przed jakim stanął Kościół i kraj w tylu dziedzinach naszego życia.

Dlatego sugestia biskupa może zostać odebrana – jak sądzę, wbrew jego intencjom i nietrafnie – jako przykład religijności magicznej. I spotkać się z szyderstwem: Kościół cofa się do „mroków” średniowiecza. A odzew wiernych może być słaby, bo niektórych przerazi i odepchnie wizja Polski usianej świeżo stawianymi karawakami. To jakby kadr z „Siódmej pieczęci” Bergmana. Raczej ponury i demobilizujący.

Pomodlić się nie zaszkodzi. Jednak w obecnej sytuacji władza kościelna i duchowieństwo wspólnie, konsekwentnie i spójnie powinni dać przykład, że nie tylko się modlą, ale też racjonalnie działają w duchu odpowiedzialności za społeczeństwo w czasie pandemii. Mamy w Kościele takie pozytywne przykłady, ale czy one tworzą masę krytyczną? Może by powstała, gdyby episkopat razem z klerem sam zaczął się stosować do zaleceń sanitarnych zawsze i wszędzie w miejscach publicznych.

Zaczynając od papieża Franciszka, który nie zakłada maseczki podczas zgromadzeń, czyli naraża innych i samego siebie na infekcję. Tak, powód jest racjonalny: przed laty stracił część płuca i trudno mu w maseczce oddychać, lecz przecież chyba nie jest niemożliwe, by dla papieża nie dało się skonstruować maseczki specjalnej. A tak nawet z samego Watykanu do katolików płynie niejasny komunikat, to co się dziwić, że pustelnik spod Częstochowy wzywa swych fanów, by bronili swej wolności i maseczek nie nosili, tak jak on.